Tygodnik Polityka

Święta nasze nieświęte

Po co dziś są nam święta?

Z punktu widzenia kulturowego, teatru religijnego czy obyczajowości są to właściwie święta rodzinne, przeżywane w duchu świeckim, z niewielką domieszką sacrum. Z punktu widzenia kulturowego, teatru religijnego czy obyczajowości są to właściwie święta rodzinne, przeżywane w duchu świeckim, z niewielką domieszką sacrum. Daniel Bolloff / PantherMedia
O tym, do czego ludziom wciąż są potrzebne święta i tradycje, mówi Józef Baniak.
Religijność odsunięta od sacrum, zlaicyzowana, będzie powoli zanikać.Stanisław Ciok/Polityka Religijność odsunięta od sacrum, zlaicyzowana, będzie powoli zanikać.
Prof. Józef Baniak pracuje na Wydziale Nauk Społecznych Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu.Tomasz Gotfryd/Visavis.pl Prof. Józef Baniak pracuje na Wydziale Nauk Społecznych Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu.

Joanna Podgórska: – Czy współczesny człowiek potrafi jeszcze odczuć sakralny wymiar świąt religijnych?
Józef Baniak: – Chyba już nie. Nawet święta w Polsce, święta Bożego Narodzenia nazywane są świętami zimowymi. Coraz częściej spotykamy się w badaniach z takim określeniem. To oznaczałoby, że wątek sakralny staje się mało znaczący w przekonaniach i praktyce życiowej. Od dłuższego czasu święta te mają wymiar rodzinny, o charakterze świeckim. Ludzie chętnie idą na pasterkę, ale to wcale nie oznacza, że idą tam z powodów religijnych. Z różnych badań, także moich, wynika, że motyw religijny znajduje się w nich na dalszym planie.

A co jest na pierwszym?
Tradycja. Młodzi idą do kościoła, bo idą też starsi, bo zawsze się chodziło. Coraz większy jest odsetek, zwłaszcza młodych, którzy idą na tę mszę po prostu pijani. Alkohol jest obecny podczas wszystkich uroczystości religijnych na polskich stołach, co dotyczy wszystkich grup społecznych. Ludzie nie przestrzegają już religijnych rytuałów, nakazów i zakazów kościelnych. Frekwencja w kościołach jest w tych dniach większa, ale nawet kościelne badania pokazują, że ona stopniowo spada. Dziś to jest ok. 60–65 proc. Z punktu widzenia kulturowego, teatru religijnego czy obyczajowości są to właściwie święta rodzinne, przeżywane w duchu świeckim, z niewielką domieszką sacrum. Zjawisko to niewątpliwie będzie się pogłębiać. Dlatego władze kościelne coraz częściej mówią nie tyle o ewangelizacji, ale o reewangelizacji katolickiej rodziny polskiej.

U nas próbuje się jeszcze świątecznie celebrować rodzinę. Na Zachodzie święta mają wymiar czysto komercyjny.
To jest polska specyfika. Tak było od dawna i przyczynił się do tego sam Kościół. Jeszcze w czasach kardynała Wyszyńskiego Kościół nie przewidział, że ta rodzinność okaże się laicka. A przecież rodzina jest laicka ze swej natury. Tak rozumiana rodzinność wypchnęła sacrum ze sfery świętowania. To z jednej strony, z drugiej – proces desakralizacji, który na Zachodzie toczył się od dawna, staje się widoczny także u nas. Różnica polega na tym, że w Polsce desakralizacja przebiega wolniej, pełzająco, nierewolucyjnie, a ewolucyjnie, ale jest ona faktem nie do zaprzeczenia. Niedziela jako dzień święty jest tego jaskrawym przykładem. Duży odsetek katolików już zapomniał o religijnym świętowaniu niedzieli jako obowiązku wynikającym z trzeciego przykazania Dekalogu. Przenoszą się ze świeckim celebrowaniem tego dnia do centrów handlowych. Zjawisko to nasiliło się pod koniec XX w. i trwa w obecnej dekadzie. To samo dotyczy Wielkanocy – coraz większy odsetek katolików, zwłaszcza młodych, już się nie spowiada i nie przyjmuje komunii z tej okazji. Nie rozumieją obrzędów związanych z Wielkanocą i jej religijnego charakteru, sensu i celu. Świąteczny czas spędzają w stylu świeckim, w gronie rodziny czy przyjaciół. Nie brak też takich, którzy uciekają w tym czasie do kurortów, by spokojnie wypocząć, bez presji religii.

Świecki charakter zyskują ryty przejścia, takie jak chrzest, Pierwsza Komunia, bierzmowanie, ślub kościelny czy pogrzeb. Badania wykazały, że akcenty religijne, związane z tymi praktykami jednorazowymi, są coraz rzadsze i słabsze, i są zastępowane akcentami świeckimi, często ludycznymi. Taką postawę wynoszą z domu młodzi katolicy, stając się pokoleniem uśpionym religijnie, obojętnym na sacrum. Na co dzień i od święta żyją bez religii, wbrew nauczaniu Kościoła, w typowo laickim duchu. Bóg bywa odsyłany na margines ich życia, stanowiąc jakieś zabezpieczenie dla losów eschatologicznych, bo trudno jest im wyzbyć się zupełnie myśli o życiu innym niż ziemskie. Trudno pogodzić się z myślą, że wszystko miałoby się kończyć wraz ze śmiercią.

Czy desakralizacja i sekularyzacja, o której sporo się ostatnio w Polsce mówi, to dwa różne procesy?
Desakralizację najprościej można zdefiniować jako proces wypchnięcia wątku sakralnego z życia codziennego i świątecznego. W encyklopedii KUL czytamy, że desakralizacja oznacza utratę poczucia świętości, specjalnych miejsc, rzeczy i czynności związanych z kultem; eliminację elementów religijnych z przekonań, postaw, struktur społecznych czy wreszcie z myślenia. Sekularyzacja jest zjawiskiem od niej pochodnym. Ludzie, usuwając sacrum, zastępują je świeckimi wartościami. Mogą nawet deklarować się jako wierzący, ale ta deklaracja nie przekłada się na życiową praktykę.

Czy można powiedzieć, że desakralizacja dotyczy życia jednostek, a sekularyzacja państwa, które dystansuje się od religii?
Tak, chociaż trzeba podkreślić, że te procesy nakładają się na siebie, są widoczne w obu wymiarach: jednostkowym i publicznym, zaczynają się od przemiany postaw i myślenia pojedynczych ludzi, a potem są przenoszone na życie zbiorowe: rodzinne, parafialne, zawodowe czy wreszcie państwowe. Ludzie w Europie, ale także w Polsce, coraz powszechniej oddzielają dwie sfery: sacrum, czyli religię i Kościół, a z drugiej strony państwo tolerujące religię, widzące jej miejsce w życiu obywateli, ale bez mieszania kompetencji. Suwerenność obu tych sfer jest ważna, bo gdy się zaciera, obie tracą niezależność, mieszają się hierarchie wartości. To widać dziś w Polsce, gdzie religia miesza się z polityką, gdyż obok tendencji do desakralizacji obecne są także tęsknoty za resakralizacją państwa.

Gdzie szukać początków zjawiska desakralizacji? Renesans? Oświecenie?
Początków można szukać już w starożytności, ale jako dynamiczne zjawisko społeczne desakralizacja jest stosunkowo młoda, ponieważ rozwinęła się na przełomie XIX i XX w., a w Polsce jeszcze później.

Co ją spowodowało?
Desakralizacja została wywołana wieloma czynnikami, ale najważniejszy był ten, że na przestrzeni dziejów rosła dominacja religii nad świeckością, Kościoła nad państwem, teologii nad filozofią; do tego stopnia, że zaczęto domagać się postawienia granic między sacrum a profanum. Ta przesada spowodowała powrót do świeckości w życiu jednostkowym i społecznym ludzi, także w państwie.

Czyli to była reakcja na średniowiecze i ideę christianitas, państwa przesiąkniętego religią na wskroś?
Oczywiście. Ważnym wątkiem była także dominacja teologii, która zdetronizowała filozofię jako królową nauk. I popełniała błędy, bo teologia nie daje sobie rady z wyjaśnianiem newralgicznych problemów natury egzystencjalnej. Dogmaty teologiczne niczego tu nie wyjaśniały. Wielu filozofów głosiło, że religii potrzebny jest rozum, a teologii – filozofia. Dominacja teologii przekładała się na inne sfery, nie tylko na naukę. Religia przybrała rozmiary instytucjonalne, stała się Kościołem i bywało, że włączała się w represje państwa wobec różnych grup. Dlatego humaniści zaczęli postulować jej rozdział od państwa. Kościół katolicki jeszcze dzisiaj domaga się wyłączności w sprawach religijnych i moralnych, naucza, że tylko on ma kompetencje sakralne i może ludzi zbawiać. Tak było zawsze, ale dziś ludzie już nie chcą się na to godzić. Deklarują wiarę, ale nie akceptują jej w tej formie, jaką proponuje Kościół.

Tu się rysuje nowy rozdział: na wiarę rozumianą jako indywidualne przeżycie i religię rozumianą jako rytualizm, dogmat i moralizatorstwo.
Wiara jest osobistą, prywatną, najgłębszą postawą człowieka wobec sacrum, Boga. Tak rozumiana wiara nie musi łączyć się z religią. Mogę wierzyć w Boga, ale nie muszę spełniać postulatów wiary włączonej w religię, zagospodarowaną przez Kościół. Możliwych postaw jest mnóstwo: są niewierzący chrześcijanie, są wierzący niepraktykujący. Z badań wynika, że tych ostatnich w Polsce jest coraz więcej. Wierzą w Boga jako ideę, siłę sprawczą, ale nie akceptują Boga osobowego, podanego w religijnym obrazie – katolickim czy innym. Coraz częściej kwestionowanym dogmatem jest obraz Boga w Trójcy osób. On zawsze napotykał olbrzymie opory filozofów i teologów; w ten spór zaangażowani byli najwięksi filozofowie. Inne wielkie pytanie: czy Bóg może być osobowy? Kościół odpowiada na nie jednoznacznie pozytywnie, ale ludzie, wybierając własne, prywatne ścieżki wiary – już niekoniecznie.

W dawnych kultach rytuał w sposób niemal dotykalny przywoływał mit i przenosił w sferę transcendencji. Wydaje się, że to doświadczenie jest zamknięte dla współczesnego człowieka.
Religie zawsze miały większą możliwość wyjaśniania ludziom czegoś, z czym nie radziły sobie inne dziedziny. Ludzie zawsze ufali, że ich życie się tu nie kończy, nie chcieli godzić się na śmierć. Religie dawały im tę nadzieję. Ale dziś jesteśmy już inną generacją, innym typem człowieka, który o wiele więcej wie, potrafi wytłumaczyć wiele dawnych tajemnic życia i świata. Coraz więcej wiemy także o religii. Inaczej też rozumiemy i definiujemy mit. Trudno nam zrozumieć, jak ludzie dawniej go przeżywali, choćby mistycy. Gdy dziś czytamy pisane z punktu świeckiego, naukowego, prace o mistykach, czasem mamy wrażenie, że oni jakby balansowali na granicy normalności, uwarunkowań psychicznych. Z religijnego zaś punktu widzenia ci ludzie mieli możliwość bezpośredniego kontaktu z bóstwem. Pytanie – jaką rolę odgrywa dziś mistyka? Jedni twierdzą, że w niczym się nie zmieniła, ale według innych jest ona zjawiskiem niemożliwym już do zrozumienia, bo człowiek jest tak racjonalny jak nigdy wcześniej, więc ją odrzuca. Dlatego religie i Kościoły szukają dziś nowych form pokazywania swoich idei i wartości, lecz to nie zawsze im się udaje. Chrześcijaństwo jest dziś formalnie religią rozległą i liczną, ale ludzie od niej odchodzą, także w Polsce. W założeniach Kościoła katolickiego jest dialog z aktualnymi znakami czasu, ale często nie potrafi ich odczytać, nie rozumie współczesnej rzeczywistości.

Przed laty Sartre pisał, że w świadomości współczesnego człowieka została dziura w kształcie Boga. Czy ona dzisiaj nie została przysypana przez popkulturę, komercję?
Tak się działo od pewnego czasu, pod różnymi postaciami i formami, ale nigdy jeszcze komercja nie była tak nachalna jak dziś. Już w listopadzie nasze otoczenie wypełnia się desygnatami quasi-religijności świątecznej: choinka, dziadek z brodą rozdający prezenty, bo to już nawet nie jest św. Mikołaj. To nie ma nic wspólnego z wiarą ani nawet z religijnością. Z potrzeby sacrum została już tylko potrzeba rytuału, który nie odsyła do niczego. Kiedyś ukazywał i tłumaczył sferę sakralną, dziś się oddzielił i pewnie tylko on pozostanie. Ludzie się go nie wyzbędą, bo obrzędy mają w sobie jakieś piękno. Gdy pytam młodych ludzi, dlaczego np. zamierzają brać ślub kościelny, tłumaczą, że biała suknia nigdzie indziej nie wygląda tak wspaniale, a przysięga małżeńska lepiej brzmi we wnętrzu świątyni niż w jakimkolwiek urzędzie stanu cywilnego. Z badań wynika, że Pierwsza Komunia to najbardziej zeświecczony, zdesakralizowany obrzęd religijny, ale sam ryt pozostał. Prawie 70 proc. młodych rodziców, którzy nie rozumieją już sensu religii i wiary, deklaruje, że ich dziecko do komunii przystąpi, bo taka jest tradycja, choć na pewno dochodzi tu też element presji rodzinnej i społecznej. Przy czym, gdy pytamy o to gimnazjalistów, okazuje się, że często komunia była dla nich nie tylko pierwszym, ale i ostatnim doświadczeniem religijnym. Rzadko zresztą rozumieją istotę tego rytuału, ale wspominają, że był piękny, przy czym najpiękniejsze były sukienki i prezenty.

Desakralizacja będzie się pogłębiać? Jak może wyglądać polska religijność za 10–20 lat?
Socjologowie religii próbują kreślić takie scenariusze. Ks. prof. Janusz Mariański głosi tezę powolnego wymarszu młodych katolików z Kościoła. Inny badacz, dominikanin Andrzej Potocki powiada, że młodzież coraz bardziej boi się religii formalnej, nie rozumie Kościoła, bo Kościół nie rozumie jej. Zmarły niedawno prof. Edward Ciupak twierdził, że religijność odsunięta od sacrum, zlaicyzowana, będzie powoli zanikać. Dopóki żyje starsze i średnie pokolenie, związek z rytami i mitami religijnymi będzie w Polsce widoczny. Gdy do głosu dojdzie dzisiejsza młodzież, to się może skończyć. Ona nie chce być w Kościele nakazów i zakazów, mówiącym niezrozumiałym językiem. Są nawet wierzący, ale niereligijni. Nie wolno też nie doceniać dwóch zjawisk: globalnej migracji i Internetu, które mają wpływ także na życie religijne ludzi. Nie tylko w życiu świeckim wzorujemy się na społeczeństwach zachodnich, a tam desakralizacja dokonała się już dawno. Jednak w tych zdesakralizowanych, zeświecczonych społeczeństwach zaczyna się już powoli pojawiać tęsknota za sacrum i próba powrotu do religijnych korzeni.

***

Prof. Józef Baniak pracuje na Wydziale Nauk Społecznych Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Autor wielu studiów socjologicznych. Ostatnio opublikowane to m.in. „Desakralizacja kultu religijnego i świąt religijnych w Polsce” oraz „Świadomość religijna i moralna młodzieży gimnazjalnej w Polsce”.

Polityka 52.2011 (2839) z dnia 21.12.2011; Na Święta; s. 24
Oryginalny tytuł tekstu: "Święta nasze nieświęte"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Przelewy już zatrzymane, prokuratorzy są na tropie. Jak odzyskać pieniądze wyprowadzone przez prawicę?

Maszyna ruszyła. Każdy dzień przynosi nowe doniesienia o skali nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, ale właśnie ruszyły realne rozliczenia, w finale pozwalające odebrać nienależnie pobrane publiczne pieniądze. Minister sprawiedliwości Adam Bodnar powołał zespół prokuratorów do zbadania wydatków Funduszu Sprawiedliwości.

Violetta Krasnowska
06.02.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną