Joanna Podgórska: – Po upadku PRL Zbigniew Brzeziński powiedział, że wychodzenie Polski z komunizmu potrwa tyle, ile trwał system. Zarzucano mu przesadę. A może niedoszacował? PRL tkwi w nas coraz mocniej?
Andrzej Friszke: – Myśmy chyba nie dość dobrze przemyśleli, na czym PRL się zasadzała. Przyjęliśmy, że to był totalitarny system, wszechwładza milicji, cenzura, ideologia i właściwie tyle. Tymczasem to był także system społeczny, który dla dużej grupy ludzi oznaczał awans i poczucie bezpieczeństwa. Dotyczyło to sfery ekonomii, czyli trwałości pracy, braku bezrobocia, darmowych kolonii dla dzieci, aż po dbałość państwa o sprawy drobne, często wyśmiewane, jak przydział kartofli na zimę czy deputaty węglowe. Ludzi przyzwyczajonych do takiego państwa model gospodarki rynkowej odrzucił, wepchnął w opozycję. Cały czas w polskiej polityce była obecna ostra negacja wolnego rynku, demokratycznego społeczeństwa, nadrzędności prawa.
Poczynając od partii X i Stanisława Tymińskiego, który w 1990 r. o mało nie wygrał wyborów prezydenckich. Potem ten niezadowolony elektorat cały czas szukał kogoś, kto będzie reprezentował jego interesy. Raz szedł w kierunku SLD, co dało tej partii dużą premię wyborczą, potem w kierunku AWS, następnie znalazł sobie Ligę Polskich Rodzin i Samoobronę i wreszcie dziś wspiera PiS. To ludzie, którzy nie akceptują państwa demokratycznego, wolnorynkowego, mają bardzo silny rys autorytarny, chcą, żeby ktoś przyszedł i zrobił porządek. Jest w tym też silny element antyinteligencki, pogonienia elit, nienawiści do wykształciuchów. To wszystko reprezentuje dziś PiS.
Można było mieć nadzieję, że przez prawie 20 lat wolności ta grupa będzie topnieć, a ona rosła. Dlaczego?
Mamy słabo rozpoznany problem wynikający ze sposobu rozwoju Polski od XIX w.