Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Historia

Pamięć i mity

600. rocznica bitwy pod Grunwaldem

Wikipedia
Wiktoria grunwaldzka bardzo szybko stała się symbolem, mitem, punktem odniesienia dla następnych pokoleń, dla myśli politycznej i polityki historycznej. Nie tylko w Polsce.

Niewiele wydarzeń zajmuje w historii Polski tak poczesne miejsce jak zwycięstwo grunwaldzkie odniesione 15 lipca 1410 r. Nie ulega wątpliwości, że przekraczało ono rozmiarami i znaczeniem wiele innych – i zwycięskich, i przegranych – polskich batalii, na ogół z biegiem lat ginących w niepamięci, a przypominanych jedynie przez podręczniki szkolne. O wiktorii grunwaldzkiej wiedzą niemal wszyscy Polacy, Litwini, jest obecna w świadomości naszych wschodnio-słowiańskich sąsiadów z Białorusi, Ukrainy, Rosji, jako bitwa pod Tannenbergiem wspominana jest w krajach niemieckich. W Polsce stanowi odwołanie do cenionych wartości: dzielności rycerskiej, walki o słuszną sprawę, męstwa, jej nazwa wiąże się z chwałą polskiego oręża.

Nie ulega wątpliwości, że bitwa stanowiła wydarzenie sprzyjające powstawaniu legendy, kształtowaniu opinii o naszej dzielności, o wielkiej, chwalebnej przeszłości. Oto rycerstwo krajów leżących na peryferiach wielkich wydarzeń, z opóźnieniem włączanych do wspólnoty cywilizacyjnej kontynentu, odnosi zwycięstwo nad doborowymi hufcami przybyszów ze „starej Europy”. Jeśliby szukać daty wyznaczającej początki awansu Polski i Litwy, tworzenia przez te państwa modelu wielonarodowej wspólnoty politycznej, do której szczególnie dziś może odwoływać się Unia Europejska, to na pewno 1410 r. może stanowić jej dobre uzasadnienie. Może mniej istotne niż data związku zawartego w Krewie w 1386 r., ale bardziej spektakularne. W wielkiej bitwie wojska „nowej Europy” odniosły zwycięstwo, jak pisał Jan Hus, „w słusznej sprawie... upokorzenia pychy waszych nieprzyjaciół, waszej czci wrogich i zawistnych”. Po wielu dziesiątkach lat doznawania upokorzeń, ponoszenia klęsk w starciach z silniejszym, lepiej zorganizowanym nieprzyjacielem, nadeszła chwila rekompensaty psychicznej, potwierdzenia przez Polaków i Litwinów swojej wartości i swego znaczenia.

Rejestr krzywd

Nasi przodkowie mieli długi rejestr krzywd poniesionych z rąk krzyżackich. Zawłaszczenie przez zakon spornych ziem Prusów, utrata Pomorza Gdańskiego i przy okazji ośmieszenie hufców broniących Tczewa (podczas uczty wydanej jakoby dla uczczenia wodza polskiego nastąpiło opanowanie przez krzyżaków grodu tczewskiego), zniszczenia dokonane przez najazdy wojsk zakonu dochodzące aż do Kalisza, procesy, które wobec znacznie lepszych kontaktów międzynarodowych krzyżaków nie przynosiły Polsce nadmiernych sukcesów – wszystkim tym wydarzeniom towarzyszyło przedstawianie strony polskiej jako barbarzyńskiej, sprzyjającej pogaństwu, godnej potępienia.

Skutkowały one także nienawiścią do „brodatych braci” i powstawaniem kompleksu niższości. Zakon zbudował w Prusach państwo bogatsze, lepiej zorganizowane, posiadające szersze koneksje międzynarodowe. Jeszcze większe powody do wrogości wobec państwa pruskiego mieli Litwini, narażani na nieustanne najazdy, grabieże, na utratę części swych ziem. Dobrze wyraził uczucia znakomity dziejopisarz Jan Długosz, pisząc w swym dziele o świetnym zwycięstwie „miłym Bogu”: „Słynne miecze przysłane królowi Władysławowi zachowują do dziś w Krakowie, odświeżając wiecznie pamięć wyniosłości i klęski krzyżaków, a pokory i triumfu króla”. Ponoć, według Długosza, miał Władysław powiedzieć komentując śmierć wielkiego mistrza: „Patrzcie rycerze moi, jak zgubna jest pycha i wyniosłość wobec Boga. Oto ten, który wczoraj tyle królestw i państw swojemu przeznaczył panowaniu, któremu wydawało się, że potędze nie ma nikogo sobie równego, leży pozbawiony wszelkiej swoich pomocy, nędznie zabity, okazując swoim upadkiem, o ile duma niższa jest od pokory”.

Krzyżak Niemcem

Rozładowywano kompleksy przez wiele następnych lat po bitwie. Anonimowy utwór z XV w., ponoć wypisany na ścianie jednej z sal zamku wawelskiego, podawał informacje powszechnie przyjmowane przez polskie elity polityczne, a wspólne zapewne dla szerszego społecznie grona odbiorców: „Nadęta, strojna zgraja fałszywych (?) krzyżaków ...jawnie chlubiąc się triumfem, przysyła dwa miecze niby zasiłek aby przerazić potężnie... Król miecze przyjął wołając – oto naród okrutny, nasz wróg największy, szaleje za wojną, gardzi przymierzem pokoju. W imię więc Pańskie... orężem sprawiedliwości pokrzepieni – wystąpmy! ...Dobroć boska... w wojnie zesłała triumf koronie Królestwa tudzież hufcom polskim”.

Wiersz, w języku polskim, według prof. Ludwiki Szczerbickiej-Ślęk napisany ok. 1427 r., głosił chwałę międzynarodową: „Król Włodzysław... Wythold ksandz... posiekli brodacze ysz leżeli jako kołacze na polu grunwaldzkim. Słyszano tho w królestwie franszkem, czeskem, wangerskem, angliskem, y tako dunskem”.

W 1610 r. król Zygmunt III postanowił wydać „księgę pamiątkową” w dwustulecie zwycięstwa grunwaldzkiego. Nieukończona, zachowała się w nielicznych fragmentach, wśród których znalazły się strofy pieśni jakoby opiewającej bitwę. Sądzić jednak można, że powstała ona znacznie wcześniej, w czasach walk prowadzonych przez Władysława Łokietka z zakonem. Zawiera ona tak wielki ładunek nienawiści we frazach „bito Niemce jako cielce, i Niemkinie jako świnie i Niemczęta jako psięta”, że pomijając już fragment o „Niemczętach” (których, jak wiadomo, pod Grunwaldem nie było), raczej odnosić się może do realiów z pierwszej połowy XIV w., zapomnianych już w 300 lat później.

Natomiast już w XV stuleciu upowszechnia się pogląd, który miał zrobić wielką karierę w przyszłości. Następowało podkreślanie „niemieckości” krzyżaków i „polskości” wojsk Jagiełłowych. Oba te desygnaty stanowiły daleko idące uproszczenie. Wśród wojsk krzyżackich znajdowali się przedstawiciele wszystkich niemal nacji europejskich (wraz ze Słowianami z Pomorza i Czechami), wojska króla Władysława stanowiły zbiór polsko-litewsko-ruskich oddziałów, wzmocnionych jeszcze wojownikami mongolskimi, przybyszami z Czech, z Mołdawii.

Legitymacja Jagiellonów

Jak niewiele innych naszych wydarzeń dziejowych, pamięć o Grunwaldzie miała podwójne znaczenie. Stanowiła ona legitymację uprawniającą dynastię jagiellońską do posiadania Korony, podkreślającą jej znaczenie i wyróżniającą wśród innych rodów panujących. Jednocześnie pamięć o bitwie stanowiła ważny zwornik mieszkańców Polski i Litwy, stały, wspólny składnik ich pamięci zbiorowej. Dzień 15 lipca już przynajmniej od lat 20. XV w. stanowił pierwsze znane polskie narodowe święto. Król Kazimierz Jagiellończyk kazał iluminować ulice, ozdabiać je kobiercami i dywanami, rozrzucać drobne monety dla mieszkańców Krakowa i przybyszów do miasta. Arcybiskup Mikołaj Trąba wydawał polecenia do proboszczów, by uroczyście obchodzili dzień zwycięstwa. Był on bowiem ważnym wspomnieniem także przyjęcia Litwy do katolicyzmu i tym samym istotnym powodem do chwały polskiego Kościoła.

Dla Jagiellonów Grunwald stanowił rzeczywiście znakomite przesłanie propagandowe. Nie tylko dlatego, że przysparzał chwały zwycięskim wodzom – Jagielle, Witoldowi, lecz także z powodu jego przydatności w polityce wieloetnicznego i wielokulturowego państwa. Każdy jego pełnoprawny obywatel, niezależnie, czy był języka polskiego, litewskiego, ruskiego czy nawet niemieckiego, mógł czuć się uhonorowany obchodami sukcesu, znanego, wspominanego w wielu krajach Europy. Uczestnictwo w bitwie przodków, niezależnie od tego, czy byli oni wyznania katolickiego (Polacy, Litwini), czy prawosławnego (mieszkańcy Rusi), a nawet muzułmańskiego (Tatarzy litewscy), dawało poczucie satysfakcji, niejako legitymację zapewniającą miejsce w wielkiej polityce.

Mars groźny na polach Prusaków

Trzeba jednak stwierdzić, że wraz z rosnącym znaczeniem państwa Gedyminowiczów zmieniał się też, szczególnie w środowiskach uczonych intelektualistów, stosunek do bitwy grunwaldzkiej. W czasach, gdy dynastia polsko-litewska zasiadała na czterech tronach Europy (w Polsce, na Litwie, w Czechach i na Węgrzech), należąc do najmożniejszych rodów panujących, nie było już powodu, by wspominanie zwycięstwa służyć miało rozładowywaniu kompleksów. Warto było natomiast ukazać wielkość dokonań sprzymierzonych wojsk, które starły się w bitwie gigantów. Tak jak ukazywali podobne wydarzenia starożytni, poczynając od Homera.

W 1515 r. ukazała się epopeja pióra profesora Uniwersytetu Krakowskiego Jana z Wiślicy „O wojnie pruskiej trzy księgi”. Dedykowana była, zgodnie z tradycją przypisującą sukces rodzinie panującej, Zygmuntowi Staremu i jego dziadowi Władysławowi Jagielle. Utwór pisany był w czasie przygotowywania się Polski do ostatecznej rozprawy z pruskim państwem krzyżaków, w latach, gdy państwa jagiellońskie sięgały od Adriatyku po Bałtyk, od Smoleńska do granicy austriackiej. W czasie, gdy kwitła nauka w krakowskiej Akademii, budownictwo przeżywało swój złoty okres, a szlachta, mieszczanie i chłopi bogacili się na eksporcie zboża.

Aby należycie uwypuklić odniesiony sukces, należało odpowiednio przedstawić wartość przeciwnika. Dlatego też bitwa grunwaldzka została przedstawiona jako starcie dwóch wielkich, godnych siebie potęg, przypominające rozmiarami, dramaturgią wydarzeń i znaczeniem największe bitwy czczonego wówczas antyku. „Mars groźny stanął na polach Prusaków” – pisał Jan z Wiślicy apelując do Muz: „Odświeżcie czyny dawne, których pamięć słynie, opiewajcie mi ogrom klęski i zwycięstwa... triumf taki blask wzniecił, iż w podniebne strony wdarł się w Teba pałace, a zaszczyt wspaniały nową sławę przyłączył do dawniejszej chwały”. Na pole bitwy poeta wprowadził – jak Homer bogów pod Troję – postacie takie jak Gniew, Śmierć, Gwałt, Bezprawie, każąc im walczyć ze śmiertelnikami i przenosząc opisywane wydarzenia w sfery ponadziemskie czy ponadludzkie. Wplótł przy okazji aluzje polityczne pisząc: „Germania zbyt dobrze pamięta okrutne czasy i chociaż dawniej knuła plany butne przeciw Polsce, po klęsce jakby oniemiała z bojaźni”. Nawiązał też do spadkobiercy chwały Jagiełłowej, adresując do panującego króla Zygmunta Starego pochwały, także w stylu antycznych poetów: „Będzie pokój najlepszy i rządy Saturna ni wiatr zadmie gorący, ni zamieć pochmurna wstrząśnie ziemią, ustanie mróz i groźne deszcze z twej władzy, a słońce błyśnie piękniej jeszcze i wiew zefiru spłynie ku ojczystej niwie”. Innymi słowy, Grunwald nie stanowił jedynie, czy nawet przede wszystkim, odwołania do triumfu militarnego, lecz stanowić miał jedno ze znamion czasów pomyślności Polski rządzonej przez wspaniałą dynastię.

Rozpowszechnione były jednak w XV w. wątki bardziej dostępne mniej wyrafinowanym słuchaczom. Nie korzystali oni ze słowa pisanego, ale zdumiewać może wielość przekazów mówionych i śpiewanych w rodzimym języku. Mieściły się w nich – co warto podkreślić – liczne wzmianki o Litwinach, których udział w bitwie grunwaldzkiej chyba zmienił stosunek naszych rodaków do unijnych sojuszników. Tekst „Witold idzie po ulicy, za nim niosą dwie szablicy” – może sugerować, że to wielki książę miał być odbiorcą daru krzyżackiego. Pieśń „Hej Polanie z Bogiem na nie, już nam Litwy nie dostanie” nie jest zbyt jasna, wyraża jednak powszechne przekonanie, że walka z krzyżakami prowadzona była w słusznej sprawie i, tym samym, miała boskie wsparcie. „We wtorków dzień apostolski rzekł marszałek: królu polski, wielki tu jest lud nad nami, trzeba by był Pan Bóg z nami”. Jak zawsze w podobnych przypadkach pojawiały się fragmenty świadczące o trwającej niechęci do Niemców – „nacz się Niemcy hardo brali, niż polskiej mocy doznali” lub „owa wszyscy [Niemcy] tył podali co pierwej hardzie kazali i w obozie się nie skryli jako psy Polacy bili, 50 tysięcy na placu co tam zostało bez płaczu, a 40 poimano jako bydło trzodą gnano”.

Te przykłady germanofobii nie odgrywały jednak, nawet w popularnych przekazach, tak znaczącej roli, jak miało to miejsce wcześniej. Niezależnie bowiem od niechęci polskiej szlachty do absolutyzmu, utożsamianego w jej oczach przez władzę Habsburgów od czasów ostatniej wojny pruskiej i – w jej efekcie – hołdu pruskiego, nie nacja niemiecka stanowiła główną siłę zagrażającą Rzeczpospolitej. Niechętny stosunek do bogatego mieszczaństwa, na ogół także pochodzenia niemieckiego, a od czasów reformacji w znacznym stopniu różniącego się wyznaniem, szedł w parze z coraz silniejszymi kontaktami gospodarczymi. Ponadto tak w wojnach XV w., jak w czasach „Potopu”, stanowiło ono lojalnych sprzymierzeńców strony polskiej.

Tarcza chrześcijaństwa

W następnych stuleciach Grunwald mimo częściowej utraty swej popularności pozostawał, także w czasach upadającej Polski, stałym składnikiem zbiorowej pamięci. We wspaniałej kolegiacie opatowskiej znajdują się freski pochodzące z I połowy XVIII w., które ukazują chwałę oręża polskiego w przeszłości. Przedstawione są bitwy na Psim Polu, pod Grunwaldem i pod Wiedniem. Ówczesnym Polakom potrzebne były przykłady pokrzepiające serca. W czasach klęsk ponoszonych w wojnach szwedzkich, kozackich, rosyjskich, tureckich, odwoływanie się do sukcesów militarnych dobrze mieściło się w potrzebie poszukiwania świadectw potwierdzających wartość naszej ojczyzny. Pamięć Grunwaldu mieściła się w zespole wiadomości o innych dokonaniach Polaków. Ich roli jako „przedmurza” czy „tarczy chrześcijaństwa”, ich genealogii sięgającej potomków Noego i starożytnych Sarmatów. Nie miało znaczenia, że wrogie wojska na owych wizerunkach we wszystkich trzech przypadkach przedstawione były podobnie i z ubioru raczej przypominają dobrze znanych Turków (podobnie jak nie ma znaczenia fakt, że bitwa na Psim Polu raczej mieści się w historii legendarnej).

Ważne było podawanie przykładów powszechnie znanych i przypominających o naszym triumfie.

Wówczas bowiem – podobnie jak wcześniej i później, aż do dziś – znamionami sukcesów były zwycięskie bitwy. Nie dokonania na polu gospodarki (przecież żywiliśmy wiele krajów), kultury czy ustawodawstwa. Przecież twórczość Kochanowskiego, Modrzewskiego, ustawy Konstytucji Warszawskiej z 1573 r.– stanowiły znacznie ważniejszy wkład w cywilizację powszechną niż sukcesy militarne. Do tych pierwszych jednak trzeba by było dodawać obszerniejszy komentarz, chwalebna bitwa była zaś najlepszym dowodem męstwa rodaków i skutecznej walki, krzepiła serca w czasach klęsk i niepowodzeń.

Treści zawarte w naszej pamięci zbiorowej trwały w ciągu kolejnych wieków, ulegając jednak przekształceniom spowodowanym bieżącymi potrzebami kraju. W latach saskich gdańszczanin Gotfryd Lengnich, redagujący „Polnische Bibliothek”, jako miejsce wydania kolejnego numeru tej serii podawał nie swe miasto rodzinne, lecz „Tannenberg, ...gdzie Władysław Jagiełło pobił krzyżaków” – jak brzmiał napisany po niemiecku tekst objaśniający. Do tradycji bitwy nawiązywano w Szkole Rycerskiej za czasów Stanisława Augusta, przypominali o zwycięstwie Franciszek Salezy Jezierski, Kazimierz Niesiołowski, Kajetan Sierakowski. Ci dwaj ostatni należeli do licznych – i zasłużonych – zbieraczy podań, mitów i wydarzeń historycznych odnoszących się do chwalebnej przeszłości Polski. Można by, przenosząc niedawne hasła w XVIII w., uznać, że już wtedy starali się przekonać rodaków, że „Polak potrafi”, jest zdolny stawić czoło największym zagrożeniom.

 

Ku pokrzepieniu serc

Nowe, czy może odnowione, wizje Grunwaldu przyniosły, już po upadku państwa polskiego, czasy romantyzmu. Powstały ok. 1845 r. utwór Juliusza Słowackiego „Zawisza Czarny” ukazywał bitwę w ponadludzkim wymiarze. „Tak wielkiej czerwieni, takiego krwi bluzgotu nie było na świecie”, opisywał wieszcz zmagania będące w istocie starciem Dobra ze Złem, szatana z Bogiem. „Słyszycie jęki? To Polska złamała czarne szwadrony krzyżaków i goni”. Po klęsce powstania listopadowego krzepiło serca ukazywanie roli Polaków jako narzędzia w rękach Boga służącego do pokonywania złych mocy. Ta mesjanistyczna wizja nie uzyskała większego odzewu, szczególnie po upadku powstania styczniowego. Ale jej wpływy mogą być w części przynajmniej dostrzegane w dziełach wielkich historyków XIX w. – Karola Szajnochy, nawet Stanisława Tarnowskiego. Zwracali oni uwagę na istniejące (lub domniemane) paralele między ich czasami i schyłkiem średniowiecza: groźbę germanizacji i potrzebę walki o utrzymanie tożsamości narodowej Polaków. Ten pierwszy badacz w swej książce „Jadwiga i Jagiełło”, podkreślając „zaskoczenie całej Europy szczęśliwą odmianą losów Polaków”, wskazywał na wielki wymiar zwycięstwa: „Po bitwie przed Jagiełłą leżał widok tak stanowczego, tak bezprzykładnego w dziejach triumfu, jakim ponoć żadnemu ze zwycięzców i wojowników nie dane było nasycić wzroku i dumy”. Tarnowski tak daleko się w swych opiniach nie posuwał, ale także podkreślając międzynarodowe znaczenie konfliktu Polski z zakonem zwracał uwagę na odwracanie niekorzystnego dla nas układu sił w Europie poprzez skuteczną politykę ówczesnych elit rządzących.

Dla pisarzy – m.in. Józefa Ignacego Kraszewskiego – Grunwald był też przestrogą. Nie odmawiając zwycięstwu wielkiego znaczenia podkreślał, z pewną przesadą, niewykorzystanie skutków bitwy, niezlikwidowanie władztwa krzyżackiego w Prusach, w efekcie czego dojść miało po wiekach do tragedii rozbiorów.

Wzmożenie patriotyczne

Narastająca groźba germanizacji z jednej i rusyfikacji z drugiej strony powodowała wzmożoną patriotyczną mobilizację ogarniającą nie tylko elity, lecz także liczne rzesze mieszkańców wsi i miast. Była ona tym bardziej skuteczna, że przystąpili do niej najwybitniejsi pisarze. Bolesław Prus, Henryk Sienkiewicz, którego literacka wizja ukazana w „Krzyżakach” stanowi podstawę potocznej wiedzy o bitwie, Maria Konopnicka, Stefan Żeromski, Kazimierz Tetmajer. Wszyscy ci wielcy ludzie pióra jednocześnie prowadzili walkę na dwa fronty. Pierwszy stanowił ich wkład w walkę toczoną wówczas z próbami wynaradawiania ziem polskich pod zaborami; drugi – w starania o pokrzepianie serc rodaków. Pamięć o Grunwaldzie dobrze korespondowała z losami „Bartka Zwycięzcy” prześladowanego przez Prusaków, z manifestem „Roty” Konopnickiej, z rozchodzącymi się wieściami o „wozie Drzymały” i o prześladowaniu dzieci we Wrześni.

Już wcześniej w sukurs pisarzom przyszedł Jan Matejko. Jego wizja z 1878 r. ukazująca wielką bitwę i jej bohaterów stanowiła – i stanowi do dziś – plastyczny, powszechnie zrozumiały przekaz i w Polsce, i na Litwie kształtujący wyobrażenia o wspólnym triumfie zjednoczonych unią narodów Europy. W 1900 r., przed obrazem Matejki, Henryk Sienkiewicz odczytał fragment świeżo ukończonego dzieła „Krzyżacy”, w którym zawarł swą ocenę wydarzeń: „Po bitwie niezmierne szczęście rozjaśniło twarze zwycięzców, bo rozumieli wszyscy, że to był wieczór kładący koniec nędzy i trudom nie tylko dnia tego, ale całych stuleci”.

Nie tylko jednak opis bitwy miał w intencji pisarza świadczyć o wielkim zwycięstwie. Pokazywał także „niemieckie zagrożenie”, jako że pod terminem „krzyżacy” kryli się Prusacy czy, w potocznym rozumieniu, w ogóle Niemcy, którym, podobnie jak przed wiekami, należało dać należyty odpór.

500-lecie w glorii

Podobnie jak w XV w. bitwa stała się symbolem wielkiego sukcesu politycznego, jakim było zawarcie unii z Litwą. I w malarskim ujęciu, i w piśmiennictwie podkreślane były akcenty udziału nie tylko Polaków i Litwinów, a więc (co dziś jest u naszych wschodnich sąsiadów szczególnie podkreślane) także wojsk z ziem Białorusi, z obszarów dawnej Rusi Kijowskiej. Szczególnie było to podkreślane w czasie obchodów 500-lecia Grunwaldu w 1910 r., obchodzonych w Krakowie, podczas których Krajowy Komitet dla Obchodu Grunwaldzkiego wydał odezwę, w której łączył sukces bitewny z unią polsko-litewską. „Wielka myśl polityczna, której Polska potęgę swoją i kulturę zawdzięczała – zjednoczenie jej z Litwą – w zwycięskich zapasach na polach Grunwaldu i Tannenbergu okazała swą celowość i siłę… Po zwycięstwie grunwaldzkim – unia w Horodle! To dwa silnym splotem związane wypadki torujące drogę dla potęgi polsko-litewskiego mocarstwa”.

Oczywisty wyraz tęsknoty do minionych lat chwały łączył się w tym manifeście z dążeniem do skupienia wszystkich Polaków zamieszkałych po całym świecie wokół rocznicy bitwy. Rzeczywiście w obchodach krakowskich wzięli udział przedstawiciele polskiego społeczeństwa ze wszystkich trzech zaborów, przybysze z bliskich i dalekich krajów, z Rosji i Niemiec, z Francji, ze Stanów Zjednoczonych, z Brazylii. Wokół odsłoniętego pomnika Grunwaldu skupił się kwiat polskiej kultury: Henryk Sienkiewicz, kompozytor muzyki do „Roty” Feliks Nowowiejski, twórca pomnika Adam Wiwulski, Maria Konopnicka, Ignacy Paderewski, jeden z głównych fundatorów dzieła. Na cokole pomnika umieszczono napis: „Praojcom na chwałę – braciom na otuchę”. Deklamowane były okolicznościowe utwory Zygmunta Mosiewicza głoszącego w utworze „1410–1910”: „O Polsko moja! Znów cię teraz woła na bój co będzie przełomem stuleci jęk wydartego twoim synom sioła i płacz lękliwy katowanych dzieci”, lub Jana Meri w poemacie „Grunwald”: „Dziś, gdy nam słońce za chmury się skryło na dusz legły zwątpień czarne cienie niech o Dniu Wielkim przejasne wspomnienie będzie pociechą, pokrzepieniem, siłą”.

Grunwald zaborców

Rzecz ciekawa, Grunwald stał się odwołaniem przydatnym dla rosyjskiego zaborcy. Po wybuchu I wojny światowej wódz naczelny wojsk rosyjskich wielki książę Mikołaj Mikołajewicz wydał manifest wzywający Polaków do wspólnej walki z Niemcami, nawołując, „by nie zardzewiał miecz spod Grunwaldu”. Strona niemiecka także wspominała bitwę. Po zwycięstwie Paula von Hindenburga, odniesionym nad Rosjanami w 1914 r. na Mazurach, traktowała je jako wspaniały rewanż za klęskę poniesioną na tych ziemiach pół tysiąca lat wcześniej. Jako bitwa pod Tannenbergiem  miała dawać zadośćuczynienie stronie niemieckiej, co później zostało uświetnione budową stosownego pomnika.

Grunwald postępowy

W czasach II Rzeczpospolitej bitwa grunwaldzka zajmowała stałe miejsce w podręcznikach szkolnych i w tradycji przekazywanej przez kolejne pokolenia. Ale oparty na nieco odmiennych podstawach ideologicznych był kolejny jej awans w oficjalnej doktrynie czasów PRL. Krzyżacy awansowali do roli przedstawicielstwa międzynarodowego imperializmu walczącego z postępowymi siłami Europy. Walka z zakonem stanowiła rozdział tysiącletniej walki z naporem germańskim. Jej kontynuację, celową, potrzebną, nawiązującą do wspólnej tradycji „obozu pokoju”, miał stanowić Pakt Warszawski, jako przykład współdziałania „bratnich państw” w dziele obrony (może nie tylko) zdobyczy socjalizmu. Rzeczywiście trudno było znaleźć w przeszłości bardziej odpowiedni przykład. Wojska ludów Związku Radzieckiego, więc skupiające Rosjan, Ukraińców, Białorusinów (wspominano nawet Mołdawian i Tatarów) wraz z Polakami, Czechami, „postępowymi” Niemcami (protoplastami mieszkańców NRD; niestety brakło tu Węgrów, jako że ich ówczesny król Zygmunt Luksemburski był sprzymierzeńcem krzyżaków), walczyły z odwiecznym wrogiem niosącym zagładę lub niewolę.

Już w 1944 r. ustanowiony został przez ówczesne władze Polski Order Krzyża Grunwaldu dla upamiętnienia walki z Niemcami. Wśród zasług, które uzasadniały nadanie tego odznaczenia, wymieniano „bohaterstwo na polu walki lub w pracy podziemnej, dowodzenie oddziałem na polu bitwy lub w oddziale partyzanckim, zwycięskie prowadzenie większych operacji wojskowych, zasługi przy organizowaniu sił zbrojnych”.

Do 1979 r., czyli niemal do końca PRL, nadano ponad 700 tys. Odznak Grunwaldzkich, symbolu „zjednoczonych Polaków, Litwinów, Czechów, Rusinów walczących z zaborczym wrogiem...”. Grunwald, jak pisał jeden z ideologów PZPR, „przez wieki stał się symbolem jedności Słowian, pomnikiem naszej sławy orężnej, hasłem nieustępliwej walki o każdy próg, walki zbrojnej o wyzwolenie...”. Stał się zatem także symbolem walki o postęp społeczny.

W programach szkolnych bitwa grunwaldzka zajmowała nadal poczesne miejsce. Film zrealizowany przez Aleksandra Forda w oparciu o sienkiewiczowską (czy może bardziej długoszowską) wizję jej przebiegu zajmował jedno z ważniejszych miejsc w naszej kinematografii, ciesząc się przez wiele lat niesłabnącym powodzeniem. Bitwa była jednym z niewielu fragmentów przeszłości ocenianych jako wydarzenie wspaniałe, wręcz niezwykłe i korzystne, zarówno przez rządzących jak i rządzonych (co w ocenach historycznych nie miało miejsca zbyt często po II wojnie światowej).

Nowe odczytania

Tradycja bitwy grunwaldzkiej trwa i ma się dobrze także w Trzeciej Rzeczpospolitej. Obchody na polach bitwy, rajdy samochodowe i rowerowe, liczne wycieczki szkolne, konkursy, pojedynki rycerskie stanowią stałą obudowę dzisiejszej pamięci o Grunwaldzie. Trudno przewidzieć dalsze jej losy. Nasi litewscy sojusznicy przygotowują swoją filmową wersję filmu o bitwie. Zapewne będzie ona nieco odmienna od wizji Jana Długosza, Henryka Sienkiewicza i Aleksandra Forda. Miejmy nadzieję, że nie poróżni Litwinów i Polaków i będzie kolejnym przekazem mającym na celu dowartościowanie krajów budujących swą tradycję historyczną.

Wspólna pamięć jest cementem spajającym wspólnoty ludzkie, te najmniejsze – rodzinne, lokalne, i te wielkie – państwowe, narodowe. Nie stanowi konstrukcji niezmiennej, ulega przekształceniom zgodnie z potrzebami swego czasu, z pragnieniami ludzi. Jej kolejne przekazy stanowią cenne źródła wiedzy dla historyków próbujących poznać potrzeby, wyobrażenia i poszukiwane wartości przez ludzi żyjących w różnych czasach i w różnych krajach.

Pamięć o Grunwaldzie jest dobrym tego przykładem.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Przelewy już zatrzymane, prokuratorzy są na tropie. Jak odzyskać pieniądze wyprowadzone przez prawicę?

Maszyna ruszyła. Każdy dzień przynosi nowe doniesienia o skali nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, ale właśnie ruszyły realne rozliczenia, w finale pozwalające odebrać nienależnie pobrane publiczne pieniądze. Minister sprawiedliwości Adam Bodnar powołał zespół prokuratorów do zbadania wydatków Funduszu Sprawiedliwości.

Violetta Krasnowska
06.02.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną