Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Historia

Krzyże ze szczętem wywrócone

Polskie kłótnie o krzyż trwają 4 wieki

Sejm walny, rycina z XVII w. Sejm walny, rycina z XVII w. Forum
Polityczne spory o symbole religijne mają długą tradycję. Posłowie kłócili się o nie już na sejmie nadzwyczajnym w 1647 r.

Był to sejm ostatni za panowania Władysława IV Wazy, a także ostatni przed wybuchem powstania kozackiego na Ukrainie. Odbywał się w politycznie trudnej sytuacji. Król w 1646 r. szykował się do wojny z Turcją, werbował wojska na terenie Rzeczpospolitej oraz wysłał sygnał dla Kozaków, by zbroili się i byli gotowi do wojny. Sprawa zrazu prowadzona w tajemnicy, ujrzała światło dzienne i wzburzyła szlachtę oraz większość magnaterii. Rezultatem były decyzje sejmu zwyczajnego zakończonego w grudniu 1646 r., którymi nakazano królowi m.in. rozpuszczenie wszystkich zaciągów. Władysław IV stosował się do tych poleceń dość opieszale, mając nadzieję, że na kolejnym sejmie uda mu się przeforsować swoją politykę. Z kolei szlachta miała nadzieję skontrolować realizację przez króla konstytucji sejmu z 1646 r. Wobec atmosfery konfliktu i podejrzeń kampania przedsejmowa była intensywna, a obrady zapowiadały się burzliwe.

Sejm został zwołany jako nadzwyczajny i jako taki, zgodnie ze zwyczajem i prawem, miał być poświęcony sprawom bezpieczeństwa Rzeczpospolitej, choć, co stanowiło wyjątek, dopuszczono rozpatrzenie na nim egzorbitancji (wykroczeń przeciwko prawu) szlacheckich. Z tej możliwości mieli nadzieję skorzystać posłowie dysydenci, przedstawiając krzywdy wyrządzone ich wyznaniom przez katolików. Obrady jednak nie zostały zdominowane ani sprawami bezpieczeństwa, ani konfliktem o rozpętanie wojny z Turczynem, ani sprawami dysydentów. Większość czasu zajęła awantura, a jej powodem były krzyże. Dodajmy, że czasu na obrady w izbie poselskiej było mało, niecałe dwa tygodnie.

Przeciw precedensom

Sejm rozpoczął się 2 maja 1647 r. Przeprowadzono przewidziane przez procedurę czynności otwarcia, mszy św., wyboru marszałka izby poselskiej, powitania króla, wysłuchania propozycji od tronu, wotów senatorów oraz relacji z międzysejmowych rad senatu. Dopiero 9 maja marszałek Stanisław Sarbiewski mógł otworzyć obrady w izbie poselskiej, a rozpoczął stwierdzając, że „koniec sejmu będzie szczęśliwy, jeśli na początku podejmie się Bożą sprawę, i prosił, by odczytać pismo biskupa wileńskiego w poważnej materii dotyczącej czci Boskiej”. Tym samym dał sygnał do rozpętania awantury.

List pełen „bólu i oskarżeń” skierowany był przeciwko hetmanowi polnemu litewskiemu Januszowi Radziwiłłowi, a chodziło o to, że w jego dobrach zostały „ze szczętem powywracane figury Ukrzyżowanego, od lat tam ustawione”. Zaraz po odczytaniu pisma poseł wileński, związany z biskupem Abrahamem Wojną, zażądał procesu sumarycznego (przyspieszonego) dla Radziwiłła. Hetman był jednak zbyt potężną personą, by cała izba zgodziła się na tego typu proces. Choć sam jeszcze nieobecny na sejmie, miał tu swoich ludzi, którzy wystąpili w jego obronie. Doszło do długiej wymiany zdań pomiędzy katolikami, zwolennikami szybkiego osądzenia Radziwiłła, a jego obrońcami, choć należy zauważyć, że część posłów nie tyle broniła hetmana, co domagała się zwykłego, przepisanego prawem procesu, uważając, że proces przyspieszony byłby złym precedensem dla wolności szlacheckich.

Wiodącą rolę w sporze odegrali, obok posłów litewskich, także koronni, a w szczególności mazowieccy. Grunt pod całą sprawę biskup wileński Abraham Wojna przygotował już wcześniej. W kwietniu zaczęto rozpowszechniać wierszowane utwory. W Koronie na najlepszy grunt natrafiły one na Mazowszu. Tamtejsza szlachta była bardzo liczna, uboga, silnie katolicka i nietolerancyjna wobec różnowierców. W wierszydłach w niezawoalowany sposób przedstawiono bezsporną winę Radziwiłła: „Pytano w Kalwińskiej z Chrystusem wojnie:/Gdy Józef Chrystusa zdjął z krzyża srogiego,/Prosił o to Piłata, starostę rzymskiego./Że książę krzyże wali, daje na spalenie,/Któryż mu dał Piłat na to pozwolenie”. Albo: „Wróżcie, Panowie Litwini, jak wy też wygracie,/Którzy krzyżów zabójcę za hetmana macie”.

Tak zdopingowani pojechali posłowie katoliccy na sejm do Warszawy i w czasie obrad dali upust swojej gorliwości w obronie krzyży. „Kto grzeszy przeciw obrazowi, grzeszy przeciw rzeczy w nim wyobrażonej” – mówił pisarz ziemski żmudzki Jan Mikołaj Stankiewicz. Jezus Chrystus został przedstawiony jako ofiara zbrodniczej działalności Janusza Radziwiłła, a posłowie atakujący hetmana występowali jako oskarżyciele mający pomścić krzywdy doznane przez Chrystusa: „krzywdy ludzi Bóg dla siebie zastrzegł (...); ale swoje krzywdy nam pozostawił”. Sejm jawił się jako miejsce sądu.

Poseł wileński Kazimierz Ludwik Jewłaszewski zagroził nawet, że „raczej uczyni ofiarę z własnej krwi, niż odstąpi od tej materii”. Atmosfera musiała być gorąca, a nacisk większości na tyle silny, że pojedynczy posłowie mogli czuć się zastraszeni. Sędzia ziemski lidzki Adam Owsiany, zapewne pół żartem, pół serio, stwierdził, że „bardziej współczuje sprawie Radziwiłła niż Boga”. Mazowszanie zaraz wykrzyczeli: „Bluźnił, winien podpaść pod sąd; skoro mówił przeciw Bogu, odebrać mu wolność głosu”. „Biedaczysko ledwo wyrwał się z toni, i wracając do żarliwości religijnej i zmysłów [przyznał], iż rzecz podlega najostrzejszemu procesowi” – zapisał w swym pamiętniku Albrycht Stanisław Radziwiłł.

Marszałek poselski zadał wiele mówiące pytanie: „Któż przeciw Bogu?”. Takie postawienie sprawy stawiało w bardzo trudnej sytuacji nie tylko obrońców Radziwiłła, ale również tych, którzy domagali się zwykłego procesu. Zdawało się słyszeć złowieszcze: kto nie z nami, obrońcami czci boskiej, ten przeciwko nam, a co gorsza, przeciwko Bogu!

Donosiciele i prawodawcy

13 maja do izby przybył bohater całej tej awantury Janusz Radziwiłł, który był posłem ziemi żmudzkiej. Próbował on zrazu odwrócić uwagę izby od swojej sprawy, zgłaszając protestację w innej, a dotyczącej oderwania powiatu starodubowskiego od województwa smoleńskiego. Ale atak był na tyle silny, że nawet tak wpływowy magnat nie potrafił go powstrzymać. W związku z tym poprosił o pomoc swego krewnego, kanclerza wielkiego litewskiego i gorliwego katolika Albrychta Stanisława Radziwiłła. Hetman tłumaczył mu, że proboszcz świadoski przestawił krzyże, używając ich jako znaków granicznych; chciał w ten sposób powiększyć swoje grunty. W związku z tym on, hetman, traktując krzyże jako fałszywe znaki graniczne, kazał je usunąć.

Kanclerz dał wiarę krewniakowi i zorganizował spotkanie z biskupem wileńskim w obecności króla. Rezultatem była obietnica Władysława IV, że Radziwiłł będzie sądzony na następnym sejmie. Biskup wileński ze swej strony obiecał, że zdejmie z wokandy sprawę świadoskich krzyży. Tego samego dnia monarcha wysłał delegację senatorów do izby poselskiej z informacją o przejęciu sprawy krzyży. Hetman z kolei obiecywał posłom, że jeżeli wina o usunięcie krzyży zostanie udowodniona jego poddanym, to ukarze ich przykładnie.

Sprawa mimo to nie miała końca. Żądano krwi. 15 maja, odpowiadając na coraz brutalniejsze zaczepki, Radziwiłł rzekł: „dawniej izba posłów była azylem dla napadanych, strapionym udzielano pociechy i nie przypominam sobie, by zdarzył się jakiś spisek na uciśnienie niewinnego obywatela. W tej sprawie delator i accusator jest ten sam. Dlaczego więc nie podejmuje zwykłej drogi? Dlaczego wy, koledzy, dopuszczacie, że stajecie się donosicielami, wy którzy jesteście prawodawcami? (...) Jako szlachcic nie uciekam przed prawem, lecz przed prawem na właściwym miejscu, bo nie chcę, aby w mej osobie zadawano gwałt prawu powszechnemu”. I dalej: „Chcą, bym powiedział: »moja wina, moja bardzo wielka wina«, a ja mogę domagać się miary, tylko miary wołać i powtarzać mówiąc, że wszystko, co mi się zarzuca, jest kalumnią, z której gotów jestem się oczyścić. Zastanówcie się więc, czy nierozważnie postępuję trwając przy prawie pospolitym?”.

Konflikt dobiegł końca dnia następnego, 16 maja, co ciekawe – za sprawą tego, który go wywołał. Tego dnia w izbie pojawił się kanclerz biskupa wileńskiego i kapituły Wawrzyniec Mocarski. Złożył dwie skargi. Pierwszą w dyskutowanej już w izbie materii krzyży świadoskich. Drugą natomiast o to, że książę nie pozwolił na ponowne postawienie krzyży przewróconych przed dwoma laty w innej jego posiadłości przez siły natury (silne wiatry). Kawałki tych krzyży pokazał obecnym posłom i dodał: „skoro Chrystus nie znajduje miejsca w dobrach Radziwiłła, niech więc przynajmniej ma swoje schronienie tu, u was”. Słowa o niszczycielskiej mocy wichrów potwierdził przybyły wraz z nim proboszcz zabłudowski, dodając jednak, że hetman jest jego „dobrodziejem” i „często zaprasza go do swego stołu”.

Skargi odniosły skutek odwrotny do zamierzonego. „Skoro to usłyszano, wszystkim ubyło żarliwości i pomniejszyła się wiara w drugą sprawę” – relacjonował Albrycht Radziwiłł w swym pamiętniku. Najwyraźniej co rozsądniejsi posłowie uznali za niedorzeczne oskarżenia Mocarskiego, a i najgorliwsi obrońcy czci Chrystusa stracili rezon. Do tego jeszcze dodać należy gniew króla, który był przekonany, że Mocarski przybył do izby z inicjatywy Abrahama Wojny, a jeśli tak, to tym samym biskup złamał obietnicę daną wcześniej monarsze.

Czas utracony

Czy posłowie atakujący księcia w izbie poselskiej byli tylko narzędziem w rękach biskupa wileńskiego Abrahama Wojny? Niektórzy, jak poseł wileński Jewłaszewski, zapewne tak. Inni, pochodzący z Korony, zapewne nie. Jakie więc były ich motywy udziału w awanturze o krzyże? „Wielki na tym sejmie hałas był od jednych zelo religionis uwiedzionych (...), od drugich prywaty swojej pod tym pretekstem windykujących, od trzecich też dla ukazania rozumu swego w oracjach” – skonstatował w swoim diariuszu Stanisław Oświęcim. Słusznie sprawę spuentował nam współczesny historyk Henryk Wisner: „Żarliwość wyznaniowa, prywatne porachunki (...) i chęć popisania się podały sobie rękę”.

Awantura trwała tydzień, uniemożliwiając podjęcie dyskusji nad sprawami, dla których sejm został zwołany. Sprawy obrony krzyży nie było ani w instrukcji królewskiej na sejmiki przedsejmowe, ani w propozycji od tronu, a to one wyznaczały problematykę obrad. Sprawa nie pojawiła się (poza sejmikami wileńskim i lidzkim) w znanych nam instrukcjach poselskich. Konkludując – połowę czasu przeznaczonego na obrady w izbie poselskiej pochłonęła sprawa wyciągnięta ad hoc, odraczając rzeczywiste problemy Rzeczpospolitej, dla których sejm został powołany. Siłą rzeczy zabrakło posłom czasu na przedyskutowanie choćby kwestii bezpieczeństwa państwa i przygotowanie projektów konstytucji, z którymi zgodnie ze zwyczajem powinni udać się do izby senackiej. Do senatu i króla posłowie oczywiście poszli, ale z pustymi rękami.

Biskup wileński Abraham Wojna nie osiągnął swego celu; nie potrafił doprowadzić do rozpoczęcia procesu sumarycznego nad hetmanem Radziwiłłem. Zaprzepaścił też ugodę z Władysławem IV, na mocy której Radziwiłł miał być sądzony na kolejnym sejmie, a monarcha obiecał być gwarantem tego procesu. W następnym roku, jeszcze przed śmiercią Władysława IV, została zawarta, wynegocjowana przez mediatorów królewskich, ugoda pomiędzy hetmanem i biskupem. Ugodę, w której zarówno Wojna, jak i Radziwiłł poszli na ustępstwa, zawarto bez udziału awanturników – w ciszy i spokoju.

Polityka 35.2010 (2771) z dnia 28.08.2010; Historia; s. 66
Oryginalny tytuł tekstu: "Krzyże ze szczętem wywrócone"
Reklama

Czytaj także

null
Ja My Oni

Jak dotować dorosłe dzieci? Pięć przykazań

Pięć przykazań dla rodziców, którzy chcą i mogą wesprzeć dorosłe dzieci (i dla dzieci, które wsparcie przyjmują).

Anna Dąbrowska
03.02.2015
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną