Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Historia

Prawdziwy człowiek z marmuru

Piotr Ożański w latach 70. Dawny przodownik pracy został wydalony z PZPR i zwolniony z pracy za alkoholizm w 1952 r. Piotr Ożański w latach 70. Dawny przodownik pracy został wydalony z PZPR i zwolniony z pracy za alkoholizm w 1952 r. Fotonova / Reporter
Mateusz Birkut, bohater „Człowieka z marmuru” Andrzeja Wajdy, symbol całej epoki, miał swój pierwowzór w życiu realnym: Piotra Ożańskiego, przodownika pracy z Nowej Huty.
Jerzy Radziwiłłowicz jako Mateusz Birkut.Forum Jerzy Radziwiłłowicz jako Mateusz Birkut.
1954 r., spotkanie dzieci z przodownikami pracy na Rynku Starego Miasta w Warszawie.Forum 1954 r., spotkanie dzieci z przodownikami pracy na Rynku Starego Miasta w Warszawie.

Do Nowej Huty Piotr Ożański przybył w 1950 r. Pracował na budowie osiedla A-2, kiedy warszawscy murarze z Muranowa rozpoczęli bicie rekordów w murarce zespołowej. Jak napisał Andrzej Krzysztof Wróblewski: „wypadało, żeby w największej inwestycji sześciolatki pojawił się jakiś przodownik, padł jakiś rekord, żeby stało się coś, co by dowodziło hasła, iż ludzie rosną razem z budową, a budowa wraz z ludźmi”.

Niemożliwe jest ustalenie, w jaki sposób wytypowano nowego rekordzistę. Niewątpliwie musiał to być ktoś, kto już wcześniej przekraczał swoją normę. Ożański spełniał ten wymóg: średnie wykonanie przez niego normy wynosiło ponad 200 proc., dodatkowo legitymował się tzw. odpowiednim pochodzeniem. Być może, tak jak w filmie Wajdy, o wyborze decydował także wygląd zewnętrzny.

Pierwszy rekord Piotr Ożański pobił 14 lipca 1950 r. Stanisław Słysz, dowódca 51 Brygady ZMP, mówił: „potrzebny był ktoś, kto stanowiłby ostrogę dla młodych, coś, co by ich zagrzewało. Stworzyliśmy Ożańskiego. (...) W pierwszym okresie [bicie rekordów] spełniało jednak nieocenioną funkcję wychowawczą”.

Rekord 22 lipca

Dla uczczenia święta 22 Lipca razem z pięcioma innymi robotnikami Ożański w ciągu ośmiu godzin ułożył 34 728 cegieł. Dwa miesiące później, 26 września, tym razem dla uczczenia rocznicy rewolucji październikowej, poprawił swój wyczyn, układając 66 232 cegły.

Zarówno pierwsza próba, jak i druga zostały starannie wyreżyserowane. Kierownictwo zapewniło dostateczną ilość materiałów i odpowiednie narzędzia. Jednak w obu przypadkach nie obyło się bez problemów: za pierwszym razem ktoś uszkodził betoniarkę, za drugim podano Ożańskiemu słynną już rozgrzaną cegłę. Mimo tych przeciwności fama o nowym rekordziście z Nowej Huty rozeszła się po Polsce. Po latach Stefan Słysz odczarował nieco wyczyn Ożańskiego: „Jego rekord, oczywiście, był naciągany. Zresztą i ściana domu, na którym ten rekord padł, ma wychylenie od pionu przeszło dziesięć centymetrów”.

Po latach także sam Ożański przyznał: „To nie była murarska robota, to był sport (...), mój plac budowy szykowali przez dwa tygodnie. Inżynierowie, technicy, codziennie zajeżdżał dyrektor i się przyglądał, wszystko było wyrównane, wyprzątnięte, a najważniejsze, że miałem specjalnie dobrany materiał, cegłę nie z rozbiórki i niepopękaną. Jak robiłem na co dzień, to musiałem latać do magazyniera, do kierownika, to się zacięło, tego nie dowieźli i tak schodziło pół dniówki. Ja pobiłem ten rekord, ale oni mi w tym pomogli”.

Ożański z dnia na dzień stał się bohaterem. Wszedł do Zarządu Powiatowego ZMP w Nowej Hucie, został członkiem Powiatowego Komitetu Obrońców Pokoju, a także delegatem na Kongres Obrońców Pokoju w Warszawie, otrzymał Srebrny Krzyż Zasługi. Wypowiadał się bardzo często na tematy aktualne, m.in. w sprawie „pierwszej pokazowej rozprawy” przeciwko „notorycznym pijakom”: „Opilstwo na Nowej Hucie to wroga robota. My tu wszyscy współzawodniczymy i bijemy rekordy w produkcji, żeby tylko szybciej rosły budowy naszej wielkiej Huty, a pijacy hamują tempo naszej pracy. Dlatego dla pijaków i różnego rodzaju awanturników nie ma u nas miejsca”.

Jednak także wtedy, kiedy był u szczytu sławy, zdarzały się momenty, w których nad ideologią górowały zbyt napięte plany i problemy ekonomiczne. 6 września 1950 r. Ożański wraz z pomocnikami przystąpił do budowy szybkościowca (potoczna wówczas nazwa budynku wznoszonego w ciągu kilkunastu bądź kilkudziesięciu dni). Początkowo budowa cieszyła się bardzo dużym zainteresowaniem administracji, związków zawodowych i organizacji partyjnej. Jednak w miarę jej trwania zainteresowanie słabło, zaczynało brakować materiałów. W ciągu trzech miesięcy wybudowano jedynie dwie kondygnacje. Wydaje się (biorąc pod uwagę datę – miało to miejsce pomiędzy udanymi próbami bicia rekordów), że cała budowa była pomyślana jako kolejna próba bicia rekordu i nie wiadomo, dlaczego pomysł ten został zarzucony. Życie osobiste Ożańskiego także zostało podporządkowane ideologii: „gdy brał ślub, wyłącznie cywilny, to o jego wybrance, przodownicy, decydowała partia” – odnotował historyk Andrzej Chwalba.

838 procent normy

„Budujemy Socjalizm” z 29 lipca 1951 r. donosiło o kolejnym, ostatnim jego rekordzie. Dla uczczenia Zlotu Młodych Bojowników o Pokój w Berlinie trójka murarska Ożańskiego, pracując już w warunkach funkcjonowania nowych, podwyższonych norm, wymurowała 28 740 cegieł, uzyskując 838 proc. normy. Od tego momentu postać Ożańskiego znikła ze stron gazet. Dlaczego? Odpowiedź na to pytanie można odnaleźć w aktach związkowych. W sprawozdaniu z rozwoju współzawodnictwa przy analizie pracy „wysuniętych przodowników (...) na stanowiska wyższe” możemy przeczytać, że z sześciu osób, które awansowały, pięć wywiązywało się ze swoich obowiązków bez zastrzeżeń, „a jedynie Orzański [sic!] swoim zachowaniem się (pije wódkę) nie daje pełnej satysfakcji”.

Według cytowanego wcześniej Andrzeja Krzysztofa Wróblewskiego początkiem końca kariery Ożańskiego był wspomniany wcześniej Kongres Obrońców Pokoju: „Trybuna Ludu” „uwieczniła moment jego serdecznego uścisku, i to nie dłoń w dłoń, ale uścisku wpół z towarzyszem Bierutem. Nic dziwnego, że kiedy wrócił potem do Nowej Huty, trudno mu było ugiąć karku i że przy pierwszej lepszej okazji, kiedy uparł się, że czegoś tam nie zrobi, bo on wie lepiej, wypomniano mu kupione na raty, następnie przepite i niespłacone meble. Ci, którzy się z nim ściskali w ślad za towarzyszem Bierutem, nagle gdzieś się zapodzieli, nikt nie miał ochoty go bronić, i tak wczorajszy delegat został zmuszony do podpisania wymówienia z pracy, a następnie do opuszczenia Nowej Huty. Nikt go nie żegnał, nikt nie mówił do zobaczenia. Po cichu i samotnie primadonna jednego sezonu opuszcza scenę swojej wielkiej sławy”.

Podobnie uważa Andrzej Chwalba: „Ożański był obwożony i pokazywany jak małpka w klatce. Wszędzie wzywał do bicia rekordów, do walki o wykorzystywanie każdej minuty, do wzmożenia tempa budownictwa Nowej Huty. (...) W końcu bohater tego wszystkiego nie udźwignął. Źle się czuł w nowej, sztucznej rzeczywistości. Rozpił się i przestał być partii potrzebny”.

Ostatecznie Ożański został wydalony z PZPR i zwolniony z pracy za alkoholizm w 1952 r.

Autor jest adiunktem w Instytucie Historii PAN. Zajmuje się historią społeczną powojennej Polski. O Ożańskim i innych postaciach epoki pisze w przygotowywanej do druku książce „Kto wyrąbie więcej ode mnie? Współzawodnictwo pracy robotników w latach 1947–1955” (Wyd. Trio).

Polityka 13.2011 (2800) z dnia 25.03.2011; Historia; s. 69
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Przelewy już zatrzymane, prokuratorzy są na tropie. Jak odzyskać pieniądze wyprowadzone przez prawicę?

Maszyna ruszyła. Każdy dzień przynosi nowe doniesienia o skali nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, ale właśnie ruszyły realne rozliczenia, w finale pozwalające odebrać nienależnie pobrane publiczne pieniądze. Minister sprawiedliwości Adam Bodnar powołał zespół prokuratorów do zbadania wydatków Funduszu Sprawiedliwości.

Violetta Krasnowska
06.02.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną