Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Historia

Pierwsi globaliści

Fenicjanie: pierwsi globaliści w dziejach

Fenicki statek transportujący cedr - relief z pałacu Sargona II (721 - 705 r. p.n.e.). Fenicki statek transportujący cedr - relief z pałacu Sargona II (721 - 705 r. p.n.e.). AKG / EAST NEWS
Fenicjanom, twórcom pierwszego śródziemnomorskiego imperium gospodarczego, świat zawdzięcza pieniądze i alfabet. Mimo że pozostawili tak trwałe ślady w naszej kulturze, do dziś pozostają wielką naukową zagadką.
Główka - amulet ze szkła to typowy przykład sztuki fenickiej i kartagińskiej, III w. p.n.e.EAST NEWS Główka - amulet ze szkła to typowy przykład sztuki fenickiej i kartagińskiej, III w. p.n.e.
Główne miasta, kolonie i szlaki morskie Fenicjan.Jarosław Krysik/Polityka Główne miasta, kolonie i szlaki morskie Fenicjan.
Znaleziona w Kadyksie pozłacana figurka z brązu przedstawiająca bóstwo fenickie, VIII-VII w. p.n.e.EAST NEWS Znaleziona w Kadyksie pozłacana figurka z brązu przedstawiająca bóstwo fenickie, VIII-VII w. p.n.e.

Nawet jeśli była to globalizacja na miarę tamtych czasów, z dzisiejszej perspektywy wkład Fenicjan w rozwój cywilizacji miał charakter globalny. W końcu rozpropagowany przez nich w VII w. p.n.e. system monetarny, który w dziedzinie wyrażania wartości skutecznie zastąpił stosowany wcześniej system wagowy, funkcjonuje do dziś. Pieniądze i system prostych znaków odpowiadających dźwiękom mowy, łatwy do opanowania dla każdego kupca, stanowiły praktyczne udogodnienia ułatwiające gospodarczą dominację w ówczesnym świecie, ale nie bez znaczenia było też wyczucie rynku i zmysł do interesów.

Fenicjanie podbijali świat nie korzystając z siły armii, tylko ze sprytu i intelektu. Ich sukces wzbudził zazdrość. Dlatego już 3 tys. lat temu przyczepiono im łatkę podstępnych kupców, którzy dla zysku sprzedadzą nawet przyjaciela. Złą prasę zapewnili im sąsiedzi, a pech chciał, że tylko teksty tych właśnie sąsiadów zachowały się do dziś.

Co prawda to nie Fenicjanie wymyślili alfabet (najstarszym systemem alfabetycznym było tzw. pismo protokananejskie, powstałe ok. 1700 r. p.n.e.), ale to oni go rozpowszechnili, przyczyniając się do powstania alfabetu greckiego, hebrajskiego i arabskiego. W powstałym w XI w. p.n.e. 22-literowym alfabecie fenickim nie było samogłosek i jak przystało na Semitów słowa zapisywano od prawej do lewej. Poza tym niewiele więcej jesteśmy w stanie powiedzieć o fenickim piśmiennictwie, gdyż inskrypcje, które się zachowały, są bardzo krótkie. Czyżby ci wielcy propagatorzy alfabetu nic o sobie nie napisali?

Złośliwi twierdzą, że robiąc notatki biznesowe nie mieli czasu na zapisywanie historii, ale tekst wyryty na sarkofagu Eszmudazara II, króla Sydonu z VI w. p.n.e., dowodzi czego innego – najprawdopodobniej papirusy, skóry i pergaminy z dłuższymi teksami nie przetrwały w wilgotnym klimacie nadmorskich miast fenickich. Może gdzieś w ziemi czekają na odkrycie fenickie kroniki, ale na razie jesteśmy skazani, by patrzeć na Fenicjan przez pryzmat tego, co napisali o nich inni.

Potęga cedru i purpury

Fenicjanie pojawiają się na gruzach świata epoki brązu. W XII w. p.n.e. z nieznanych przyczyn zawalił się stary system polityczno-gospodarczy – z Bliskiego Wschodu zniknęli potężni Hetyci, Egipt wycofał się nad Nil, Mezopotamia przycichła, za to głośno stało się o Hebrajczykach i biblijnych Filistynach. W całej tej zawierusze jedynie na wąskim pasku ziemi między górami Libanu i wybrzeżem Morza Śródziemnego przetrwali starzy mieszkańcy Kanaanu (tak zwano krainę, gdzie później powstała Syria, Palestyna i Fenicja). Czyli Fenicjanie to mówiący semickim językiem i wierzący w starych bogów tubylcy, którzy skorzystali na zmianach.

Grecka nazwa – Fenicja – pochodzi od słowa phoinos, czyli krwistoczerwony, i nawiązuje do umiejętności wytwarzania purpury otrzymywanej z moczonych w soli i gotowanych w urynie ślimaków (ponieważ gram barwnika powstawał z tysięcy skorupiaków, do dziś wokół Sydonu piętrzą się hałdy ich muszli). Tyr, Sydon, Byblos, Berytos/Bejrut i Arad to najważniejsze miasta Fenicji, ale chociaż to określenie funkcjonowało od X w. p.n.e., to sami Fenicjanie nie mieli poczucia politycznej jedności i mówili o sobie: Sydończycy, Tyreńczycy czy Aradyjczycy.

Nie do końca łączyła ich też religia, bo nawet jeśli na czele panteonu bóstw fenickich stał Baal – Pan Świata, i bogini płodności Astarte, to poszczególne miasta czciły różne ich aspekty pod innymi imionami (w Tyrze Baalem miasta był Melkart, a w Sydonie uzdrowicielski Eszmun). Wszyscy natomiast parali się handlem. Poza purpurą podstawą bogactwa Fenicji były poszukiwane w basenie Morza Śródziemnego cedry i wyroby metalurgiczne.

Historyk Michael Sommer z University of Liverpool za pierwszy dowód zdominowania handlu przez Fenicjan uważa papirus egipski z XI w. p.n.e. W opisie pełnej przygód wyprawy Wenamona po cedr libański na budowę barki dla boga Amona pojawia się król Byblos, który każe urzędnikowi egipskiemu zapłacić za drewno wygórowaną cenę, a potem planuje go podstępnie zabić.

Biblia też wspomina o Fenicjanach, których król Salomon prosi o pomoc przy wznoszeniu świątyni w Jerozolimie. Hiram, król Tyru, przysyła 4 tony złota, cedr i inne materiały oraz specjalistów, którzy mieli pomagać przy budowie (potem, niezadowolony z danych mu w zamian 20 miast w Galilei, nazywa je Kabul – „nic niewarte”). Epizod ten interpretowany jest jako dowód podziwu dla bogactwa Tyru i sprawności tamtejszych rzemieślników, ale mimo szacunku dla ich kunsztu i zbliżenia między dworami w Tyrze i Jerozolimie (małżeństwa dynastyczne czy wspólna wyprawa handlowa do tajemniczego Ofiru) Biblia krytykuje Fenicjan za kontynuowanie starych tradycji. – Żydów szczególnie oburzało składanie dzieci w ofierze, choć zwyczaj ten nie był im obcy i jak wynika z badań, sami go kultywowali jeszcze w VII w. p.n.e. – mówi archeolog dr Krzysztof Jakubiak z Uniwersytetu Warszawskiego.

Od podziwu do zazdrości

Nie inaczej jest w przypadku Greków. Homer kilkakrotnie wspomina Fenicjan. Joachim Latacz, grecysta szwajcarski z Uniwersytetu w Bazylei, zauważa w eposach ciekawą ewolucję stosunków grecko-fenickich. Podczas gdy w „Iliadzie” pojawiają się słowa podziwu dla wspaniałych tkanin i metalowych naczyń z Fenicji, w „Odysei” już ich nie ma, a z opisów Fenicjan wyłania się obraz chciwych i sprytnych szubrawców. Opowieść pochodzącego z dobrego domu świniopasa Eumajosa, który trafił do niewoli za sprawą podstępnej Fenicjanki, jak i spotkanie Odyseusza z bezwzględnymi kupcami fenickimi nie pozostawiają wątpliwości, że uosabiają oni najgorsze wady.

Niektórzy tę pogardę wiążą z tym, że dla zasiedziałych Greków ruchliwi kupcy z założenia byli podejrzani (zresztą wśród posiadaczy ziemskich handel nigdy nie cieszył się specjalnym poważaniem). Prof. Latacz podkreśla jednak, że w VIII w. p.n.e., gdy powstawały eposy, Grecy i Fenicjanie rozpoczynali już kolonizację, stając się dla siebie konkurentami. To dlatego Homer pomija fakt, że jeszcze niedawno Grecy byli uczniami semickich kupców – u nich podpatrzyli pismo alfabetyczne, od nich też w początkach I tys. przejęli na Eubei (przybrzeżnej wyspie greckiej w zachodniej części Morza Egejskiego) fenicki system miar i wag.

Zatem nawet jeśli w nieprzychylnych opisach Fenicjan było ziarno prawdy, to ich wizerunek u Homera ma charakter propagandowy. – Fenicjanie padli ofiarą własnego sukcesu – zauważa dr Jakubiak. – Co ciekawe, współcześni Libańczycy nadal słyną jako twardzi negocjatorzy i doskonali kupcy i w środowisku panarabskim nie cieszą się najlepszą opinią.

Fenicjanie byli doskonałymi żeglarzami. Nie tylko żyłka do interesów, bogactwa ich ojczyzny, ale też obeznanie z morzem umożliwiło im gospodarczy podbój świata. W VIII w. z Fenicji wypłynęły statki w kierunku Gibraltaru, by zakładać faktorie handlowe. Co prawda, gdy znalezione w XIX w. na wschodnim wybrzeżu Brazylii fenickie tabliczki i monety okazały się fałszywe, upadła teoria o przepłynięciu Atlantyku. Nadal też nie ma potwierdzenia, że Wyspy Cynowe, dokąd pływali Fenicjanie po cynę, to dzisiejsza Wielka Brytania. Z pewnością jednak żeglarze feniccy dopłynęli do Madery, Wysp Kanaryjskich, Azorów, Wysp Zielonego Przylądka, a w V w. p.n.e. Kartagińczyk Hanno był w Zatoce Gwinejskiej.

Żaby wokół sadzawki

Zadaniem kupców fenickich było dostarczanie z kolonii do macierzystych miast surowców i towarów luksusowych. Philip Curtin z Josef Hopkins University w Baltimore napisał swego czasu, że Fenicjanie „rozsiedli się wokół Morza Śródziemnego jak żaby wokół sadzawki”, inni badacze okrzyknęli ich pierwszymi antycznymi kapitalistami. Tymczasem niemiecki archeolog Erich Kistler z Universität w Bochum przestrzega przed redukowaniem kolonii fenickich jedynie do ich ekonomicznego aspektu.

Ich potęga handlowa nie opierała się jedynie na dążeniu do profitów, ale i na zręcznej polityce brania i dawania prezentów, która umacniała ich pozycję. Misterna sieć powiązań handlowo-politycznych zapewniała Fenicjanom przychylność elit i królów, którzy zgadzali się na osiedlanie się na ich terenach – wyspach Morza Śródziemnego, wybrzeżu Afryki czy Hiszpanii; w ojczyźnie zaś umożliwiała im utrzymanie miast mimo kolejnych najazdów. Gdy w 572 r. p.n.e. Asyryjczycy po 13 latach oblegania zdobyli Tyr, nie zrównali go z ziemią, a tym bardziej nie zabronili handlu. To mogłoby odciąć dwór asyryjski od napływu tak pożądanych zamorskich surowców i dóbr luksusowych albo wręcz doprowadzić do poważnej zapaści gospodarczej w basenie Morza Śródziemnego.

Fenicjanie jednoczyli się kilka razy na krótko w obliczu inwazji mocarstw ze wschodu. Nigdy jednak nie stworzyli jednolitego państwa. Poszczególne miasta pielęgnowały lokalne waśnie, konkurowały ze sobą, prowadząc własną politykę zagraniczną i zakładając własne kolonie. – Podczas gdy Tyr był w dobrych stosunkach z królem Persji i Aleksander Wielki musiał go zdobyć, mający z Persami na pieńku Sydon otworzył przed nim bramy. Ten brak tradycji zjednoczeniowych i nastawienie na własny interes pokutuje w tym regionie do dziś – zauważa dr Jakubiak.

Spór o dzieci

Niestety obraz starożytnej Fenicji w niewielkim stopniu uzupełnia archeologia. Wszystko przez to, że starożytne miasta nadal są gęsto zaludnione. Z terenów Fenicji przebadane są dobrze zaledwie dwa stanowiska (Umm El-Amed i Sydon ze świątynią boga Eszmuna) oraz kilka cmentarzysk (m.in. w Tyrze), ale kunsztowne wyroby fenickie zachowały się raczej tam, gdzie docierały w drodze wymiany.

Trochę lepiej ma się sprawa ze śladami po ekspansji Fenicjan w Afryce, Hiszpanii, na Sycylii, Sardynii, Korsyce i Mogadorze u wybrzeży Maroka, gdzie natrafiono na pozostałości założonych przez Fenicjan kolonii, portów i cmentarzysk, wraz z charakterystyczną dla nich ceramiką, wyrobami metalurgicznymi i budownictwem. Jednak znaleziskami wzbudzającymi największe emocje są nadal tofety – ciałopalne cmentarzyska ze szczątkami dzieci (POLITYKA 22/09).

Ostatnio znów rozgorzał spór o to, czy Fenicjanie, a szczególnie mieszkańcy założonej przez nich Kartaginy, masowo zabijali i palili dzieci. W 2010 r. amerykański antropolog Jeffrey Schwartz z University of Pittsburgh po przebadaniu kości z 348 urn z tofetu w Kartaginie stwierdził, że malców nie złożono w ofierze bogini Tanit czy Baalowi Hammonowi, gdyż 124 z nich urodziło się martwych, 79 zmarło zaraz po porodzie, a 87 w miesiąc po urodzeniu. To potwierdzałoby teorię badaczy od lat utrzymujących, że liczne zmarłe dzieci na cmentarzach fenickich to efekt wysokiej śmiertelności niemowląt. To nie zamknęło dyskusji. We wrześniowym kwartalniku brytyjskim „Antiquity” z 2011 r. ukazał się artykuł naukowców z Uniwersytetu Hebrajskiego w Jerozolimie i Uniwersytetu Harvarda, którzy oszacowali na podstawie stopnia rozwoju zębów i specjalnych parametrów czaszki wiek 390 szczątków dzieci z tego samego tofetu. Według nich aż 84 proc. dzieci miało w chwili śmierci najwyżej 6 miesięcy, z tego zaś 76 proc. miesiąc lub dwa, a to wystarczało, by mogły skończyć na ofiarnych stosach. – Tego sporu nie rozstrzygnie jedno badanie, bo ma on wydźwięk ideologiczny jedni starają się dowieść, że masowe składanie dzieci w ofierze to koronny argument czarnej legendy Fenicjan, inni szukają dowodów na prawdziwość przekazu biblijnego. W rzeczywistości zdarzało się, że zabijano dzieci, ale z pewnością nie robiono tego tak często, jak sugerują źródła – mówi dr Jakubiak.

Fenomen Kartaginy

Fenicjanie byli solą w oku Żydów i Greków, Rzymianie szczególnie nienawidzili możnej kolonii Tyru – Kartaginy. To jedyna kolonia fenicka, która miała ambicje polityczne, zakładała własne kolonie i stworzyła imperium polityczno-gospodarcze, przez długi czas zagrażające rosnącemu w potęgę Rzymowi. Było to też jedyne miasto fenickie z zapleczem rolniczym, które umożliwiło mu szybkie wzbogacenie się i produkcję nadwyżek, a z Kartagińczyków uczyniło uznanych specjalistów od uprawy zboża, wina i oliwek. Doskonałe pod względem strategicznym było też jej położenie przy zwężeniu Morza Śródziemnego.

Podczas gdy Kartagińczycy koncentrowali się na handlu morskim, Rzymianie zdobywali Italię. Obie siły tolerowały swoje poczynania, co stało się niemożliwe w momencie, gdy Rzym zainteresował się morzem. W 264 r. p.n.e. spór o Mesynę na Sycylii przyczynił się do wybuchu I wojny punickiej, zakończonej 23 lata później klęską Kartagińczyków. W ramach reperkusji Kartagińczycy wycofali się z Sycylii. Jednak to była dopiero przygrywka do kolejnego konfliktu. Podczas starć w latach 218–201 p.n.e. objawił się geniusz Hannibala – dowódcy kartagińskiego, który ze słoniami przeszedł przez Alpy i stanął pod bramami Rzymu (Hannibal ante portas do dziś symbolizuje nadchodzące niebezpieczeństwo). W zwycięskim marszu przez Italię udało się Hannibalowi wygrać pod Kannami i sprzymierzyć z kilkoma przeciwnikami Rzymu, ale stosowana przez Rzymian polityka spalonej ziemi wykańczała jego armię. W końcu przegrał w bitwie pod Zamą z armią rzymską dowodzoną przez Scypiona Afrykańskiego.

Po II wojnie punickiej Kartagina straciła wszystkie kolonie i musiała pozbyć się floty. Mimo że stała się miastem-państwem płacącym kontrybucje, znów zaczęła się bogacić. To kłuło Rzym w oczy. Nadal uważał ją za potężnego wroga, na co wskazuje słynne powiedzenie Katona: Ceterum censeo Carthaginem esse delendam (Poza tym sądzę, że Kartaginę należy zniszczyć).

Pretekst, by zburzyć miasto, znalazł się w 149 r. p.n.e. Kartagina broniła się jeszcze trzy lata, ale po zdobyciu została zrównana z ziemią, posypana solą i przeklęta. Ponieważ jednak pozostawianie bez nadzoru tego strategicznego punktu byłoby błędem, August w 29 r. p.n.e. osiedlił tam weteranów. Dziś w Kartaginie zwiedzamy miasto rzymskie, po fenickiej potędze pozostał jedynie zarys portu, tofet oraz fragmenty zabudowy akropolu.

Źródła mówią, że po klęsce miasta z 700 tys. kartagińczyków przeżyło jedynie 50 tys., z których większość trafiła do niewoli. Ci, co przeżyli, jeszcze jakiś czas posługiwali się pewnie językiem ojców i mieli świadomość przynależności etnicznej, stopniowo jednak roztopili się w łacińskim morzu. Co nie znaczy, że zniknęli. Z badań genetycznych Pierre’a Zalloua z Uniwersytetu w Bejrucie, przeprowadzonych na 1330 mężczyznach od pokoleń żyjących na terenie starożytnej Fenicji i jej kolonii (Syria, Tunezja, Maroko, Cypr, Palestyna i Malta), wynika, że co 17 ma tzw. fenickie geny. Ciekawe, że fenickie korzenie mają mężczyźni żyjący dziś w różnych kulturach, mówiący różnymi językami i wyznający różne religie.

Nieznające granic i podziałów politycznych geny okazały się trwalsze niż pozostałości materialne. Tak samo trwałe jak czarna legenda Fenicjan, rozpowszechniony przez nich alfabet i pieniądze.

Polityka 07.2012 (2846) z dnia 15.02.2012; Nauka; s. 64
Oryginalny tytuł tekstu: "Pierwsi globaliści"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Ja My Oni

Jak dotować dorosłe dzieci? Pięć przykazań

Pięć przykazań dla rodziców, którzy chcą i mogą wesprzeć dorosłe dzieci (i dla dzieci, które wsparcie przyjmują).

Anna Dąbrowska
03.02.2015
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną