Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Historia

Strzelec tragiczny

Śmierć Walerego Sławka i samobójstwa Piłsudczyków

Sztab 1. pp legionów - ostatni z prawej, obok Józefa Piłsudskiego, Walery Sławek. Sztab 1. pp legionów - ostatni z prawej, obok Józefa Piłsudskiego, Walery Sławek. Wikipedia
Kilku spośród ludzi politycznie czy osobiście bliskich Piłsudskiemu popełniło samobójstwo. Najgłośniejszy był przypadek Walerego Sławka, najbardziej zaufanego współpracownika Marszałka.
Marszałek Józef Piłsudski, gen. Władysław Bończa-Uzdowski i płk Walery Sławek podczas uroczystości Związku Legionistów Polskich w Radomiu, 10 sierpnia 1930 r.Narodowe Archiwum Cyfrowe Marszałek Józef Piłsudski, gen. Władysław Bończa-Uzdowski i płk Walery Sławek podczas uroczystości Związku Legionistów Polskich w Radomiu, 10 sierpnia 1930 r.
Walery Sławek - bojowiec PPS, legionista, premier, najbardziej zaufany człowiek Marszałka.Wikipedia Walery Sławek - bojowiec PPS, legionista, premier, najbardziej zaufany człowiek Marszałka.

Wdwudziestoleciu międzywojennym doszło do kilku samobójstw na tle politycznym. M.in. w maju 1926 r. odebrał sobie życie dowódca pułku Legionów w Chełmie Mieczysław Więckowski. Pułkownik otrzymał sprzeczne rozkazy, jeden od Józefa Piłsudskiego, drugi od bezpośredniego przełożonego gen. Jana Romera. Musiał wybierać między lojalnością wobec Marszałka a koniecznością wykonywania poleceń zgodnych z hierarchią wojskową. Uznał, że konfliktu racji nie da się rozwiązać, i pozostawił swoim żołnierzom list: „Rozkaz komendanta iść za wszelka cenę na Warszawę – gen. Romer powrót do koszar. Wybierajcie – ja na swe sumienie nie mogę tego wziąć. Więckowski”.

W tym samym czasie samobójstwo próbował popełnić również gen. Kazimierz Sosnkowski, wówczas najważniejszy rangą wojskowy po Piłsudskim. Jego próba była nieudana, postrzelił się w prawe płuco, a wokół tego wydarzenia powstało wiele spekulacji.

Te przypadki były reakcją na konkretny konflikt. Najsłynniejsze samobójstwo w obozie piłsudczykowskim miało się jednak zdarzyć 12 lat później. Popełnił je Walery Sławek.

W życiu Walerego Sławka wszystko było wielokrotne. Czterokrotnie był aresztowany przez Rosjan i Niemców, dwukrotnie uciekł z więzienia, trzykrotnie był mianowany premierem. Stanisław Cat-Mackiewicz twierdził ironicznie, że Sławek dwukrotnie popełnił samobójstwo: raz politycznie, kiedy rozwiązał utworzony przez siebie Bezpartyjny Blok Współpracy z Rządem, a drugi raz fizycznie, kilka lat później.

Urodzony w 1879 r. na Kresach ukraińskich, należał Sławek do pokolenia, które w pewien sposób podjęło etos powstańczy, ale wybrało inną taktykę walki o niepodległość, opartą na dywersji i aktach terrorystycznych. Na polecenie Piłsudskiego stworzył Organizację Bojową, militarną przybudówkę PPS, osobiście uczestniczył w tzw. eksach, rabunkowym zdobywaniu pieniędzy na cele organizacji. W czasie napadu pod Milanówkiem na pociąg przewożący pieniądze Sławkowi eksplodowała w rękach bomba. Stracił wówczas oko i kilka palców, a odniesione obrażenia twarzy zasłaniał brodą przez całe późniejsze życie. Ostatnim ważnym elementem jego zbrojnej aktywności była współpraca przy tworzeniu Polskiej Organizacji Wojskowej (POW), do czego także zachęcił go Piłsudski.

Jednak największym jego sukcesem organizacyjnym było zbudowanie na przełomie lat 1927/28 Bezpartyjnego Bloku Współpracy z Rządem, głównej sanacyjnej siły politycznej. Sukces tej formacji należy mierzyć zdobyciem w wyborach do Sejmu w 1930 r. ponad połowy mandatów poselskich (247 na 444). Pod koniec życia Sławek chciał stworzyć jeszcze jedną taką strukturę – Powszechną Organizację Społeczeństwa (POS), ale ta próba zakończyła się fiaskiem, zapewne dlatego, że podjął ją już po śmierci swojego mentora.

30-letnia działalność polityczna Sławka opierała się na ścisłej współpracy i przyjaźni z Piłsudskim. Swoją lojalność wielokrotnie udowadniał, choćby w mowie sejmowej, w której chroniąc Marszałka, brał na siebie odpowiedzialność polityczną za złej sławy Brześć. Na polecenie Piłsudskiego urząd premiera obejmował aż trzy razy, zawsze na krótko – premierowanie Sławka nigdy nie trwało dłużej niż pół roku.

Jako wierny druh Komendanta doprowadził do uchwalenia Konstytucji kwietniowej, która w zamierzeniu obozu sanacyjnego miała umożliwić objęcie pełni władzy Marszałkowi. 19 dni po jej wprowadzeniu Piłsudski zmarł, a Sławek z czasem przestał wierzyć w jej fundamentalne założenia polegające na ograniczeniu roli parlamentu i wzmocnieniu władzy prezydenta, choć równocześnie nigdy nie stracił wiary w autorytatywną koncepcję państwa.

Uległość i oddanie Sławka w stosunku do Piłsudskiego stała się przysłowiowa, „mieć swojego Sławka” znaczyło zdobyć oddanego poplecznika. Wiadomo było, że Piłsudski nie traktuje nikogo zbyt wytwornie, a zwłaszcza swoich akolitów. Stąd też obrazowa uwaga Mieczysława Grydzewskigo w liście do Lechonia, dotycząca trzeciej osoby: „skarżył się niedawno, że traktuję go jak Piłsudski Sławka”.

Relacja Marszałek–premier była przedmiotem drwin, ale oprócz podległości politycznej łączyły ich bliskie kontakty osobiste, być może zapoczątkowane przez wspólnie przeżyty dramat – przedwczesną śmierć Wandy Juszkiewiczówny, pasierbicy Komendanta i równocześnie wybranki Sławka. Po latach, w wolnej Polsce, Sławek był zapraszany do Sulejówka na Wigilie, a do Belwederu na pokazy filmów. Aleksandra Piłsudska wspominała, że jego ulubionym daniem były zapiekane śledzie z grzybami. Był także ojcem chrzestnym Jadwigi, córki Piłsudskiego.

Sławek wiódł raczej życie samotnego ascety, a po śmierci ukochanej nie związał się już z żadną kobietą. Przypisywano mu powagę moralną – dziś taka ocena jest łatwa do podważenia z powodu młodzieńczych akcji bojówkarskich i późniejszych haseł o łamaniu kości posłom opozycji jako mniejszym złu i rzucaniu pod ich adresem wyzwisk: szubrawcy, łajdaki. Widziano w nim „marzycielskiego inteligenta”, ale też kogoś, kto przez swoją mizantropię nie rozumie życia „jak mnich lub święty z klasztoru”.

Ludzie, którzy go znali, podkreślali, że wiódł nadzwyczaj skromną egzystencję. Kiedy wyprowadzał się z pałacu premiera, miał do spakowania tylko dwie walizki, złośliwi dodają, że druga wypełniona była dziełami Piłsudskiego. Zresztą w czasie pracy ze swoim gabinetem często używał rozstrzygającego argumentu „taka jest wola Komendanta”.

Skuteczność i kariera Sławka skończyła się wraz ze śmiercią Piłsudskiego. W październiku 1935 r. przestał być premierem, a po dwóch tygodniach rozwiązał BBWR. Tym gestem pozbawił się realnej siły politycznej. Jerzy Rawicz uzasadnia tę trudną do wyjaśnienia decyzję niechęcią do współpracy z Marianem Zyndramem-Kościałkowskim, następcą Sławka na stanowisku premiera. Niektórzy skłonni byli interpretować demontaż własnej siły politycznej przygotowaniami do prezydentury, co podobno było testamentową, choć niepisaną wolą Komendanta. W każdym razie wytworzyło się przekonanie, że takie były dyspozycje, a obóz sanacyjny prześcigał się w projekcjach na temat woli zmarłego przywódcy i próbował ją koniunkturalnie realizować.

Po uchwaleniu nowej konstytucji i ordynacji wyborczej oczekiwano dymisji prezydenta Ignacego Mościckiego, wybranego zgodnie ze starym prawem. Ten jednak nie ustąpił. Wpływy polityczne ustaliły się między tzw. obozem zamkowym z prezydentem Mościckim, Generalnym Inspektoratem Sił Zbrojnych (GISZ) z gen. Edwardem Rydzem-Śmigłym na czele oraz częściowo z premierem Felicjanem Sławojem-Składkowskim, tolerowanym, bo pracowitym. Sławek wraz z kilkoma innymi dotąd prominentnymi pułkownikami pozostał na marginesie. W czerwcu 1938 r. wybrany został jeszcze na marszałka sejmu, ale również na krótko, bo parlament we wrześniu rozwiązano.

Niedawnemu dygnitarzowi zostały dwie emerytury – polityczna i oficerska. Ta druga była bardziej realna, przynosiła 220 zł miesięcznie (kilogram ziemniaków kosztował wówczas 10 gr, wieprzowiny – 1,50 zł). Sławek nie tylko nie zdołał utrzymać swojej pozycji, ale też zwątpił w sens konstytucji „dyrektoriatu”, o której uchwalenie skutecznie walczył zaledwie kilka lat wcześniej. Instrumenty, jakie dawała w nowej sytuacji – nawet w jego ocenie – były nieprzydatne, a wręcz szkodliwe. Odbierał to jako osobistą porażkę polityczną. Stracił mocodawcę, wpływy i przekonanie do swoich wcześniejszych racji.

W niedzielę 2 kwietnia 1939 r. popełnił samobójstwo, zostawiając kartkę z oszczędnym zapisem: „Odbieram sobie życie. Nikogo proszę nie winić. W. Sławek”. I dodał: „Spaliłem papiery o charakterze prywatnym, a także wręczane mi w zaufaniu. Jeśli nie wszystkie, to proszę pokrzywdzonych o wybaczenie. Bóg wszystko widzący może mi wybaczy moje grzechy i ten ostatni”.

Perfekcyjne przygotowanie do aktu desperacji, odpowiedzialność za pozostawione sprawy, uporządkowanie i zniszczenie dokumentów dobrze pokazują jego osobowość – połączenie temperamentu konspiratora i urzędnika. I odwołanie do „wszystko widzącego” Boga. Co prawda jest to klasyczna formuła ówczesnych samobójców, ale w przypadku Sławka ma ona wyjątkowe znaczenie, bo to właśnie w przeforsowanej przez niego konstytucji prezydent odpowiadał jedynie „przed Bogiem i historią”.

Ostatnią osobą, która widziała Sławka w dniu śmierci w jego mieszkaniu, był Bohdan Podoski – bliski współpracownik i były wicemarszałek sejmu. Z jego relacji wynika, że premier był ubrany w czarny wizytowy garnitur ze wstążeczkami Virtuti Militari i Krzyża Niepodległości, zachowywał się spokojnie i pytał o sprawy konstytucyjne, choć równocześnie zdradzał brak zainteresowania przyszłością. Niespełna trzy godziny po wyjściu gościa użył swojego browninga. Dokładnie o godz. 20.45, co natychmiast zinterpretowano jako celowe i przemyślane, ponieważ była to godzina śmierci Piłsudskiego, zbieżny był też dzień tygodnia, niedziela. Zmarł po paru godzinach w szpitalu.

Powodów samobójstwa wszyscy doszukiwali się w rozczarowaniu polityką. Przegrał rywalizację o władzę, przestał być ważnym pułkownikiem wraz z rosnącym autorytetem Rydza-Śmigłego i obozu prezydenckiego. Janusz Jędrzejewicz, też premier związany z sanacją, uznawał, że to samobójstwo było aktem protestu przeciw niszczeniu dzieła Komendanta. Opinię tę w rocznicowym wierszu powtórzył ideowo związany z obozem piłsudczykowskim Kazimierz Wierzyński: „Widział jak sława rozpierzchła się blada,/jak wodza ślepi zaparli się ucznie”. Wierzyński przypisał także samobójczej decyzji „strzelca tragicznego” znaczenie wróżebne, uznając, że była to zapowiedź zbliżającej się klęski.

Bernard Singer, dobrze zorientowany publicysta „Naszego Przeglądu”, pisał, że Sławek stracił poczucie sensu życia z powodu braku możliwości działania. Utrwaliła się również opinia, że jego frustracja wynikała z niemożności realizowania woli Piłsudskiego, a uważał się za jej depozytariusza.

Krąg słynnych samobójców z obozu piłsudczykowskiego uzupełnia Wieniawa-Długoszowski. Targnął się na swoje życie już w zupełnie innej sytuacji politycznej, w Nowym Jorku, w 1942 r., dokładnie w momencie, gdy otrzymał nominację na ambasadora na Kubie, co mogło poprawić jego trudną sytuację materialną. Nie o taką poprawę losu jednak chodziło.

Legioniści Piłsudskiego mieli szczęście, że znaleźli się w kręgu charyzmatycznego przywódcy. Życie w cieniu Marszałka na pewno było barwne, ale nie było emocjonalnie bezpieczne. Stawiało wymagania, którym nie wszyscy umieli sprostać. Naoliwionego browninga na wszelki wypadek zawsze mieli pod ręką.

Polityka 13.2012 (2852) z dnia 28.03.2012; Historia; s. 56
Oryginalny tytuł tekstu: "Strzelec tragiczny"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Ja My Oni

Jak dotować dorosłe dzieci? Pięć przykazań

Pięć przykazań dla rodziców, którzy chcą i mogą wesprzeć dorosłe dzieci (i dla dzieci, które wsparcie przyjmują).

Anna Dąbrowska
03.02.2015
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną