Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Historia

Siekiera, motyka z nadajnika

Radio Solidarność nadaje

Nadajnik radiowy używany przez Radio Solidarność. Nadajnik radiowy używany przez Radio Solidarność. EAST NEWS
Podziemne Radio Solidarność towarzyszyło mieszkańcom stolicy i wielu innych miast przez ponad osiem lat. Pierwszą audycję nadało 30 lat temu, 12 kwietnia 1982 r.
Warszawa, 1983 r., proces radiowców. Wśród ośmiu sądzonych osób byli m. in. Zbigniew i Zofia Romaszewscy.EAST NEWS Warszawa, 1983 r., proces radiowców. Wśród ośmiu sądzonych osób byli m. in. Zbigniew i Zofia Romaszewscy.
Ulotka z „programem” Radia Solidarność.KARTA/Forum Ulotka z „programem” Radia Solidarność.

Termin Radio Solidarność kojarzy się powszechnie z okresem stanu wojennego po 13 grudnia 1981 r. (choć prowadziło ono, pod różnymi nazwami, działalność już w okresie solidarnościowego karnawału, w latach 1980–81). Funkcjonowało nie tylko w dużych ośrodkach (Warszawa, Wrocław, Toruń, Siedlce, Gdańsk, Bydgoszcz, Poznań, Piła, Gorzów Wielkopolski, Kraków, Katowice, Bielsko-Biała, Gliwice, Łódź, Kielce, Elbląg, Koszalin, Olsztyn, Konin, Szczecin), ale też w wielu mniejszych miejscowościach (Świdnik, Puławy, Pabianice, Siemianowice Śląskie, Kędzierzyn-Koźle, Żary, Piekary Śląskie, Ostrzeszów, Zakopane, Węgorzewo, Jaworzyna Śląska czy Jasło). Radiowcy z większych ośrodków docierali do małych miasteczek i wsi w całym kraju. Niekiedy też audycje były retransmitowane przez Radio Wolna Europa i w ten sposób trafiały z powrotem do kraju.

Pierwszą audycję podziemnego Radia Solidarność wyemitowano 12 kwietnia 1982 r., w drugi dzień świąt wielkanocnych na warszawskiej Ochocie. „Staliśmy na dachu wieżowca w śródmieściu Warszawy. Wkoło nas fantastyczny widok – setki tysięcy świateł, aż po niewidoczny w ciemności horyzont. Punktualnie o wyznaczonej porze (chyba była to godzina 21) pełni emocji włączamy nadajnik i magnetofon z nagraniem audycji. Jeden z nas trzyma w wyciągniętej ręce antenę, drugi stoi o kilka kroków dalej z radioodbiornikiem kontrolnym. I wielka ulga: nadajnik »zagrał«. Słyszymy »fifulki« [melodię okupacyjnej piosenki „Siekiera, motyka...” – G.M.] – sygnał rozpoznawczy i pierwsze zdania audycji. Bo tego najbardziej w głębi duszy obawialiśmy się, choć nikt tego głośno nie wypowiadał: żeby nieprzewidziana awaria techniczna nie zniweczyła naszych żmudnych, wielotygodniowych prób i przygotowań i nie sprawiła gorzkiego zawodu tysiącom naszych słuchaczy. W połowie programu pauza, przed którą prosiliśmy słuchaczy, aby potwierdzili słyszalność audycji mruganiem świateł. I oto przed naszymi oczami rozmigotała się cała Warszawa, aż po najdalsze krańce. W pobliskich domach otwierały się okna, ludzie wybiegali na balkony, wydawali tryumfalne okrzyki. Niełatwo ulegam wzruszeniom, ale w tym momencie miałem gardło ściśnięte i łzy w oczach. To była najpiękniejsza chwila w moim życiu” – wspominał Janusz Klekowski, który emitował ją wraz z Markiem Rasińskim.

Pomysłodawcami radia byli Zbigniew i Zofia Romaszewscy. Jego korzenie sięgały okresu legalnej działalności związku. Planowano wówczas – na wypadek ewentualnego kryzysu, np. blokady normalnych połączeń telefonicznych, teleksowych itp. – stworzenie sieci niezależnej łączności między zakładami pracy. Budowy nadajników podjął się inż. Ryszard Kołyszko. Prace nad planowaną siecią łączności zatrzymało oczywiście wprowadzenie stanu wojennego. Po 13 grudnia 1981 r. postanowiono wykorzystać zaprojektowane nadajniki jako środek masowego przekazu, a nie łączności. Pierwsze próbne audycje (zawierające jedynie program muzyczny) nadano jeszcze na początku 1982 r. na warszawskiej Pradze. Emitowali je kilkunastoletni synowie Kołyszki – Dariusz i Krzysztof. Funkcję spikerów pełnili Romaszewska oraz Klekowski.

W kolejnych tygodniach, miesiącach i latach Radio Solidarność powstawało w następnych miejscowościach. W jego działalność włączali się coraz to nowi ludzie, zastępując aresztowanych kolegów. Radio ewoluowało – początkowo najczęściej nadawano na falach ultrakrótkich (UKF), a później – ze względu na zagłuszanie i ryzyko namierzenia – na fonii i wizji Telewizji Polskiej. Powrócono też do korzystania z radiowęzłów zakładowych. Sporadycznie nadawano za pomocą urządzeń nagłaśniających, tzw. gadał. W ten właśnie sposób wyemitowano najgłośniejszą chyba audycję w sylwestra 1982 r., przeznaczoną dla osadzonych w więzieniu na Rakowieckiej, w tym członków pierwszej ekipy warszawskiego Radia Solidarność.

Zróżnicowany był sprzęt, którym dysponowali radiowcy: od małych nadajników domowej produkcji o mocy ułamka wata, po duże nadajniki własnej konstrukcji lub sprowadzone z Zachodu o mocy kilkuset (200, 400, 600) watów. Różny zatem był też ich zasięg – od kilkuset metrów do wielu kilometrów. Nadawano właściwie z wszelkich nadających się do tego miejsc: od balkonów i dachów, poprzez okoliczne wzgórza i góry, aż po np. wieżę kościoła św. Brygidy w Gdańsku... Emitowano też z jadącego samochodu (Pabianice) czy po prostu z ziemi. Gadały umieszczano zaś na drzewach, słupach czy linach rozciągniętych między domami. Najbardziej chyba nietypowym miejscem, w którym je umieszczono, były kwiaty na grobie zastrzelonego przez siły porządkowe Kazimierza Michalczyka, 27-letniego tokarza z wrocławskiego ELWRO.

Audycje podziemnego radia (którego poszczególne ośrodki funkcjonowały niezależnie od siebie, choć niejednokrotnie współpracowały) najczęściej miały charakter lokalny, np. występowali w nich regionalni działacze Solidarności. Emitowano również komunikaty podziemnych władz związku oraz komentowano ważne wydarzenia o znaczeniu ogólnokrajowym, m.in. wybory czy rocznice. Z czasem pojawiły się tematy historyczno-rocznicowe, programy ekologiczne czy poświęcone stanowi gospodarki PRL. Przed wyborami czerwcowymi 1989 r. antenę (np. w Siedlcach) udostępniano kandydatom Komitetu Obywatelskiego Solidarność. Niekiedy audycje zawierały elementy rozrywkowe: piosenki i dowcipy. Niezwykła była ostatnia audycja, nadana pod kierownictwem Jerzego Jastrzębowskiego (przejął on warszawskie radio po aresztowaniu Romaszewskiego) 1 kwietnia 1983 r. przy ul. Rakowieckiej (w pobliżu siedziby MSW), która zawierała informację o rzekomym pogrzebie Wojciecha Jaruzelskiego… Odtworzono nawet okolicznościowe salwy honorowe.

Podziemne radio było ważnym dowodem dla słuchaczy, że władzom nie udało się zniszczyć Solidarności (choć nie odgrywało raczej większej roli informacyjnej, tym bardziej że było zagłuszane, i to niekiedy nader skutecznie). Podziemne rozgłośnie miały zatem znaczenie głównie psychologiczne. Doskonale zdawały sobie z tego sprawę władze, dlatego niezależna działalność radiowa była jednym z najbardziej zwalczanych przejawów działalności opozycyjnej. Problemowi temu poświęcone było nawet robocze spotkanie służb radio-kontrwywiadowczych i technicznych organów bezpieczeństwa krajów socjalistycznych Europy 2–5 lipca 1985 r. w Warszawie. Przeciwko radiu działania prowadziła nie tylko Służba Bezpieczeństwa (zwłaszcza radio-kontrwywiad i kontrwywiad), wspierana przez Milicję Obywatelską, wojsko i instytucje cywilne (na czele z Państwową Inspekcją Radiową), ale też enerdowska Stasi, która namierzała nadajniki w Warszawie czy we Wrocławiu.

Najwyższy wyrok za niezależną działalność radiową (4,5 roku więzienia) wymierzono Zbigniewowi Romaszewskiemu. Był sądzony (podobnie jak osiem innych osób zaangażowanych w działalność warszawskiego Radia Solidarność) w głośnym procesie na początku 1983 r., a głównym zarzutem było „rozpowszechnianie drogą radiową wiadomości fałszywych, mogących wywołać niepokój publiczny i rozruchy, a także nawoływanie do przestępstwa w postaci oporu wobec ustaw i prawnych rozporządzeń władz państwowych”.

Mimo działania w trudnych konspiracyjnych warunkach Radio Solidarność rozwinęło się nad podziw. Najbardziej w stolicy, gdzie funkcjonowały trzy niezależne od siebie programy oraz Radio Wola. To właśnie w Warszawie w marcu 1987 r. czas antenowy zaoferowano wszystkim niezależnym strukturom związkowym, grupom i partiom politycznym oraz redakcjom czasopism i wydawnictw z Mazowsza. Koszt jednej 10-minutowej emisji wyceniono na 500 zł.

Częstotliwość emitowania audycji zależała od możliwości osób z radiem związanych (często, oprócz normalnej pracy, zaangażowane były również – wbrew zasadom konspiracyjnego BHP – w inne formy działalności opozycyjnej), finansów, jakości i ilości sprzętu. W niektórych ośrodkach (np. Olsztyn, Koszalin) wyemitowano pojedyncze audycje, w innych kilka, a w największych ośrodkach nawet kilkaset, np. Radio Solidarność w Gdańsku przez siedem lat nadało ok. 140 programów na falach UKF oraz ok. 60 na fonii telewizyjnej, a Program II warszawskiego Radia Solidarność w ciągu pięciu lat – 99 lub 100 audycji.

Jak wspomnieliśmy, z Radiem Solidarność kojarzona była melodia piosenki okupacyjnej „Siekiera, motyka”, bo taki sygnał wywoławczy towarzyszył radiu stołecznemu do 1989 r. Ale we Wrocławiu sięgano po „Rotę”, w Świdniku po melodię z filmu „Kurier carski – Michał Strogow”, w Siedlcach po „Mury” Jacka Kaczmarskiego, a w Bydgoszczy po „Żeby Polska była Polską” Jana Pietrzaka. W Gorzowie był to najpierw polonez Ogińskiego „Pożegnanie ojczyzny”, a później (gdy trzon ekipy radiowej stanowili działacze Ruchu Młodzieży Niezależnej) piosenka kwartetu Wojciech Morawski, Wojciech Waglewski, Andrzej Nowicki, Zbigniew Hołdys „Jesteśmy najlepsi, jesteśmy najsilniejsi”. W Krakowie sygnałem wywoławczym były początkowo „Mury”, później „Jak długo na Wawelu”, a następnie „Siekiera, motyka”. Radio Regionu Śląsko-Dąbrowskiego wykorzystywało pieśń „Solidarni, nasz jest ten dzień”, nagraną w obozie dla internowanych w Łupkowie, a Radio Solidarność w Żarach fragment „Ballady o Janku Wiśniewskim”. Program II warszawskiego Radia Solidarność (dla zaznaczenia własnej odrębności) wybrał „Mury”.

Niezależne radio zawdzięczało swe istnienie rzeszy często anonimowych lub zapomnianych dzisiaj ludzi z różnych środowisk (robotnicy, aktorzy, profesorowie) o odmiennych sympatiach politycznych i w różnym wieku. W większości nie byli to oczywiście profesjonalni radiowcy czy fachowcy od elektroniki, co niejednokrotnie rodziło problemy i ograniczało możliwości działania – stałą bolączką były problemy ze sprzętem i jego właściwą obsługą. Choć z czasem postępowała profesjonalizacja działalności.

Nie sposób jeszcze ocenić, ile osób było (w różny zresztą sposób – jako organizatorzy, konstruktorzy, redaktorzy, spikerzy, emiterzy, osoby wyszukujące i użyczające lokale, osoby zapewniające wsparcie techniczne i logistyczne etc.) zaangażowanych w działalność Radia Solidarność w skali całego kraju. Możliwe, że nawet kilka tysięcy, skoro jedynie w działalność Radia Solidarność w Gdańsku zaangażowało się ponad 500 osób.

Autor jest pracownikiem Biura Edukacji Publicznej IPN.

Polityka 15.2012 (2854) z dnia 11.04.2012; Historia; s. 52
Oryginalny tytuł tekstu: "Siekiera, motyka z nadajnika"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Przelewy już zatrzymane, prokuratorzy są na tropie. Jak odzyskać pieniądze wyprowadzone przez prawicę?

Maszyna ruszyła. Każdy dzień przynosi nowe doniesienia o skali nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, ale właśnie ruszyły realne rozliczenia, w finale pozwalające odebrać nienależnie pobrane publiczne pieniądze. Minister sprawiedliwości Adam Bodnar powołał zespół prokuratorów do zbadania wydatków Funduszu Sprawiedliwości.

Violetta Krasnowska
06.02.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną