Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Historia

Za szybki bobslej

Narodziny Unii Wolności

Od lewej: Donald Tusk i Tadeusz Mazowiecki, Zjazd Unii Wolności, 1985 r. Od lewej: Donald Tusk i Tadeusz Mazowiecki, Zjazd Unii Wolności, 1985 r. Jacek Domiński / Reporter
Jak się rodziła Unia Wolności? Drukujemy fragmenty dzienników Waldemara Kuczyńskiego.

Poniedziałek, 25 kwietnia 1994 r.

W sobotę powstała Unia Wolności [z połączenia Unii Demokratycznej i Kongresu Liberalno-Demokratycznego – red.]. Pełna realizacja koncepcji [Tadeusza] Mazowieckiego, z jednym wiceprzewodniczącym, Donaldem Tuskiem. Sukces zjednoczeniowy dziś, lecz czy będzie to sukces polityczny jutro? (...)

Sobota, 30 kwietnia 1994 r.

Wczoraj odbyło się pierwsze Prezydium Unii Wolności. Lepiej prowadzone. Odczuwa się pozytywnie dojście Tuska, [Bronisława] Komorowskiego i liberałów. Na początku dłuższa dyskusja o oświadczeniu dotyczącym strajków [w celu presji na rząd, aby odstąpił od tworzenia holdingów elektroenergetycznych – red.]. Punkt sporny to: czy przykładać tylko rządowi [SLD-PSL, z Waldemarem Pawlakiem jako premierem, wyłoniony został po wyborach 19 września 1993 r. – red.], czy również Solidarności. [Władysław] Frasyniuk i [Hanna] Suchocka, a także Ludwik Turko (uczestniczy w zebraniach jako skarbnik) są przeciwni ostremu atakowaniu Solidarności. Liberałowie uważają, że trzeba zaatakować Związek. Zwracam uwagę, że to będzie pierwsze oświadczenie Unii Wolności. Powinno być dobre, a tekst jest mdły. Proponuję zaostrzenie tonu i przeciw rządowi, i przeciw Solidarności. [Bronisław] Geremek wygląda, jakby był zły, ale to od dłuższego czasu norma. Najpierw skłania się do oszczędzania Solidarności, jednak redagującym tekst podsuwa ostre sformułowanie o szantażu związkowym. Nie rozumiem go. Potem sprawy organizacyjne: tryb pracy Prezydium, koncepcja sekretarzy krajowych, sprawa wyborów samorządowych. Kończymy wyjątkowo szybko – nasze pierwsze „Oświadczenie” media pomijają całkowitym milczeniem. (...)

Czwartek, 12 maja 1994 r.

Wtorkowe Prezydium UW było niedobre. Przez trzy godziny praktycznie bez efektu wałkowana była sprawa wyborów samorządowych zapowiedzianych na 19 czerwca 1994 r. (...) W ogóle punkt był źle przygotowany. Do tego doszło pieniactwo Władka Frasyniuka, który raz po raz zgłaszał pretensje do kierownictwa, niejasne pomysły, odchodził od tematu. I to nieustanne podkreślanie zgody z [Janem] Rokitą i prawie miłości do niego. Aż narzuca się podejrzenie, że to obstrukcja, by dowieść, że Tusk się nie sprawdza, a Mazowiecki – jak powiedział mi Ludwik Turko podczas Kongresu Zjednoczeniowego – „wsiadł na za szybki dla niego bobslej i się wywróci”. (...) Geremek przez całe Prezydium czyta biuletyn prasowy Sejmu – to jest jego zwyczaj. Od czasu do czasu przerywa lekturę i zabiera głos, elokwentnie, lecz często mętnie albo ogólnie słusznie. Od czasu do czasu następuje „wymiana ognia” między nim a Mazowieckim. Rokita robi wrażenie udzielnego księcia na Polsce Południowo-Wschodniej, który uczestniczy w Prezydium jakby z zewnątrz. Taki jest obraz wtorkowy. (...)

Środa, 18 maja 1994 r.

(...) Wczoraj było Prezydium Unii. (...) Tusk nieoczekiwanie zaproponował Janusza Lewandowskiego na koordynatora sekretariatów gospodarczych, tłumacząc, że Lewandowski bez merytorycznego przydziału będzie w Prezydium figurantem. Naprawdę chodziło o wpływ na gospodarczą myśl Unii, bo Tusk zasugerował wyraźnie, że na dłuższą metę takie myślenie, jak Jacka Kuronia powinno zniknąć z UW. Było to zdumiewająco mocne i otwarte zadeklarowanie wojny z lewą ścianą Unii.

Nastąpiła natychmiastowa reakcja Mazowieckiego, który powiedział (adresując to do Tuska), że jednocząc się wiedzieliśmy o zróżnicowaniu Unii i choć odpowiedzi Jacka są utopijne (koncepcja ruchów społecznych), to problemy, jakie stawia (konflikt między przyjaciółmi rynku i przyjaciółmi ludu, konflikt między tym, że wszyscy oczekują od rynku czegoś dobrego dla siebie, a on spełnia tylko część oczekiwań), są realne.

Parę dni wcześniej Mazowiecki powiedział mi, że po to przesunął Unię na prawo, by skutecznie, a nie utopijnie szukać rozwiązań problemów stawianych właśnie przez stronę lewą. Dla Unii kluczowa byłaby na przykład odpowiedź Jana Szomburga [prezesa gdańskiego Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową – red.] na te dylematy, ale nie taka, że załatwi to sam rynek, bo nie załatwi. Ostatecznie zgodziliśmy się, by Lewandowski pełnił funkcję koordynatora. (...) Tusk zasugerował również, by podobną rolę – jeśli chodzi o sekretariaty samorządowe – odgrywał Rokita.

(...) Geremek jako jedyny oponował przeciw sekretariatom, znów robiący wrażenie zagniewanego czy obrażonego, i jak zwykle większość czasu zajęty czytaniem prasy. Jego rozumowanie było dla mnie kompletnie niezrozumiałe. Cofało sprawę nie tylko do punktu zerowego, ale właściwie do czasu sprzed zjednoczenia. Do czasu, gdy struktury tematyczne miał jedynie klub, a Unia była zupełnie rozbrojona. A już ekwilibrystyką był zarzut, że w dokumencie dotyczącym sekretariatów – opracowanym przez [Piotra] Nowinę-Konopkę i przeze mnie, a skompilowanym przez Bronka Komorowskiego – jest obietnica, że sekretarze stają się przyszłymi ministrami, podczas gdy właśnie było tam wyraźnie powiedziane, że takiego automatyzmu nie będzie. Na szczęście jego marudzenie nie spotkało się z poparciem. Skontrował go nawet Rokita. Ale od razu zaproponował, aby koordynatorem tematyki zagranicznej został właśnie Geremek. W Mazowieckiego jakby grom ugodził – było jasne, że Konopka nie zgodzi się na taką kuratelę, a Tadeusz chciał koniecznie zrekompensować mu niewejście do Prezydium. Ponadto Geremek wkraczał w ten sposób na zagraniczne pole, na którym Mazowiecki też chciał mieć głos. Ale nie można było odrzucić propozycji Rokity, ponieważ przyjęto już dwu koordynatorów.

Na koniec w sprawach różnych Frasyniuk nieoczekiwanie przedłożył Prezydium propozycję stanowiska w sprawie ratyfikacji konkordatu [podpisanego przez poprzedni rząd, Hanny Suchockiej, 28 lipca 1993 r. – red.], zawierającą wniosek, by odłożyć ją do uchwalenia konstytucji. Frasyniuk „reagował” w ten sposób na wcześniejszą sugestię Geremka, że klub oczekuje od partii zajęcia w tej sprawie stanowiska przed debatą parlamentarną. Władek, nawiązując do tego dodawał, że chodzi o to, by UW nie wypowiadała się głosami Basi Labudy i Hanny Suchockiej, ale jego propozycja była właśnie głosem na rzecz stanowiska Labudy. Wniosek Frasyniuka bardzo zirytował Mazowieckiego, szczególnie wobec możliwości wyjścia dokumentu na zewnątrz. (...)

Poniedziałek, 23 maja 1994 r.

W sobotę odbyła się Rada Unii Wolności, pierwsza po Kongresie Zjednoczeniowym. Wystąpienie Mazowieckiego było bez wyrazu. Temat samorządowy przeszedł bez kontrowersji, ale też nic ciekawego w nim nie było. Trochę wybrzydzań na rząd, że dąży do centralizacji państwa, z czego zrobiliśmy – głównie za sprawą Rokity – najważniejszy argument w kampanii wyborczej do samorządów. Moim zdaniem koalicja nie tyle dąży do centralizacji, ile obawia się, że decentralizacja będzie dziś na jej niekorzyść. Oni są przede wszystkim orędownikami partyjnego interesu i zdecydują się na dalszą decentralizację, jeżeli ona nie osłabi, a wzmocni ich pozycje w terenie.

Prawdziwa batalia rozegrała się natomiast wokół sekretariatów. Najpierw seria wystąpień masakrujących koncepcję: Grażyny Staniszewskiej (osoba o przerośniętym i nieustannie pobudzonym genie malkontencji, gdy się do niej przysiadłem nazwała mnie – serio – złym duchem Mazowieckiego, który go pcha do konfliktów), Andrzeja Potockiego, Aleksandra Smolara, Krzysztofa Dołowego, Marka Edelmana (zarzucał, że demokrację zamieniono na dyktaturę Mazowieckiego i Tuska). Nie bardzo wiem, o co w tych atakach chodziło, na czym miała polegać błędność propozycji Prezydium i skąd wzięły się te emocje. Atakowało głównie lewe skrzydło, więc niewykluczone, że – nawet przyjmując brak uzgodnień – można by w tym widzieć ciąg dalszy czkawki po zjeździe zjednoczeniowym, gdzie wygrał nurt Mazowieckiego i trochę prawica. Dopiero potem pojawiły się głosy za koncepcją sekretariatów: Janusza Lewandowskiego, Tadeusza Syryjczyka. Bardzo dobre i skuteczne było wystąpienie Rokity w obronie propozycji Prezydium. Ono i zdyscyplinowana postawa liberałów przesądziła, że koncepcję przyjęto i sekretarzy mianowano. (...)

Wtorek, 24 maja 1994 r.

(...) Wczoraj spędziłem u Mazowieckiego pięć godzin. Wyszedłem dzisiejszym świtem, o wpół do trzeciej. Omówiliśmy następujące tematy:

• występ Mazowieckiego w telewizyjnej audycji Andrzeja Urbańskiego [chodziło o audycję „Premierzy”, w której główną rolę grali byli szefowie rządów], obok Kwaśniewskiego i Kaczyńskiego, na temat pięciolecia. Omawialiśmy, co mniej więcej ma powiedzieć w poszczególnych sekwencjach audycji. W sprawie gotowości społeczeństwa do porzucenia komunizmu sugerowałem, by zwrócił uwagę na 40-proc. absencję w wyborach czerwcowych 1989 r. Dla części ludzi siedzenie w komunizmie końca lat 80., gównianym, ale bezpiecznym, nie było dokuczliwe. Za największe osiągnięcie pięciolecia uznałbym transformację gospodarczą, zachowanie ciągłości polityki ekonomicznej przy nieciągłości rządów, także mimo wszystko funkcjonowanie instytucji demokratycznych. Za straconą szansę – to, że nie pomogliśmy Wałęsie w zdobyciu prezydentury, a także wybory parlamentarne 1991 r., które wyłoniły Sejm ogromnie rozproszkowany;

• czy utrącić na wtorkowym Prezydium dokument Frasyniuka, by odsunąć ratyfikację konkordatu na okres po uchwaleniu konstytucji, czy uchylić się od tego? W sprawie ratyfikacji konkordatu poglądy Mazowieckiego i Geremka są – według słów Tadeusza – zbieżne, nie trzeba ratyfikacji odkładać. (...)

• co zrobić z wyborami do władz klubu. Mazowiecki nie chce usuwać Geremka, ale chciałby, żeby z Prezydium klubu odeszła Suchocka i Rokita, a na ich miejsce przyszli Jan Król, Jerzy Ciemniewski i ewentualnie Tadeusz Syryjczyk. Bronek jest za wyjściem Suchockiej, ale pewno chciałby zatrzymać sobie Rokitę. Mazowiecki będzie starał się coś osiągnąć we wtorkowej rozmowie z Geremkiem, ale „kopii o to kruszył nie będzie”; (...)

• jak rozwiązać sytuację w Warszawie: „Niewykluczone, że będziesz musiał to wziąć” (to do mnie). Warszawska UD to żmijowisko – ostra kolizja Kuratowszczyzny [środowiska Zofii Kuratowskiej – red.] z prawicą i vice versa. W ankiecie rozesłanej do członków frakcji społeczno-liberalnej jest pytanie o ewentualne wyjście z UW, bo partia poszła na prawo. W tym kontekście Mazowiecki powiedział, że Andrzej Urbański (były działacz Porozumienia Centrum) podsunął mu myśl, że zachowania Jacka Kuronia są być może nastawione na taki – uzgodniony już wcześniej albo teraz – wariant, że [Aleksander] Kwaśniewski rezygnuje na jego rzecz z ubiegania się o prezydenturę. To jest mało prawdopodobne w sytuacji, gdy Kwaśniewski jest na czele listy popularności prezydenckiej, a Jacek na dalekim miejscu. Ale nie poparlibyśmy Kuronia w takiej konstelacji – musiałby wyjść z UW i tworzyć własną partię, choć generalnie Mazowiecki nie miałby nic przeciwko temu, aby Kuroń został prezydentem.

Poniedziałek, 30 maja 1994 r.

(...) Na wtorkowym Prezydium (24 maja) była dość długa dyskusja o lustracji i o konkordacie. I ciekawa wolta Geremka, który powiedział, że powołanie sekretariatów i sekretarzy było dobrą decyzją, ale przygotowana była źle, bo ujawniono nazwiska prasie i nie było konsultacji w tej sprawie z regionami przed posiedzeniem Rady. To taki typowy zawijas Profesora, zamiatanie ogonem, jak mawiamy z Tadeuszem. W dyskusji o lustracji większość (między innymi Rokita i Frasyniuk) była przeciwna wnoszeniu projektu ustawy lustracyjnej (autorstwa KLD z poprzedniej kadencji Sejmu). (...)

Środa, 1 czerwca 1994 r.

(...) Dzisiaj Ludka Wujec, Paweł Piskorski i ja, w towarzystwie Tomasza Bańkowskiego i Jeremiego Mordasewicza, zarejestrowaliśmy w sądzie partię polityczną Unia Wolności. Stało się to w obskurnym pokoiku sądu na piątym piętrze.

Waldemar Kuczyński (ur. w 1939 r.), ekonomista, publicysta, w rządzie Tadeusza Mazowieckiego szef doradców premiera i minister przekształceń własnościowych. Autor m.in. wydanego w podziemiu głośnego eseju „Po wielkim skoku” (Nowa 1979, obecnie wznowionego), „Zwierzeń zausznika” i Dzienników. Kolejny tom (lata 1993–97) – z którego zamieszczamy fragmenty opisujące napięcia i konflikty w nowo powstałej Unii Wolności – ukaże się w październiku br.

Polityka 39.2012 (2876) z dnia 26.09.2012; Historia; s. 52
Oryginalny tytuł tekstu: "Za szybki bobslej"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Historia

Dlaczego tak późno? Marian Turski w 80. rocznicę wybuchu powstania w getcie warszawskim

Powstanie w warszawskim getcie wybuchło dopiero wtedy, kiedy większość blisko półmilionowego żydowskiego miasta już nie żyła, została zgładzona.

Marian Turski
19.04.2023
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną