Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Historia

Wielki nieznajomy

Rok 2013 - rokiem Jana Czochralskiego

Dopiero w 2011 r. Senat Politechniki Warszawskiej podjął uchwałę o przywróceniu dobrego imienia prof. Janowi Czochralskiemu Dopiero w 2011 r. Senat Politechniki Warszawskiej podjął uchwałę o przywróceniu dobrego imienia prof. Janowi Czochralskiemu Narodowe Archiwum Cyfrowe
Sejm ogłosił prof. Jana Czochralskiego Patronem Roku 2013. Mało kto o nim słyszał, a obok Kopernika i Marii Skłodowskiej-Curie to najczęściej wymieniany w świecie polski uczony.
Kryształ krzemu otrzymany tzw. metodą Czochralskiego.Twisp/Wikipedia Kryształ krzemu otrzymany tzw. metodą Czochralskiego.

Na świat przyszedł 23 października 1885 r. w Kcyni, na Pałukach w północno-wschodniej Wielkopolsce, wówczas pod zaborem pruskim, jako ósme z dziesięciorga dzieci Franciszka Czochralskiego i Marty z Suchomskich. Rodzina mieszkała w parterowym domu z szyldem wypisanym po polsku i niemiecku: „Stolarnia budowli mebli. Skład gotowych trumien. Oprawa obrazów”, przy obecnej Szewskiej 25, w narożniku tzw. Koziego Rynku (dziś plac Czochralskiego). Ojciec był cenionym w okolicy stolarzem. W warsztacie Czochralskiego wykonano m.in. stylowe meble do biblioteki pałacu w Smogulcu nieopodal Kcyni, na zamówienie hr. Bogdana Hutten-Czapskiego, kuratora i doktora honoris causa Politechniki Warszawskiej (patrz POLITYKA 36/12, „Dobry pruski Polak”). Doktorem honorowym i profesorem tej samej uczelni został i syn kcyńskiego stolarza.

Ojciec chciał, by Jan został nauczycielem. Rodzinne opowieści mówią, że zdał nawet maturę w miejscowym Seminarium Nauczycielskim, ale świadectwo dojrzałości podarł w obecności swego profesora, mówiąc: „nigdy nie wydano bardziej krzywdzących ocen”. Inne przekazy mówią, że świadectwa nie odebrał. Nie widział siebie w roli belfra, a jego pasją była chemia. Jeszcze jako uczeń eksperymentował z chemikaliami z aptek i drogerii. W końcu decyduje się opuścić rodzinny dom, zapowiadając, że powróci do Kcyni, kiedy zostanie sławny i bogaty.

Karierę zaczyna od pracy jako pomocnik drogerzysty w Krotoszynie. W 1904 r. przenosi się do Berlina. Pracuje w aptekach, które wówczas, kiedy większość leków przygotowywano na miejscu, były dobrze wyposażonymi laboratoriami chemicznymi. Czochralski zajmuje się tam m.in. analizami rud, smarów i metali. Po dwóch latach zostaje analitykiem w przemysłowym laboratorium firmy Kunheim u. Co, a w 1907 r. przenosi się do laboratorium w Allgemeine Elektricitäts-Gesellschaft (AEG).

Przeszkodą w dalszej karierze Czochralskiego staje się brak formalnego wykształcenia i dlatego zdaje eksternistyczne egzaminy do Wyższej Szkoły Technicznej w Berlinie-Charlottenburgu, w której w 1910 r. zdobywa tytuł zawodowy inżyniera chemika ze specjalnością metalurgiczną. W tym samym roku bierze ślub z poznaną na koncercie chopinowskim pianistką Margueritą Hasse, Niemką z holenderskimi korzeniami, z bogatej rodziny od lat osiadłej w Berlinie. Dzięki żonie rośnie jego pozycja towarzyska. Własnym zdolnościom i pracowitości zawdzięcza pozycję naukową. Wspólnie z Wichardem von Moellendorffem w 1913 r. publikuje pierwszą pracę z zakresu krystalografii metali. Potem następne, najczęściej już samodzielne. Dr Paweł Tomaszewski, znany i zasłużony biograf Czochralskiego, doliczył się ich w sumie 102.

Atomowe spaghetti

W 1916 r. Czochralski zostaje szefem głównego laboratorium badania stali i żelaza w AEG i w tym roku odnosi też największy naukowy sukces. Zaczęło się, jak to nawet i w nauce bywa, od przypadku. Po dniu spędzonym nad badaniem krystalizacji metali Czochralski zasiadł do sporządzenia notatek i zamiast do kałamarza pióro wsadził do tygielka ze stopioną cyną. Kiedy je z niego wyciągał, zauważył, że za stalówką ciągnie się nić zestalonej cyny. Czochralski zaczął analizować przypadkowe odkrycie i stwierdził, że otrzymał monokryształ cyny. Kolejne eksperymenty pozwoliły mu określić najlepsze parametry szybkości krystalizacji różnych metali.

Sposób produkcji monokryształów odkryty przez Czochralskiego z czasem rozwinęli inni uczeni i nazwali metodą Czochralskiego. Amerykańscy uczeni Gordon K. Teal i John B. Little w połowie XX w. przenieśli ją z metalurgii do fizyki półprzewodników i przemysłu elektronicznego. Monokryształy stanowią dziś zasadniczą część podzespołów elektronicznych. Czochralskiego niektórzy zwą praojcem elektroniki i jego metodą produkuje się 90 proc. monokryształów krzemu (wcześniej też germanu). Z grubsza wygląda to tak: materiał, z którego chcemy uzyskać monokryształ, topi się w tyglu i do stopionego materiału o temperaturze bliskiej temperaturze jego krystalizacji wprowadza się maleńki monokrystaliczny zarodek (określany też jako zaródź). Obraca się go wokół osi i jednocześnie powoli wyciąga. Na zaródź, niczym spaghetti na widelcu, „nawijają” się atomy i cząstki rozrastającego się monokryształu. Można tak otrzymać monokryształy o wadze kilkuset kilogramów. Ta metoda produkcji, zwana metodą CZ, spowodowała, że Czochralski obok Kopernika i Skłodowskiej-Curie, jest dziś w literaturze naukowo-technicznej najczęściej wymienianym polskim uczonym.

Czochralski zajmował się też konstruowaniem stanowisk i urządzeń do pomiarów szybkości krystalizacji metali. M.in. konstruuje radiomikroskop, który jest prototypem współczesnego mikroskopu skaningowego. Sporą sławę, a przede wszystkim wielkie pieniądze, przynosi mu opatentowanie w 1924 r. stopu łożyskowego (zwanego metalem B) o wysokich parametrach ślizgowych, który szybko wdrożono do użytku na wielu kolejach.

Czochralski był jednym z założycieli Niemieckiego Towarzystwa Metaloznawczego i w 1925 r. stanął na jego czele. Niemcy wybrali go, choć nie krył swego polskiego pochodzenia. Objęcie kierownictwa laboratorium w swoim koncernie proponuje Czochralskiemu Henry Ford. Czochralski ostatecznie propozycji nie przyjmuje. Być może już zastanawiał się nad ofertą z Polski od prezydenta Ignacego Mościckiego, też z zawodu chemika, objęcia katedry metaloznawstwa. I tu zaczynają się zagadki w biografii Czochralskiego.

Niemiec z ducha

Stefan Bratkowski, którego rodzice zawodowo związani byli z przedwojennym wywiadem, sugeruje, że Czochralski, posiadający znakomite rozeznanie w niemieckim przemyśle zbrojeniowym, był cennym agentem polskiego wywiadu, którego wycofano z Niemiec wobec groźby dekonspiracji. Ten wątek biografii bada, jak dotąd bez większych efektów, dr Paweł Tomaszewski z Instytutu Niskich Temperatur i Badań Strukturalnych PAN we Wrocławiu, który od 1984 r. zgłębia biografię Czochralskiego. Swą cenną wiedzę wyniesioną z niemieckich laboratoriów i fabryk Czochralski mógł natomiast spożytkować już po przeprowadzce do Polski. A ta odbywała się stopniowo.

Najpierw 1 kwietnia 1929 r. Czochralski jako profesor kontraktowy objął Katedrę Metalurgii i Metaloznawstwa na Wydziale Chemicznym Politechniki Warszawskiej, gdzie profesorem był i Mościcki. 17 listopada tegoż roku Senat PW nadał Czochralskiemu tytuł doktora honoris causa. Był to wyraz uznania dla jego naukowego dorobku, ale też obejście przepisów, bo Czochralski legitymował się jedynie inżynierskim dyplomem. Przyznanie mu tytułu doktora honorowego pozwoliło prezydentowi Mościckiemu w 1930 r. mianować go profesorem na Wydziale Chemii PW.

Razem z żoną nowy profesor PW włącza się w życie kulturalne stolicy. W ich willi przy ul. Nabielaka 4 odbywają się czwartki literackie, na których goszczą m.in.: aktor i dyrektor teatrów Ludwik Solski (jego wnuka prof. Mariana Świderka Czochralski już podczas wojny wyciągnął z obozu w Buchenwaldzie), poeta Leopold Staff, literaci: Wacław Berent, Kornel Makuszyński, Juliusz Kaden-Bandrowski czy Adolf Nowaczyński (trzykrotnie dzięki staraniom Czochralskiego uwalniany z Pawiaka).

Na politechnice powstaje wydzielony Instytut Metalurgii i Metaloznawstwa, który na zlecenie Ministerstwa Spraw Wojskowych wykonuje prace na rzecz polskiej armii. Według badań dr. Tomaszewskiego, poza prof. Czochralskim wszyscy jego pracownicy byli na etatach wojska. Instytut miał wydzielany budżet i znakomite warunki do pracy, co zaczęło budzić zawiść niektórych profesorów PW, których laboratoria daleko odstawały od tego, co stworzono dla samouka z Kcyni. Zawiść budziły dochody Czochralskiego (m.in. z patentów i doradzania zagranicznym firmom zbrojeniowym), które pozwalały mu żyć na wyjątkowo wysokim poziomie.

Głównym adwersarzem stał się prof. Witold Broniewski, absolwent i były wykładowca Sorbony, również znakomity metalurg, trzykrotny minister robót publicznych. Konflikt, początkowo honorowy (legenda mówi, że profesorowie chwycili nawet za szable) z czasem przerodził się w spór przed sądem, skrupulatnie relacjonowany przez prasę, albowiem Czochralski o oszczerstwo oskarżył nie tylko Broniewskiego, ale i dziennikarzy. Spór dotyczył przydatności dla polskich kolei, zwłaszcza podczas wojny, łożysk z metalu B, a także, co było dla Czochralskiego drażliwą sprawą – kwestii jego obywatelstwa.

Czochralski urodził się jako poddany pruski i w Niemczech miał tamtejsze obywatelstwo. Kiedy miano mu nadać tytuł profesorski, na życzenie rektora PW podpisał oświadczenie, że zrzeknie się niemieckiego obywatelstwa. Oficjalny dokument z ambasady niemieckiej o uznaniu zrzeczenia za ważne do prezydenta RP wpłynął dopiero w 1934 r. i Czochralski przez kilka lat posiadał obywatelstwo podwójne. Broniewski zarzucał Czochralskiemu, że z ducha nie jest Polakiem, a Niemcem, a jako taki nie powinien stać na czele tak ważnego dla armii instytutu. Uważał, że Czochralski sprawę obywatelstwa przeciąga, bo chce osiągnąć maksymalne korzyści z patentów i nieruchomości w Niemczech. Podczas procesu zeznawali oficerowie, jeden z ministrów, a kwestie obywatelstwa w odczytanym w sądzie liście wyjaśnił prezydent Mościcki. W rezultacie jesienią 1938 r. sąd skazał prof. Broniewskiego na dwa miesiące aresztu w zawieszeniu i 500 zł grzywny. Skazano też dwóch dziennikarzy. W kilka tygodni po procesie, w styczniu 1939 r., prof. Broniewski umiera. Jego uczniowie nie mogą Czochralskiemu wybaczyć ani sądowej wygranej, ani śmierci profesora, do której, ich zdaniem, przegrany proces miał się przyczynić.

Konkurent, nie kolaborant

Po klęsce wrześniowej, w połowie listopada, Niemcy zamykają warszawskie uczelnie i dziesiątki naukowców pozostają bez środków do życia. Wówczas to, na prośbę współpracowników, Czochralski podejmuje starania, by na terenie instytutu utworzyć prywatną firmę. Dzieje się to za wiedzą rektora zarządcy PW prof. Kazimierza Drewnowskiego. Pod koniec 1939 r. Czochralski dostaje zgodę na uruchomienie Zakładu Badań Materiałów. Wkrótce na terenie politechniki i uniwersytetu powstaje kilkanaście innych firm wykonujących usługi dla przedsiębiorstw polskich i niemieckich. Praca w nich w dużym stopniu chroni kadrę naukową przed nędzą i represjami, dając wielu osobom, włączonym w działalność na rzecz polskiego podziemnego państwa, oryginalne „mocne” niemieckie dokumenty. ZBM realizował też zamówienia dla zakładów remontowych Wehrmachtu. W rezultacie pojawiają się donosy informujące podziemne władze, że Czochralski kolaboruje z Niemcami.

Zapewne nikt wtedy nie wie, że 29 listopada 1939 r. Niemcy w poznańskim Forcie VII rozstrzelali Kornela Czochralskiego, jego starszego brata, nauczyciela z Trzemeszna koło Koźmina. Czochralski, który jak się szacuje, dzięki swoim znajomościom wśród Niemców doprowadził do zwolnienia z więzień i obozów 30–50 osób, nie mógł albo nie zdążył pomóc własnemu bratu.

Mimo donosów Armia Krajowa nie podjęła przeciwko niemu żadnych kroków. A willę przy Nabielaka odwiedzał nawet Josif Meisinger, stojący na czele Urzędu Komendanta SD i Policji Bezpieczeństwa Dystryktu Warszawskiego, odpowiedzialny za pacyfikacyjną akcję AB i masowe egzekucje w Palmirach (po procesie powieszony w 1947 r. w mokotowskim więzieniu). Według zeznań Stanisława Porejko, pracownika PW, zwolnionego dzięki staraniom Czochralskiego z obozu w Gusen, Leonia, córka Czochralskiego, była koleżanką córki Meisingera ze studiów w Londynie. Dzięki temu powiązaniu i podsuwanym karteczkom z nazwiskami, z rąk Niemców udało się wydostać wielu Polaków.

Czochralskiemu zarzucano, że Zakład Badania Materiałów pracuje na rzecz niemieckiej armii, że ma udziały w niemieckich firmach. Mało kto wiedział, bo takie były wymogi konspiracji, że w ZBM, za jego wiedzą, odlewano skorupy granatów i wykonywano części do broni dla AK. Tam też, by zatrzeć ślady, ostatecznie niszczono urządzenia od rakiet V-1 i V-2, rozpracowywane przez prof. Janusza Groszkowskiego. Po wybuchu powstania warszawskiego w ZBM produkowano co tylko się dało dla powstańczych oddziałów.

Po upadku powstania Czochralscy zamieszkali w Milanówku. Czochralski, który zdaniem dr. Tomaszewskiego od początku okupacji był przez Niemców uważany za ich rodaka (nie musiał zatem podpisywać żadnej volkslisty) i stąd miał tak ogromne możliwości współpracy z nimi, dostał specjalną przepustkę, która pozwalała mu na wjazd do zrujnowanej Warszawy i wywózkę stamtąd mienia, zarówno politechniki, jak i osób prywatnych. Zdaniem niektórych osób zrobił sobie z tego dochodowy interes.

Potem Czochralscy przenieśli się do Piotrkowa. Tam 18 kwietnia 1945 r. prof. Czochralski został aresztowany i oskarżony na podstawie czyjegoś donosu „o współpracę z niemieckimi władzami okupacyjnymi na szkodę osób spośród ludności cywilnej, względnie Państwa Polskiego”. Taki sam zarzut usłyszała córka Leonia i jej mąż. Po trzech miesiącach śledztwa, w którym świadkowie podawali przykłady pomocy i ratowania Polaków przez Czochralskiego i jego córkę, prokurator je umarza, o czym powiadamia też rektora PW.

Wrogowie Czochralskiego na odradzającej się politechnice nie przyjmują tego do wiadomości. 19 grudnia 1945 r. ówczesny 10-osobowy Senat uchwala: „dr Jan Czochralski od końca 1939 r. przestał być uważany przez grono profesorów za profesora Politechniki Warszawskiej i uchwala dać odpowiedź, że sprawa podjęcia pracy w Politechnice przez Jana Czochralskiego jest nieaktualna”. Można się tylko domyślać, że wykluczenie Czochralskiego poza nawias politechnicznej społeczności zaczęto liczyć od momentu podjęcia przez niego starań u Niemców o otwarcie Zakładu Badań Materiałów. Za otwarcie kolejnych firm na uczelni nikt nie oskarżał ówczesnego rektora Drewnowskiego, a zaatakowano tylko Czochralskiego.

Wniosek nasuwa się jeden, w 1945 r. w Senacie większość głosów mieli starzy profesorowie, koledzy bądź nawet już uczniowie prof. Broniewskiego, którzy w ten sposób pozbyli się nie tyle kolaboranta, co konkurenta.

Drugi posąg

Są też osoby, które uważają, że uchwała Senatu z 1945 r. miała swe drugie dno. Mogła wręcz chronić Czochralskiego przed zainteresowaniem ze strony UB, zwłaszcza że swą niewinność profesor musiałby udowadniać, informując UB o swych współpracownikach z AK, którzy albo już siedzieli, albo się ukrywali. Może zatem i Czochralski wolał pozostać w cieniu, odrzucając złożoną mu ponoć propozycję wyjazdu do Wiednia. Zapewne zdawał sobie sprawę, że z Wiednia, okupowanego przez kilka lat po wojnie m.in. przez Rosjan, szybko mógłby jako wybitny specjalista trafić do metalurgicznego laboratorium gdzieś za Uralem. Ale gdyby taki był cel uchwały Senatu z 1945 r., to zapewne wyjaśniłoby się to już w czasie październikowej odwilży 1956 r.

Czochralski pozbawiony miejsca pracy powrócił do rodzinnej Kcyni, gdzie otworzył, firmowane przez zięcia Mirosława Wojciechowskiego, zakłady chemiczne BION, produkujące apteczno-drogeryjne „mydło i powidło”. Umiera 22 kwietnia 1953 r. w poznańskim szpitalu po ataku serca, którego doznał podczas rewizji w domu w Kcyni. Funkcjonariusze UB szukali dewiz, za które ponoć spieniężył zrujnowaną pod koniec wojny warszawską willę. Spoczął w rodzinnym grobowcu w Kcyni. Miejscowi rzemieślnicy byli pierwszą w Polsce społecznością, która już w 1990 r. zdecydowała się pamiątkową tablicą uczcić jego pamięć. Politechnika Warszawska na podobny gest zdobyła się dopiero w kwietniu 2012 r., a moment ów poprzedziły zaciekłe i ciągnące się przez dziesięciolecia spory. Pierwszą nieudaną próbę rehabilitacji podjęto w 1984 r. Kolejną w 1993 r., kiedy to Senat przyjął nawet uchwałę o włączeniu do dziedzictwa uczelni dorobku naukowego prof. Czochralskiego, ale zarazem stwierdził, że nie widzi potrzeby reasumpcji uchwały z 1945 r. i przywracania Czochralskiemu czci!

W tym czasie było coraz głośniej o dokonaniach prof. Czochralskiego. Odbywały się poświęcone mu konferencje, drukowano o nim artykuły, wręczano medale z jego wizerunkiem, wielu profesorów podejmowało próby jego rehabilitacji, a PW dalej nie zmieniała swego stanowiska. Ale w 2009 r. zmarł ostatni znaczący oponent prof. Czochralskiego, określający sam siebie mianem wnuka prof. Broniewskiego, działacz politechnicznej Solidarności. Wiosną ub.r. komisje historyczna i etyczna Senatu przeprowadziły nową kwerendę dokumentów w państwowych archiwach. W Archiwum Akt Nowych natrafiono na oryginalny meldunek, z którego wynika, że Czochralski współpracował z wywiadem KG AK.

29 czerwca 2011 r. Senat PW przyjął uchwałę o przywróceniu dobrego imienia prof. Czochralskiemu. Do rektora i akademickiej społeczności zwrócono się o działania upamiętniające jego postać i dokonania. Prof. Mirosław Nader, kierujący komisją, która doprowadziła do rehabilitacji prof. Czochralskiego uważa, że można by wykorzystać pustą niszę w przejściu do Dużej Auli PW. Dziś po jednej jego stronie stoi w niszy posąg naszej noblistki Marii Skłodowskiej-Curie. Posąg Czochralskiego, naszego niedoszłego noblisty, stanąć mógłby po przeciwnej stronie.

Polityka 01.2013 (2889) z dnia 01.01.2013; Patroni roku; s. 25
Oryginalny tytuł tekstu: "Wielki nieznajomy"
Reklama

Czytaj także

null
O Polityce

Dzieje polskiej wsi. Zamów już dziś najnowszy Pomocnik Historyczny „Polityki”

Już 24 kwietnia trafi do sprzedaży najnowszy Pomocnik Historyczny „Dzieje polskiej wsi”.

Redakcja
16.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną