Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Historia

Trzy dni w Szczecinie

Brytyjski film o Gierku w końcu w Polsce

Nieoficjalne zdjęcie ze spotkania w Stoczni im. Adolfa Warskiego w styczniu 1971 r.: szef strajkujących Edmund Bałuka oraz I sekretarz KC PZPR Edward Gierek. Nieoficjalne zdjęcie ze spotkania w Stoczni im. Adolfa Warskiego w styczniu 1971 r.: szef strajkujących Edmund Bałuka oraz I sekretarz KC PZPR Edward Gierek. Maciej Jasiecki / Materiały prywatne
Brytyjski film „Trzy dni w Szczecinie” powstał w niezwykłych okolicznościach, a doczekał się polskiej premiery dopiero po blisko 37 latach. Opowiada o wizycie Edwarda Gierka, od miesiąca I sekretarza KC PZPR, w ogarniętej strajkiem Stoczni im. Adolfa Warskiego.
Kadr z filmu „Trzy Dni w Szczecinie” Lesliego Woodheada.Granada TV/materiały prasowe Kadr z filmu „Trzy Dni w Szczecinie” Lesliego Woodheada.
Kadr z filmu „Trzy Dni w Szczecinie” Lesliego Woodheada.Granada TV/materiały prasowe Kadr z filmu „Trzy Dni w Szczecinie” Lesliego Woodheada.
Jedno z zachowanych oficjalnych zdjęć dokumentujących spotkanie władzy ze szczecińskimi stoczniowcami, na pierwszym planie gen. Wojciech Jaruzelski, wówczas szef MON.Janusz Uklejewski/CAF/PAP Jedno z zachowanych oficjalnych zdjęć dokumentujących spotkanie władzy ze szczecińskimi stoczniowcami, na pierwszym planie gen. Wojciech Jaruzelski, wówczas szef MON.

Akcja filmu rozgrywa się w styczniu 1971 r. Jest zmrok. Leslie Sands, brytyjski aktor odgrywający rolę I sekretarza KC PZPR, idzie wzdłuż szpaleru milicjantów. Podchodzi do bramy stoczni i mówi: „My name is Edward Gierek. I’m the first secretary of the Polish United Worker’s Party. Let me in, please”. Tak zaczyna się obraz nakręcony przez Lesliego Woodheada w 1976 r.

I.

Świetlica dawnej Stoczni Szczecińskiej im. Adolfa Warskiego – dziś miejsce opuszczone, przygnębiające, niedostępne dla szczecinian – przynajmniej dwukrotnie była świadkiem historycznych wydarzeń. To tu 30 sierpnia 1980 r. po nocnych negocjacjach podpisano pierwsze w Polsce porozumienie sierpniowe. W tym samym miejscu w styczniu 1971 r. doszło do – niemającego precedensu w dziejach Polski Ludowej – spotkania najwyższych władz PRL z robotnikami strajkującego zakładu. Pięć lat później historia tego spotkania zainteresowała brytyjskich filmowców.

Wydarzenia ze stycznia 1971 r. w Szczecinie były naturalną konsekwencją stłumionego krwawo kilka tygodni wcześniej przez władze buntu robotniczego na Wybrzeżu. Iskrą, która na nowo wznieciła uśpione, ale naciągnięte do granic możliwości emocje, stał się artykuł, który ukazał się 20 stycznia 1971 r. w „Głosie Szczecińskim”. Znalazła się w nim zmanipulowana informacja o podjęciu przez załogę rurowni w Stoczni Szczecińskiej zobowiązań produkcyjnych dla poparcia nowych władz w kraju. Oburzeni robotnicy uznali tekst za prowokację i proklamowali strajk. Na czele protestu stanął Edmund Bałuka, który przekonał stoczniowców, aby – pomni doświadczeń sprzed miesiąca – tym razem nie opuszczali zakładu pracy. Strajk rozprzestrzenił się na inne wydziały stoczni, a potem na kilkadziesiąt zakładów Szczecina.

Stocznia została zablokowana od strony lądu i wody, prowadzono zmasowaną akcję psychicznego oddziaływania na protestujących, aby jak najszybciej zakończyli opór. Władze rozważały możliwość odblokowania zakładu siłą. Dwójka szczecińskich dziennikarzy, Jerzy Pachlowski oraz Lidia Więckowska, którzy dotarli do stoczni, uświadomiła strajkującym, że na temat przyczyn protestu panuje zmowa milczenia. W momencie gdy cały naród manifestował poparcie dla nowego I sekretarza KC PZPR, szczecińscy stoczniowcy przez władze określani byli mianem kontrrewolucjonistów i chuliganów. Wśród protestujących zapadła decyzja o napisaniu listu do I sekretarza, w którym tłumaczono, dlaczego i po co zamknięci w stoczni robotnicy rozpoczęli protest.

W tym samym czasie, kiedy Komitet Strajkowy szykował list do władz, w Warszawie Edward Gierek na posiedzeniu Biura Politycznego podejmował decyzję o wyjeździe do Szczecina. Dzień później faktycznie pojawił się w stolicy Pomorza Zachodniego. Towarzyszyli mu członkowie BP i rządu, m.in. Piotr Jaroszewicz, Franciszek Szlachcic i Wojciech Jaruzelski. Pojawienie się Gierka pod bramą stoczni zaskoczyło członków Komitetu Strajkowego. Głowa państwa musiała czekać blisko dwie godziny, aż robotnicy ustalili, z kim, w jakim składzie i według jakiego scenariusza odbędzie się spotkanie. Jak pisał sekretarz Edwarda Gierka, Jerzy Waszczuk, była to dla władz „pierwsza lekcja pokory”.

Spotkanie rozpoczęło się przed godz. 18. Po odczytaniu przez Edmunda Bałukę 12 postulatów wszczęto wielogodzinną dyskusję, w czasie której Gierek zręcznie poruszał się wśród żądań i oczekiwań robotników. Dopiero ok. godz. 2 w nocy ogłoszono zakończenie strajku oraz powołanie Komisji Robotniczej, pierwszego demokratycznie wybranego przedstawicielstwa pracujących w PRL. Gierek wyjechał ze świtą do Gdańska.

II.

Skąd zainteresowanie Brytyjczyków, jakkolwiek niezwykłym i niecodziennym, ale jednak na swój sposób regionalnym wydarzeniem? Leslie Woodhead został wysłany w 1956 r., w ramach służby wojskowej, do specjalnego ośrodka na wschodnim wybrzeżu Szkocji, gdzie brytyjskie siły wojskowe szkoliły lingwistów, przede wszystkim na potrzeby wojska i wywiadu wojskowego. Początkowo dokładnie wyselekcjonowani polityczni emigranci z ZSRR nauczali tam wyłącznie języka rosyjskiego. Z czasem zaczęto prowadzić intensywne kursy polskiego, czeskiego, a także mandaryńskiego.

Woodhead musiał zwrócić uwagę brytyjskich oficerów, bo szybko został wysłany z misją do dawnej bazy Luftwaffe w Berlinie Zachodnim. Prowadził tam nasłuch i obserwację ruchu sowieckich samolotów wojskowych w Niemczech wschodnich. Jak sam napisał w wydanej kilka lat temu książce „My life as a spy”, to właśnie wówczas wykształciła się w nim „obsesja analizowania tego, co dzieje się za żelazną kurtyną”. Po powrocie z Berlina związał się na blisko 30 lat z najstarszą niezależną brytyjską wytwórnią filmową Granada Television.

 

Na początku lat 70. zaczął przygotowywać cykl fabularyzowanych filmów dokumentalnych, które opowiadały o wydarzeniach w ZSRR bądź krajach satelickich. Zastosowanie nowej telewizyjnej formuły, tzw. docs-drama, czyli stworzenie fabularyzowanego dokumentu, było w tym czasie rewolucyjnym pomysłem, niemniej jednak wynikającym z pragmatyzmu. Pomimo pewnego odprężenia w stosunkach międzynarodowych, brytyjskie kamery nie miały swobodnego dostępu do krajów bloku wschodniego. Trzeba było sobie poradzić w inny sposób. Pierwszą produkcją Woodheada z tej serii był film o sowieckim generale Piotrze Grigorenko, który za otwartą krytykę cenzury, a także fałszowania wyborów, trafił do szpitala dla umysłowo chorych. Drugim obrazem była dramatyczna historia Wang Guangmei, żony przewodniczącego Chińskiej Republiki Ludowej Liu Shaoqi, oskarżonej w czasie rewolucji kulturalnej o szpiegostwo na rzecz Stanów Zjednoczonych. Kolejny film nawiązywał do wydarzeń ze stycznia 1971 r. w Szczecinie.

III.

Kilka czynników zaważyło na tym, że doszło do tej produkcji. Ważna była sama historia, istotny był materiał źródłowy do jej odtworzenia, wreszcie niezbędni byli świadkowie. Wszystko to udało się odnaleźć. Leslie Woodhead uznał, że niesamowity był fakt, iż w kraju, w którym strajkujący robotnicy byli dotąd rozjeżdżani przez czołgi, najwyższe władze państwa zdecydowały się na otwarte spotkanie i rozmowę.

Film nie powstałby, gdyby nie wywiezione na Zachód taśmy magnetofonowe z zapisem spotkania Edwarda Gierka ze stoczniowcami. Wszyscy jego uczestnicy zdawali sobie sprawę z rangi wydarzenia. W pomieszczeniu znajdującym się obok świetlicy dyskusję nagrywała m.in. ekipa Ryszarda Flisiaka, stoczniowego ślusarza. Pomieszczenie to było ochraniane przez stoczniowców przed ewentualnymi zakusami bezpieki. Ponadto nagrań z radiowęzła dokonywali sami stoczniowcy, którzy przynieśli własne magnetofony. Na sali znajdowała się też ekipa szczecińskiej telewizji, jednak ograniczona ilość taśmy pozwoliła tylko na około dwugodzinny zapis. Po kilku dniach został on skonfiskowany na polecenie Jana Szydlaka, członka Biura Politycznego KC PZPR. Nad szczecińską debatą miała zapaść cisza. Jedynym ewentualnym źródłem informacji o niej miały być oficjalne publikacje i komunikaty przygotowywane przez reżimowych propagandystów.

Nagranie dokonane przez stoczniowców zostało jednak zabezpieczone, a następnie skopiowane przez Krzysztofa Kieślowskiego i Tomasza Zygadłę w jednym ze szczecińskich hoteli. Filmowcy pracowali w tym czasie w stolicy Pomorza Zachodniego nad filmem poświęconym rewolcie grudniowej. Skopiowane taśmy zostały przekazane do Warszawy przez studenta łódzkiej szkoły filmowej Andrzeja Titkowa, gdzie trafiły do rąk Jana Lityńskiego i Teresy Boguckiej, która wraz z żoną Lityńskiego, Anną Dodziuk, zajęła się przepisaniem. Teraz pozostawała już tylko sprawa przeszmuglowania taśm za granicę. Podjął się tego Bolesław Sulik, który w obawie przed inwigilacją powierzył zadanie swojemu kuzynowi.

Sulik był filmowcem, scenarzystą i publicystą, który od 1946 r. przebywał w Anglii. Z Polską związany był nie tylko mentalnie. Jeżdżąc do kraju, zawarł znajomości z polskimi twórcami filmowymi – Krzysztofem Kieślowskim, Andrzejem Wajdą, Tadeuszem Konwickim, a także przedstawicielami opozycji, Adamem Michnikiem, Jackiem Kuroniem i Janem Lityńskim. Ale nawiązał też kontakty m.in. z Mieczysławem F. Rakowskim. Z Wajdą realizował „Smugę cienia”, a jednocześnie zbierał materiały do filmu o strajku ze stycznia 1971 r. Iwona Sulik wspomina: „Film »Trzy dni w Szczecinie« był bardzo ważnym momentem dla męża. On kiedyś zdecydował, że film ten będzie dla niego karierą”.

Jest wiele rozbieżności w relacjach dotyczących losów wywiezionych taśm; pewne jest, że w październiku 1971 r. trafiły one do Jerzego Giedroycia. Szef paryskiej „Kultury” zapisaną na nich treść określił jako porażającą. Opracowania taśm podjęła się Ewa Wacowska i jej mąż Edward Goskrzyński. Giedroyc błagał zaś Sulika o pomoc w ich odczytaniu. „Klnę Pana w żywy kamień, nie możemy tego rozplątać” – pisał. Mimo licznych błędów i przeinaczeń w zapisie debaty, książka wydana w 1972 r. w Paryżu pt. „Rewolta szczecińska i jej znaczenie” stała się sensacją na Zachodzie. Trzy razy wydano ją w Instytucie Literackim i przedrukowywano w kilkunastu krajach zachodnich, w tym w Anglii. Prasa emigracyjna pisała o niej, że była najwierniejszym obrazem polskiej rzeczywistości i każdy Polak przebywający na emigracji powinien mieć ją w domu.

IV.

Woodhead mógł dzięki temu dość dobrze odtworzyć przebieg spotkania. Miał stenogram z dziewięciogodzinnej debaty, ponadto dysponował blisko dwoma godzinami niemego materiału filmowego ze stoczni. O pomoc w napisaniu scenariusza poprosił Bolesława Sulika. Wraz z Sulikiem dotarli do przywódcy styczniowego strajku Edmunda Bałuki, który od 1973 r. przebywał na emigracji w Anglii i pracował jako robotnik w jednym z zakładów w Manchesterze. Zatrudniono go jako doradcę. Ujęcia plenerowe nagrywano w dokach w Manchesterze oraz w starej zajezdni tramwajowej nieopodal studia Granady. Sceny pod dachem kręcono w Carpet Mill, gdzie Roy Stonehouse, scenograf, zrekonstruował plan stoczniowej świetlicy.

W roli strajkujących robotników obsadzono aktorów z północnej Anglii. Widza może zaskoczyć widok prawdziwego „Głosu Szczecińskiego” w rękach stoczniowców, stojącej na stole wódki Wyborowej (której jednak stoczniowcy w filmie nie pili) czy polskich papierosów, które palono nagminnie. Wszystkie te rekwizyty przywiózł z Polski Bolesław Sulik.

Po nakręceniu połowy materiału zaproszono Edmunda Bałukę, aby go obejrzał. „Patrzę, a tu przez jakieś czterdzieści kilka minut tylko Gierek występuje – wspomina Bałuka. – Mówię do Sulika: »Koniec. Bolek, ja tego filmu nie chcę!«. Przyjechał Woodhead. Mówię mu, że jeśli ma to być reklama dla Gierka, to niech sobie robią, co chcą, ale ja w tym uczestniczyć nie będę. On mi na to, że jeśli ja się nie godzę, to w takim razie filmu w ogóle nie będzie”. Bałuka miał jednak świadomość wagi poruszanego w filmie tematu. Ostatecznie zmienił zdanie, przy czym wymógł na twórcach, żeby wmontowano do filmu fragmenty oryginalnych taśm z 1971 r.

Bałuka poniekąd miał rację. Pierwsze skrzypce w filmie odgrywa postać Edwarda Gierka, w którego rolę wcielił się Leslie Sands. „W moim odczuciu miał w sobie coś z okrutnego tyrana” – wspomina Woodhead. Sands rozpoczął swoją przygodę z kinem w 1951 r. jako autor kryminału, który został wówczas sfilmowany. Jego żywiołem była jednak telewizja. Był autorem kilkunastu odcinków różnych seriali, w dziesiątkach innych występował jako aktor. Miał też na swoim koncie role żandarma, policjanta czy dziennikarza w kilku pełnometrażowych filmach stworzonych na potrzeby telewizji brytyjskiej. Rola Gierka w „Trzech dniach w Szczecinie” była jego pierwszą, w której odtwarzał autentyczną postać historyczną. Został bardzo dobrze oceniony przez krytyków. Według Petera Nighta z „Daily Telegraph” swoją grą doskonale oddał „uczucia agresywnego patriotyzmu i zręcznej perswazji”. Bardzo dobrze oceniono też Kennetha Colleya, znanego wszystkim kinomanom z późniejszych ról Jezusa Chrystusa w „Żywocie Briana” czy admirała Pietta z „Gwiezdnych wojen”. Zagrał on rolę przywódcy szczecińskiego strajku. Zapoznał się z oryginalnymi taśmami ze spotkania w stoczni, ponadto miał okazję osobiście poznać Edmunda Bałukę.

V.

Telewizja brytyjska wyemitowała „Trzy dni w Szczecinie” 21 września 1976 r. w doskonałym czasie antenowym, bo o godz. 20.30. Reakcja prasy brytyjskiej była entuzjastyczna. Michael Church w „Timesie” zwracał uwagę na to, że film Woodheada stanowi wybitny krok naprzód w dziedzinie udramatyzowanego dokumentu. Chwalił też reżysera, że ten odtworzył historię strajku bez politycznego moralizatorstwa, a jednocześnie zdołał dobrze przekazać desperację i odwagę robotników. Hella Pick w „The Guardian” określała film jako „głęboko przejmujący”. Podobnie pochlebne opinie wyrażał na łamach „Daily Telegraph” wspomniany już Peter Night.

Oczywiście, film nie umknął też uwadze polskich publicystów, pracujących w sekcjach polskich rozgłośni BBC i Radia Wolna Europa. W swoich felietonach przypominali oni historię szczecińskiego strajku podkreślając, że nie był to tylko protest o podłożu ekonomicznym, ale bunt przeciwko kłamstwom i systemowi. „Na pewno nie było dotychczas na Zachodzie tak wstrząsającego swym autentyzmem filmu o Polsce powojennej” – mówiono na antenie RWE.

W Polsce nie tylko nie można było wówczas tego filmu obejrzeć, ale oficjalne media nawet słowem nie wspomniały o fakcie jego powstania.

 

Autorzy są pracownikami Oddziałowego Biura Edukacji Publicznej IPN w Szczecinie.

Polityka 05.2013 (2893) z dnia 29.01.2013; Historia; s. 50
Oryginalny tytuł tekstu: "Trzy dni w Szczecinie"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną