Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Historia

Świat Stalina

66 lat temu cały komunistyczny świat rozszlochał się z rozpaczy

Kołchoźnicy słuchają mowy Stalina przez radio. Obraz z końca lat 30. XX wieku. Kołchoźnicy słuchają mowy Stalina przez radio. Obraz z końca lat 30. XX wieku. Yuri Antonovich Zaytsev / EAST NEWS
Gdy 5 marca 1953 r. umierał Józef Stalin, był zapewne najpotężniejszym politykiem świata. Jego potęgę można było mierzyć nie tylko zasięgiem wpływów państwa, którym kierował.
Marszałek Stalin na pokazie lotniczym, obraz z 1949 r.AKG-Images/EAST NEWS Marszałek Stalin na pokazie lotniczym, obraz z 1949 r.

Artykuł ukazał się w POLITYCE w lutym 2013 r.

Nie ulega wątpliwości, że jednostkowy, osobisty wkład Stalina w logikę procesu historycznego był olbrzymi. Można wręcz mówić o pewnym ukierunkowaniu historii światowej, o piętnie, jakie wywarła na niej jego osoba. Nie bez przyczyny najbardziej symboliczne i złowrogie dla XX stulecia określenie to obok „hitleryzmu” właśnie „stalinizm”. Też nie bez przyczyny następca Stalina na Kremlu Nikita Siergiejewicz Chruszczow, gdy rozliczał naznaczoną zbrodniami przeszłość stalinowską, dał swemu legendarnemu referatowi tytuł „O kulcie jednostki i jego następstwach”.

Historycy próbują dopiero wymierzyć, znaleźć relację między jednostką a historią, dostrzec to, co subiektywne (i niejako przypadkowe), w tym, co obiektywne i nieodwracalne (jako skutek działania determinant). Sam Stalin jednak, nie oglądając się na historyków, już za swojego życia o wszystkim przesądził, czyniąc z kultu swojej osoby centrum całego układu. Był w tym centrum, wszystko kręciło się wokół niego i wyłącznie z jego nadania i przyzwolenia. Operował rozbudowaną ideologią, polityką historyczną, dopasowaną do nich polityką kulturalną, oczywiście też dydaktyką społeczną i propagandą. Nagrodami i karami.

Budowany przez wiele lat kult Stalina osiągnął swoje apogeum w chwili śmierci Wielkiego Wodza (tych wzniosłych określeń było wiele), a może nawet tuż po niej, gdy cały świat komunistyczny rozszlochał się z rozpaczy i oddał pożegnalnym rytuałom. Także w Polsce, gdzie specjalna odezwa KC PZPR, Rady Ministrów i Rady Państwa PRL głosiła: „Cała postępowa ludzkość z najwyższym bólem przyjęła tragiczną wieść o zgonie największego człowieka naszych czasów – Józefa Stalina”.

Główny architekt

Kult ten był niezwykle użyteczny politycznie, wypełniał próżnię po zdewastowanym przez rewolucję 1917 r. świecie, z jego porządkami, wartościami i religią. Wraz z budową i rozrostem nowego państwa, ale też przymusową, tragiczną i odgórnie sterowaną przemianą społeczeństwa – czy raczej społeczeństw i narodów Rosji – w nową zbiorowość komunistyczną nasilała się swoista nowa religia i powstawał system totalitarnej kontroli opresji i presji. Autorów było wielu, ale bezsprzecznie to Stalin był głównym architektem tego komunizmu, jego dyktatorem, strategiem i bogiem.

Budował go wewnątrz Związku Radzieckiego, ale też eksportował na zewnątrz metodami i różnorodnymi instrumentami: od infiltracji i wspierania irredent, budowania sieci międzynarodówek i agentur, aż po szerzenie idei i uwodzenie intelektualistów świata zachodniego, nie bez powodzenia zresztą. A także po bezpośrednie przejmowanie władzy i wpływów oraz inspirowanie i wspieranie rewolucji w innych miejscach globu. Dotknęło to również Polskę, która dwukrotnie boleśnie została zaatakowana przez stalinizm, po 17 września 1939 r. i po zakończeniu wojny światowej, gdy dokonano jałtańskiego podziału świata i gdy znalazła się w strefie wpływów Moskwy.

To układanie powojennej mapy świata przez największych przywódców i zwycięzców, wśród których znalazł się Stalin, było swoistym zwieńczeniem przede wszystkim jego dzieła politycznego, ale też szczytem autentycznej popularności poza granicami Związku Radzieckiego. Sprzyjała temu oczywiście aura pogromcy hitleryzmu i zdobywcy Berlina, jak też powszechne docenianie niekwestionowanego męstwa Wojny Ojczyźnianej. Można powiedzieć, że nigdy wcześniej i już nigdy później Moskwa nie wywierała tak dużego wpływu na historię świata, nie potwierdziła tak mocno swojej pozycji imperialnej.

Aleksander Kiereński, premier rządu rosyjskiego obalonego w 1917 r. przez bolszewików, pod koniec życia (w 1970 r.) pytany, jak ocenia Stalina, powiedział, że był to polityk, który najbardziej sponiewierał Rosję i jej ludzi, ale też wyniósł ją do potęgi największej z możliwych. Sam Stalin miał powiedzieć w 1943 r., że na jego „mogiłę wysypią stosy śmieci, jednakże bez wątpienia rozwieje je wiatr historii”.

Mimo upływu tylu lat od śmierci Stalina i mimo coraz większej wiedzy o jego zbrodniach, także w samej Rosji (która choćby w sprawie zbrodni katyńskiej długo kłamała, potem długo milczała, a potem się zastanawiała, co i jak powiedzieć) te śmieci nadal są wysypywane, a wiatry nadal hulają.

Zasługi Stalina

Według badań rosyjskiej opinii publicznej ponad połowa dorosłych Rosjan twierdzi, że Stalin zrobił dla Rosji więcej dobrego niż złego, a ponad jedna trzecia młodych respondentów – do 35 roku życia – uważa, że zasługi Stalina rozgrzeszają jego błędy! Oczywiście, w takich reakcjach i opiniach przegląda się współczesność i uwidoczniają się kompleksy, także tęsknota za minioną wielkością. Może także nadal rezonuje stary, komunistyczny ład i porządek, bez względu na to, jak był bezprawny. I odzywa się echem komunistyczny świat przedstawień, w którym istniały jasne wyobrażenia zła i dobra, tego, co słuszne, a co niesłuszne, co sprawiedliwe, a co nie.

Zapewne daje tu także znać o sobie archetyp rosyjskiej kultury i świadomości społecznej, którego osią był i pozostaje mit „batiuszki cara”; korzysta z niego dzisiaj nie kto inny jak prezydent Putin.

To w czasach Stalina rzeczywiście zbudowano w sposób niezwykle okrutny nowe społeczeństwo, ale też wyposażono je w nową świadomość. Ta maszyneria w Rosji działała przez grube dziesiątki lat, przez kilka pokoleń – nie tak jak w Polsce, choć i my po 1989 r. ubolewaliśmy nad obecnością u nas homo sovieticusa – i, jak widać, z takiej konstrukcji trudno wyjść, tym bardziej że często nie wiadomo, co należy rekonstruować.

Postać Stalina doczekała się obfitej literatury, nadal przyciąga uwagę badaczy i pisarzy, których interesuje fenomen stalinizmu jako ostatecznego w swojej złowrogości, ale też skuteczności politycznej komunizmu, a także sama osoba jego twórcy.

Bestselerem wydawniczym w Polsce była wydana kilka lat temu książka Simona Sebaga Montefiorego „Dwór czerwonego cara”, która barwnie przedstawiła właśnie biografię Stalina, nie szczędząc informacji i analiz ukazujących tego następcę Lenina w całej jego, można powiedzieć, krasie.

W tym obrazie łączą się i uzupełniają fakty wielkie, te, które znalazły się we wszystkich podręcznikach historii, z mniejszymi i małymi, także z życia prywatnego Stalina, z wymownymi epizodami życia i działania tytułowego „dworu”. Mnóstwo historyjek i trafiających do wyobraźni scenek, które pokazują, jak działał ten mechanizm niejako na zapleczu wielkich wydarzeń. Jak tyleż psychopatyczna, co swoiście niezwykła osobowość jednego człowieka wprowadzała ją w ruch, kontrolowała i trzymała w nieustającym napięciu. I nawet jeśli czasami jest śmiesznie, to zawsze na pewno jest groźnie, niewypowiedzianie groźnie.

Wymiana elit

Stalin trzymał swój dwór na krótkiej smyczy, bez przerwy poddawał go egzaminowi posłuszeństwa i kolejnym czystkom, niejako modelowym, wedle założenia, że co jakiś czas należy wymieniać dworzan, by uchronić się przed jakimkolwiek zagrożeniem wewnętrznym i konkurencją i by wzmocnić swoją władzę. To cykliczne czyszczenie było sposobem rządzenia, który wypróbował w latach 30. na skalę niebywałą (tzw. Wielki Terror) i kontynuował aż do śmierci. Gdy umierał, rozkręcała się na dobre nowa czystka, tym razem o charakterze antysemickim, motywowana właśnie niby odkrytym spiskiem kremlowskich lekarzy.

Za każdym razem wymiana elit, co zwykle oznaczało po prostu mordy polityczne, pociągała za sobą wielkie represje schodzące w dół, do instytucji i urzędów, wreszcie do milionów ludzi. Aparat represyjny – też regularnie czyszczony – pod zmieniającymi się hasłami i wezwaniami (przy czym zawsze obowiązywał dogmat o zaostrzaniu się walki klasowej w miarę postępów w budowie socjalizmu) ruszał do boju, mordował i zapełniał nowymi pensjonariuszami Archipelag Gułag. A Stalin, uwielbiany, wręcz ubóstwiany, stał niewzruszony na czele, niezagrożony przez nikogo.

Rozrachunkowe opowieści Chruszczowa próbującego zmierzyć się z przeszłością stalinowską, w której zresztą miał swój wielki udział, pełne są wstrząsających relacji z tego świata. Nie bez przyczyny w 1956 r. wywołały, najsilniej w Polsce, wielką rewolucję moralną i wreszcie zepsuły idylliczny czasem obraz Moskwy na Zachodzie, co na przykład utrudniało przebicie się do tamtejszej świadomości książki Herlinga-Grudzińskiego „Inny świat”.

Chruszczowowskie objawienia są także zapisem bezpiecznej już nienawiści do Stalina jednego z jego najbliższych współpracowników, który swój niekwestionowany udział w winie próbuje zminimalizować czy wręcz unieważnić, sprowadzając wszystko do jednej osoby, do jednostki. Zwracano już uwagę na ten moralny i intelektualny defekt referatu Chruszczowa wygłoszonego na XX Zjeździe KPZR w lutym 1956 r., może mniej na to, że był on także świadectwem pogubionej uczuciowości nowego genseka radzieckiej partii. Może najlepiej oddaje to końcowy akapit książki Montefiorego, w którym czytamy, jak Mołotow, wieloletni współpracownik i wykonawca poleceń Wodza, na starość został spytany, czy śni mu się Stalin: „Nieczęsto, ale czasami. Okoliczności są dosyć niezwykłe. Jestem w jakimś zniszczonym mieście i nie mogę odnaleźć drogi. A potem spotykam JEGO”.

Ukazała się właśnie książka Eugeniusza Duraczyńskiego „Stalin. Twórca i dyktator supermocarstwa”, bardzo obszerna i wnikliwa, wykorzystująca dotychczasowy dorobek piśmiennictwa, również własne badania autora. Daje ona panoramiczny i wszechstronny obraz podjętego tematu, ale też ukazuje funkcjonowanie stalinizmu za życia i częściowo po śmierci jego twórcy. W końcu obecność stalinizmu, w bardziej czy mniej przetworzonej formie, widzimy do dzisiaj w Korei Północnej, na Kubie czy w Chinach.

Walka o władzę

Stalinizm po Stalinie utrzymywał się wcale mocno i długo w wielu państwach, a wychodzenie z niego było procesem długofalowym, choćby w bezpośredniej strefie wpływów radzieckich, na przykład w Czechosłowacji czy NRD. To dopiero przemiany 1989 r. zamknęły tę kartę historii, pozostawiając jednak wiele śladów obecnych do dzisiaj. Ta historia jest więc nadal świeża.

Można zatem dzięki Duraczyńskiemu prześledzić ją bardzo szczegółowo, zaczynając od narodzin Stalina, poprzez kolejne etapy najpierw rewolucjonisty podziemnego, potem jednego z wielu liderów ruchu bolszewickiego pozostającego w cieniu innych, przede wszystkim Lenina, a następnie dość formalnego, można powiedzieć, dyrektora partii i państwa. I by wreszcie dojść po kilku latach do narastającej fazy wyłaniania się wielkiego dyktatora, który zręcznie i sprytnie, a przy tym bezwzględnie usunął konkurentów, zniszczył ich lub wygonił (lecz później i tak dopadł, jak chociażby Trockiego), a pozostałych podporządkował sobie całkowicie.

Walka o władzę skorelowana została nie tylko z ogólnym i obowiązującym doktrynalnie marksizmem-leninizmem, do którego należały między innymi dogmaty o dyktaturze proletariatu i walce klasowej, ale przede wszystkim z konkretnymi celami społecznymi i gospodarczymi (ekstensywna modernizacja), które starano się osiągnąć politycznie. Tak więc polityka, tak jak ją widział i realizował Stalin, była tu najważniejsza i nadrzędna. Pisze Duraczyński, że „kiedy mówimy o stalinizmie, nie mamy na myśli jakiegoś wyraźnie wyodrębnionego systemu teoretycznego, lecz określoną praktykę polityczną tworzenia państwa totalitarnego, zapoczątkowaną zresztą przez Lenina i doprowadzoną niemal do końca przez jego następcę”.

Rzecz polegała jeszcze na tym, że to akurat państwo totalitarne miało cele imperialne nie tylko z urzędu wpisane w doktrynę marksistowską (musiało przynajmniej sprzyjać każdej ewentualnej rewolucji robotniczej), ale przede wszystkim odpowiadające jego sile i pozycji wywalczonej zwłaszcza w drugiej wojnie światowej. Nie bez przyczyny Stalin miał swoich ulubionych bohaterów z historii Rosji, z Iwanem Groźnym i Piotrem Wielkim na czele. Czuł się dziedzicem i kontynuatorem imperialnej tradycji Rosji, no i nie da się powiedzieć, że się jej sprzeniewierzył.

Stalin, gdy poznamy jego tryb pracy, okazuje się, był niebywale zajęty oraz utrudzony budową i zwycięstwami swojego stalinizmu. Z punktu widzenia efektywności prowadzonej polityki, jej kosztów, popełniał koszmarne błędy (choćby nie doceniając informacji o szykującym się ataku Niemiec w czerwcu 1941 r.), ale nikt nie mógł mu tego powiedzieć, niewielu nawet o tym pomyśleć. Zawsze miał rację. A jeszcze do tego czytał poezję, oglądał filmy i balet. I miał sprecyzowane opinie, co twórcom i odtwórcom co najmniej spędzało sen z powiek…

Komunizm przedstawiał się jako najbardziej nowoczesny i przyszłościowy pomysł na historię, na rozwój i na sprawiedliwość, w co długo wierzyli często nie tylko komuniści, stalinizm zaś był oceniany jako swoisty wypadek przy pracy i odstępstwo od pięknych zasad („błędy i wypaczenia”). Niemniej to komunizm w praktyce pokazał, że znakomicie wpisuje się w wielowiekową historię tyranii. A jego nowoczesność polegała na budowaniu i wykorzystywaniu nowoczesnej formy totalitaryzmu, czyli na ogarnięciu i wciągnięciu wszystkich w jego złowieszczą orbitę, a także na wymuszeniu entuzjazmu i miłości tak do idei, jak i do osoby.

Polityka 09.2013 (2897) z dnia 26.02.2013; Historia; s. 61
Oryginalny tytuł tekstu: "Świat Stalina"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Przelewy już zatrzymane, prokuratorzy są na tropie. Jak odzyskać pieniądze wyprowadzone przez prawicę?

Maszyna ruszyła. Każdy dzień przynosi nowe doniesienia o skali nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, ale właśnie ruszyły realne rozliczenia, w finale pozwalające odebrać nienależnie pobrane publiczne pieniądze. Minister sprawiedliwości Adam Bodnar powołał zespół prokuratorów do zbadania wydatków Funduszu Sprawiedliwości.

Violetta Krasnowska
06.02.2024
Reklama