Osoby czytające wydania polityki

„Polityka” - prezent, który cieszy cały rok.

Pierwszy miesiąc prenumeraty tylko 11,90 zł!

Subskrybuj
Historia

Nie tylko Schindler

Julius Madritsch, austriacki Schindler

Ulica krakowskiego getta w 1941 r. Ulica krakowskiego getta w 1941 r. Forum
W słynnym filmie „Lista Schindlera” pewien Austriak, Julius Madritsch, jest postacią drugoplanową. W rzeczywistości w krakowskim getcie odegrał wielką rolę swojego życia.
Julius Madritsch.AN Julius Madritsch.
Akcja wysiedlania Żydów z krakowskiej dzielnicy Pogórze, marzec 1941 r.Ullstein bild/BEW Akcja wysiedlania Żydów z krakowskiej dzielnicy Pogórze, marzec 1941 r.
Dowód osobisty Cyrli Rosenzweig, zatrudnionej w zakładach Schindlera.The Granger Collection/FPM Dowód osobisty Cyrli Rosenzweig, zatrudnionej w zakładach Schindlera.

Bracia Madritsch nie oczekiwali niczego szczególnego, gdy razem z całą klasą szli do kina. Regularna lekcja historii została tego dnia zastąpiona przez projekcję filmu Stevena Spielberga „Lista Schindlera”, co wtedy, w 1994 r., było popularną metodą nauczania w europejskich szkołach. Ich zaskoczenie było jednak ogromne, kiedy nagle na ekranie pojawił się aktor grający ich dziadka Juliusa Madritscha i gdy usłyszeli, że to on, podobnie jak Oskar Schindler, ratował życie tysiącom Żydów w krakowskim getcie i w obozie koncentracyjnym Płaszów.

Dotychczas nikt w rodzinie raczej nie opowiadał o wojnie. Także matka chłopców nie potrafiła udzielić odpowiedzi na nurtujące ich pytania. Dawno rozwiodła się z ojcem obu chłopców i ledwo pamiętała teścia. Dziś niełatwo zrekonstruować te wydarzenia. Minęło prawie 70 lat, większość świadków tamtych dni zmarło. O Juliusie Madritschu, który urodził się 4 sierpnia 1906 r. w Wiedniu, wiadomo jednak, że nigdy nie chciał służyć w niemieckim Wehrmachcie. W broszurce „Menschen in Not” (Ludzie w potrzebie), którą wydał za własne pieniądze w 1946 r., pisał: „Od samego początku przysiągłem sobie, że nie będę walczył za ten system, który całej Europie przyniósł tylko cierpienie i nędzę”. Jego zabiegi, żeby uniknąć służby wojskowej, nie mogły trwać na dłuższą metę. W połowie grudnia 1940 r. postanowił wyjechać do Krakowa, gdzie został członkiem zarządu dwóch przedsiębiorstw odzieżowych (Strassberg&Co oraz Hogo). Oba należały do Żydów, a teraz zostały zaanektowane przez Niemców, jak zresztą wszystkie żydowskie firmy i nieruchomości w okupowanym Krakowie. Ten pomysł z objęciem nadzoru podsunął mu znajomy z Wiednia, Adolf Lenhardt, który pracował w niemieckiej administracji.

Kilka miesięcy później (marzec 1941 r.) powstało getto w Krakowie, a jedna z fabryk Madritscha znalazła się w jego granicach. Firma krawiecka przy Rynku Podgórskim nr 3 stała się miejscem pracy dla wielu Żydów. Madritsch od razu zorientował się, na czym polega zagrożenie mieszkańców getta. Potwierdzenie, że ma się regularne miejsce pracy, stało się niezwykle ważne, ponieważ chroniło od deportacji. Dlatego Madritsch próbował wszelkich sposobów (zazwyczaj w postaci łapówek podsuwanych skorumpowanym urzędnikom w urzędzie pracy), aby pomóc jak największej liczbie żydowskich robotników w swojej fabryce. Zatrudniał u siebie formalnie nawet ludzi, którzy nie mieli w ogóle pojęcia o szyciu.

Od samego początku pomagał mu w tym ofiarnie inny wiedeńczyk, Raimund Titsch, urodzony w 1897 r., który był jego zastępcą w przedsiębiorstwie. Było to ważne, gdyż pod koniec kwietnia 1941 r. Madritsch został powołany do wojska. Tam wkrótce przeszedł operację krtani i wylądował w wydawnictwie publikującym przepisy prawne, z powrotem w Wiedniu.

Titsch na bieżąco informował Madritscha o sytuacji panującej w getcie i nie były to dobre wiadomości. Terror wobec mieszkańców narastał, zaś warunki życia pogarszały się z dnia na dzień. Madritschowi udało się wreszcie powrócić do Krakowa. Jego wysiłki skupiały się teraz na kontaktach z niemieckimi urzędnikami, aby otrzymać oficjalne zamówienia na szycie mundurów dla armii niemieckiej. Umowy te były warunkiem przetrwania dla fabryki i jej żydowskich pracowników. Za łapówkę wręczoną nazistowskim urzędnikom Madritsch uzyskał zgodę na urządzenie w firmie koszernej stołówki, którą zresztą utrzymywał później z własnych pieniędzy. Organizował też regularnie zakup większych partii żywności, rozdzielał dodatkowe ilości chleba, papierosów, a nawet buty.

Po kilku brutalnych łapankach i deportacjach w czerwcu 1942 r. liczba mieszkańców getta drastycznie zmalała. Madritsch przystąpił teraz do akcji ratowania ludzi ze zdwojoną siłą. Wspólnie z Judenratem zainicjował zbieranie wszystkich możliwych maszyn do szycia na terenie getta. Później wspominał: „Były to głównie stare modele z napędem pedałowym i trzeba było je najpierw poddać żmudnym i kosztownym reperacjom, aby móc osiągnąć na nich wymagane jakościowe i ilościowe normy. Najważniejsze było jednak to, żeby były w ruchu i głośno terkotały, gdy fabrykę wizytowały kontrole SS. Inspektorzy odczuwali wielkie zadowolenie, widząc mężczyzn, kobiety i dzieci, którzy w pocie czoła starali się osiągnąć na tych gruchotach najwyższą wydajność”.

Dysponując takim zapleczem technicznym, udało się Madritschowi otrzymać oficjalne zamówienia z wojska. W ten sposób ok. 800 osób, pracując na prawie 300 maszynach do szycia, znalazło oficjalne zatrudnienie. Większość formalnie zatrudnionych krawców była jednak kompletnymi laikami – byli to lekarze, prawnicy, inżynierowie, kupcy i ich rodziny – więc cała reszta musiała naprawdę mocno się przykładać, aby wykonać narzucone normy, co było skrupulatnie kontrolowane przez urząd Aufsichtsbehörde.

Działacze żydowskiego ruchu oporu, z którymi Madritsch utrzymywał dyskretne kontakty (m.in. przekazywał im wiadomości polityczne z radia BBC), namówili go do otwarcia podobnych zakładów krawieckich w getcie Tarnowa i Bochni. Wkrótce kolejnych 1000–1500 Żydów znalazło pracę, mogąc w ten sposób przetrwać i uniknąć, choćby przejściowo, deportacji. Ogólnie w całym krakowskim dystrykcie Madritsch dawał zatrudnienie ok. 4 tys. robotników żydowskich. Ich liczba była więc w sumie większa niż w słynnej fabryce emalierskiej Oskara Schindlera.

Po likwidacji getta w marcu 1943 r. Madritschowi udało się przenieść swój zakład na teren obozu pracy przymusowej (później obozu koncentracyjnego) w Płaszowie, dokąd przesiedlono wszystkich krakowskich Żydów. Sytuacja w getcie tarnowskim była wtedy znacznie lepsza niż w Płaszowie, więc Madritsch w przebojowy sposób zorganizował transport publicznym pociągiem 232 zagrożonych mężczyzn, kobiet i dzieci z Krakowa do Tarnowa, a na dodatek bez oficjalnej zgody i bez eskorty strażników SS.

Wiedeńczyk dbał o swoich Żydów na różne sposoby: z jego pomocą przekazywano członkom rodzin wiadomości i nielegalne listy, rozdzielano lekarstwa, nawet kilka udanych ucieczek z obozu (w tym pani Zimmet, pianistki Julii Hoffmann, Hermanna Osterweila z Tarnowa, by wymienić tylko najbardziej znane przypadki) odbyło się przy jego wsparciu.

Oczywiście na co dzień musiał się zachowywać jak Niemiec lojalny wobec Führera i przekonany o ostatecznym zwycięstwie Trzeciej Rzeszy. Szczególnie w osobistych kontaktach z Amonem Goethem, komendantem obozu w Płaszowie, jak również innymi wysokimi urzędnikami hitlerowskiego reżimu, starał się być bardzo ostrożny. W oficjalnej korespondencji z władzami okupacyjnymi musiał używać takich sformułowań i argumentów, żeby nikt nie nabrał podejrzeń, iż w prowadzeniu zakładu krawieckiego chodzi o coś innego niż wyzysk pracy żydowskich więźniów. Nawet w kontaktach z Oskarem Schindlerem, który podobnie jak on ratował żydowskich pracowników w fabryce wyrobów emalierskich, postępował ostrożnie. Najprawdopodobniej obaj odgrywali wobec siebie role tak, aby nikt nie mógł ich zdemaskować.

Raimund Titsch miał niebezpieczne hobby – fotografię. Na setkach zdjęć, ukazujących rozmaite sceny z życia obozowego, stworzył osobliwą kronikę obozu: dystrybucja chleba dla pracowników firmy Madritscha, sceny przy pracy w szwalni, transportowanie wielkich ładunków przez więźniarki. Titsch fotografował też podczas prywatnych spotkań członków SS, np. Goetha na swoim białym koniu, Goetha z karabinem na balkonie, jego dzikie psy itd. Titsch obawiał się dać filmy do wywołania. Zrobił to dopiero wiele lat po wojnie i pokazał odbitki Leopoldowi Pfefferbergowi, jednemu z ocalałych Żydów.

W 1990 r. pokazano je w brytyjskiej telewizji w dokumentalnym filmie o Płaszowie i Madritschu, po czym zostały przekazane do Instytutu Yad Vashem w Jerozolimie i Muzeum Holocaustu w Waszyngtonie. Fotografie te zainspirowały australijskiego pisarza Thomasa Keneally’ego do napisania książki „Arka Schindlera”, którą Steven Spielberg wykorzystał jako kanwę do swojego słynnego filmu.

Co motywowało Madritscha i Titscha? We wspomnianej już broszurze „Menschen in Not” Madritsch opisał krakowskie wydarzenia raczej ogólnie. Niewiele nazwisk, żadnych osobistych relacji. Całą uwagę poświęcił swoim ludziom w potrzebie. Może wpłynął na to fakt, że wychował się w drugiej dzielnicy Wiednia (Zirkusgasse 47), gdzie tradycyjnie mieszkało wielu Żydów? Może dlatego, że jego mały zakład krawiecki Juma („Produkcja odzieży damskiej i męskiej, piżam dla dzieci oraz pościeli”), w 3 dzielnicy Wiednia (Rennweg 88), znajdował się niedaleko od stacji kolejowej Aspang, skąd odchodziły pociągi z wiedeńskimi Żydami deportowanymi do obozów koncentracyjnych? Ale może był to po prostu dobry człowiek, który potrafił znaleźć w sobie wystarczająco dużo cywilnej odwagi, by nieść pomoc?

W listopadzie 1944 r. Madritsch został aresztowany i umieszczony w więzieniu Montelupich w Krakowie, zaś później przewieziony do Berlina. Cudem udało mu się po 12 dniach opuścić więzienie. Za swoją odważną pomoc nigdy nie oczekiwał finansowej rekompensaty. Nawet maszyny do szycia, które udało mu się przetransportować pod koniec 1944 r. do Wiednia, próbował po zakończeniu wojny zwrócić organizacji Joint jako własność żydowską – prawdopodobnie jeden z pierwszych przypadków restytucji w ogóle.

Jego wysiłki, aby reaktywować w Wiedniu dawną fabrykę odzieżową, spełzły na niczym. Do tego doszło kilka osobistych tragedii, jak rozwód z żoną, która wzięła do siebie obu synów.

Podobnie jak Schindler cieszył się z wielu kontaktów z ocalałymi Żydami i członkami ich rodzin. Najwyższą nagrodą i formą moralnego zadośćuczynienia był dla niego tytuł Sprawiedliwy wśród Narodów Świata, który razem z Titschem otrzymał w 1964 r. z Yad Vashem.

Juliusz Madritsch zmarł w 1984 r., zaś Raimund Titsch w 1968 r. Obaj są pochowani w Wiedniu.

Autor tekstu mieszka w Wiedniu. Od 6 lat współpracuje z archiwum Dokumentationsarchiv Österreichisches Widerstands, gdzie tłumaczy dokumenty historyczne i prowadzi badania, głównie nad powojennymi procesami zbrodniarzy wojennych. Jest współautorem książki „Das KZ Lublin-Majdanek und die Justiz”, Clio 2011.

Polityka 11.2013 (2899) z dnia 12.03.2013; Historia; s. 61
Oryginalny tytuł tekstu: "Nie tylko Schindler"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kultura

Mark Rothko w Paryżu. Mglisty twórca, który wykonał w swoim życiu kilka wolt

Przebojem ostatnich miesięcy jest ekspozycja Marka Rothki w paryskiej Fundacji Louis Vuitton, która spełnia przedśmiertne życzenie słynnego malarza.

Piotr Sarzyński
12.03.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną