Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Historia

Dlaczego Jan Sobieski bił się z Turkami?

Rocznica bitwy pod Wiedniem

Portret Jana III z regimentem, autor nieznany, XVII w. Portret Jana III z regimentem, autor nieznany, XVII w. Nieznany / Wikipedia
330 lat temu koalicja wojsk chrześcijańskich, dowodzonych przez Jana III Sobieskiego, zadała pod Wiedniem klęskę armii tureckiej. Zwycięstwo było bezsprzeczne, ale ocena jego dalekosiężnych skutków wywołuje od dawna dyskusję o sensowności polskiego udziału w odsieczy wiedeńskiej.
Bitwa pod Wiedniem - obraz pędzla Jana Krzysztofa Damela.Jan Damel/Wikipedia Bitwa pod Wiedniem - obraz pędzla Jana Krzysztofa Damela.

Obok rzeszy apologetów i miłośników talentu militarnego polskiego króla, wciąż znajdują się i zabierają głos krytycy polityki Sobieskiego. Argumentacja, powtarzana od XIX wieku przy każdej rocznicy bitwy, brzmi wciąż tak samo.

Po pierwsze, odsiecz wiedeńska uratowała nieprzychylną Polsce habsburską Austrię, która w niespełna sto lat później wzięła udział w rozbiorach.

Po drugie, wojna z Turcją, wbrew interesom politycznym Paryża, przekreśliła nadzieje Sobieskiego na opanowanie Prus Książęcych, dla siebie lub dla Rzeczypospolitej (wybiegając zatem wyobraźnią można powiedzieć, że gdyby plan się powiódł, nie tylko nie byłoby rozbiorów, Sobiescy założyliby dynastię, ale i nie wybuchłaby też II wojna światowa).

Po trzecie wreszcie, Polska, mająca poprawne stosunki z Turcją, zawarła przecież pokój z Wielką Portą w Żurawnie i nie musiała ich psuć. Zresztą, był to już przecież schyłek osmańskiej potęgi i wystarczyło zapewne tylko trochę poczekać, by wszelkie zagrożenie dla południowych granic państwa (również Europy, jeśli ktoś zechce spojrzeć szerzej) przestało samo istnieć.

W sojuszu z Ludwikiem XIV

Projekt opanowania Prus Książęcych miał same zalety. Jedno spojrzenie na mapę wystarczy, by pojąć, że trwałe przyłączenie tego, utraconego przez Rzeczpospolitą lenna, zmieniłoby całkowicie sytuację państwa. Polska, a jeszcze bardziej Litwa, zyskałyby szeroki dostęp do wybrzeża Bałtyku, a polskie Pomorze przestałoby pełnić rolę wąskiego i trudnego do obrony „korytarza” (ewentualne ukaranie Fryderyka Wilhelma za wiarołomstwo, jakiego dopuścił się w czasie Potopu wobec Rzeczypospolitej, stałoby się słusznym przykładem „sprawiedliwości dziejowej”). Gdyby Sobieskiemu udało się zdobyć Prusy dla siebie i przekształcić w dziedziczne księstwo, sprawa sukcesji polskiego tronu, nawet przy zachowaniu zasady obieralności tronu, stałaby się w zasadzie przesądzona.

Jednak tak ważna kampania nie mogła odbyć się bez pomocy zewnętrznej potęgi. Meandry europejskiej polityki sprawiły, że sojusznikiem Sobieskiego w planie zdobycia Prus Książęcych został główny rozgrywający kontynentu - Ludwik XIV.

Jaki interes miał Król Słońce we wzmacnianiu władcy odległego królestwa? Była to czysta kalkulacja polityczno-militarna. Ludwik XIV, walczący o pozycję hegemona w polityce europejskiej, podążał ścieżką wydeptaną przez francuskich królów przynajmniej od wojen włoskich (czyli od schyłku XV w.), konsekwentnie atakując i osłabiając wszelkimi środkami pozycję Habsburgów. W roku 1672 rozpoczął długotrwałą i ciężką wojnę w Holandii, która przeszła do historii jako „wojna z koalicją”. Rzecz w tym, że istotną częścią owej antyfrancuskiej koalicji było państwo Fryderyka Wilhelma. Zmuszenie go do odwrotu zmieniłoby układ sił i działało na rzecz Francji. Stąd w 1674 r. pojawiła się idea ataku na Brandenburgię, wykonanego wspólnymi siłami Polski i Szwecji. Jednak aby rozpocząć działania zaczepne, Sobieski musiał zakończyć najpierw wojnę z Turcją.

Cień Boga na ziemi

Jesienią 1565 roku wielkim wezyrem został Mehmed Pasza, pierwszy z dynastii wezyrów z rodu Köprülü. Personalnie uczciwy, doświadczony w pracy administracyjnej, inteligentny i bezwzględny postanowił przywrócić dawną sprężystość państwu Osmanów. Lekką ręką wydając wyroki śmierci (podobno 36 tys. w ciągu zaledwie 5 lat), ukrócił korupcję i przerzedził szeregi nieudolnych urzędników i dowódców wojskowych. Nominalnie drugi, w rzeczywistości stał się pierwszą osobą w państwie. Po śmierci zastąpił go syn Ahmed, nazwany Mądrym, wielki wódz i znawca sztuki oblężniczej. Zawarcie pokoju z Austrią (1664 r.) pozwoliło mu zakończyć zwycięsko ciągnącą się od 1645 roku wojnę z Wenecją o panowanie nad Kretą. W roku 1669 po słynnym oblężeniu padła Kandia - ostatnia wenecka forteca na wyspie. Mając rozwiązane ręce, Ahmed Pasza zwrócił oczy na północ, ku granicom Rzeczypospolitej.

W styczniu 1672 roku pojawił się w Warszawie czausz turecki (posłaniec z dworu sułtana) z wypowiedzeniem wojny, co nie było zaskoczeniem. Sułtan Mehmed IV w całym swym majestacie wyruszył na wojnę z Rzeczpospolitą. Miał ze sobą przyprowadzić niemal 300 tys. ludzi, tymczasem dwa sejmy nie uchwaliły żadnych podatków na wojsko, a ten drugi został wręcz zerwany! Po krótkim oblężeniu padł Kamieniec Podolski, przestarzała ale bardzo istotna dla Polski twierdza. Oblężony (i broniony zaledwie przez 500 żołnierzy) Lwów wykupił się kontrybucją wysokości 80 tys. talarów. Tatarzy, pewni bezkarności, podzieleni na mniejsze oddziały, ruszyli po jasyr. Z kretesem pobił ich Sobieski w czasie swojej słynnej wyprawy na czambuły, uwalniając ponad 44 tys. jeńców, w tym bardzo wiele dzieci. Zwycięstwa hetmana Sobieskiego niewiele jednak zmieniły - przerażony król Michał zgodził się na haniebny pokój w Buczaczu, nie tylko oddający Turcji dwa województwa, ale nakładający również obowiązek płacenia haraczu - Rzeczpospolita stała się w ten sposób lennikiem Wysokiej Porty. Otrzeźwiony na chwilę naród szlachecki odrzucił na sejmie ugodę, a rok później, 11 listopada, Sobieski odniósł wielkie zwycięstwo pod Chocimiem. Zwycięstwo niestety niewykorzystane, głównie z powodu postawy, czy raczej dezercji, hetmana Michała Paca. Szczęśliwie dla Rzeczypospolitej w dzień przed bitwą Michał Korybut Wiśniowiecki wyświadczył poddanym największą w trakcie swojego panowania przysługę i umarł. Panowie bracia, będący pod wielkim wrażeniem zwycięstw Jana Sobieskiego, wybrali go (choć nie od razu) na swojego króla.

W stronę Austrii

Tymczasem wojna Francji z koalicją zakończyła się traktatem w Nijmegen, podpisanym w początku 1679 roku. Tym samym francuska propozycja stała się nieaktualna.

Sobieski zdawał sobie sprawę z ciężkiej sytuacji Austrii, wciąż narażonej na atak Turcji, uwikłanej w walki z powstańcami węgierskimi i stojącej wobec ciągłej wrogości Ludwika XIV. Wiedział więc, że za pokój z Turcją Austria jest gotowa zapłacić cenę, jakiej Rzeczpospolita by przebić nie mogła. Co stałoby się Rzeczpospolitą, gdyby Leopold I, zmuszony okolicznościami, oddał Turcji Węgry za, powiedzmy, dziesięcioletni pokój? Gdzie ruszyłyby wtedy sułtańskie wojska? Odpowiedź jest oczywista.

Zawierając sojusz król Jan podawał rękę cesarzowi, dając nadzieję Austrii na stawienie skutecznego oporu. Odsuwał również niebezpieczeństwo od granic Polski - miał w tym czasie powiedzieć, że: „lepiej walczyć o Wiedeń, niż o Kraków". Potwornie zniszczony kraj mógłby już kolejnej wojny z „całą potencją sułtańską" nie przetrzymać. Zachowanie neutralności, czy raczej bierności w obliczu tureckiej inwazji nie wchodziło w grę - zwycięska Porta niemal z pewnością w drugiej kolejności zaatakowałaby Rzeczpospolitą, pozbawioną już nadziei na realną pomoc. Wreszcie, co najważniejsze, budował zręby skutecznej, jak miało się wkrótce okazać, koalicji, która ostatecznie wybiła Turcji z głowy podbój chrześcijańskiej Europy, co wówczas, w II połowie XVII wieku nie było jeszcze niemożliwe.

Zaufajmy zatem osądowi ostatniego wielkiego polskiego króla i wodza, jakiego w historii naszego kraju nie mieliśmy ani przedtem, ani potem, bo akurat na wojowaniu z Turcją Jan III Sobieski znał się jak nikt na świecie.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Przelewy już zatrzymane, prokuratorzy są na tropie. Jak odzyskać pieniądze wyprowadzone przez prawicę?

Maszyna ruszyła. Każdy dzień przynosi nowe doniesienia o skali nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, ale właśnie ruszyły realne rozliczenia, w finale pozwalające odebrać nienależnie pobrane publiczne pieniądze. Minister sprawiedliwości Adam Bodnar powołał zespół prokuratorów do zbadania wydatków Funduszu Sprawiedliwości.

Violetta Krasnowska
06.02.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną