Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Historia

Anegdoty i fakty

Opowieści Władysława Bartoszewskiego

Kanclerz Helmut Kohl przyjaźni się z Władysławem Bartoszewskim. Kanclerz Helmut Kohl przyjaźni się z Władysławem Bartoszewskim. Arnd Wiegmann/Reuters / Forum
„Pisma wybrane” Władysława Bartoszewskiego oferują czytelnikowi szeroką panoramę na współczesny świat, nakreśloną piórem historyka, dyplomaty i znakomitego gawędziarza.
materiały prasowe

Zacznę od anegdot. Władysław Bartoszewski wspomina niejakiego Jerzego Meringa. „Był to człowiek osobliwy i pokręcony. Był adwokatem, a także radcą prawnym KC PZPR. On wyciągnął mnie z więzienia (w 1954 r.; w więzieniu peerelowskim Bartoszewski siedział prawie sześć lat) za namową jednego z moich przyjaciół. W 1957 r. człowiek ten wyjechał do Izraela. Kilka lat później dowiedziałem się, że odsiaduje on w jednym z tamtejszych więzień wyrok dożywotniego więzienia…” – za zamordowanie niewiernej żony i jej kochanka. I oto pojawia się Bartoszewski w Izraelu w 1963 r., by odebrać dyplom Sprawiedliwego wśród Narodów Świata, i przy okazji pyta się wysokiego urzędnika tamtejszego MSZ, „czy nie można by coś zrobić dla jednego z więźniów skazanych na dożywocie. – Araba? – spytał on. – Nie, waszego. – Żydzi nie są w Izraelu więźniami politycznymi. – A kto panu powiedział, że chodzi o politycznych?...”.

Krótko mówiąc – Władysław Bartoszewski napisał do prezydenta Izraela prośbę o złagodzenie wyroku dla więźnia Meringa. Po kilku latach, bo w 1967 r., tenże wyszedł na wolność. „Jednak – kończy wspomnienie Bartoszewski – do końca nie mógł się nadziwić, że zwykły goj upomniał się u prezydenta Izraela o niego, Żyda, ekskomunistę. A wniosek z tej opowieści jest taki, że nigdy nie wiadomo, jak może zwrócić się dobro wyrządzone komuś innemu”.

I jeszcze jedna anegdota z dużo wyższej półki. W 1995 r. kanclerz Niemiec Helmut Kohl przyjechał z wizytą oficjalną do Warszawy. Państwo Bartoszewscy przyjaźnili się już od pewnego czasu z państwem Kohl (spędzali nawet razem urlop), więc Bartoszewski – półprywatnie, a może całkiem prywatnie – sugeruje kanclerzowi, że powinien pojechać do Oświęcimia, a on mu będzie towarzyszył. „Przecież już tam byłem – odparł. – Ja też tam byłem! – przypomniałem mu. Trzeba podać dyplomatyczne wyjście każdemu, żeby mógł twarz zachować…”.

Te i inne liczne anegdoty – ponieważ profesor Bartoszewski ma wybitne poczucie humoru i bardziej jeszcze niebywałą pamięć – wydobyte zostały z archiwum prywatnego profesora i pomieszczone (wśród innych, również publikowanych wypowiedzi) w „Pismach wybranych”, wydanych bardzo starannie (ze świetnie opracowanymi przez Andrzeja Krzysztofa Kunerta przypisami i glosami) przez krakowskie Wydawnictwo Universitas.

Cytuję tom szósty, bo on zamyka te pisma wybrane. Spisane są w nim między innymi wykłady profesora: o polskim państwie podziemnym, o problematyce polsko-niemieckiej, o zaszłościach polsko-żydowskich, o Izraelu (bardzo ciekawe rozmyślania o tym, że temu państwu dużo bliżej do Unii Europejskiej niż Turcji), o najnowszej historii Polski.

 

Pasjonująca opowieść

Tu chciałbym w szczególności odnotować bardzo cenne wspomnienie o „Gazecie Ludowej”, organie mikołajczykowskiego PSL w pierwszych latach powojennych. Kilka tekstów rozważa także wszystkie „za” i „przeciw” na temat powstania warszawskiego. Bartoszewski przedstawia argumenty adwersarzy, m.in. swojego przyjaciela Wiesława Chrzanowskiego, ale prezentuje pogląd, że „gdyby go [powstania] nie było, mieliby [włodarze PRL] ze społeczeństwem polskim łatwiejsze zadanie”.

Bardzo ciekawe są rozmyślania profesora o IPN. Sam uzyskał zresztą dostęp do ubeckich teczek jego dotyczących. Niesamowite: na liście imiennej osób, które zajmowały się Bartoszewskim, od „kaprala po generała, prokuratorzy i sędziowie wojskowi, oficerowie śledczy, straż więzienna” – figuruje co najmniej 418 osób, ale bardziej prawdopodobne – 480! I komentarz: „Jako historyk wielce sobie cenię wartość archiwów, przekazów, dokumentów, dowodów, które powinny służyć budowaniu prawdziwego obrazu naszej przeszłości (…) rzetelne i obiektywne opracowania naszych najświeższych kart historii jest wielką potrzebą chwili. Ale przecież nie będziemy jej pisać tylko na podstawie esbeckich akt…”.

Opowieść Władysława Bartoszewskiego o jego współpracy z Radiem Wolna Europa jest pasjonująca. Współpracy supertajnej, o której wiedziały na całym (!) świecie tylko trzy osoby. Arcyciekawy jest przy tym swoisty poradnik konspiratora, jaki profesor przedstawia.

Zasadą Bartoszewskiego jest, że nie podaje szczegółów o swoich przyjaciołach i znajomych. Zapewne dlatego, że nie wie, czy życzyliby sobie tego za życia. Natomiast gdy odchodzą – uważa, że jego powinnością jest ujawnienie tych szczegółów dla potomności. Wydaje się to słuszne i sprawiedliwe.

W tym tomie przykładem najlepszym może być podanie do wiadomości szczegółów z życia i przeszłości i genealogii jednego z najznakomitszych Polaków w Europie, Stanisława Lema.

Zakończę również anegdotką. Bartoszewski: „Kiedyś zapytałem go [Lema], z własnej ciekawości (…): powiedz mi, jak ty widzisz jako futurolog przyszłość Polski, Europy, ludzkości za kilka pokoleń. A on mi na to: po pierwsze, ja nie mam pojęcia, po drugie, ja na ten temat się wypowiadam tylko za pieniądze. Tobie powiedziałbym, gdybym wiedział, ale naprawdę nie wiem”.

Władysław Bartoszewski, Pisma wybrane, tom I (2007)–VI (2012), wybór, opracowanie i przypisy Andrzej Krzysztof Kunert, Towarzystwo Autorów i Wydawców Prac Naukowych UNIVERSITAS, Kraków; Seria: Klasycy współczesnej myśli humanistycznej, pod red. Andrzeja Nowakowskiego.

Polityka 3.2014 (2941) z dnia 14.01.2014; Historia; s. 55
Oryginalny tytuł tekstu: "Anegdoty i fakty"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
O Polityce

Dzieje polskiej wsi. Zamów już dziś najnowszy Pomocnik Historyczny „Polityki”

Już 24 kwietnia trafi do sprzedaży najnowszy Pomocnik Historyczny „Dzieje polskiej wsi”.

Redakcja
16.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną