Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Jan Dobry

Zostanie świętym z Karolem Wojtyłą. Sylwetka Jana XXIII

Jan XXIII podczas mszy inaugurującej 21 Synod Ekumeniczny w Rzymie, 1962 r. Jan XXIII podczas mszy inaugurującej 21 Synod Ekumeniczny w Rzymie, 1962 r. Bettmann / Corbis
Jan XXIII miał być papieżem na kilka lat, a zmienił bieg historii Kościoła. Nie widział w sobie materiału na papieża, a co dopiero na świętego.
Angelo Roncalli (siedzi) w seminarium duchownym.Lanzi/ArchiviFarabola/EAST NEWS Angelo Roncalli (siedzi) w seminarium duchownym.
Przyszły papież jako sierżant w Korpusie Sanitarnym w 1915 r.Lanzi/ArchiviFarabola/EAST NEWS Przyszły papież jako sierżant w Korpusie Sanitarnym w 1915 r.
Jan XXIII - spotkanie z prezydentem de Gaulle´em w Watykanie, 1959 r.Archivio Felici/ArchiviFarabola/EAST NEWS Jan XXIII - spotkanie z prezydentem de Gaulle´em w Watykanie, 1959 r.

Nie zanosiło się, by Angelo Giuseppe Roncalli miał zostać papieżem. Pochodził z ubogiej wielodzietnej rodziny chłopskiej, a włoscy papieże często należeli do któregoś z arystokratycznych rzymskich rodów. Ale miał silną osobowość i instynktowne wyczucie, czego od niego w Kościele oczekiwano, a także optymistyczne nastawienie do życia. Piął się po drabinie kariery powoli i jakby mimowolnie. A jednak został na starość papieżem, a po śmierci świętym, choć nie tak szybko, jak oczekiwali wierni.

Gdy w 1963 r., po pięciu latach pontyfikatu, zmarł na raka (palił papierosy), powszechne było wołanie wiernych, by dobrego papieża Jana jak najszybciej kanonizować, nawet z pominięciem procedur. Kochano go tak, jak dziś ludzie kochają Franciszka.

Najważniejsza decyzja Jana XXIII to zwołanie Soboru Watykańskiego II. Papież włączył się też energicznie i skutecznie do ratowania pokoju światowego, kiedy radzieckie rakiety na Kubie poważnie zagroziły wojną. Do dorobku Roncallego należy też nowa, bardziej dialogowa polityka Watykanu wobec rządów komunistycznych w europejskich krajach katolickich. Ale w pamięci zbiorowej, nie tylko wierzących, pozostanie przede wszystkim osobowość i styl bycia Jana XIII. Ludzie uważali, że dzięki Roncallemu Kościół staje się bardziej ewangeliczny. Podobną nadzieję budzi dziś papież Franciszek.

Poprzednikiem Roncallego był papież Pius XII. Surowy i wyniosły, budził respekt, ale nie sympatię. Nawet pod względem fizycznym byli przeciwieństwem. Roncalli – niski, korpulentny, jowialny, nigdy nie miał problemu z nawiązywaniem kontaktów z ludźmi. Ale watykańscy prałaci cenili sobie wyżej to, że za Piusa Kościół cieszył się stabilnością. Ku ich konsternacji Jan XXIII otwierał kościelne okna na świeże powietrze płynące z zewnątrz.

Tymczasem w Watykanie świat zewnętrzny (jak później za pontyfikatu Benedykta XVI i częściowo Jana Pawła II) uważano za obcy religii, bo kierujący się normami laickimi. Roncalli patrzył nieco inaczej. Chodziło mu o wypracowanie w Kościele nowego języka opowiadania światu o wierze – takiego, który nie odchodziłby od jej treści i od tożsamości katolickiej, ale docierałby do ludzi współczesnych.

Temu celowi służyły też niekonwencjonalne zachowania i wypowiedzi Jana XXIII, naruszające rytuały i etykietę dworu papieskiego, za to wywołujące sympatię opinii publicznej. Odbierano je jako dowód, że ten papież doskonale rozumie i czuje potrzeby świata, w jakim przyszło mu być głową największego Kościoła chrześcijańskiego.

Jan XXIII potrafił witać się przyjaźnie z politykami, w tym komunistycznymi, i z przywódcami innych Kościołów, unikając sztywnego protokołu watykańskiego, który czynił z papieża jakąś osobliwą krzyżówkę cesarza rzymskiego z egipskim faraonem. Prostej kobiecie pragnącej go objąć powiedział: Ależ proszę, ma pani takie samo prawo być blisko papieża jak król Jordanii. Hydraulikom, przeklinającym w Watykanie przy pracy, zwrócił uwagę, że nie powinni używać wulgarnych słów, wystarczy merde. Z papieskimi szwajcarami lubił ponoć bawić się w watykańskim pałacu w chowanego. Pierwszej Damie USA, prezydentowej Kennedy, niemal rzucił się na szyję z okrzykiem: Jacqueline! Ale były też gesty bardziej znaczące. Kiedy na przykład witał delegację Żydów cytatem z Biblii: „Jestem Józef, wasz brat”. (Prałaci niechętni dialogowi z judaizmem twierdzili, że tym cytatem Jan XXIII powitał grono kardynałów). Odwiedzał rzymskie szpitale i więzienia, prosząc, by go nie oddzielać kratą od odwiedzanych.

Ale pozory mylą. W niehagiograficznych opisach życia Jana XXIII odnajdziemy wzmianki, że od dzieciństwa wyróżniał się pewnością siebie i przywiązaniem do własnego zdania. Dłuższe przebywanie z własnym rodzeństwem go nudziło. Ciekawe światło na psychikę Roncallego rzucają wydane pośmiertnie dzienniki duchowe. „Mówią i myślą o mnie, że jestem głupcem. Może i jestem, ale duma nie pozwala mi tego przyznać i to jest właśnie zabawna strona tego wszystkiego” – notował w „Dzienniku duszy”.

Urodzony jeszcze w XIX w. (1881 r.) był szykowany na księdza już we wczesnej młodości. Z rodziną czuł się związany, ale w testamencie duchowym, jaki jej pozostawił, zaznaczył, że świadomie nie wykorzystywał swej kościelnej pozycji, aby pomagać najbliższym. Sam chciał umrzeć ubogim, tak jak ubogim się urodził, i tego samego oczekiwał od własnej rodziny. Nie zgromadził majątku, zapisał rodzeństwu drobną sumę pieniędzy.

Z opublikowanych pośmiertnie notatek Roncallego wynika, że miał skłonność do skrupulanctwa w rachunku sumienia i cierpiętnictwa. W porównaniu z prostotą i wdziękiem promieniującymi z nauk Jezusa – „o jakże mali są wszyscy mędrcy tego wieku, spryciarze całego świata, nawet ci z dyplomacji watykańskiej”, notował. Nieźle, jak na... watykańskiego dyplomatę.

Roncalli nie wybijał się w nauce, do gimnazjum musiał chodzić codziennie w sumie po 14 km. Wyświęcony został na księdza w 1904 r. Podczas pierwszej wojny światowej służył jako sierżant szpitalny i kapelan wojskowy. Do 1915 r. przez 10 lat był osobistym sekretarzem biskupa arystokraty i postępowca społecznika Radini-Tedeschiego. W połowie lat 20. zaczął służbę w dyplomacji papieskiej – w Bułgarii, Grecji, Turcji. Czuł się odsunięty na boczny tor i samotny, ale zarazem zetknął się z innym światem religijnym i kulturowym, co przygotowywało go do roli, jaką mu przyszło odegrać wiele lat później, gdy stanął na czele światowego katolicyzmu.

Roncalli z racji obowiązków dyplomatycznych miał kontakty z ambasadorem III Rzeszy w Turcji Franzem von Papenem. Papen, arystokrata katolik, ważny polityk niemiecki, przez pewien czas współpracownik Hitlera, a do końca wojny dyplomata w służbie Rzeszy, usiłował za pośrednictwem Roncallego przekonywać Watykan do poparcia Hitlera w jego wojnie z bezbożną Rosją Stalina. (Ówczesny papież Pius XII, Eugenio Pacelli, miał opinię zażartego antykomunisty). Roncalli podobno odpowiedział Papenowi: „A co mam Stolicy Świętej powiedzieć o milionach Żydów, których pańscy rodacy zabijają w Polsce i Niemczech?” (Po wojnie von Papen został postawiony pod sąd i skazany na ciężkie roboty; Jan XXIII przywrócił mu tytuł tajnego szambelana papieskiego dworu).

Moment zwrotny w kościelnej karierze Roncallego nastąpił jednak nie w Turcji, lecz we Francji, po upadku reżimu Vichy w 1944 r. Rząd gen. de Gaulle’a nie życzył sobie, by nuncjuszem pozostał dyplomata reprezentujący papieża przy splamionym współpracą z Hitlerem francuskim państwie kadłubowym marszałka Petaina. Pius XII nowym nuncjuszem mianował Roncallego. Pełniąc misję we Francji, rozładował napięcie między de Gaulle’em a Watykanem na tle kolaboracji części episkopatu francuskiego z Vichy.

Ciekawym szczegółem z tego okresu jego działalności była chłodna reakcja Roncallego na powojenny ruch francuskich lewicujących księży robotników, duszpasterzy proletariatu. (Entuzjastycznym artykułem o nich debiutował w „Tygodniku Powszechnym” młody ksiądz Karol Wojtyła). Na początku lat 50. Roncalli pełnił misję watykańskiego obserwatora przy UNESCO w Paryżu, wkrótce potem został mianowany patriarchą (arcybiskupem) Wenecji i kardynałem. Był przekonany, że osiągnął już wszystko. Ale najważniejsze jeszcze było przed nim: wybór na papieża i zwołanie Soboru Watykańskiego II.

Wybrany został w październiku 1958 r. w przeciągającym się głosowaniu na konklawe po śmierci Piusa XII. Kardynałowie wahali się, jaki papież potrzebny jest po Piusie: przejściowy czy długoterminowy? Szeroki świat o Roncallim nie słyszał. Nawet imię, jakie przybrał, powodowało konsternację, bo w XV w. był już papież – i to schizmatyk – Jan XXIII.

Wkrótce po wyborze Roncalli zapowiedział zwołanie soboru powszechnego w Watykanie (drugiego po wcześniejszym, przerwanym w 1870 r. wkroczeniem wojsk włoskich do Rzymu). Decyzja soborowa wzbudziła gorące dyskusje i wielkie nadzieje. Hasło Roncallego, by dopasować Kościół do oczekiwań współczesnego świata (po włosku aggiornamento, dosł. aktualizacja), od razu stało się kontrowersyjne. Katoliccy konserwatyści widzieli w nim zgubne uleganie liberalnemu duchowi czasu, kościelni postępowcy nadawali mu sens niemal rewolucyjny, choć Jan XXIII był w istocie konserwatystą (podobny paradoks dotyczy dziś Franciszka).

Roncalli wyznaczył termin rozpoczęcia na październik 1962 r. Spodziewał się, że sobór potrwa trzy miesiące. Trwał trzy lata. Obrady zamknął już następca, Paweł VI. Sobór przyniósł wielkie zmiany w nauczaniu, funkcjonowaniu, liturgii Kościoła. Jak podejrzewali konserwatyści, rozkołysał reformowaną instytucję. Z jednej strony wykrzesał z Kościoła energię i kreatywność, z drugiej wywołał wewnętrzne podziały, tarcia, destabilizację. Na sobór przybyło z całego świata ponad 2,5 tys. biskupów, wśród nich ponad 20 z Polski. Miało ich być ponad 30, lecz ówczesne władze nie wszystkim wydały paszporty.

Kościołem w Polsce kierował w epoce Roncallego i soboru prymas Stefan Wyszyński. Mówił i pisał o Janie XXIII bardzo ciepło (podobnie jak późniejszy Jan Paweł II). Władze PRL prowadziły z Kościołem grę polityczną. Hierarchowie zabiegali o gest pojednania z katolickimi biskupami Niemiec federalnych i uznanie przez Watykan nowej, polskiej administracji kościelnej na poniemieckich ziemiach zachodnich. Ekipie Władysława Gomułki zależało na uznaniu przez Bonn powojennych granic Polski. Istniała w tej sprawie wspólnota interesów Kościoła i państwa. Kościół nalegał, by władze państwowe dostrzegły, że nieobecność na soborze biskupów polskich z ziem zachodnich jest sprzeczna z interesami nie tylko Kościoła, lecz także państwa.

Stosunek Roncallego do Polski był życzliwy. Po raz pierwszy odwiedził ją jeszcze przed wybuchem pierwszej wojny światowej. Znał się dobrze z prymasem Wyszyńskim. Pod koniec pontyfikatu zaakceptował rozpoczęcie procedury beatyfikacji o. Kolbego.

Zasłynął w Polsce wypowiedzią do biskupów polskich przed otwarciem soboru. Przypomniał, że z Bergamo, jego stron rodzinnych, pochodził powstaniec styczniowy Francesco Nullo, a odrodzona Polska stawia mu pomniki i nazwała jego imieniem ulicę we Wrocławiu, „na ziemiach po wiekach odzyskanych”. Te słowa można było odebrać jako akceptację przez Watykan powojennych granic Polski. (Bonn złożyło nawet protest dyplomatyczny w sprawie wypowiedzi papieża, podobnie niechętnie przyjęli ją niemieccy katolicy).

Jan XXIII do programowo ateistycznego komunizmu miał nastawienie krytyczne, ale zgodnie z doktryną polityczną katolicyzmu starał się dbać o interesy Kościoła i wiernych także w tym systemie. Przyjął inną postawę niż jego poprzednik Pius XII: prowadził dialog z blokiem wschodnim. Blok tę zmianę polityki wschodniej Kościoła zauważył. W 1962 r. Jan XXIII otrzymał nagrodę międzynarodowej fundacji im. Bolzano z siedzibą w Zurychu. W komitecie nagrody byli przedstawiciele m.in. PRL i ZSRR. Odebrano to jako znak odwilży w stosunkach z Watykanem. Po przyjęciu przez papieża zięcia ówczesnego przywódcy radzieckiego Nikity Chruszczowa zaczęły w Rzymie krążyć pogłoski, że i on sam będzie gościem Jana XXIII.

Moskwie zależało na dialogu z Zachodem, Zachodowi zależało na zmniejszaniu ryzyka konfliktu zbrojnego ze Wschodem. Watykan mógł być tu mediatorem, a na dodatek uzyskać pewną poprawę położenia katolików w bloku radzieckim. To w tym kontekście nastąpiło bardzo źle odebrane przez polskie uchodźstwo polityczne w Londynie cofnięcie akredytacji przy Watykanie ambasadorowi Kazimierzowi Papéemu, pełniącemu tę misję od wybuchu wojny światowej. Watykan liczył w zamian za takie gesty na odprężenie w stosunkach ze Wschodem. Rzeczywiście, z sowieckiego gułagu zwolniono wybitną postać Kościoła greckokatolickiego abp. Josyfa Slipija.

Pisarz i polityk katolicki Jerzy Zawieyski podczas wizyty u Jana XXIII w Rzymie przekazał mu wyrazy szacunku od Gomułki za pokojowe wysiłki głowy Kościoła. Władze PRL zgodziły się nawet na pomnik papieża Jana XXIII właśnie we wspomnianym przezeń Wrocławiu (rzecz wówczas w bloku wschodnim niesłychana). Konserwatyści kościelni i polityczna prawica mieli jednak do owego otwarcia się papieża Roncallego na rozmowy z politykami wschodnimi podobnie krytyczny stosunek jak do reform soborowych.

Różnice oceny pontyfikatu Roncallego odbiły się nawet na procesie kanonizacyjnym Dobrego Papieża Jana. Podczas soboru stronnictwo reformatorskie oczekiwało, że na zakończenie historycznych obrad papież Paweł VI podejmie decyzję o ogłoszeniu Roncallego świętym przez aklamację, tak jak bywało w dawnych czasach (podobne oczekiwanie pojawiło się po śmierci Jana Pawła II). Konserwatyści za papieża godnego kanonizacji uważali jednak tylko Piusa XII. Widzieli w dążeniu do kanonizacji Roncallego próbę zablokowania kanonizacji Pacellego (Piusa XII) i zdezawuowania jego pontyfikatu.

Ostatecznie Paweł VI zaproponował kompromis: nie ogłosił Jana XXIII świętym na soborze, lecz nakazał otwarcie procesów kanonizacyjnych, według kościelnych procedur, zarówno Roncallego, jak i Pacellego. Roncalli na wielki pośmiertny finał czekał prawie pół wieku, Pacelli czeka nadal. Wojtyła, którego Franciszek wynosi na ołtarze wraz z Roncallim, czekał tylko dziewięć lat. Te liczby mają swoją wymowę.

Polityka 16.2014 (2954) z dnia 15.04.2014; Historia; s. 73
Oryginalny tytuł tekstu: "Jan Dobry"
Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną