Osoby czytające wydania polityki

„Polityka” - prezent, który cieszy cały rok.

Pierwszy miesiąc prenumeraty tylko 11,90 zł!

Subskrybuj
Historia

Łowcy uranu

Wyścig po bombę atomową zaczął się w 1939 r.

Test Trinity (Trójca), pierwsza naziemna próba jądrowa przeprowadzona 16 lipca 1945 r. Tę datę uznaje się za początek ery atomowej. Test Trinity (Trójca), pierwsza naziemna próba jądrowa przeprowadzona 16 lipca 1945 r. Tę datę uznaje się za początek ery atomowej. Jack W. Aeby / US Department of Energy
Kiedy rządy Niemiec, Francji, Wielkiej Brytanii i USA rozpoczęły pierwsze przygotowania do prac nad bronią jądrową, na świecie było ok. 3,5 tys. ton zapasów rudy uranowej. O dostęp do tego surowca rozegrał się jeden z najbardziej zajadłych wyścigów II wojny światowej.
Uczestnicy projektu Manhattan (od lewej): fizycy Robert Oppenheimer i Henry deWolf Smyth oraz generał Kenneth Nichols po amerykańskim ataku atomowym na Japonię, 1945 r.Hulton Archive/Corbis Uczestnicy projektu Manhattan (od lewej): fizycy Robert Oppenheimer i Henry deWolf Smyth oraz generał Kenneth Nichols po amerykańskim ataku atomowym na Japonię, 1945 r.
Tak wygląda wysokowzbogacony uran, niezbędny do wyprodukowania bomby atomowej.Wikipedia Tak wygląda wysokowzbogacony uran, niezbędny do wyprodukowania bomby atomowej.

Wrześniowym porankiem 1942 r. płk Kenneth Nichols wraz z grupą fizyków zaangażowanych w supertajny projekt budowy broni atomowej wszedł na teren portu Richmond na północnym krańcu nowojorskiej wyspy Staten Island. Po kilku minutach zdumieni naukowcy stanęli przed hurtownią oleju roślinnego spółki Archer Daniels Midland Dean Mill Plant. Nichols otworzył bramę – wewnątrz magazynu stały tysiące beczek. Jednak nie wszystkie zawierały olej. W 2006 pojemnikach, oznaczonych „Product of Belgian Congo”, znajdowała się najczystsza na świecie ruda uranowa. W sumie 1250 ton surowca niezbędnego do uruchomienia Projektu Manhattan. „To było jak otwarcie sezamu” – wspominał jeden z fizyków. Najdziwniejsze było jednak to, że uran spoczywał w hurtowni już ponad półtora roku. Znalazł się w niej na długo przed przystąpieniem USA do wojny. Jak do tego doszło?

Zatopiona kopalnia

Początek lata 1939 r. Sytuacja w Europie jest napięta. W maju polski rząd odrzucił niemieckie żądania dotyczące Gdańska i eksterytorialnej autostrady do Prus Wschodnich. Wojna może wybuchnąć w każdej chwili.

W cieniu politycznych zawirowań mają miejsce wydarzenia przełomowe dla nowej dziedziny nauki – fizyki jądrowej. W lutym 1939 r. 61-letnia austriacka fizyczka Lise Meitner publikuje razem ze swoim siostrzeńcem Otto Frischem artykuł „Rozbicie uranu przez neutrony: nowy typ reakcji nuklearnej”. Po raz pierwszy pada w nim sformułowanie „rozszczepienie jądra atomowego”. Praca odbija się szerokim echem w naukowym świecie. Wiadomo już, że możliwe jest stworzenie broni o potężnej sile rażenia, a kluczowym surowcem do jej produkcji będzie uran. Tymczasem 90 proc. światowej produkcji tego surowca pochodzi z jednej firmy – belgijskiej Union Miniere de Haut Katanga (UMHK). Na jej czele stoi 60-letni Edgar Sengier.

28 lat wcześniej, belgijskie Kongo. 32-letni inżynier Sengier pokonuje piechotą 160-kilometrową trasę z Kolwezi do Shinkolobwe, małej mieściny na skraju belgijskiej kolonii. Tutejsze kopalnie miedzi, złota i diamentów mają stać się miejscem jego pracy na następne kilkanaście lat. W tym samym roku, kiedy Sengier dociera do Konga, Maria Skłodowska-Curie otrzymuje Nagrodę Nobla w dziedzinie chemii za wydzielenie czystego radu – pierwiastka, który przejawia zdumiewające właściwości przy leczeniu nowotworów.

Odkryty przez Skłodowską w 1899 r. rad jest już wówczas najbardziej wartościowym metalem świata – jego gram osiąga cenę 750 tys. franków w złocie (równowartość obecnych 10 mln dol.). Surowcem do jego produkcji jest ruda uranowa. Monopolistą w jej wydobyciu są Austro-Węgry, na terenie których znajduje się kopalnia Joachimsthal (obecnie czeski Jachymov). Jednak w 1915 r. do Konga dociera brytyjski podróżnik i geolog Robert Rich Sharp. Kiedy odwiedza Shinkolobwe, jego zainteresowanie budzą tamtejsze skały o zielono-żółto-pomarańczowym zabarwieniu. Wynik ich analizy jest zdumiewający: skały zawierają aż 20 proc. tlenku uranu, znacznie więcej niż wydobywana w Europie ruda. Kolejne badania geologiczne przynoszą jeszcze większą sensację – podziemne złoża w Shinkolobwe zawierają aż 63 proc. tlenku uranu.

Belgia w tajemnicy tworzy swój własny program radowy. Kluczową rolę odgrywa w nim kopalnia w Kongo i rafineria położona w miasteczku Olen niedaleko Antwerpii. W 1921 r. rusza wydobycie rudy uranu w Shinkolobwe, a pięć lat później Union Miniere de Haut Katanga jest już światowym monopolistą w produkcji radu. W 1937 r. Edward Sengier, wówczas już prezes UMHK, każe wstrzymać wydobycie: zgromadzone w Olen zapasy – ok. 1150 ton – pokrywają 20-letnie światowe zapotrzebowanie na surowiec do produkcji radu. Poza tym ruda uranu nie jest potrzebna niemal do niczego. Po kilkadziesiąt ton rocznie kupują od UMHK Stany Zjednoczone i Francja, głównie na potrzeby produkcji farb dla przemysłu ceramicznego.

Kiedy więc latem 1939 r. Sengier otrzymuje od fizyków z Wielkiej Brytanii list z informacją, że w ciągu najbliższych lat uran może stać się najbardziej poszukiwanym na świecie surowcem do produkcji broni, jest przerażony. Każe zatopić kopalnię w Shinkolobwe, w której zostało jeszcze 1750 ton wydobytej rudy. Nie podejmuje jednak żadnych decyzji w sprawie zapasów zgromadzonych w rafinerii. 10 maja 1940 r. Niemcy atakują Belgię. Około tygodnia później zajmują Olen. Zdobyta ruda zostaje przekazana na potrzeby hitlerowskiego programu atomowego.

Przyślijcie swoich ludzi

Niespełna cztery miesiące później amerykański szeregowy Joe Volpe wszedł do biura UMHK w kongijskim Elizabeth­ville (obecnie Lumumbashi), położonym ok. 100 km od kopalni Shinkolobwe. W pokojach pełno było kolorowych skał. Joe, poinstruowany wcześniej o możliwych skutkach ich radioaktywności, rzucił do siedzącego za biurkiem belgijskiego menedżera: Nie wiesz, że te kamienie mogą uczynić cię bezpłodnym? – Spokojnie, mam już siódemkę dzieci – odpowiedział mężczyzna. Volpe był jednym z setek żołnierzy przysłanych do Konga przez amerykańskie Biuro Operacji Strategicznych w celu wypompowania wody z kopalni i wywiezienia do USA zgromadzonych w niej zapasów rudy uranu.

Prowadzona w tajemnicy operacja została zapoczątkowana spotkaniem Edgara Sengiera z amerykańskimi urzędnikami w Nowym Jorku, które nastąpiło niedługo po zajęciu Belgii przez Niemcy. Pośrednikiem był 47-letni Alexander Sachs, ekonomista i bankier pochodzenia żydowskiego. To właśnie Sachs w październiku 1939 r., tuż po zajęciu Polski przez Niemcy, przekazał prezydentowi Rooseveltowi list od Alberta Einsteina i Leo Szilarda, w którym fizycy pisali o możliwości zbudowania bomby uranowej i konieczności zabezpieczenia przez USA dużych zapasów tego surowca. Efektem listu było powołanie Doradczego Komitetu Briggsa ds. Uranu, z którym Sachs skontaktował Sengiera. Dyrektor UMHK miał już wówczas informacje od brytyjskiego wywiadu o planach przerzucenia niemieckich wojsk do Afryki i możliwości ich ataku na belgijskie Kongo.

Amerykanie zobowiązali się, że kosztem 13 mln dol. uruchomią wydobycie rudy uranowej w Shinkolobwe. Za kolejne 37,5 mln mieli odkupić zgromadzone w niej zapasy. Jednak skala przedsięwzięcia była o wiele większa. Aby bezpiecznie przetransportować rudę z serca Afryki na zachodnie wybrzeże, konieczne było rozbudowanie lotnisk, portów, dróg i linii kolejowych. Do Konga zostały wysłane oddziały inżynieryjne amerykańskiej armii, które zmodernizowały lotniska w Elizabethville i Leopoldville oraz port w Matadi w delcie rzeki Kongo, by mogły do niego zawijać statki o większym zanurzeniu. Zabezpieczyły też alternatywną trasę transportu – koleją przez portugalską Angolę, do portu w Lobito. Jesienią 1940 r. 1750 ton rudy uranowej zostało zapakowane do metalowych beczek i ruszyło w liczącą 2,5 tys. km drogę przez Atlantyk.

Aby utrzymać operację w tajemnicy, Amerykanie zdecydowali, że nie wyślą do Afryki konwoju, a jedynie trzy szybkie frachtowce. Pierwszy statek z ładunkiem uranu dotarł do Nowego Jorku 10 listopada 1940 r. Drugi – 19 grudnia. Trzeci zaginął, prawdopodobnie zatopiony przez niemieckie U-Booty. W sumie udało się przewieźć do USA 1250 ton 63-procentowej rudy uranowej, którą złożono w hurtowni na Staten Island. W ciągu kolejnych miesięcy z Konga wywiezionych zostało również 3 tys. ton 20-procentowej rudy z hałd zalegających wokół Shinkolobwe. Ukryto ją w amerykańskich i kanadyjskich portach.

Po wznowieniu wydobycia w kopalni i przystąpieniu USA do wojny w grudniu 1941 r. transporty do USA stały się jeszcze bardziej intensywne – w sumie do końca 1944 r. na potrzeby Projektu Manhattan dostarczono 30 tys. ton rudy. Z uzyskanych z niej izotopów uranu zostały zbudowane pierwsze bomby atomowe typu Little Boy, a z plutonu – Fat Man. Wciąż pozostawało jednak otwarte pytanie: co się stało z uranem przejętym w Belgii przez Niemców?

Misja Alsos

5 sierpnia 1944 r. amerykański oficer wywiadu wojskowego i były szef zabezpieczenia Projektu Manhattan Boris Pash otrzymuje z Waszyngtonu tajną informację, że francuski fizyk Frédéric Joliot-Curie (zięć Marii Skłodowskiej-Curie) był widziany w swoim domu letniskowym w L’Arcouest w Bretanii. Joliot-Curie jest wówczas jednym z najbardziej poszukiwanych przez amerykański wywiad ludzi – może wiele wiedzieć na temat niemieckiego programu atomowego. Nie zważając na fakt, że w Bretanii wciąż znajdują się wrogie wojska, Pash razem z innym oficerem wywiadu Gerrym Beatsonem ruszają na poszukiwania fizyka. Kiedy docierają w okolice L’Arcouest, trafiają prosto pod ogień niemieckich snajperów. Całą dobę czekają w ukryciu, a następnego dnia wchodzą do domu naukowca. Joliota-Curie w nim nie ma.

44-letni Pash dowodzi zespołem, którego zadaniem jest odnalezienie ludzi mogących mieć coś wspólnego z niemieckim programem budowy broni atomowej. A przede wszystkim – przejęcie całych znajdujących się w Europie zapasów uranu. Ta tzw. Misja Alsos zaczyna się pod koniec 1943 r. Po desancie aliantów na Sycylii w ręce zespołu Pasha wpadają włoscy naukowcy. Wszyscy są przesłuchiwani, nie wiedzą jednak nic o niemieckich planach. Po lądowaniu aliantów w Normandii zespół przenosi się do Francji. Frédérica Joliot-Curie udaje się zatrzymać 24 sierpnia na przedmieściach Paryża, ale również on nie ma pojęcia, czym się zajmują niemieccy fizycy atomowi.

7 września 1944 r. alianckie wojska zajmują Olen. W rafinerii zespół Pasha odnajduje jedynie 68 ton rudy uranu oraz dokumenty świadczące o tym, że 80 ton wysłano w 1940 r., jeszcze przed niemieckim atakiem, do francuskiej Tuluzy. Rozkazy dla Misji Alsos mówią, że należy przejąć cały uran, również ten, który mógłby wpaść w ręce sojuszników – Francuzów i Rosjan (z Brytyjczykami, zaangażowanymi w Projekt Manhattan, amerykański rząd zawarł umowę o współpracy). Uzbrojeni w liczniki Geigera wywiadowcy ruszają więc na południe Francji, gdzie znajdują i rekwirują 31 ton rudy uranu. Co się stało z resztą, nadal nie wiadomo.

Przełom następuje w listopadzie, po zajęciu przez alianckie wojska Strasburga. W tamtejszym biurze jednego z głównych niemieckich naukowców zajmujących się fizyką atomową Carla Friedricha von Weizsaeckera Alsos znajdują dokumenty prowadzące do znajdującego się 100 km na wschód miasteczka Haigerloch. Jednak tereny te są wciąż w posiadaniu Niemców, a co więcej – znajdują się na planowanym kierunku natarcia oddziałów francuskich, jako część ich przyszłej strefy okupacyjnej. Tymczasem rozpoczyna się niemiecka ofensywa w Ardenach, której celem jest odbicie Antwerpii. Szanse na szybkie dotarcie do Haigerloch maleją z dnia na dzień.

Przez całą zimę trwa wojna nerwów. Niemcy bombardują Antwerpię rakietami V-2. Po każdej większej eksplozji Pash wysyła na jej miejsce swoich ludzi, by sprawdzili, czy nie doszło do użycia bomb atomowych. Kiedy w końcu alianckie wojska przechodzą do kontrofensywy, Amerykanie są tak zdeterminowani, że planują zająć rejon Haigerloch desantem spadochronowym, byle być tam przed Francuzami. Akcja okazuje się niepotrzebna – sojusznicy nie mają pojęcia o znaczeniu tego miejsca, nie jest więc dla nich głównym celem ataku.

Tymczasem zespół Pasha zdobywa informacje o zakładzie przerabiającym rudę uranową w Oranienburgu, położonym zaledwie 40 km na północ od Berlina. To teren przyszłej sowieckiej strefy okupacyjnej. 15 marca 1945 r. potężny nalot amerykańskich bombowców zmiata fabrykę z powierzchni ziemi. Miesiąc później amerykańska 83 Dywizja Piechoty zajmuje miasto Stassfurt, 150 km na zachód od Berlina, które również ma zostać przekazane Rosjanom.

17 kwietnia 1945 r. Boris Pash w towarzystwie trzech innych członków Misji Alsos dociera do Stassfurtu. To, co tam znajdują, przechodzi ich najśmielsze oczekiwania. W kopalni soli zostały ukryte pojemniki zawierające niemal 1 tys. ton rudy uranu z rafinerii Olen. 260 wojskowych ciężarówek wywozi beczki do położonego 150 km na zachód Hildesheim. Stamtąd część zostaje zabrana przez samoloty RAF do Anglii, część przewieziona do portu w Antwerpii, skąd również trafia na Wyspy.

23 kwietnia 1945 r. następuje finałowa akcja Misji Alsos. Tego dnia Pash z podwładnymi odnajdują w Haigerloch reaktor atomowy – główny element niemieckiego programu. Jest pusty, jednak w sąsiednim magazynie wywiadowcy odkrywają wsad do niego – 1,5 tony uranu. Czy to już wszystko?

Po latach Boris Pash wspominał, że był zdumiony, jak słabo był rozwinięty niemiecki program atomowy w porównaniu z amerykańskim. „Na poszukiwanie uranu wydaliśmy więcej pieniędzy niż Niemcy na wszystkie prace z nim związane” – zanotował w swoich pamiętnikach.

Jednak cel Misji Alsos, którym było zapewnienie Stanom Zjednoczonym monopolu atomowego, nie został osiągnięty.

Kto jeszcze znalazł uran?

3 maja 1945 r. do zdobytego przez Armię Czerwoną Berlina dociera zespół sowieckich fizyków jądrowych, kierowany przez gen. Awrama Zawieniagina. Cel misji jest identyczny jak zespołu Pasha – znaleźć niemieckich naukowców zaangażowanych w projekt jądrowy, dokumentację ich prac, a przede wszystkim – uran. W ZSRR znajduje się zaledwie 8 ton tlenku uranu, tymczasem do uruchomienia dwóch pierwszych reaktorów jądrowych, które mają dostarczyć surowca do budowy bomb atomowych, potrzebnych jest minimum 196 ton.

W berlińskiej dzielnicy Grunau, w biurach kompanii Rohes, udaje się znaleźć dokumenty potwierdzające, że firma przetransportowała dużą ilość uranu do Neustadt. Problem w tym, że w Niemczech jest ponad 20 miejscowości o tej nazwie, z których 10 znajduje się na terenie sowieckiej strefy okupacyjnej. Przesłuchiwany przez wojskowy kontrwywiad Smiersz dyrektor kompanii wskazuje w końcu cel transportu – Neustadt-Glewe, położone 180 km na północny zachód od Berlina, niemal na samej granicy sowieckiej strefy. 100 ton tlenku uranu zostaje przejętych przez Rosjan.

W tym samym czasie inny zespół przeczesuje ruiny zbombardowanej przez Amerykanów fabryki w Oranienburgu. Tam też udaje się zabezpieczyć ok. 100 ton surowca. 340 kg metalicznego uranu wpada w ręce Rosjan w laboratoriach fizycznych w zajętym przez Armię Czerwoną Wiedniu. To wystarczy, by sowiecki program budowy broni atomowej ruszył. Jednak prawdziwy skarb ZSRR zdobywa w sierpniu 1945 r. po wypowiedzeniu wojny Japonii. To kopalnia uranu w Konan, na północy okupowanej przez Japończyków Korei. Stamtąd pochodzić będzie większość surowca do budowy pierwszych sowieckich bomb atomowych.

Amerykanom nie udało się utrzymać monopolu atomowego również wobec Francuzów, którzy swoje zapasy kongijskiego uranu ukryli na czas wojny w kopalni w Maroku. To właśnie on stał się podstawą budowy niezależnego francuskiego programu jądrowego (później złoża uranu zostały odkryte na terytorium Francji). W ciągu kolejnych dekad do grona posiadaczy broni atomowej dołączyły Chiny, Indie, Pakistan, Korea Północna oraz prawdopodobnie Izrael i RPA. Próbowały m.in. Irak, Libia, Korea Południowa, wciąż próbuje Iran. Amerykański wywiad oraz współpracujące z nim służby innych państw nadal zbierają informacje na temat produkcji rudy uranowej i handlu nią na świecie. Rozpoczęty 75 lat temu wyścig trwa.

Polityka 31.2014 (2969) z dnia 29.07.2014; Historia; s. 51
Oryginalny tytuł tekstu: "Łowcy uranu"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kultura

Mark Rothko w Paryżu. Mglisty twórca, który wykonał w swoim życiu kilka wolt

Przebojem ostatnich miesięcy jest ekspozycja Marka Rothki w paryskiej Fundacji Louis Vuitton, która spełnia przedśmiertne życzenie słynnego malarza.

Piotr Sarzyński
12.03.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną