Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Historia

Furą do nieba

Skąd się wzięła męska fascynacja motoryzacją

Tracki grób z północno-wschodniej Grecji (II w.) z czterokołowym wozem (zachowały się obręcze) oraz dwoma szkieletami koni. Tracki grób z północno-wschodniej Grecji (II w.) z czterokołowym wozem (zachowały się obręcze) oraz dwoma szkieletami koni. Bildarchiv Steffens/AKG / EAST NEWS
Miłość do samochodów nie jest w pełni wymysłem XX w. Elegancki wóz kołowy dowodził wysokiego statusu społecznego długo przedtem, nim przesiedliśmy się do pojazdów napędzanych przez konie mechaniczne.
Naczynie w kształcie wozu z Domosławia koło Wrocławia (połowa I tys. p.n.e.)Izabella Dolata-Daszkiewicz Naczynie w kształcie wozu z Domosławia koło Wrocławia (połowa I tys. p.n.e.)
Książę z Hochdorfu na wozie, oparcie sofy z brązu, w której był pochowany (IV w. p.n.e.)Archiwum Książę z Hochdorfu na wozie, oparcie sofy z brązu, w której był pochowany (IV w. p.n.e.)
Współczesny rosyjski nagrobek w kształcie Mercedesa W 123AN Współczesny rosyjski nagrobek w kształcie Mercedesa W 123
Nagrobek rosyjskiego motocyklisty, XXI wiekAN Nagrobek rosyjskiego motocyklisty, XXI wiek

W internecie krążą zdjęcia nagrobków z rosyjskich cmentarzy. Na jednych widać płyty z wyrytymi portretami zmarłych z autami w tle, na innych kamienne nagrobki w kształcie mercedesów. Internauci wyśmiewają tę noworuską modę, widząc w niej szczyt kiczu i bezguścia. Tymczasem jej korzeni można się doszukiwać w antycznych pomnikach herosów na rydwanach albo w pradawnym zwyczaju zabierania ze sobą do grobów wozów. W niektórych kulturach członków elit chowano wręcz na wozach zamiast w sarkofagu. Na taki właśnie pochówek natrafili w lipcu w Warcq w Szampanii francuscy archeolodzy.

Ciało zmarłego na przełomie II i I w. p.n.e. Celta leżało na dwukołowym wozie z brązowymi okuciami, dekorowanymi kolorową emalią. Na szyi miał złoty naszyjnik, szaty spinała ozdobna zapinka, a obok leżały nożyce, brzytwa oraz intencjonalnie złamana pochwa miecza. W komnacie grobowej były też kości czterech koni. Pochówek zaskoczył badaczy, bo pochodzi z czasów, gdy inhumacja i zabieranie ze sobą do grobu wozu prawie wyszły już z mody. Ale to właśnie dzięki temu odkrycie w Warcq jest tak obiecujące. – Znalezisko jest wyjątkowe, bo zachowały się drewniane części wozu, zazwyczaj niszczone w stosie pogrzebowym – tłumaczy badacz wozów celtyckich dr Martin Schönfelder z Römisch-Germanisches Zentralmuseum w Mainz. – Dzięki temu będzie można się pokusić o pełną rekonstrukcję wozu. Poza tym mamy też możliwość przebadania kości końskich pod kątem genetycznym oraz morfologicznym, co być może pozwoli ustalić, czy były to zwierzęta zaprzęgowe.

Pierwsze zaprzęgi

Sanie, włóki i rolki sprawdzały się jako środki transportu lądowego, służyły np. do przewożenia ciężarów, ale dopiero wynalazek koła umożliwił nam podróże na dłuższe dystanse. Pierwsze ślady istnienia wozów pochodzą z początku IV tys. p.n.e., ale ponieważ znajdowane są w różnych miejscach, trudno powiedzieć, gdzie narodziła się ta idea. Za najstarsze uchodzą resztki wozów z kurhanowych grobów ze wschodnioeuropejskich stepów, ale niewiele młodsze są znajdowane w bagnach Europy Centralnej i Zachodniej pełne koła z prostokątnym otworem na oś, która kręciła się razem z kołem.

Ciekawostką jest, że najstarsze przedstawienie wozu sprzed ok. 5500 lat pochodzi z obszaru dzisiejszej Polski. Na neolitycznej wazie znalezionej w Bronocicach (50 km od Krakowa) zachował się ornament, który badacze interpretują jako przedstawienie czterokołowego wozu z dyszlem oraz dróg i pól uprawnych. W owym czasie w Europie rzeczywiście budowano trakty, które dla utwardzenia wykładano deskami (ponieważ w początkach III tys. p.n.e. drogi stały się węższe, niektórzy twierdzą, że wozy zaczęły być bardziej sterowne dzięki ruchomej przedniej osi skrętnej).

Na pomysł, by wynalazek koła połączyć z siłą mięśni zwierząt, mogli wpaść tylko rolnicy mający dostęp do udomowionego bydła, któremu dało się nałożyć jarzmo. Do wozów, wykorzystywanych do pracy na roli, najpierw zaprzężono woły. W Bronocicach znaleziono co prawda rogi turów z otarciami być może po powrozach jarzma przyrożnego, ale nie jest to pewne. W dodatku z najnowszych badań genetycznych Jörga Schiblera z Universität Basel wynika, że w III tys. p.n.e. na terenach dzisiejszej Szwajcarii rolnicy musieli krzyżować krowy z turami, by uzyskać silne i posłuszne zwierzęta pociągowe.

Z czasem do wozów zaczęto też zaprzęgać osły, muły oraz konie. Te ostatnie jedynie do pojazdów luksusowych, bo dopóki nie upowszechniło się chomąto, koń nie mógł włożyć w ciągnięcie całej swojej siły. Gdy zakładano mu na kark jarzmo, skórzane pasy przechodziły przez szyję zwierzęcia, powodując, że się dusiło. Aby tego uniknąć, Rzymianie umieszczali pod pasem specjalny pałąk odsuwający go od tchawicy, nadal jednak siła zwierzęcia ograniczała się do wytrzymałości mięśni szyi (wykorzystywano 6090 proc. jego możliwości). Celtowie robili inaczej – umieszczali jarzmo na grzbietach pary koni pociągowych i mocowali je pasami przechodzącymi pod brzuchami i przez piersi zwierząt. Choć przy takiej uprzęży szorowej koń mógł włożyć w pracę więcej siły, ten sposób zaprzęgania był mniej popularny.

Mobilna broń

Konie były szybkie, dlatego ciągnęły takie pojazdy, jak wozy kurierskie czy zwrotne i lekkie rydwany. Dwukołowe wozy bojowe, które pojawiły się ok. 2000 r. p.n.e. na poduralskich stepach, były prawdziwą rewolucją hi-tech, bo jednoosiowa konstrukcja oraz duże i lekkie koła szprychowe zwiększyły szybkość, zwrotność i sterowność pojazdu. Nic dziwnego, że mobilne pojazdy szybko stały się skuteczną bronią. Z oddziałów rydwanów słynęli mieszkańcy Anatolii, szczególnie Hetyci, których wozy bojowe z woźnicą i łucznikiem siały postrach na polach bitewnych. W nierozstrzygniętej wielkiej bitwie pod Kadesz w 1274 r. p.n.e. Egipcjanie wystawili 2 tys., a Hetyci 3,7 tys. rydwanów.

Stopniowo jednak rydwany zaczęła zastępować kawaleria – jeszcze bardziej mobilna i radząca sobie nawet w mniej dogodnym terenie. W połowie I tys. p.n.e. na Bliskim Wschodzie wozów bojowych używali jeszcze Persowie, którzy w osiach kół umieszczali ostrza, natomiast w Europie – Celtowie. Z opisu w „Wojnie galijskiej” wynika, że wozy bojowe Brytów najpierw rozjeżdżały się we wszystkich kierunkach, siejąc zamęt w szeregach przeciwnika, potem wojowie zeskakiwali z nich, by walczyć wręcz, a woźnice wycofywali rydwany na taką odległość, by móc po wojów szybko wrócić.

Cezar zachwycał się umiejętnościami celtyckich woźniców, którzy potrafili zatrzymać pędzący wóz na pochyłym terenie i utrzymać konia w bezruchu albo przechodzili przez dyszel i stawali na jarzmie podczas jazdy. Ta relacja z połowy I w. p.n.e. jest jednym z ostatnich źródeł, w którym wozy pojawiają się na polu walki. Dla Rzymian rydwany nie miały militarnego znaczenia, służyły im głównie jako pojazdy do świętowania triumfów i jako antyczne bolidy do wyścigów w cyrkach, co utrwalił w popkulturze m.in. oscarowy film „Ben-Hur”.

Książęce limuzyny

W Europie wozy, poza swoją funkcją czysto użytkową, były ważnym symbolem prestiżu i bogactwa. Od VIII do I w. p.n.e. zabierali je ze sobą do grobów najpierw przedstawiciele elit kultury halsztackiej, a potem kojarzonej z Celtami kultury lateńskiej. Moda ta zaczęła się na wschodzie – w Czechach i południowych Niemczech, by z czasem trafić do Francji. Archeolodzy znaleźli wozy w dwóch najbogatszych grobach książęcych z ok. 500 r. p.n.e. – Hochdorf koło Stuttgartu i Vix w Burgundii. Ze znalezisk i przedstawień wiemy, że te luksusowe limuzyny ciągnęły dwa konie, ich koła miały okucia z brązu oraz wzmacniające je żelazne obręcze. Wozy były krótkie, z płaską platformą ładunkową, umieszczoną tak nisko, że koła wystawały ponad nią.

W owym czasie wprowadzono kilka ważnych technicznych innowacji – w VIII w. p.n.e. nauczono się wykonywać obręcz koła z jednego kawałka drewna (kołodzieje najlepiej nadające się do tego drewno jesionowe parzyli lub zakopywali w ziemi, aby je zmiękczyć), a w VI i V w. udoskonalono sposób zawieszenia skrzyni wozu na specjalnych żelaznych bolcach z uszkami. Celtyckie wozy znajdowane w grobach książęcych pod względem technologicznym nie ustępowały XIX-wiecznym furmankom. Nawet jeśli Rzymianie, podbijając barbarzyńców, wnosili postęp cywilizacyjny, to akurat budowę kół szprychowych Celtowie opanowali do perfekcji. To jednak Rzymianie wprowadzili kolejne udoskonalenia – usztywnili konstrukcję wozu i upowszechnili żelazne sworznie, spajające przedni układ skrętny z nadwoziem. A przede wszystkim w cesarstwie rzymskim techniczne nowinki stały się powszechne, a nie zarezerwowane jedynie dla paradnych wozów bogaczy.

Podczas gdy dla Rzymian wóz był po prostu pojazdem użytkowym, w barbarzyńskiej Europie aż do I w. p.n.e. był symbolem statusu. Potwierdza to badany kilka lat temu przez dr. Schönfeldera czterokołowy wóz z grobowca celtyckiego w Boé (Akwitania) czy najnowsze znalezisko w Warcq. – W Szampanii było wyjątkowo dużo grobów z wozami, co wynika z ostrej walki o władzę i prestiż wśród tamtych elit. W tym stosunkowo ubogim regionie każdy bogatszy rolnik czy pasterz chciał być księciem – mówi niemiecki badacz. Wóz, podobnie jak wyroby ze złota i kości słoniowej, dodawał splendoru i świadczył o bogactwie, dawał sygnał: „ja tu rządzę”, „ja jestem najlepszy” – dodaje archeolog dr Dagmara Łaciak z Instytutu Archeologii PAN. – Trzeba jednak pamiętać, że umieszczenie wozów w grobach było nie tylko sposobem pokazania się z jak najlepszej strony przed żywymi członkami społeczności, zapewniało pamięć i chwałę, ale chodziło też o to, by zmarły szczęśliwie trafił do zaświatów i nie szkodził tym, którzy pozostali na ziemi.

Na wozie w zaświaty

W Polsce z wozami pradziejowymi związane są tylko pojedyncze znaleziska, jak zatyczka nakładana na oś, by unieruchomić koło wozu czy resor. Znany jest tylko jeden grób ciałopalny z resztkami wozu z miejscowości Brzeźniak koło Wałcza, z tym że prace badawcze prowadzili tam Niemcy jeszcze przed wojną. Dlatego tak istotnym odkryciem było znalezienie przed paroma laty naczynia w kształcie wózka w bogatym grobie kultury łużyckiej (700–450 p.n.e.) w Domasławiu koło Wrocławia. – W epoce halsztackiej w Bawarii czy Francji zmarłych chowano z wozami, co u nas zastąpiono modelem naczynia w kształcie wozu, służącym, być może, do przewiezienia urny z prochami zmarłego – mówi kierujący badaniami prof. Bogusław Gediga z Instytutu Archeologii PAN. – Wozy lub ich modele nawiązywały do znanego w Grecji rytu przewożenia ciała zmarłego do grobu, a ich obecność w grobie miała zapewnić zmarłemu bezpieczne przejście na drugą stronę.

W różnych mitologiach starożytnych wóz był atrybutem bóstw szybko przemieszczających się, jak hinduskiego boga wiatru Vayu czy bogów słońca, jak grecki Helios. Ponieważ skojarzenie kół z dyskiem słonecznym było naturalne, wóz stał się jego symbolem. Na wózku z Domasławia zachowały się solarne trykwetry (znaki złożone z trzech takich samych elementów), co pozwala przypuszczać, że bogowie słońca byli dla zmarłego duchami opiekuńczymi i przewodnikami. – W I tys. p.n.e. barbarzyńska Europa była pod silnym wpływem idei promieniujących z południa, głównie z Grecji i Etrurii, co widać w kulturze materialnej i w sferze wierzeń, choć badanie duchowości ludów, które nie pozostawiły po sobie żadnych tekstów pisanych, to nie lada wyzwanie – zaznacza dr Łaciak. A zatem funkcja wozów w grobach była dwojaka – z jednej strony, jako symbol słońca miały zapewnić zmarłemu spokojne przejście do zaświatów, zjednać przychylność bogów, a być może nawet uczynić z niego kogoś na ich podobieństwo; z drugiej, ich obecność w trakcie obrzędów pogrzebowych miała pokazać żyjącym na ziemi, że chowają osobę znaczącą i bogatą. 

Słowiańska furmanka

Praktyczni Rzymianie nie dopatrywali się w wozie specjalnej symboliki, a chrześcijaństwo zupełnie pozbawiło go jakichkolwiek religijnych czy kultowych znaczeń. Pojedynczy przykład wykorzystania wozu jako sarkofagu pojawia się w pochówku wikińskim z X w. w zachodniej Skanii, poza tym w średniowiecznych sagach irlandzkich pojawiają się dwukołowe wozy bojowe, co jest uważane za wspomnienie ich dawnej świetności u Celtów. Słowianie znali wozy, ale w ich religii nie odgrywały szczególnej roli, nie trafiały więc też do słowiańskich grobów. Jedyna relacja na temat ich wyglądu wyszła spod pióra Ibrahima ibn Jakuba, który pisał, że słowiańscy władcy podróżują wielkimi czterokołowymi wozami: „W czterech rogach ustawione są cztery mocne belki, z których zwisa na łańcuchach kolebka wyścielona brokatem, tak że siedzący w niej nie trzęsie się podczas wstrząsów wozu”.

Znaleziska niespecjalnie pogłębiają wiedzę na temat wozów na terenie ziem polskich. Ze średniowiecznego materiału ikonograficznego wynika, że jako nadwozia służyły kosze plecionkowe, stosowano zarówno zaprzęg „twardy” z dyszlem, jak i „miękki”, gdzie wóz jest ciągnięty za postronki, łańcuchy lub pasy. Nie ma potwierdzenia, że na naszych ziemiach wozy z dyszlem miały ruchomy kierownik, umożliwiający skręcanie osi, bo żadna ze znalezionych osi nie posiada odpowiedniego otworu. Kołodzieje umieli robić koła szprychowe, w czterokołowych wozach montowali mniejsze koła w przedniej i większe w tylnej osi. Najistotniejszym udoskonaleniem wczesnego średniowiecza było upowszechnienie w X w. szlei oraz wymyślonego w Chinach kilka wieków wcześniej chomąta. Wynalazek ten uczynił z koni najważniejsze zwierzęta pociągowe.

Oczywiście, doszukiwanie się ideologii w stawianych dziś w Rosji pomnikach w kształcie samochodów to zabawa, ale faktem jest, że najstarsze groby z wozami pojawiają się właśnie na terenie dzisiejszej Rosji. Kto wie, może żyjącym w IV tys. p.n.e. rolnikom przyświecał ten sam cel co dzisiejszym mieszkańcom wschodnioeuropejskich stepów: po pierwsze – zabrali ze sobą w zaświaty to, co najbardziej kochali i co dla nich miało największą wartość, po drugie – pokazywali, jacy byli ważni i zamożni za życia, a po trzecie – wierzyli, że po śmierci nadal będą mogli szaleć w swych wypasionych brykach.

Polityka 41.2014 (2979) z dnia 07.10.2014; Nauka; s. 70
Oryginalny tytuł tekstu: "Furą do nieba"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
O Polityce

Dzieje polskiej wsi. Zamów już dziś najnowszy Pomocnik Historyczny „Polityki”

Już 24 kwietnia trafi do sprzedaży najnowszy Pomocnik Historyczny „Dzieje polskiej wsi”.

Redakcja
16.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną