Dmoczyński czy Piłczyński?
Polemika Tomasza Wołka z Tomaszem Nałęczem: Żywoty przeciwległe Kaczyńskiego i Dmowskiego
Prof. Tomasz Nałęcz zaznacza, że takie porównywanie życiorysów to uprawniona i często (od Plutarcha poczynając) praktykowana konwencja, rodzaj pożytecznej zabawy historycznej. W swoim tekście (POLITYKA 6) stawia tezę, iż „pod piłsudczykowskimi hasłami sanacji państwa Kaczyński reanimuje stare endeckie schematy”. Innymi słowy, Jarosław próbuje pozować na Piłsudskiego, usiłując też symbolicznie przechwycić polityczną spuściznę Marszałka. To wszakże tylko powierzchowne, a w gruncie rzeczy puste gesty. Bowiem w istocie lider PiS tkwi po uszy w typowej mentalności endeckiej, i to Dmowski właśnie – a nie Piłsudski – jest jego głównym ideowym protoplastą.
Owszem, można w obu postaciach dopatrywać się cech pokrewnych, doszukiwać się duchowych powinowactw czy tropić wątki biograficzne. Lecz to podobieństwa drugorzędne, jeśli nie wręcz pozorne. Zestawienie Romana Dmowskiego z Jarosławem Kaczyńskim uważam za zabieg sztuczny. To nie są – jak utrzymuje Nałęcz – „żywoty równoległe”. Odwrotnie: to żywoty zgoła przeciwległe.
Kaczyńskiego od Dmowskiego nieskończenie więcej dzieli, aniżeli łączy. Nie tylko odmienne epoki i nieporównywalne realia, w jakich przyszło im działać. Tę różnicę Nałęcz dostrzega, podobnie jak kilka innych, choć chyba nie zawsze sprawiedliwie. Porównajmy początki ich niepodległościowych zaangażowań. To fakt, że Dmowski walkę z zaborcą rozpoczął jako uczeń i za swą odwagę płacił cenę wysoką: aresztowania, więzienie w Cytadeli, zesłanie do Mitawy, ucieczka do Lwowa etc.