Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Historia

Szczęść Boże Stalinowi

Jak Moskwa narzuciła nam 9 maja jako Dzień Zwycięstwa i jak świętowaliśmy ten dzień tuż po wojnie

Armia Czerwona w Berlinie, maj 1945 r. Armia Czerwona w Berlinie, maj 1945 r. Bundesarchiv / Wikipedia
Ustanowienie Dnia Zwycięstwa rozważano na 10 maja (propozycja rządu) i 8 maja (postulat Naczelnego Wodza WP marszałka Michała Żymierskiego). Ostateczną decyzję podjęła Moskwa.
8 maja 1945 r., Piccadilly Square w LondynieMrjspence/Wikipedia 8 maja 1945 r., Piccadilly Square w Londynie

Ówczesny premier Edward Osóbka-Morawski w „Dzienniku Politycznym” zapisał: „Kapitulacja Niemiec nastąpiła 7 maja 1945 roku”, a kilka zdań dalej: „Dzień Zwycięstwa ustalono na 9 maja wbrew opinii marsz. Żymierskiego”. Do sporu doszło 8 maja na posiedzeniu Rady Ministrów z udziałem prezydenta KRN Bolesława Bieruta, kiedy debatowano nad sposobem uczczenia kapitulacji Niemiec, a jeszcze nie znano w tej sprawie stanowiska Moskwy.

Rozważano ustanowienie Dnia Zwycięstwa 10 maja (propozycja rządu) i 8 maja (postulat Naczelnego Wodza WP marszałka Michała Żymierskiego). Ostatecznej decyzji nie podjęto. A kiedy po paru godzinach Moskwa oznajmiła, że koniec wojny świętować będzie 9 maja, to i w Polsce ustanowiono Dzień Zwycięstwa i Wolności, zniesiony dopiero w tych dniach i zastąpiony Dniem Zwycięstwa obchodzonym 8 maja.

Ofiara czy danina

Na dzień zakończenia wojny przede wszystkim oczekiwali więźniowie w obozach koncentracyjnych, jeńcy wojenni, przymusowi robotnicy i walczący na froncie żołnierze. A także ich rodziny. Kapitulacja III Rzeszy przynieść musiała też satysfakcję, często gorzką, każdemu, komu było dane przeżyć wojnę i okupację. W pierwszym tygodniu maja 1945 r. prawie cała Polska (w obecnych jej granicach) była już wolna. Zdobyte zostało Świnoujście i Wrocław, a 9 maja poddały się wojska niemieckie przyparte do Bałtyku w północnej części Żuław, na Mierzei Wiślanej i na Półwyspie Helskim.

Polscy żołnierze ostatnie wystrzały w II wojnie na froncie wschodnim oddali 11 maja 1945 r., w trzy dni po kapitulacji Niemiec. Tego dnia zakończyła się rozpoczęta 6 maja operacja praska z udziałem II Armii WP. Do ostatniego starcia naszych żołnierzy z Niemcami doszło w pobliżu Dablic – północnego przedmieścia czeskiej Pragi. W operacji praskiej, również w walkach toczonych już po ogłoszeniu pokoju, poległo 79 żołnierzy II Armii WP, 17 zaginęło, a 902 odniosło rany. Od 13 maja II Armia WP zaczęła się wycofywać z Czech na Dolny Śląsk. 16 maja zarządzono jednodniową przerwę i dopiero wtedy żołnierze II Armii obchodzili Dzień Zwycięstwa. Odczytano rozkazy wydane z okazji zakończenia wojny, dowódcy odczytali listy poległych i minutą ciszy uczczono ich pamięć.

W kraju nadal obowiązywał stan wojenny. Do kapitulacji Niemiec gazety przypominały o zaciemnianiu okien (od godz. 21.00 do 4.30), obowiązywała też godzina policyjna i z tego powodu wystawiane przez Teatr Wojska Polskiego „Wesele” rozpoczynało się już o 15.30. Obowiązywała cenzura korespondencji i zakazane było posiadanie prywatnych radioodbiorników. Żywność i mydło dostępne było tylko na kartki. Władze wprowadziły nadzwyczajny podatek od wzbogacenia wojennego i podatek wojenny. Ten ostatni miał być pobierany od mężczyzn w wieku 18–55 lat, których nie powołano do służby wojskowej. Zwolniono od niego duchownych, milicjantów, inwalidów oraz pracowników już zmilitaryzowanej kolei i poczty. Chłopi mieli płacić stawkę uzależnioną od wielkości gospodarstwa, a pracownicy fizyczni i umysłowi – 1 proc. wynagrodzenia. „Życie Warszawy” informację o podatku opatrzyło tytułem: „Ofiara krwi lub danina pieniężna”.

Gazety informowały o postępach w ekshumacji ofiar wojny. Do 1 maja w Warszawie pochowano 27 tys. zwłok. Członkowie kilkudziesięciu ekip ekshumacyjnych przekopujących warszawskie place i ogrody narzekali na brak środków ochronnych (rękawic, fartuchów i mydła) oraz dezynfekcyjnych (wapna chlorowanego). Działało radio (uliczne głośniki i w zakładach pracy), a do najpopularniejszych audycji należy „Skrzynka poszukiwania rodzin”. Nie ma dnia, aby gazety nie informowały o procesach ujętych gestapowców, szpicli i pospolitych przestępców. Zazwyczaj zapadają wyroki śmierci, a prezydent Bierut rzadko korzysta z prawa łaski. Na łamach pracy, zwłaszcza „Głosu Ludu”, organu PPR, pojawia się coraz więcej artykułów atakujących rząd londyński, Armię Krajową, ludowców oraz Narodowe Siły Zbrojne.

Pocałunek Bieruta

Mieszkańcy Warszawy Dzień Zwycięstwa świętowali podczas kolejnej, trzeciej już w maju wielkiej manifestacji. Okazją do pierwszej było obchodzone 1 maja z rozmachem proletariackie Święto Pracy. Dwa dni później wypadało Święto Konstytucji 3 Maja. W przeddzień tego święta padł Berlin, co nowym władzom dało okazję do pomniejszenia wagi święta Konstytucji. Uroczystości rozpoczęły się od mszy w kościele o.o. karmelitów (zastępował on zburzoną katedrę). „U progu świątyni Prezydenta KRN ob. B. Bieruta powitało duchowieństwo. Ob. Prezydent ucałował krucyfiks, po czym zajął honorowy fotel przed wielkim ołtarzem” – relacjonowało „Życie Warszawy”. Dalej informowało, że w południe na placu Teatralnym odbył się „olbrzymi wiec manifestacyjny z okazji zdobycia Berlina”.

Trzecia manifestacja miała miejsce 9 maja, w nowe święto – Dzień Zwycięstwa i Wolności. Mieszkańcy dowiedzieli się o nim z porannych gazet lub w swoich miejscach pracy (choć dekret głosił, że jest to dzień wolny od pracy). W zakładach i instytucjach o godz. 10 wysłuchano odczytanego przez radio orędzia prezydenta Bieruta i okolicznościowego rozkazu Naczelnego Dowódcy WP. A potem ze sztandarami i transparentami kolumny robotników i urzędników, a także młodzieży szkolnej wyruszyły na plac Teatralny, który w pierwszych miesiącach po wyzwoleniu Warszawy służył jako plac zgromadzeń. Rolę trybuny, z której przemawiali przywódcy państwa i partii, pełnił taras-balkon nad wejściem do Teatru Wielkiego.

„Głos Ludu”, relacjonując przebieg Dnia Zwycięstwa, pisał: „Wszystkimi ulicami Warszawy przeciągały nieprzebrane rzesze ludności, roześmianej, rozśpiewanej, radosnej. Wśród ruin placu Teatralnego, w sercu stolicy, Warszawa manifestowała swą wielką radość”. Więcej niż 50 tysięcy mieszkańców zapełniło plac i boczne ulice.

O 11.30 odbył się wiec z udziałem najwyższych władz, po którym jego uczestnicy przemaszerowali „w paradzie zwycięstwa” z placu Teatralnego, ulicą Senatorską, Miodową i Krakowskim Przedmieściem, defilując przed trybuną honorową ustawioną na tle obecnego Pałacu Prezydenckiego. W pochodzie niesiono m.in. „transparent przedstawiający ruiny miasta, trupie czaszki i gnieżdżące się wśród gruzów sowy. Napis wyjaśniał: „Berlin, stolica imperializmu germańskiego”. Inne transparenty to: „Wojsko polskie pomściło umęczoną Warszawę, zaniosło pomstę na ziemie niemieckie” i „Witaj pokoju”.

Po manifestacji tysiące osób przeszły na Powązki, by oddać hołd poległym. Oficjalne obchody święta wieńczyła jeszcze akademia i koncert dla oficjeli w sali kina Roma. Zwykli mieszkańcy też się cieszyli. „Życie Warszawy” nazajutrz napisało: „»Gazowała« cała Warszawa, cywilna i wojskowa, i nie ma w tym żadnego wstydu, bo przecież… – Zwycięstwo! Zwycięstwo! Niemcy skapitulowały! O tym zwycięstwie gwarzono do późna w noc w bramach i ogródkach”. Świętowaniu sprzyjało to, że na dwie noce władze zawiesiły godzinę policyjną. Od 11 maja znów ją przywrócono, ale w skróconym wymiarze. Z okazji zakończenia wojny zniesiono cenzurę korespondencji i rozmów telefonicznych (ale tylko w obrocie krajowym) oraz zakaz posiadania radioodbiorników. Zniesiono obowiązek zaciemniania, a także zrezygnowano z mobilizacji kobiet do pomocniczej służby w wojsku.

Gazety relacjonowały też obchody dnia zakończenia wojny w innych krajach. Moskwa Dzień Zwycięstwa uczciła 30 salwami z tysiąca dział. Ulice Nowego Jorku zasnuły serpentyny, a jezdnie pokryły confetti, którymi obrzucali się rozradowani obywatele. Kapitulacja Niemiec szał radości wywołała w Londynie. Ludzie tańczyli na ulicach, całowali się. Tłumy oblegały pałac królewski i Jerzy VI wraz z rodziną parokrotnie „okazywał się” zgromadzonym obywatelom.

Z Katowic wyruszył specjalny pociąg węglowy do Moskwy. Lokomotywę i wagony udekorowano girlandami i chorągiewkami o barwach narodowych, a na jej przedzie widniał napis: „Marszałkowi Stalinowi polscy górnicy – Szczęść Boże”. Wtedy mało brakowało, aby miasto Sopot zmieniło nazwę na Stalino. W „Głosie Ludu” zapowiadał to Mieczysław Okęcki, ówczesny wojewoda gdański: „Powstała idea zamienienia Sopot na miasto społeczne, jako pomnika wdzięczności dla Marszałka Stalina. Idea ta jest w toku realizacji. Za kilka dni Sopoty otrzymają nową nazwę, od nazwiska wielkiego wodza Związku Radzieckiego”.

Lepiej było polec

W ostatnich dniach wojny i tuż po wyżsi dowódcy zaczęli na piersiach wieszać nowe ordery i mundury pułkowników wymieniać na generalskie (Michał Żymierski – generalski na mundur marszałka). Niektórych też rozliczano, choćby za to, że trafili do niewoli. Przed komisją kierowaną przez szefa sztabu II Armii WP gen. Josifa Sankowskiego (oficera Armii Czerwonej), której członkiem był m.in. dowódca 7 dyw. II Armii WP gen. Mikołaj Prus-Więckowski (w stopniu pułkownika służył w przedwojennym polskim wojsku), stanął płk Aleksander Łaski, czerwonoarmista, odkomenderowany do polskiego wojska. W bitwie pod Budziszynem Niemcy rozbili dowodzoną przez niego 9 dywizję, a sam Łaski, ranny, 27 kwietnia trafił do niewoli. Zdaniem armijnej komisji: „W krytycznej sytuacji dowódca dywizji powinien bezwzględnie pozostać na swoim stanowisku i ta decyzja umożliwiłaby płk. Łaskiemu: albo polec śmiercią bohatera w szeregach swojej dywizji, albo wyjść razem z dywizją z okrążenia”. Płk Łaski „naruszył przysięgę wojskową i wierność ojczyźnie, splamił honor munduru oficerskiego. (…) Przejawił bezduszność, lekkomyślność i tchórzostwo niegodne oficera. W związku z tym komisja stwierdza, że płk. Łaski nie może dalej być w szeregach armii”. Zdemobilizowany Łaski jeszcze w czerwcu wrócił do Związku Radzieckiego.

W tym też miesiącu (24 czerwca) odbyła się parada zwycięstwa w Moskwie. Nie odbierał jej wódz Stalin, a zdobywca Berlina marszałek G. Żukow. Na plac Czerwony wjechał na białym koniu. Konno wystąpił też prowadzący defiladę marszałek K. Rokossowski. Defilowały oddziały reprezentujące wszystkie walczące z Niemcami radzieckie fronty i armie. Na ich czele szli żołnierze wyróżnieni tytułami Bohatera Związku Radzieckiego, niosąc zdobyte niemieckie sztandary, które rzucali na stos pod trybunę, na której stali Stalin, Żukow i inni oficjele. Wśród gości w lożach dyplomatycznych byli m.in. B. Bierut, E. Osóbka-Morawski i St. Mikołajczyk. W paradzie defilował też oddział złożony z oficerów jednostek polskich „z powiewającymi na wietrze sztandarami polskimi”. Prowadził ich gen. broni Władysław Korczyc (generał-pułkownik Armii Radzieckiej, odkomenderowany do polskiej armii), wówczas szef Sztabu Głównego WP.

Anglicy swoją paradę zrobili dopiero 8 czerwca 1946 r. Do udziału w niej zaproszono reprezentacyjny oddział z Polski (trzech wysokich oficerów z adiutantami lub oficerami sztabowymi, trzyosobowy poczet sztandarowy i 24-osobowy pododdział reprezentujący wojska lądowe, marynarkę i lotnictwo). Żołnierze z Polski do Londynu jednak nie pojechali, a w londyńskiej paradzie nie wystąpili też żołnierze z Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie.

Polski Dzień Zwycięstwa

W Polsce w pełni Dzień Zwycięstwa świętowano już 9 maja 1946 r. W przeddzień wojsko przekazało władzom stolicy odbudowany Grób Nieznanego Żołnierza, z nowymi tablicami z nazwami pól bitew, uwzględniającymi już wymogi polityki historycznej nowej ludowej władzy (m.in. z nazwami pól bitew z wojny domowej w Hiszpanii czy bitew partyzantki GL i AL). Z kolei warszawscy radni, przy paru głosach sprzeciwu, przegłosowali zmianę nazwy placu Saskiego na plac Zwycięstwa. Na tym też placu, już z nową nazwą, świętowano rocznicę kapitulacji Niemiec. Poza wielotysięcznym wiecem odbyła się też defilada wojskowa. Maszerowali w niej m.in. żołnierze 1 dywizji im. T. Kościuszki, już nie w rogatywkach, a w czapkach okrągłych, które potem, na kilka dziesięcioleci, wprowadzono w polskim wojsku.

Prasa narzekała, że nie powstało mauzoleum ku czci poległych w wojnie żołnierzy, które miało stanąć w parku Ujazdowskim (zrobiono już wykop i zwieziono materiał na budowę). Podobne uroczystości według scenariusza (msza, wiec i defilada wojskowa) odbyły się w innych miastach. Poza scenariusz wyszła Częstochowa, w której pochód przeszedł spod pomnika Nieznanego Żołnierza na plac Stalina, gdzie doszło do symbolicznego spalenia niemieckiego sztandaru ze swastyką. Swastykę spalono także na rynku w Rzeszowie.

W latach późniejszych władze próbowały jeszcze w inny sposób upamiętnić Dzień Zwycięstwa. Najbliżej celu pod koniec lat 60. był marszałek Marian Spychalski. Z wykształcenia był architektem i jego marzeniem było postawienie w Warszawie łuku triumfalnego upamiętniającego zwycięstwo nad faszyzmem. Łuk stanąć miał w Ogrodzie Saskim. Wykonano ławę fundamentową (istnieje do dziś) i metalową konstrukcję. Do montażu jednak nie doszło, bo Spychalski utracił partyjno-rządową pozycję. Elementy łuku wykorzystano przy budowie lub do dekoracji kościołów, a dziś w Warszawie większą szansę na postawienie ma nie Łuk Triumfalny upamiętniający zwycięstwa nad faszyzmem, a Łuk dedykowany zwycięstwu nad komunizmem.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Historia

Dlaczego tak późno? Marian Turski w 80. rocznicę wybuchu powstania w getcie warszawskim

Powstanie w warszawskim getcie wybuchło dopiero wtedy, kiedy większość blisko półmilionowego żydowskiego miasta już nie żyła, została zgładzona.

Marian Turski
19.04.2023
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną