Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Historia

Popychadła losu

Jak wyglądało życie przedwojennych senatorów po 1945

Inauguracyjne posiedzenie senatu III kadencji, 9 grudnia 1930 r. Na fot. m.in. senator Hanna Hubicka i marszałek senatu Władysław Raczkiewicz. Inauguracyjne posiedzenie senatu III kadencji, 9 grudnia 1930 r. Na fot. m.in. senator Hanna Hubicka i marszałek senatu Władysław Raczkiewicz. Narodowe Archiwum Cyfrowe
Poza nielicznymi wyjątkami przedwojenni senatorzy pozostali wierni słowom roty senatorskiej przysięgi, by „w pracy na rzecz dobra Państwa nie ustawać, a troskę o jego godność, zwartość i moc za pierwsze mieć przykazanie”.
Marszałek senatu II kadencji Julian Szymański z przedstawicielami klubów parlamentarnych, 1930 r.Narodowe Archiwum Cyfrowe Marszałek senatu II kadencji Julian Szymański z przedstawicielami klubów parlamentarnych, 1930 r.

Ostatnią, nadzwyczajną sesję sejmu i senatu II RP zwołano 2 września 1939 r. Wielu posłów i senatorów chciało walczyć z Niemcami i trzeba było znowelizować ordynacje wyborcze zabraniające im łączenia mandatu z czynną służbą wojskową. Obie izby na czas stanu wojennego swe uprawnienia przekazały sejmowi i senatowi w składzie okrojonym do 41 i 19 osób (z 208 i 96). Te małe izby już się nie zebrały. Prezydent Władysław Raczkiewicz 2 listopada 1939 r. rozwiązał sejm i senat. Nowe wybory miały się odbyć w 60 dni po zakończeniu wojny. Nie doszło do nich, a w czerwcu 1946 r. w sfałszowanym referendum zdecydowano o likwidacji senatu.

W II RP senat wybierano pięciokrotnie. Jarosław Maciej Zawadzki, historyk z Kancelarii Senatu, autor księgi pamiątkowej „Senatorowie, losy wojenne i powojenne”, ustalił, że w stenogramach z posiedzeń senatu odnotowano 575 senatorskich ślubowań. Złożyły je 452 osoby (ponad 100 senatorów zasiadało w senacie dłużej niż jedną kadencję). Do wybuchu wojny zmarło 92 senatorów, podczas niej zginęło lub zmarło 155, a jej końca doczekało 205. Byli wśród nich premierzy, ministrowie, oficerowie, duchowni, ziemianie, przedsiębiorcy, naukowcy, nauczyciele, przedstawiciele mniejszości narodowych, dziennikarze, działacze społeczni, a także rzemieślnicy i rolnicy. Niektórzy zasiadali wcześniej w parlamentach państw zaborczych. Wielu za działalność niepodległościową trafiło do więzień lub na zesłanie, a później walczyło w Legionach, w obronie Lwowa, w powstaniach śląskich i wielkopolskim czy w wojnie z bolszewicką Rosją. Takiemu składowi izby sprzyjała ordynacja obowiązująca przy wyborze senatu dwóch ostatnich kadencji, kiedy to 64 senatorów wybierały zgromadzenia elektorów (ok. 300 tys. osób z określonym statusem), a 32 nominował prezydent.

„Parlamenty lat trzydziestych nie zapisały się najlepiej w najnowszej historii politycznej Polski ani w historii parlamentaryzmu polskiego – pisał w POLITYCE (34/89) prof. Andrzej Gwiżdż, ówczesny dyrektor Biblioteki Sejmowej. – Gdy jednak przyszła godzina próby, gdy nad krajem zawisła groźba najbardziej okrutnej katastrofy narodowej, posłowie i senatorowie znaleźli w sobie dość siły wewnętrznej, by przemówić głosem, który współbrzmiał z uczuciami i przekonaniami całego Narodu. Ogromna większość członków obu izb znalazła się jednak, wcześniej lub później, bądź w szeregach odtworzonej na zachodzie Armii Polskiej lub w cywilnej służbie państwowej na emigracji, bądź też w szeregach wojskowego lub cywilnego ruchu oporu w kraju. (…) za najwyższą wartość uznawali zdobytą po stu pięćdziesięciu latach, w dużej mierze przez ich właśnie pokolenie, niepodległość Państwa i suwerenny byt Narodu. Wielu z nich podlegało potem represjom, wielu oddało życie”.

Prof. Gwiżdż w artykule nie wspomniał, że senatorem był i jego ojciec Feliks Gwiżdż: poeta, autor słów piosenki „Przybyli ułani pod okienko”, legionista, dziennikarz, działacz plebiscytowy na Spiszu i Orawie. Należał do akowskiej konspiracji i razem z dwoma synami walczył w powstaniu warszawskim. W 1946 r. skazano go na pięć lat więzienia za wydawanie nielegalnego pisma „Wolność i Prawda” (wyszedł po pół roku objęty amnestią). Aresztowany ponownie w 1951 r. pod zarzutem współpracy z wywiadem brytyjskim, umarł rok później w więzieniu przy Rakowieckiej. Nota o nim w Polskim Słowniku Biograficznym przemilcza powojenne aresztowania, proces i śmierć w ubeckim więzieniu.

Bez przemilczeń o losach senatorów II RP można pisać od 1989 r., kiedy to zlikwidowano cenzurę i przywrócono Senat, który już na trzecim posiedzeniu izby przyjął uchwałę o upamiętnieniu senatorów II RP. Kancelaria Senatu zaczęła gromadzić biograficzną dokumentację i w 1999 r. odsłonięto tablicę z nazwiskami senatorów zamordowanych i zmarłych podczas drugiej wojny.

Wojna i granice

W dniu kapitulacji Niemiec prawie co drugi z żyjących wówczas 205 senatorów był poza Polską. Od niektórych to ona odeszła, kiedy jej granice przesunięto ze wschodu na zachód. Nie każdy senator z Kresów mógł bądź chciał repatriować się do Polski. W więziennym szpitalu w Wilnie, po torturach, zmarł aresztowany przez NKWD prof. Stefan Ehrenkreutz, historyk prawa i ostatni rektor Uniwersytetu Stefana Batorego. Powrotu z deportacji nie przeżył rolnik Stanisław Manterys. Z wiernymi na Wschodzie pozostali senatorzy: Leon Żebrowski (ksiądz rzymskokatolicki) i Samuel Manugiewicz (ksiądz katolicki obrządku ormiańskiego). Uniwersytetu Jana Kazimierza, przemianowanego na Uniwersytet Iwana Franki, i samego Lwowa nie opuścił prof. Juliusz Makarewicz, były rektor, współtwórca Kodeksu karnego z 1932 r. (zwanego Kodeksem Makarewicza). W 1945 r. osiem miesięcy spędził w obozie kontrolno-filtracyjnym, niemniej według relacji syna: „nie mógł się dopatrzeć różnicy między wolnością Polski a wolnością sowieckiej Ukrainy. Wolał zostać we Lwowie”.

W obawie przed frontem wschodnim uciekło z Polski siedmiu senatorów narodowości niemieckiej. Wszyscy, poza George’em Bussem, którego czerwonoarmiści zastrzelili koło Chodzieży, dotarli w głąb Austrii i Niemiec. Był wśród nich m.in. łódzki fabrykant Karol Stüldt, mistrz kominiarski Artur Gabrisch oraz liderzy przedwojennych niemieckich organizacji i partii: Maksymilian Wambeck, Erwin Hasbach i Rudolf Wiesner. Dwóch ostatnich Hitler jesienią 1939 r. odznaczył Złotą Odznaką Honorową NSDAP. Prawie wszyscy, już jako obywatele Rzeszy, wstąpili do NSDAP, Wambeck i Wiesner do SS, a Wiesner zasiadł też w Reichstagu. Hasbach i Wambeck po wojnie byli działaczami ziomkostw.

Z dziesięciu senatorów Ukraińców jeden pozostał na terenach zajętych przez ZSRR i jeden zamieszkał w Polsce. Pozostali, obawiając się represji za działalność na rzecz wolnej Ukrainy, zawczasu wyjechali do Austrii i Niemiec, m.in. dwaj księża ukraińskiego Kościoła greckokatolickiego. Kilkoro wyemigrowało potem do USA i Kanady. Senator Helenę Kisielewską, działaczkę społeczną i publicystkę, wybrano na pierwszą przewodniczącą Światowej Federacji Kobiecych Organizacji Ukraińskich. Na Zachód uciekł też Bazyli Rogula, nauczyciel i senator narodowości białoruskiej (pracował w okupacyjnej administracji i na rzecz powołania suwerennego białoruskiego państwa).

Wojnę przeżyło pięciu senatorów Żydów. Józef Hersz Dawidsohn, lekarz i publicysta, już w 1932 r. wyjechał z Polski budować żydowskie państwo w Palestynie. W 1940 r. przez włoski Triest dotarli tam Markus Braude (rabin w Stanisławowie i Łodzi, a w Izraelu działacz Stowarzyszenia Imigrantów Polskich) i Moses Koerner (prezes Dyrekcji Wodociągów i Kanalizacji w Warszawie). Dwaj inni: Izaak Rubinsztein (naczelny rabin Wilna) i Rafał Szereszowski (bankier i przemysłowiec) wyjechali do USA – z okupowanej Polski wydostali się przez jeszcze wolną Litwę.

Za klęskę i faszyzację

Z wojennej tułaczki wróciło ok. 40 senatorów, niektórzy dopiero po 1956 r. Za granicą zmarło ich 58. Pozostali tam ci, którzy po parcelacji i nacjonalizacji majątków czy śmierci najbliższych nie mieli do czego i kogo wracać. Także ci, którzy nie akceptowali wyników konferencji w Jałcie i chcieli działać na rzecz odrodzenia suwerennej Polski. Już w lutym 1945 r. grupa 26 polskich posłów i senatorów z londyńskiej emigracji podpisała się pod apelem do kolegów z brytyjskiego i innych parlamentów: „Obecnie Wielka Brytania i Stany Zjednoczone zrywają wszelką współpracę z państwem polskim i Polakami i mają zamiar nawiązać stosunki z rządem narzuconym narodowi polskiemu przez Sowietów, (…) decyzja Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych ma być karą nałożoną na obywateli Rzeczpospolitej Polskiej za brak gorliwości w godzeniu się na nowy rozbiór ich kraju (…). Jesteśmy zmuszeni zakwestionować prawo pana Mołotowa i dwóch ambasadorów zachodnich mocarstw do mianowania rządu polskiego oraz zadeklarować, że tak utworzone ciało nie będzie rządem polskim”.

Nowe polskie władze w 1946 r. wydały dekret „o odpowiedzialności za klęskę wrześniową i faszyzację życia państwowego”. Postawienia przed sądem mogli się obawiać prominentni przedstawiciele władz II RP i sanacyjni publicyści. Na Zachodzie pozostał m.in. prezydent RP na uchodźstwie Władysław Raczkiewicz (wojewoda, minister spraw wewnętrznych w czterech rządach, marszałek senatu) i jego następca August Zaleski (były minister spraw zagranicznych) oraz były premier Janusz Jędrzejewicz. Ten ostatni, minister wyznań religijnych i oświecenia publicznego, twórca reformy szkolnej z 1932 r. i czołowy przedstawiciel sanacyjnej grupy pułkowników, po wrześniowej klęsce przez Rumunię i Turcję dotarł do Palestyny. Uczył matematyki w polskiej Państwowej Szkole Średniej, ale zwolniono go po interwencji z Londynu. „Dane mu było doświadczyć nie tylko losu polskiego tułacza, lecz także ofiary zemsty politycznej, którą administracja rządu gen. Sikorskiego dokonywała na znanych piłsudczykach” – pisze Zbigniew Osiński, jego biograf. Jędrzejewicza dopiero po śmierci Sikorskiego wcielono do Polskich Sił Zbrojnych. Tyle że z kategorią zdrowia E (całkowicie niezdolny do służby) i wysłano na przedłużany do końca 1947 r. urlop. Po demobilizacji wyjechał do Londynu. Był tam m.in. prezesem Rady Naczelnej piłsudczykowskiej Ligi Niepodległości Polski i przewodniczącym Rady Instytutu im. Józefa Piłsudskiego.

Na emigracji pozostał Witold Grabowski. W 1927 r. został podprokuratorem, a dziewięć lat później był już ministrem sprawiedliwości. W karierze pomógł mu proces brzeski, w którym oskarżał przywódców Centrolewu. To za tego ministra, jak pisze prof. Andrzej Zoll, wymiar sprawiedliwości zaczął brunatnieć. Grabowski był też ostatnim przed wojną prezesem Polskiego Związku Szachowego. W 1939 r. ewakuował się z rządem do Rumunii, skąd po roku trafił do Palestyny. Tu ubiegał się o przyjęcie do wojska, dostał nawet zgodę, ale na wniosek gen. Sikorskiego został bezterminowo urlopowany. Wstąpił wtedy do armii brytyjskiej, z którą odbył kampanię libijską. Następnie służył w Wojskowej Administracji Brytyjskiej w Erytrei, a po wojnie był m.in. prezesem Wydziału Karnego Sądu Okręgowego w Addis Adebie, wykładowcą na uniwersytecie i jednym z kodyfikatorów etiopskiego prawa.

Ostracyzm ze strony sikorszczyków dotknął gen. Ferdynanda Zarzyckiego, byłego ministra przemysłu i handlu. Zamiast na front trafił do Afryki Południowej, gdzie kierował szkołami dla ewakuowanych tam polskich dzieci. Tam też, jako oficera bez przydziału, zesłano Bogusława Miedzińskiego, byłego ministra poczt i telegrafów, naczelnego sanacyjnej „Gazety Polskiej” i ostatniego marszałka senatu II RP. Z Afryki udało mu się wyjechać w 1947 r. W Londynie pracował na nocnej zmianie w piekarni, pisał wspomnienia i współpracował przy wydawaniu prac o historii II RP. Własny życiorys, spisany na 10 lat przed śmiercią, zakończył tak: „Jeśli nie swoim życiem, to śmiercią przyczynił się do zjednoczenia społeczeństwa polskiego na emigracji, które niezależnie od stronnictw i grup odetchnęło z ulgą i niekłamaną uciechą”.

Emigrantem został płk Adam Koc, organizator i pierwszy szef Obozu Zjednoczenia Narodowego, założyciel „Gazety Polskiej”, były prezes Banku Polskiego. We wrześniu 1939 r. współorganizował ewakuację złota Banku Polskiego. Jesienią 1940 r. wyjechał do USA z misją zabezpieczenia polskich wierzytelności bankowych, z której niebawem, wskutek nacisków z Londynu, został wyłączony. Po wojnie pracował jako hotelowy kucharz i kelner. W Peru zamieszkał Jerzy Potocki, żonaty z Peruwianką, brat ostatniego łańcuckiego ordynata oraz ambasador RP w Ankarze i Waszyngtonie. W angielskiej ziemi spoczął Jerzy Iwanowski, były minister przemysłu i handlu oraz pracy i opieki społecznej, podpułkownik saperów w PSZ na Zachodzie, po wojnie robotnik, kierownik farmy i pracownik Radia Wolna Europa, oraz Karol Niezabytowski, ziemianin, w gimnazjum w jednej klasie z Józefem i Bronisławem Piłsudskimi, a po przewrocie majowym minister rolnictwa w trzech rządach (zmarł w ubóstwie w domu opieki Antokol).

Dole i niedole

W Polsce wielu senatorów, pozbawionych majątku i dawnych stanowisk, a często z zakazem wykonywania uprawianego zawodu, udało się na wewnętrzną emigrację. Część utrzymywała się z wyprzedaży resztek majątku i z tłumaczeń, jak Ignacy Miciński, pochowany w zbiorowej mogile pensjonariuszy domu pomocy społecznej. Ziemianina i przemysłowca Wacława Szuyskiego po wojnie utrzymywała żona, organistka w kościele w Podkowie Leśnej. Tam też Stefan Barcikowski, przed wojną prezes giełdy towarowo-zbożowej, prowadził kolekturę loterii pieniężnej.

Do bliskich współpracowników marszałka Piłsudskiego należał Kazimierz Świtalski. Był m.in. marszałkiem sejmu, jednym z organizatorów zamachu majowego, szefem pierwszego rządu pułkowników. Po powrocie z obozu jenieckiego zamieszkał z żoną Janiną (była sekretarką prezydentowej Michaliny Mościckiej) w jednym pokoju w Zalesiu Dolnym. Piłsudczycy na emigracji namawiali go do wyjazdu na Zachód, ale odmówił. W 1948 r. został aresztowany i po prawie sześciu latach spędzonych w celi, na podstawie dekretu o faszyzacji kraju, skazany na osiem lat więzienia. W 1956 r. darowano mu resztę wyroku. Zmarł w 1962 r., po tym jak wpadł pod tramwaj. Do końca życia współpracował z londyńskim instytutem, dokumentując dokonania Piłsudskiego.

Leon Janta Połczyński, ziemianin spod Tucholi, minister rolnictwa w pięciu rządach (jego sekretarzem był Jerzy Giedroyc), z dużymi zasługami w rozwoju eksportu bekonu i jaj do Wielkiej Brytanii (wyhodowano specjalną rasę białą świń, a jaja selekcjonowano według rozmiarów, by pasowały do angielskich kieliszków), kiedy pozbawiono go własnych włości, jako pracownik zarządu Państwowych Nieruchomości Rolnych organizował wystawy rolnicze. W 1948 r. został kustoszem spalonego zamku w Brzegu, w którym urządził Muzeum Śląskich Piastów. We wspomnieniach Janta Połczyński napisał: „Życie moje aktywne trwało do roku 1939, od tego czasu już jestem biernym popychadłem losu”.

Kilkunastu senatorów polityczną karierę kontynuowało w PRL. Kilku wywodzących się z przedwojennych lewicowych i ludowych partii zostało posłami do Krajowej Rady Narodowej i Sejmu Ustawodawczego, a także członkami PZPR, SD i ZSL. Najwyżej wspiął się senator Tadeusz Michejda, który został posłem Stronnictwa Pracy, potem Demokratycznego, i ministrem zdrowia w rządzie Józefa Cyrankiewicza. Dorota Kłuszyńska, socjalistka i działaczka społeczna, została członkiem KC PZPR i przewodniczącą Towarzystwa Przyjaciół Dzieci. Spod jej pióra wyszły broszury „Co Polska Ludowa dała kobietom”, „Jak szlachta rozpijała chłopów” i „Wódka jest wrogiem rodziny”. Stanisław Kelles-Krauz, lekarz i socjalista, został polskim ambasadorem w Danii. Pisał też bajki dla dzieci.

Kilku senatorów ekonomistów i bankowców, nawet byłych ministrów, w pierwszych powojennych latach zatrudniono jako dyrektorów i rządowych doradców. Senatorzy rolnicy dalej gospodarowali na swoim, a paru z Kresów objęło gospodarstwa na Ziemiach Odzyskanych. Nie brakowało pracy dla lekarzy. Pediatra prof. Mieczysław Michałowicz, lekarz córek marszałka Piłsudskiego i rektor UW, po wojnie kierował kliniką, był posłem do KRN i Sejmu, a także prezesem Stronnictwa Demokratycznego i Naczelnej Rady Lekarskiej. Prof. Teofil Zalewski, otolaryngolog z lwowskiego UJK, tamtejszą klinikę otolaryngologii odtworzył we Wrocławiu. Alojzy Pawelec organizował Zespół Sanatoriów Przeciwgruźliczych w Sokołowsku. Władysław Stryjeński kierował jedną z pierwszych poradni zdrowia psychicznego. Prawdopodobnie z uwagi na polityczną przeszłość w 1951 r. nie dostał jednak zgody na objęcie Katedry Psychiatrii w szczecińskiej AM.

Szykany w postaci odmowy wpisu na listę bądź późniejszego z niej skreślenia dotknęły niektórych adwokatów i notariuszy, m.in. Juliana Siennickiego, przedwojennego wiceministra sprawiedliwości, i Walerego Romana, byłego wojewodę poleskiego. Do zajęcia przez Polskę Zaolzia Leon Wolf był rzecznikiem mieszkających tam Polaków, obywatelem Czechosłowacji i dwukrotnie posłem do tamtejszego Zgromadzenia Narodowego. W 1938 r. został polskim starostą we Frysztacie i senatorem RP. Po wojnie był notariuszem w Bielsku-Białej, z przerwą w latach 1950–51, kiedy został aresztowany i skazany za „antypaństwową” działalność.

W bierutowskich latach z listy adwokatów skreślono i zakazem publikacji prac naukowych objęto prof. Alfreda Ohanowicza z Uniwersytetu Poznańskiego. W stan spoczynku przeniesiono prof. Stanisława Kasznicę, prawnika i byłego rektora UP, ojca ostatniego komendanta głównego NSZ (także Stanisława), rozstrzelanego w mokotowskim więzieniu. Senator Witold Kamieniecki, badacz dziejów Litwy, negocjator traktatu ryskiego oraz orędownik federacji Polski z Litwą i Białorusią, od 1948 r. nie mógł pracować na UW nawet jako docent prywatny (bez wynagrodzenia). Aby się utrzymać, w swoim dworze w Barchowie nad Liwcem przez kilka sezonów przyjmował gości.

Zarazem senatorska i rządowa przeszłość (minister wyznań religijnych i oświecenia publicznego w sanacyjnym rządzie) nie była przeszkodą w dalszej karierze prof. Wojciecha Świętosławskiego, uważanego za najwybitniejszego polskiego fizykochemika. Po wojnie wykładał na PW i UW, kierował Instytutem Chemii Fizycznej PAN i dwukrotnie był kandydatem do Nagrody Nobla. Karierę artystyczną kontynuował prof. Wojciech Jastrzębowski, legionista, znakomity grafik, architekt wnętrz i były rektor warszawskiej ASP. W II RP wygrywał konkursy m.in.: na projekty mebli, plakatów, nagrobków, obiegowych monet i odznaczeń. Według jego pomysłów wykonano urnę na serce Marszałka, wyposażano reprezentacyjne gmachy i nasze transatlantyki. Po wojnie projektował wnętrza kościołów, monety, herby (Wrocławia), odznaki (m.in. Przodownika Pracy), medale (Za Długoletnie Pożycie Małżeńskie) i ordery (Sztandar Pracy i Budowniczych Polski Ludowej). Na emeryturę odszedł jako „rencista z tytułu szczególnych zasług dla PRL”. Pracę w charakterze dyrektora szkoły i nauczyciela kontynuował senator Henryk Jędrusik, ojciec aktorki i piosenkarki Kaliny Jędrusik.

Do księcia Janusza Radziwiłła, dyplomaty i nieformalnego przywódcy polskich konserwatystów, przed wojną należało 41 tys. ha ziemi i kilka pałaców (m.in. w Ołyce, Nieborowie i w Warszawie przy Bielańskiej). W 1945 r. senator z żoną i synem został aresztowany przez NKWD i do września 1947 r. był w łagrze nr 27 w Krasnogorsku pod Moskwą w grupie 16 polskich arystokratów (tam zmarła jego żona Anna). Wskutek zmiany granic i reformy rolnej utracił posiadłości i pałace (w warszawskim urządzono Muzeum Lenina, dziś Niepodległości). W zamian dostał dwupokojowe mieszkanie. Po uwolnieniu wycofał się z życia politycznego. Jeden z jego synów został mężem Caroline Lee Bouvier, młodszej siostry Jacqueline Kennedy, żony prezydenta USA.

Kazimierz Fudakowski, właściciel dóbr i pałacu w Krasnobrodzie, wiceprezes Międzynarodowej Konfederacji Rolniczej, prezes Związku Izb i Organizacji Rolniczych, prezes Zrzeszenia Właścicieli Lasów, po utracie majątku utrzymywał się z tłumaczeń z języków niemieckiego i francuskiego oraz współpracował z wyższą szkołą rolniczą w Poznaniu. Ziemianin i dyplomata Edward Morawski został oskarżony o szpiegostwo na rzecz Francji i skazany na osiem lat więzienia. Trafił do celi w Rawiczu, a potem do pracy w kamieniołomie. Kilkunastu senatorów ziemian, pozbawionych własnych majątków i dworów, znalazło pracę w uspołecznionym rolnictwie, w zakładach hodowli roślin i w przemyśle rolno-spożywczym (w gorzelniach, młynach i cukrowniach). Jako „obszarnicy” akurat na tym się znali. Senator Eryk Kurnatowski przed wojną był właścicielem najlepszej stadniny koni wyścigowych (według sum zdobytych nagród). Po jej upaństwowieniu dalej hodował własne konie, które z sukcesami biegały na służewieckim torze (do 1950 r., kiedy zdecydowano, że ścigać mogą się wyłącznie konie ze stadnin państwowych). Ziemianin Zdzisław Wierzbicki założył w Warszawie firmę transportową i sam powoził platformą do przewozu dużych ładunków. Aleksander Semkowicz, introligator i kolekcjoner mickiewiczianów, stworzył warszawskie Muzeum Adama Mickiewicza, które z czasem przekształciło się w Muzeum Literatury.

Znaczący przedwojenni publicyści i wydawcy starali się zejść z oczu nowej władzy. Literat i wydawca Konrad Olchowicz pracował jako szeregowy redaktor w PWN, a Stanisław Kozicki, pisarz i publicysta ruchu narodowego, kiedy się zorientował, że jest inwigilowany przez UB, przeniósł się z Krakowa do Polanicy-Zdroju. Tam pisał „Historię Ligi Narodowej”, tłumaczył obcych autorów i współpracował z prasą PAX. Swoją posługę dalej pełnili senatorowie księża, aczkolwiek niektórych dotknęły represje. O ile nie do ruszenia był kardynał Adam Sapieha, zwany Księciem Niezłomnym, o tyle na parę lat władze poza diecezję katowicką zesłały jej ordynariusza bp. Stanisława Adamskiego i przez trzy lata w celi bez wyroku trzymały ks. Romana Zelka, proboszcza kieleckiej katedry.

Generałowe i kurierki

W senacie w każdej kadencji zasiadało od trzech do sześciu kobiet, zazwyczaj z dużym własnym dorobkiem w służbie dla Polski, w działalności niepodległościowej, a potem na polu społecznym. Ich losy były podobne do losów senatorów. Wanda Norwid-Neugebauer, wiceprzewodnicząca stowarzyszenia Rodzina Wojskowa (jej drugim mężem był generał i minister robót publicznych), wiceprzewodnicząca Rady Narodowej Polek, zmarła na emigracji w Kanadzie. Maria Bartlowa, działaczka społeczna i wdowa po zamordowanym przez Niemców premierze Kazimierzu Bartlu, po wojnie pracowała w szkole muzycznej w Krakowie. Była też radną. Zofia Berbecka, żona gen. broni WP, działaczka stowarzyszenia Rodzina Wojskowa i Polskiego Białego Krzyża w Gliwicach, uczyła języka rosyjskiego i kierowała zespołem nauczania tego języka w woj. katowickim. Była też dyrektorką szkoły i opiekunką koła Towarzystwa Przyjaźni Polsko-Radzieckiej. Władysławie Macieszynie pośmiertnie Krzyż Komandorski z Gwiazdą OOP nadał dopiero prezydent Lech Kaczyński. Była kurierką w Legionach, żoną pułkownika WP – lekarza Piłsudskiego, agentką wywiadu AK. Aresztowało ją gestapo, ale Niemcy nie zdążyli wykonać wydanego na nią wyroku śmierci. Po wojnie, pozbawiona mieszkania w tzw. generalskim domu przy ul. Szucha 16, żyła w biedzie, mieszkając kątem u innych.

Ostatnim żyjącym z przedwojennych senatorów był Krzysztof Radziwiłł, nazywany Czerwonym Księciem z uwagi na powojenną współpracę z władzami. Po powrocie z obozu w Mauthausen mówił, że „miejsce dla każdego patrioty polskiego jest w kraju. Nieobecność jest równoznaczna z dezercją”. Został m.in. dyrektorem protokołu dyplomatycznego MSZ i posłem SD do Sejmu Ustawodawczego. Później pracował jako redaktor i tłumacz (niekiedy we współpracy z innymi), m.in. „Dzielnego rybaka Waniuszy” i „Baśni z 1001 nocy”. Zmarł w 1986 r., a trzy lata później jego córka Anna Radziwiłł została senatorem I kadencji III RP. Rodzina Radziwiłłów stała się pomostem między przedwojennym a obecnym Senatem RP.

Poza nielicznymi wyjątkami przedwojenni senatorzy pozostali wierni słowom roty senatorskiej przysięgi, by „w pracy na rzecz dobra Państwa nie ustawać, a troskę o jego godność, zwartość i moc za pierwsze mieć przykazanie”. Poznając ich losy z opublikowanych dziś biografii czy pamiętników, możemy się przekonać, że ci potępiani przez lata tzw. przedstawiciele reakcji i klasowi wrogowie, jak tylko mogli i gdzie tylko mogli, starali się przysłużyć Polsce.

Polityka 46.2015 (3035) z dnia 08.11.2015; Historia; s. 62
Oryginalny tytuł tekstu: "Popychadła losu"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Przelewy już zatrzymane, prokuratorzy są na tropie. Jak odzyskać pieniądze wyprowadzone przez prawicę?

Maszyna ruszyła. Każdy dzień przynosi nowe doniesienia o skali nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, ale właśnie ruszyły realne rozliczenia, w finale pozwalające odebrać nienależnie pobrane publiczne pieniądze. Minister sprawiedliwości Adam Bodnar powołał zespół prokuratorów do zbadania wydatków Funduszu Sprawiedliwości.

Violetta Krasnowska
06.02.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną