Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Historia

Kto ty jesteś?

Adam Zamoyski o tym, jak się rozwijał polski patriotyzm

Adam Stefan Zamoyski na tle portretu ojca Stefana Adama Zamoyskiego, namalowanego przez Wojciecha Kossaka w 1929 r. Adam Stefan Zamoyski na tle portretu ojca Stefana Adama Zamoyskiego, namalowanego przez Wojciecha Kossaka w 1929 r. Tadeusz Późniak / Polityka
Historyk Adam Zamoyski o ewolucji polskiego patriotyzmu; dlaczego kiedyś był otwarty, a teraz zamyka się przed światem.

Marek Rybarczyk: – W książkach przekonuje pan, że naród polski był społecznością zdefiniowaną nie przestrzenią czy etnicznością, ale przede wszystkim wartościami. Jakimi?
Adam Zamoyski: – Chodzi o myślenie o Polsce jako wspólnocie demokratycznej, wielonarodowej, wielokulturowej i wielowyznaniowej. Tak jak w I Rzeczpospolitej, która była specyficzną mieszanką kulturowo-ideową: głęboko chrześcijańską, ale nie klerykalną, szanującą wolność, otwartą i wielkoduszną wobec innych narodów i religii. Ten zbiór wartości opisuje polityczny testament konającej Rzeczpospolitej – Konstytucja 3 maja. Potem, w XIX w., walczyliśmy o wolność wszystkich – piszę o tym w moich ostatnio wydanych książkach „Święte szaleństwo” i „Urojone widmo rewolucji”. W ten nurt generalnie wpisali się wszyscy polscy patrioci XIX-wieczni, łącznie z Józefem Piłsudskim. Wtedy też pojawiła się inna odmiana patriotyzmu, bazująca na narodzie jako społeczności etniczno-językowej, nurt Narodowej Demokracji.

Z jakich korzeni wyrastał klasyczny polski patriotyzm?
W średniowieczu polski patriotyzm był równoznaczny z lojalnością wobec dynastii – nie byliśmy więc różni od innych państw chrześcijańskich. Inaczej było w epoce odrodzenia. Choć tego słowa nikt wtedy nie używał. Patriotyzm Polaków Rzeczpospolitej Obojga Narodów był z racji rzeczy otwarty, inkluzywny, przychylny dla nowych idei. Wywodził się z przekonania, że tylko w Polsce da się żyć godnie bez obawy przed władzą królewską czy kościelną, tylko w Polsce można było myśleć i pisać, co się chciało. Rzeczpospolita była wówczas po prostu najlepszym klubem w Europie i chętnie przyjmowano do niego cudzoziemców i innowierców. Polska szlachta miała poczucie dumy z przynależności do tego klubu, mogła patrzeć z pobłażaniem na ościenne kraje, których mieszkańcy musieli żyć w warunkach tyranii i ortodoksji religijnej.

Ale tamta Rzeczpospolita zniknęła z mapy.
Kiedy państwo polskie zostało zlikwidowane, członkowie tego klubu rozproszyli się po świecie, walcząc o to, by przy pomocy innych tak samo myślących nie tylko odzyskać budynek swego klubu, ale też pomóc innym stworzyć takie same kluby albo nawet jeden ogólny klub o tych samych wartościach i komforcie duchowym co nasza dawna Rzeczpospolita. Polscy patrioci walczyli w szeregach wszystkich ruchów rewolucyjnych w Europie i obu częściach Ameryki pod hasłem: „Za waszą i naszą wolność”. Polski patriotyzm tej doby cechował internacjonalizm, otwartość i niemal metafizyczna egzaltacja.

W drugiej połowie XIX w. wszyscy w Europie zaczęli zakładać własne kluby, ekskluzywne, z dostępem tylko dla osób z takiej czy innej grupy etnicznej. Dotyczyło to także mieszkańców byłych ziem Rzeczpospolitej pochodzenia ruskiego, litewskiego, niemieckiego i żydowskiego. Trudno się dziwić, że także Polacy zmienili radykalnie swój etos. Ta tendencja, reprezentowana przez ruch Narodowej Demokracji, dążyła do stworzenia państwa etnicznie i religijnie spójnego, które miało strzec przede wszystkim własnych interesów i uprawiać to, co nazywano narodowym egoizmem.

Co się stało z tym dawnym modelem patriotyzmu?
Wyznawała go nadal część lewicy, z Józefem Piłsudskim na czele, oraz liczni spadkobiercy szlacheckich elit dawnej Rzeczpospolitej. Dzięki temu II Rzeczpospolita nie miała charakteru ekskluzywnie nacjonalistycznego, tak jak wiele innych państw okresu międzywojennego, a jej elity składały się z bardzo szerokiego wachlarza ludzi o różnym pochodzeniu etnicznym i odmiennym światopoglądzie – z błogosławionymi konsekwencjami przede wszystkim dla życia politycznego i duchowego oraz twórczości kulturalnej.

Wojna to wszystko unicestwiła.
Reżim zainstalowany w Polsce przez Moskwę po drugiej wojnie sklecił swój model skundlonego patriotyzmu, dostosowany do własnych potrzeb, z elementów pożyczonych od przedwojennych nurtów. Od Narodowej Demokracji wziął zasadę, że największym wrogiem narodu polskiego są Niemcy, że w granicach państwa polskiego nie ma miejsca dla ludzi innych grup etnicznych, że powinno się praktykować zdrowy egoizm narodowy na bazie sojuszu z Rosją oraz odrzucać ze wstrętem zachodni liberalizm.

Komuniści szukali nurtów i wydarzeń z przeszłości Polski, które można by ubrać w korzystne dla władzy stroje. Sugerowali m.in. związek między walką dawnych patriotów o wolność waszą i naszą a bolszewickim ruchem rewolucyjnym. Z Tadeusza Kościuszki robili kogoś w rodzaju prekursora Lenina. Mistrzowie manipulacji PRL bardzo zręcznie potrafili z jakiegoś wydarzenia historycznego zrobić symbol czegoś zupełnie innego. Niestety, III RP nie potrafiła zerwać z tym modelem, który obecnie awansował do rangi czegoś w rodzaju oficjalnego wzoru patriotyzmu.

Tematowi ewolucji polskiego patriotyzmu poświęca pan sporo uwagi również w ostatniej książce „Święte szaleństwo. Romantycy, patrioci, rewolucjoniści 1776–1871”.
Zawsze fascynował mnie proces przejęcia przez lewicę religii chrześcijańskiej wraz z jej obrządkiem i najpierw stworzenia przy jego pomocy narodowego patriotyzmu, a później potworów bolszewizmu i faszyzmu. Pisząc o tym, nie mogłem nie zauważyć, jak wielu Polaków odegrało w tej epoce rolę użytecznych idiotów, walcząc szlachetnie w niby-świętej sprawie.

Wróćmy do klasycznego patriotyzmu polskiego. Na czym on może polegać we współczesnej Europie?
Na pokazywaniu, że mamy instynkty demokratyczne, pluralistyczne i szanujemy innych, że chcemy być narodem walczącym o wolność naszą i waszą, że chcemy być godną częścią wielkiej Europy i wspólnoty globalnej. I Rzeczpospolita, a przedtem Królestwo Polskie, od wieków szanowały regionalizmy, małe ojczyzny, które się składały na jeden naród polityczny i kulturowy. Mieliśmy demokrację, gdy Francuzi, nie mówiąc już o Niemcach, nie wiedzieli, co to znaczy, żyliśmy w zgodzie, gdy Niemcy mordowali się w wojnach religijnych, a Francuzi ścinali swych monarchów i wszystkich tych właśnie gorszego sortu. Jako Polacy powinniśmy umieć pokazać innym, jak tworzyć prawdziwą rzeczpospolitą; że można być dobrym polskim katolikiem, a jednak żyć umysłowo w Europie, gdzie są respektowane prawa człowieka, także społeczności homoseksualnej, bo to ludzie, którym wierzący człowiek może bez wahania podać rękę.

Ma pan na koncie kilkanaście książek historycznych, m.in. „Wojnę z Rosją” czy „Orły nad Europą”. Co skłoniło pana do napisania tej pierwszej – całościowo traktującej historię Polski – „Własnej drogi”?
Zabrałem się za temat za namową prof. Aleksandra Gieysztora: było ogromne zapotrzebowanie na krótką i zwięzłą historię naszego kraju po angielsku. Ale miałem także osobisty bodziec. Wychowany w Londynie na domowej wersji dziejów Polski przekazanej przez rodziców, wzbogaconej lekturą Sienkiewicza, Kraszewskiego i innych oraz sztychami księcia Józefa skaczącego do Elstery i Kościuszki w więzieniu rosyjskim, wyczuwałem, że to może być nie do końca cała prawda.

W anglosaskich książkach historycznych czytałem zupełnie inną wersję naszej historii, niepochlebną, często poniżającą. Była nie tylko ewidentnie stronnicza, ale tak samo naszpikowana emocjonalnym wartościowaniem. Dlatego moja praca nad „Własną drogą” była czymś w rodzaju swoistej rozprawy sądowej między stronami o przeciwnych światopoglądach. Po prostu szukałem prawdy. Nie tylko jako historyk, ale też jako Polak.

Urodzony w Nowym Jorku, wychowany w Londynie. Pierwszy raz przyjechał pan do Polski w latach 60. Czy pamięta pan to odkrywanie polskiej tożsamości?
Zostałem wychowany w tradycji dawnego polskiego patriotyzmu I i II RP. Moje prace historyczne, a potem częste przyjazdy do kraju pozwoliły mi zbudować własną interpretację. Te studia i doświadczenia doprowadziły mnie do wniosku, że Polska to nie do końca naród i na pewno nie tylko terytorium. To przede wszystkim jakaś specyficzna wspólnota moralna, kulturowa i polityczna, etos, który się wyłonił w średniowieczu, rozkwitł w XV i XVI w., i wzbogacał się, ewoluując podczas kolejnych stuleci. To etos, który przetrwał niezwykłe próby losu i – trzeba to podkreślić – nie tylko przetrwał, ale wręcz wzmocnił się do tego stopnia, że mógł przeżyć okropieństwa XX w. i przyczynić się do zniszczenia najpotężniejszego imperium na świecie. Patriotyzm jest dla mnie właśnie wiarą w ten etos.

Mieszkając poza Polską, maluje pan często w zdecydowanych, jaskrawych barwach polską historię najnowszą. Na ile jest to uprawnione?
Rzeczywiście, mieszkałem i nadal mieszkam na Wyspach, ale zawsze żyłem nie tylko w świecie angielskim, także w środowisku polskim, przedwojenno-emigracyjnym. Byłem też mieszkańcem różnych zakątków Europy, przede wszystkim Francji. No i jednak trochę mieszkałem w PRL i III RP. W każdym społeczeństwie jestem zarazem u siebie w domu, ale i gościem. Jestem obcy i swój. To mi daje dystans, ale także wyrozumiałość. Jako historyk i obywatel świata jestem na przykład w pełni świadom tego, że powstanie warszawskie było szaleństwem, że nie miało żadnych szans, że dowództwo AK nigdy nie powinno było go wywołać, że koszty i skutki były katastrofalne, że wciąż jeszcze na nas ciążą – ale zarazem rozumiem, dlaczego musiało wybuchnąć, i nie mogę nie solidaryzować się z nim. Więc chyba jestem Polakiem.

Często krytycznie patrzy pan na politykę obecnej ekipy rządzącej w Polsce. Co jest złego w przywoływaniu przez nią idei patriotyzmu?
Środowisko PiS prezentuje dość specyficzny patriotyzm importowany z PRL. Narodził się z warunków okupacji sowieckiej. Tworząc „nowy naród” w satelickiej Polsce, komuniści ulepili niezdarnie własną wersję endeckiego nacjonalizmu, poczynając od masowych czystek etnicznych. Do wygodnych dla nich elementów ideologii endeckiej – oparcia państwowości polskiej na porozumieniu z Rosją i tępej propagandzie antyniemieckiej (Grunwald, odwieczna słowiańskość ziem zachodnich) – dodali odwieczny kompleks obrażonej Rosji, antyeuropejski prowincjonalizm. Patriotyzm według PiS nazwałbym więc antykomunistycznym bolszewizmem.

Nie wolno nam zapominać, jak mało autentyczny, rachityczny jest związek PiS z autentycznym polskim patriotyzmem. Paradoksalnie bowiem dwa podstawowe dążenia PiS – do coraz większej kontroli w kraju i do zachowania dużego dystansu do świata – to nic innego jak instynkty odziedziczone po mentalności PRL – reżimu, którym PiS niby najbardziej pogardza.

***

Adam Stefan Zamoyski (ur. w 1949 r. w Nowym Jorku) – historyk i publicysta, hrabia, kawaler maltański, odznaczony m.in. Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski.

Polityka 19.2016 (3058) z dnia 03.05.2016; Historia; s. 60
Oryginalny tytuł tekstu: "Kto ty jesteś?"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Ja My Oni

Jak dotować dorosłe dzieci? Pięć przykazań

Pięć przykazań dla rodziców, którzy chcą i mogą wesprzeć dorosłe dzieci (i dla dzieci, które wsparcie przyjmują).

Anna Dąbrowska
03.02.2015
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną