Następnemu ćwierćwieczu w polsko-niemieckich stosunkach ton nadawać będą pokolenia niemające już żadnego kontaktu ze świadkami historii obu wojen światowych – a jedynie z medialnymi przekazami, ze starymi i nowymi mitami i uprzedzeniami. To one na swój sposób będą zarówno plakatować polsko-niemieckie sąsiedztwo, jak i na nowo odczytywać jego historię.
Ono nadal będzie asymetryczne, ale powinno być łatwiej z tą nierównością żyć i korygować zafałszowania – zarówno te płynące z ignorancji, jak i z aroganckiego przekonania, że nasze musi być na wierzchu. Ponad pół wieku wspólnej pracy polskich i niemieckich historyków stworzyło solidny fundament wielostronnego spojrzenia tak na wspólną historię, jak na podobieństwa i różnice obu historii narodowych i ich roli w dziejach Europy.
W latach 70. polsko-zachodnioniemiecka konferencja podręcznikowa wywoływała opory nacjonalistycznego betonu i w PRL, i w RFN. Po 1989 r. obrazą dla narodowców z obu krajów było wspólne odczytywanie i upamiętnianie najdrażliwszych wydarzeń z polsko-niemieckiej historii najnowszej. Polscy narodowcy oburzali się na upamiętnianie razem z Niemcami ucieczek, wypędzeń i wysiedleń z dawnych wschodnich prowincji Rzeszy, zaś niemieccy – jak znana moderatorka telewizyjna – że już dość tego klękania przed Polakami…
Wśród tysięcy prac podejmujących w ciągu ostatniego półwiecza – po obu stronach granicy – tematykę polsko-niemiecką, ukończona właśnie dziewięciotomowa edycja „Polsko-niemieckich miejsc pamięci” zajmuje miejsce wybitne. Przygotowane w ciągu 10 lat przez dyrektora berlińskiego ośrodka PAN prof. Roberta Trabę oraz prof.