Dyplomatyczne milczenie
Polska dyplomacja wobec prześladowań Polaków w ZSRR
Gdy w ramach Wielkiego Terroru (1937–38) NKWD rozpoczęło tzw. operację polską mającą charakter czystki etnicznej (POLITYKA 35), w Moskwie funkcjonowała Ambasada RP, a także konsulaty w Kijowie, Leningradzie, Mińsku, Charkowie i Tyflisie (dwa ostatnie zostały zlikwidowane pod naciskiem bolszewików w końcu 1937 r.). Oprócz tego działał ataszat wojskowy w Moskwie. Po analizie materiałów archiwalnych polskiego MSZ oraz dokumentów polskiego wywiadu wojskowego, dla którego pracowało wielu polskich urzędników służby zagranicznej, z całą pewnością można stwierdzić, że zdawano sobie dość dobrze sprawę z sytuacji zarówno prześladowanej ludności polskiej, jak i całokształtu represyjnej polityki bolszewickiej.
W dokumentacji konsulatów znajdujemy dość dużo raportów, ale nie można oprzeć się wrażeniu, że dla Ambasady RP w Moskwie ta sprawa nie była jakoś szczególnie istotna. W licznych raportach ambasadora RP w Moskwie Wacława Grzybowskiego, analizujących sytuację wewnętrzną ZSRR, o represjach wobec Polaków nie ma praktycznie mowy. W polsko-sowieckich stosunkach dwustronnych, z wyjątkiem interwencji kierownika Konsulatu Generalnego RP w Kijowie Jana Karszo-Siedlewskiego, ten problem nie był poruszany. Wyznacznikiem polskiej polityki wobec Sowietów był pakt o nieagresji z 1932 r., prolongowany w 1934 r.
Niewątpliwie brak reakcji rządu polskiego na represje wobec ludności polskiej za Zbruczem wynikał ze stosunku do mniejszości narodowych w Polsce. Artykuł VII traktatu ryskiego gwarantował prawa mniejszości polskiej w ZSRR, a ukraińskiej, białoruskiej i rosyjskiej w II RP, więc dopominanie się o prawa mniejszości polskiej mogłoby spowodować na forum Ligi Narodów zajadłą reakcję Moskwy.