„Na przedmieściach rozwinął się żywiołowo nowy typ kradzieży parkanów, które w braku węgla całymi nocami kradną i mali, i starzy na opał. Od wieczora do rana giną całe przęsła, ludzie unoszą furtki, bramy, wszystko, co da się spalić” – donosił już we wrześniu 1914 r. poczytny „Kurier Warszawski”. Przed wojną, zwłaszcza w miastach, podstawowym materiałem opałowym był węgiel. Wybuch wojny (w sierpniu 1914 r.) zakłócił jednak jego dostawy dla ludności cywilnej. Z jednej strony w wyniku mobilizacji wielu górników i z powodu zniszczeń wojennych spadła jego podaż. Z drugiej – najpierw zaspokajano oczywiście potrzeby przemysłu zbrojeniowego i milionów żołnierzy tkwiących w okopach.
W Niemczech braki węgla dały się we znaki dotkliwie zwłaszcza zimą 1916/17 r., obniżając morale społeczeństwa, co nie uszło uwagi naczelnego dowództwa. Chyba nieprzypadkowo obie rosyjskie rewolucje w 1917 r. wybuchły właśnie zimą i jesienią, gdyż poza głodem, klęskami na froncie, rozkładem instytucji państwa, do frustracji mieszkańców stolicy przyczyniało się odczuwanie zimna.
Podobnie do skali wystąpień przeciw niekorzystnym dla Polski postanowieniom traktatu brzeskiego w lutym 1918 r., poza względami natury politycznej i głodem, przyczyniało się także odczuwanie chłodu. Podczas ostrej zimy 1917/18 r. we Francji zdarzały się przypadki śmiertelnego zamarznięcia cywilów. Permanentne niedogrzanie osłabiało organizm, zwiększając podatność na różnorodne infekcje.
W wielu krajach powołano specjalne organizacje zajmujące się dystrybucją węgla. Władze państwowe wzywały ludność do oszczędzania tego surowca. We wrześniu 1917 r. rząd węgierski nakazał wyłączanie lamp miejskich już o godz. 23 i zakazał ogrzewania mieszkań przed 15 października.
Zziębnięte miasta i elity
Aprowizację 800-tysięcznej Warszawy w węgiel pogorszyło opanowanie na samym początku wojny przez wojska niemieckie Zagłębia Dąbrowskiego.