Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Historia

Opowieści marcowe. Jeden został w Polsce, drugi wyjechał

Adam Gryniewicz wyemigrował z Polski. Piotr Wiślicki, mimo marcowej nagonki, postanowił zostać.

Kim byłem w marcu 1968 roku?

Adam Gryniewicz: W 1968 roku miałem 27 lat, pracowałem. Trzy lata wcześniej skończyłem studia na Politechnice Warszawskiej, pracowałem w fabryce w Ursusie, miałem tzw. nakaz pracy. Nie mogłem odejść z pracy wcześniej niż po przepracowaniu czterech lat, dlatego nie mogłem wyjechać już w 1968 roku, ale dopiero rok później. W tym czasie działaczem w środowisku TSKŻ, przez dziesięć lat byłem wychowawcą i kierownikiem obozów młodzieżowych. Matka była dziennikarką w „Fołks Sztyme”, piśmie TSKŻ. Siostra, wówczas studentka wydziału chemii, brała udział w wiecu 8 marca na Uniwersytecie Warszawskim. Poradziłem jej wtedy, by założyła buty na płaskim obcasie, bo jak pałują, lepiej się ucieka.

Adam GryniewiczAgata Grzybowska/Agencja GazetaAdam Gryniewicz

Piotr Wiślicki: Miałem 17 lat, byłem beztroskim chłopakiem, uważałem Polskę za swój dom. Wiedziałem, że jestem Żydem, ale to nie miało znaczenia, ważne, że byłem tu, w Polsce. Wtedy z 17-letniego beztroskiego chłopaka stałem się osobą, której ulica powiedziała: „Jesteś obcym w domu”. To były dwie tragedie, że byłem obcy w Polsce i że byłem obcy w „mojej” Polsce. Wszystko się zmieniło.

Piotr Wiślicki, przewodniczący Stowarzyszenia ŻiH. Na zdjęciu uroczyste zawieszenie mezuzy przy wejściu głównym Muzeum Historii Żydów Polskich.Grażyna Myslińska/ForumPiotr Wiślicki, przewodniczący Stowarzyszenia ŻiH. Na zdjęciu uroczyste zawieszenie mezuzy przy wejściu głównym Muzeum Historii Żydów Polskich.

Wyjechać czy zostać?

Adam Gryniewicz: Przeczekałem w Polsce właściwie dwie emigracje. Przyjechałem tu z rodzicami z ZSRR jako 5-letnie dziecko na dwa miesiące przed pogromem kieleckim w 1946 roku. Matka chciała wyjeżdżać od razu, ale zostaliśmy. Nie wyjechaliśmy też w 1956 roku z kolejną falą. Potem wyszło, jak wyszło... Zrozumiałem, że to nie jest kraj dla mnie, wiedziałem, że za 10–12 lat byłoby już za późno. Ci, którzy wtedy byli w Polsce, wierzyli w życie tutaj. Mogli przecież wyjechać po 46. roku albo w latach 50. Zostali ci, którzy uparli się na życie w Polsce. Rok 1968 udowodnił, że nie ma tu miejsca dla Żydów. Dlatego wyjechała cała młodzież, która uznała, że nie ma tu przyszłości. Ożeniłem się w lipcu 1969 roku, żona nie chciała wyemigrować do Izraela, choć ja chciałem, bo tam była już moja siostra, wybraliśmy więc Belgię. Mama została. Jak prawdziwie żydowska rodzina, każdy był gdzie indziej. Mama była związana z Polską, tu miała pracę, z której nikt przecież jej nie wyrzucał, bo to była żydowska gazeta. Była też kwestia wieku, mama miała już wtedy 54 lata, ojciec nie żył. Jej reakcją na to, co się dzieje, było oddanie legitymacji partyjnej. Po śmierci mamy jej prochy przewiozłem do Izraela.

Piotr Wiślicki: Rodzina, przyjaciele rodziców, wszyscy się zastanawiali: wyjechać czy zostać. Godzinami obserwowałem te dyskusje i nic z tego nie rozumiałem. Moi rodzice po długich namowach zdecydowali się wyjechać. Kiedy już wszystko było załatwione i zorganizowane, siostra powiedziała nam, że zakochała się w chłopaku (zresztą spędziła z nim kolejne 50 lat). Dlatego w końcu zostaliśmy.

Czym jest dla mnie Marzec?

Adam Gryniewicz: Kampania antysemicka, jaka rozpętała się w Polsce, na dobrą sprawę nie miała nic wspólnego z wydarzeniami marcowymi. Wydarzenia marcowe były buntem dziesiątków tysięcy studentów w Polsce w wielu miastach, wśród których byli studenci żydowscy – ale ta grupa była pewnie niewielka, bo ileż mogło być wtedy żydowskich studentów w Polsce? Ci żydowscy studenci wzięli w tych protestach udział w takiej samej roli i o to samo im chodziło co studentom polskim. Co więcej, wszyscy uważali się za polskich studentów. Wydarzenia marcowe to bunt przeciwko cenzurze, polityce kulturalnej władz, ale został on całkowicie pominięty, a wydarzenia marcowe w ludowej pamięci zostały jako historia żydowska. Po 50 latach nie chciałbym, by pozostawało to wrażenie. Emigracja Żydów miała z wydarzeniami marcowymi tylko pośredni związek, bo kampania prasowa była tylko metodą odwrócenia uwagi od zasadniczego powodu tych buntów. Wymyślono nowy problem, który zastąpił stary. Ponieważ to jednak bunt był istotą Marca, zależało mi, by jako „żydowska impreza marcowa” nie stała się istotą wystawy w POLIN „Obcy w domu. Wokół Marca ′68”. Wtedy na pewno nie byliśmy obcy, dziś trudno powiedzieć, skoro od 50 lat mieszkamy poza Polską.

Piotr Wiślicki: Oskarżam Marzec. Marzec był jedną z najważniejszych dat w moim życiu, ale też dla historii powojennych Żydów polskich. Był to dramatyczny moment zarówno dla Żydów, którzy wyjeżdżali z Polski, jak i dla tych, którzy zostawali, i tych, którzy próbowali jeszcze wracać. W marcu 1968 roku mój świat się kompletnie załamał...

Czytaj także: Studencka rewolta w Marcu ’68. Jeszcze dziesięć lat wcześniej nic nie zapowiadało tego buntu

Życie po Marcu

Adam Gryniewicz: W Belgii, gdzie zamieszkałem z żoną, pracowałem jako inżynier w fabryce cukru oraz w hucie. W 1987 roku zacząłem organizować spotkania emigrantów marcowych. Spotykamy się co trzy lata w Izraelu, Stanach Zjednoczonych, Szwecji.

Piotr Wiślicki: Losy tych, którzy zostali, są zupełnie inne niż tych, którzy wyjechali. Pierwsze lata były dramatyczne, jeśli chodzi o pustkę w głowie. Przysiągłem sobie, że muszę być silny. Byłem niski i słaby fizycznie, więc uznałem, że kiedy będę mocarzem, być może będę mieć siłę, by walczyć o to, że jestem u siebie w domu. Kiedy odniosłem sukces zawodowy, zacząłem działać w organizacjach żydowskich. To zrobił Marzec. Z jednej strony oskarżam Marzec o zniszczenie sporej części mojego życia, z drugiej to, co teraz robię – że jestem dumnym Żydem polskim – w dużej części zawdzięczam Marcowi. Działam również na polu dialogu polsko-żydowskiego.

Co myślę o Polsce?

Adam Gryniewicz: Przykre, że dziś są tylko trzy idee, które jednoczą naród: antyrosyjskość, antyniemieckość i antysemityzm.

Piotr Wiślicki: Po 50 latach widzę, co jeszcze trzy miesiące temu uznałbym za kompletnie niemożliwe. Zdarzyło się, że jest tak gigantyczny kryzys w dialogu polsko-żydowskim, że wszystko, co zrobiliśmy od 1989 roku, zostaje miażdżone, zostaje zapomniane. Ale my jesteśmy silni.

Czytaj także: Choroba antysemityzmu toczy Polskę nie od dziś

Co robię dziś?

Adam Gryniewicz: Od 2016 roku mieszkam w Izraelu. Uznaliśmy z żoną, że Belgia przestaje być dobrym krajem do życia. Chodziło o atmosferę. Uważam, że Żydzi nie mają przyszłości w Europie.

Piotr Wiślicki: Jestem przewodniczącym zarządu Stowarzyszenia Żydowski Instytut Historyczny, które było pomysłodawcą, założycielem, organizatorem oraz w połowie sfinansowało powstanie Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN. Muzeum w przestrzeni społecznej dialogu polsko-żydowskiego jest wyspą zalaną wodami wzburzonego oceanu. Tu dalej prowadzimy ten dialog, tu nie ma nienawiści. Będziemy prowadzić ten dialog niezależnie od tego, kto, gdzie i co powie – My, Żydzi, jesteśmy u siebie w domu.

Czytaj także: Marzec ’68 pół wieku później

Elżbieta Turlejska/Obcy w domu. Wokół Marca'68, POLIN/materiały prasowePożegnania marcowe
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Przelewy już zatrzymane, prokuratorzy są na tropie. Jak odzyskać pieniądze wyprowadzone przez prawicę?

Maszyna ruszyła. Każdy dzień przynosi nowe doniesienia o skali nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, ale właśnie ruszyły realne rozliczenia, w finale pozwalające odebrać nienależnie pobrane publiczne pieniądze. Minister sprawiedliwości Adam Bodnar powołał zespół prokuratorów do zbadania wydatków Funduszu Sprawiedliwości.

Violetta Krasnowska
06.02.2024
Reklama