Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Historia

Pięści w górę

Gest Czarnych Panter: symbol, który poruszył świat sportu

Lekkoatleci Tommie Smith i John Carlos w geście black power podczas ceremonii dekoracji na stadionie w Meksyku, 16 października 1968 r. Lekkoatleci Tommie Smith i John Carlos w geście black power podczas ceremonii dekoracji na stadionie w Meksyku, 16 października 1968 r. Bettmann Archive / Getty Images
Symboliczny gest sportowca zademonstrowany podczas słuchania hymnu narodowego może wywołać skandal. Zwłaszcza gdy ten sportowiec jest czarnoskóry.
Protestacyjny marsz Czarnych Panter w Nowym Jorku 22 lipca 1968 r.MPI/Getty Images Protestacyjny marsz Czarnych Panter w Nowym Jorku 22 lipca 1968 r.
Polityka

Artykuł w wersji audio

Wieczorem 16 października 1968 r. 60 tys. widzów na trybunach Uniwersyteckiego Stadionu Olimpijskiego w Meksyku buczało, gwizdało i wyciągało ręce ze skierowanymi w dół kciukami. Właśnie odbyła się dekoracja zwycięzców biegu na 200 m. Brązowy medal zdobył Amerykanin John Carlos z wynikiem 20,10 sek. O cztery setne sekundy wyprzedził go nagrodzony srebrem Australijczyk Peter Norman. Złoty medal ozdobił pierś Tommiego Smitha, rodaka Carlosa, który wynikiem 19,83 sek. ustanowił nowy rekord świata, pobity dopiero 11 lat później. Sportowcy, przed chwilą oklaskiwani, wzbudzili gniew stadionu, gdy zwrócili się w stronę masztów z flagami, by wysłuchać amerykańskiego hymnu. Smith z Carlosem – obaj czarnoskórzy – pochylili głowy i wznieśli zaciśnięte pięści w czarnych rękawiczkach, wykonując powszechnie znany salut black power, czarnej siły. Nie było tak dobitnej manifestacji politycznej w ciągu siedmiu dekad nowożytnych igrzysk olimpijskich.

Czarna siła

W 1968 r. Ameryka wrzała. Od kul zamachowców zginęli lider ruchu praw obywatelskich Martin Luther King i senator Robert Kennedy (brat JFK). Armia ugrzęzła w Wietnamie, zamykając ten rok najkrwawszym z całej wojny bilansem 17 tys. poległych żołnierzy. Mimo sukcesów ruchu praw obywatelskich, który doprowadził do zniesienia segregacji i przyznania Afroamerykanom pełnych praw wyborczych, w instytucjach państwowych i umysłach ludzi wciąż głęboko tkwił rasizm.

Slogan black power pojawił się w latach 60. jako sprzeciw części czarnoskórych aktywistów wobec lansowanego przez Kinga biernego oporu wobec rasizmu. Czarną siłę miał na sztandarach Malcolm X, prominentny działacz Narodu Islamu, separatystycznego ruchu Afroamerykanów, głoszącego dumę z przynależności rasowej i pogardę dla „białych diabłów” (jego też dosięgła kula, jeszcze w 1965 r.). „Jedyny sposób, aby powstrzymać białych przed biciem nas po głowie, to przejęcie inicjatywy. Od teraz zaczynamy głosić czarną siłę!” – grzmiał Stokely Carmichael, przewodniczący – o ironio – Studenckiego Bezprzemocowego Komitetu Koordynacyjnego. Gdy „biała Ameryka zabiła doktora Kinga”, wprost nawoływał czarnych do „chwycenia za broń” (sam zmarł 30 lat później na raka, długo po tym, jak jego głos przestał się liczyć).

Hasła radykalnych aktywistów wzięli sobie do serca Huey Newton i Bobby Seal, mieszkańcy Oakland w Kalifornii, którzy w październiku 1966 r. założyli Partię Czarnych Panter. Działali na rzecz społeczności Afroamerykanów – organizowali programy dożywiania najuboższych, szkoły społeczne i wszelkiego rodzaju kursy doszkalające. Ale do świadomości opinii publicznej przebijały się tylko obrazy bójek z policją toczonych przez patrole obywatelskiej samoobrony, na których formowanie zezwalało prawo stanowe. Wystąpiwszy w charakterystycznych uniformach z czarnymi beretami, uzbrojony oddział Panter zajął budynek Zgromadzenia Stanowego Kalifornii (bez jednego wystrzału). Organizacja stała się symbolem rebelii.

Akceptując stosowanie przemocy, partia, a z nią cały ruch black power, wywoływała falę państwowych represji i – jak pisze Michael Kazin w „Amerykańskich marzycielach” – skazała się na polityczny niebyt. Szef FBI John Edgar Hoover, który wcześniej trawił czas na nękaniu Martina Luthera Kinga, w 1968 r. nazwał Pantery największym zagrożeniem dla bezpieczeństwa kraju. Po latach Senacka Komisja ds. Wywiadu ustaliła, że FBI samo prowokowało bójki, a nawet strzelaniny z ich udziałem, by oczernić organizację w oczach społeczeństwa.

Protest pełen symboli

Podczas gdy na Zachodnim Wybrzeżu hasło black power inspirowało Czarne Pantery do czynnej samoobrony przed brutalnością służb mundurowych, na Wschodnim uformował się Projekt Olimpijski dla Praw Człowieka (OPHR). Założony w październiku 1967 r. przez socjologa i aktywistę Harry’ego Edwardsa, skupiał głównie sportowców i postulował bojkot zbliżających się igrzysk olimpijskich w Meksyku. Żądania? Cofnięcie zaproszenia dla RPA, w której apartheid trzymał się mocno, a Nelson Mandela już czwarty rok siedział w więzieniu. Ustąpienie oskarżanego o rasizm i antysemityzm Avery’ego Brundage’a z funkcji przewodniczącego Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego. Przywrócenie Muhammadowi Alemu tytułu mistrza świata oraz licencji zawodowego boksera odebranych za odmowę służby wojskowej, co wiązałoby się z wyjazdem na wojnę w Wietnamie.

Ali poczeka trzy lata, nim sąd apelacyjny uchyli niekorzystny wyrok. Brundage jeszcze przez pięć lat nie odda stołka. Mandela spędzi za kratkami kolejne 23 lata.

W kwietniu 1968 r. Komitet Olimpijski – wobec groźby bojkotu nie tylko ze strony Afroamerykanów (wśród których nie było zresztą jednomyślności), ale i państw Bloku Wschodniego – wydał oświadczenie, że „uczestnictwo RPA byłoby niewłaściwe”. OPHR, zadowolony z realizacji jednego żądania i zniechęcony faktem, że sportowcy woleli – jak to ujął John Carlos – „podążać za marchewką”, zrezygnował z namawiania ich do dalszych nacisków. Carlos wraz z kolegą z organizacji Tommiem Smithem postanowili upomnieć się o prawa czarnych, jeśli podczas igrzysk trafią na podium.

Udało się. Po finale biegu na 200 m, podczas którego zajęli pierwsze i trzecie miejsce, wtajemniczyli drugiego na mecie Australijczyka w zamiar wzniesienia salutu black power. Pech chciał, że Carlos zostawił czarne rękawiczki w wiosce olimpijskiej. Norman poddał pomysł, by podzielili się parą Smitha. Dlatego gdy zabrzmiał „Gwiaździsty sztandar”, Smith wzniósł prawą pięść, zaś Carlos lewą. Obaj jeszcze przed dekoracją zdjęli buty, eksponując czarne skarpetki, które miały symbolizować biedę Afroamerykanów. Smith miał na szyi czarny szalik, oznakę dumy. Na znak solidarności z pracownikami fizycznymi bluza Carlosa była rozpięta. Piersi wszystkich trzech zdobiły nie tylko medale, ale też okrągłe przypinki OPHR (w drodze na dekorację Norman zobaczył jedną u Paula Hoffmana, białego członka osady wioślarskiej USA, i poprosił o nią, by poprzeć gest Smitha i Carlosa).

Złożona symbolika umknęła widowni; Smith wyłożył ją później na konferencji prasowej. Przemilczał prozaiczny powód wzniesienia przez Carlosa lewej pięści: dziennikarzom powiedział, że jego symbolizowała black power, zaś brązowy medalista zamanifestował black unity, czarną jedność. „Gdy wygrywam, jestem Amerykaninem, nie: »czarnym Amerykaninem«. Ale gdy zrobię coś źle, nazywają mnie czarnuchem – grzmiał Smith. – Czarna Ameryka zrozumie, co dziś zrobiliśmy”.

Przewodniczący MKOl też zrozumiał, ale po swojemu. „To celowe i brutalne pogwałcenie podstawowych zasad olimpijskiego ducha”, brzmiało jego oficjalne stanowisko. W 1936 r. nie przeszkadzały mu saluty nazistów podczas igrzysk olimpijskich w Berlinie. Został członkiem MKOl po tym, jak skutecznie spacyfikował bojkot amerykańskich sportowców protestujących przeciwko polityce rasowej III Rzeszy. Teraz zażądał wykluczenia Smitha i Carlosa z drużyny narodowej USA pod groźbą wyproszenia całej reprezentacji z dalszych rozgrywek. I dopiął swego.

Biała Ameryka też zrozumiała po swojemu. „»Szybciej, wyżej, mocniej« to hasło igrzysk olimpijskich. »Groźniej, nieprzyjemniej, brzydziej« lepiej opisuje wydarzenia z Meksyku”, donosił 25 października „Time”. Złoty i brązowy medalista po powrocie do kraju musieli stawić czoła szykanom, z groźbą śmierci włącznie. „Obrywaliśmy – przyznał po latach Carlos – ale Peter mierzył się z całym krajem i własnym cierpieniem w pojedynkę”.

Gest solidarności Normana z czarnoskórymi biegaczami nie uszedł uwadze w jego kraju, który ledwo co pożegnał się z tzw. polityką białej Australii. Australijczyka spotkało coś innego niż Smitha i Carlosa, którzy sami zrezygnowali z dalszej kariery lekkoatletów. Mimo kilkunastokrotnej kwalifikacji nie został wybrany do reprezentacji kraju na olimpiadę w Monachium w 1972 r. 28 lat później, gdy gospodarzem igrzysk było Sydney, nikt nie pomyślał, by zaprosić go na trybuny (upomniała się o niego ekipa USA). Jego nazwiska brakowało w zestawieniach największych australijskich sportowców. Norman został zapomniany.

Czemu reakcja była tak gwałtowna? – Wzniesiona pięść w czarnej rękawiczce błyskawicznie odsyłała wyobraźnię współczesnych do retoryki ruchu czarnej siły, powszechnie uważanego za wywrotowy, wrogi wobec amerykańskiego społeczeństwa – tłumaczy badacz kultury afroamerykańskiej Antoni Górny z Ośrodka Studiów Amerykańskich UW. – Black pride stawało w poprzek narracji, która głosiła: właśnie zlikwidowaliśmy segregację rasową, więc czarni powinni być wdzięczni, powinni zasiąść spokojnie do pracy, bo teraz już tylko od nich samych zależy, jak będą traktowani.

But dla Bolta

Zwolennicy black power, choć przegrywali bitwy, czy te dosłowne z policją, czy te o uznanie dla ich demonstracji, ostatecznie odnieśli zwycięstwo. Przyczynili się do fundamentalnej zmiany w polityce tożsamości Afroamerykanów. Rozbudzili ich aspiracje polityczne, zwieńczone wyborem czarnoskórych burmistrzów w największych miastach kraju. W programie uniwersytetów pojawiły się interdyscyplinarne black studies, a motyw poczucia dumy rasowej czarnych przeniknął do kultury masowej za sprawą przeboju Jamesa Browna z 1968 r. „Say it Loud, I’m Black and I’m Proud”. Dwie, trzy dekady później został rozpropagowany przez hiphopowców – w tym Tupaca Shakura, którego rodzice należeli do Partii Czarnych Panter.

Dopiero w 2012 r. australijski parlament uhonorował wynik Petera Normana w biegu na 200 m jako do dziś w kraju niepobity, uznał jego wkład w walkę o równość rasową i wystosował przeprosiny. Spóźnione, Norman nie żył od sześciu lat. Smith z Carlosem podczas pogrzebu uczestniczyli w niesieniu jego trumny.

Obaj żyją do dziś. W 2008 r. Smith podarował Usainowi Boltowi na urodziny jeden ze swoich butów, które zdjął przed wejściem na podium 40 lat wcześniej. W 2011 r. Carlos jeszcze raz wzniósł pięść do góry – na proteście ruchu Occupy Wall Street – po czym przemówił, jasno dając do zrozumienia, że demonstracja przeciwko nierównościom społecznym jest bezpośrednią kontynuacją jego sprzeciwu wobec dyskryminacji rasowej: „Dziś jestem tu dla was. Dlaczego? Bo jestem jednym z was. Jesteśmy tutaj 43 lata później, bo wciąż mamy walkę do wygrania”.

***

Zachęcamy do lektury Pomocnika Historycznego „Rewolta 1968”. Do kupienia w naszym sklepie internetowym: www.sklep.polityka.pl

Polityka 41.2018 (3181) z dnia 09.10.2018; Historia; s. 58
Oryginalny tytuł tekstu: "Pięści w górę"
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną