KATARZYNA KACZOROWSKA: – Czy jest coś, czego nie wiemy o sierpniu 1980 we Wrocławiu?
ANDRZEJ JERIE: – Nie znamy pełnej listy uczestników strajku w zajezdni przy ulicy Grabiszyńskiej. Powołaliśmy zespół badawczy, który postawił sobie za cel odnalezienie wszystkich, z imienia i nazwiska, ale też określenie chronologii wydarzeń, a więc również tego, kto kiedy do strajku dołączał.
To chyba trudne zadanie?
Owszem, minęło 40 lat, część z tych osób już nie żyje, a wśród żywych pamięć się zaciera. Nawet z tych niewielu zdjęć, jakie mamy do dyspozycji, trudno jest odtworzyć historię tamtych gorących dni. Próbujemy choćby ustalić, kto pojechał do Gdańska po postulaty, kto wrócił i kiedy, ale nawet sami uczestnicy strajku dokładnie tego nie pamiętają.
Wystawa w 40. rocznicę sierpniowego buntu będzie próbą uzupełnienia tych luk w pamięci?
Przede wszystkim chcemy pokazać ten bunt w trochę inny sposób, a więc skupić się na samym strajku.
Dlaczego?
Bo do tej pory takiej próby opowiedzenia go jako jednego wydarzenia nie było. Na pewno nowe jest to, że chcemy pokazać to wydarzenie z perspektywy zwykłych uczestników, a więc bohaterów drugiego, trzeciego planu, kierowców, robotników, osób wspierających strajk, tych nieznanych, ale równie ważnych. Chcemy więc odtworzyć emocje, jakie towarzyszyły im w tamte dni. Wystawa ma być zanurzeniem w historię: emocji będzie więcej niż informacji. Wprowadzimy widza w obrazy, dźwięki, zapachy, dialogi, odtworzymy sposób bycia strajkujących i pokażemy, co mogli wtedy czuć, bo przecież te uczucia były bardzo różne.
Na pewno było dużo lęku.
Tak, strach przed pacyfikacją był mocny. Pamięć o roku 1970 była silna, ale ona też determinowała poparcie dla Wybrzeża.