Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Historia

To partii ciąży

Kwestią wprowadzenia na rynek pierwszych węgierskich tabletek antykoncepcyjnych zajmowało się ścisłe grono przywódców partii komunistycznej.

W końcu kwietnia 1967 r. wiele osób na Węgrzech zdziwiło się czytając informację: „Do sprzedaży weszły tabletki antykoncepcyjne o działaniu hormonalnym. Osoby, które chciałyby skorzystać z powyższego preparatu, powinny zgłosić się do lekarza specjalisty w najbliższej przychodni, który udzieli odpowiednich informacji o zasadach ich stosowania”.

Było to bezpośrednią konsekwencją wydarzeń mających miejsce pół roku wcześniej.

„Tak jak dawniej akuszerki i szarlatani szkodzili matkom pojedynczo, tak teraz nabrało to u nas charakteru instytucjonalnego – przepraszam za wyrażenie – ale to, co się tutaj dzieje, to systematyczne rujnowanie, które odbywa się przy aprobacie i za zgodą władz. W tak wielkich rozmiarach jest to o wiele bardziej niebezpieczne. Na oddziałach położniczych są tabliczki z napisem „Izba porodowa”, a tak naprawdę są to oficjalne fabryki aniołków. Nie powiem tego nigdzie głośno, ale nie mogę inaczej o tym myśleć” – tak 4 października 1966 r., na posiedzeniu Biura Politycznego Węgierskiej Socjalistycznej Partii Robotniczej (WSPR), János Kádár oceniał wciąż obowiązującą uchwałę z lata 1956 r., która praktycznie pozostawiała kobietom całkowitą swobodę aborcji, usuwając wszelkie poprzednie ograniczenia w tej kwestii. Przywódca węgierskiej partii krytykował również fakt, że decyzję, kiedy i ile dzieci ma się urodzić, mają podejmować jedynie matki, „co nie należy do tej samej kategorii swobód i praw demokratycznych, jak to, czy ktoś może napisać jakiś artykuł w prasie lub nie”.

Jesienią 1966 r. ekipa Kádára po raz drugi zajęła się sprawą sytuacji demograficznej państwa. W pierwszej połowie lat 60. Węgry miały najniższy w skali światowej wskaźnik urodzeń, który z rekordowej wartości 23 promile w 1954 r. spadł w 1962 r. do 12,9. (Dzisiaj kształtuje się na poziomie ok. 9,5, a optymalny powinien wynosić 17–18).

Węgierskie władze partyjno-państwowe wprowadziły szereg ulg i udogodnień socjalnych, mających na celu zahamowanie tego niepożądanego procesu. Kádár i jego ekipa musieli zmierzyć się również z innym, niemniej znaczącym problemem: w tamtych czasach regulacja urodzeń polegała w zasadzie wyłącznie na usuwaniu ciąży. Liczba aborcji wynosiła w latach 60. niemal 200 tys. rocznie, o 50–70 tys. przekraczając liczbę żywych porodów, co stanowiło swoisty, choć niechwalebny rekord światowy.

Kádár nie miał jednak odwagi zmienić ustawy aborcyjnej. Dzięki raportom specjalistów zrozumiał natomiast, że niebezpieczne zabiegi usuwania ciąży, które mogą powodować olbrzymie szkody zdrowotne i mentalne, mogłyby być ograniczone przy odpowiedniej prewencji. Ponieważ jednak dotychczasowe naturalne i mechaniczne metody antykoncepcyjne (stosunek przerywany, kalendarzyk małżeński, prezerwatywy i krążki dopochwowe) nie okazały się skuteczne, nie można było dłużej opierać się wprowadzeniu na rynek hormonalnej tabletki antykoncepcyjnej, znanej już od kilku lat na Zachodzie.

Na wspomnianym posiedzeniu Biura Politycznego WSPR, w październiku 1966 r., obecni przyjęli ogólne dyrektywy, które miały stanowić podstawę sprawozdania na temat polityki demograficznej na zbliżający się IX zjazd partii. Niedługo potem zjazd ten przyjął przedstawione propozycje dotyczące wzrostu liczby urodzeń, zwiększenia zachęty do posiadania dzieci, ochrony matki i dziecka oraz zadecydował o dalszych krokach ekonomicznych, które miały zachęcić do zwiększenia liczby dzieci.

Pojawiło się hasło planowania rodziny, czyli urodzenia odpowiedniej liczby dzieci w odpowiednim czasie. W ten sposób znikły wszelkie przeszkody dla wprowadzenia na rynek tabletki antykoncepcyjnej. Znacznie przyspieszono prace nad wyprodukowaniem rodzimej tabletki pod tradycyjną nazwą Infecundin, powstającej – również ze względu na tradycję – w dawnych zakładach farmaceutycznych Richtera, które w 1948 r. zostały upaństwowione (patrz ramka). Wszystko to było zgodne ze stwierdzeniem Kádára, że jest to kwestia, która ma wielkie znaczenie „dla gospodarki ludowej” i „dotyczy interesów całego narodu”, więc trzeba ją jak najszybciej rozwiązać.

Biuro Polityczne na posiedzeniu 6 kwietnia 1967 r. ponownie poruszyło problem sytuacji demograficznej. W przygotowanym przez odpowiednie organy partyjne sprawozdaniu czytamy, że „w interesie ochrony zdrowia kobiet oraz zmniejszenia niepożądanych praktyk usuwania ciąży (...) podjęte zostały działania mające na celu wyprodukowanie i przygotowanie sprzedaży nowoczesnego doustnego środka antykoncepcyjnego. Lek pod nazwą Infecundin będzie dostępny w odpowiednich ilościach i jego wejście na rynek może nastąpić w dniu 15 kwietnia”.

Minister zdrowia Zoltán Szabó zapewnił zatroskanych członków BP, że dotychczasowe doświadczenia nie wykazują żadnych szczególnych niebezpieczeństw związanych z zażywaniem tabletek, zresztą ich stosowanie jest tylko jedną z metod antykoncepcji. W odpowiedzi na pytanie jednego z oponentów stwierdził, że konieczność wydawania leku na receptę i systematyczne badania lekarza specjalisty są niezbędne, gdyż „Infecundin jest w zasadzie preparatem hormonalnym, który powoduje zatrzymanie miesiączki”. Słysząc to inny członek Biura Politycznego wyraził swoje rozczarowanie, stwierdzając, iż myślał, że chodzi tu o dostępny bez recepty, „sprzedawany w aptekach lek ogólnonarodowy”, a tak „wstydliwość i niewygoda będą przeszkodą w jego stosowaniu”, co dotyczy głównie takich osób, „które niestety nie poddają się naszym metodom wychowawczym i procesom uświadomienia lekarskiego, i które jako jednostki nie należą do najlepiej rozwiniętych członków naszego społeczeństwa”.

Awansowany osiem dni później z wicepremiera na szefa rządu Jenő Fock zdenerwowany przypominał zgromadzonym, że Biuro Polityczne nie ma nic do tego, „kto jakich leków powinien zażywać celem uniknięcia niepożądanej ciąży” i uprasza się od tej chwili o niepodejmowanie uchwał „o doustnym hamowaniu stanu błogosławionego”.
Do tego stanowiska przyłączył się również sam Kádár, który był zdania, że wystarczy powiedzieć, ale nie w formie uchwały, że „lepsze jest zapobieganie ciąży niż sztuczne poronienia”. Ostrzegał przy tym zgromadzonych towarzyszy, żeby „nie dali się zauroczyć i nie upierali się przy tym jednym leku”. Należy raczej używać różnorodnych środków antykoncepcyjnych, kulturalnie i wspólnie je propagować, oczywiście zapewniając stały dostęp, ale „to nie minister powinien je promować”.

Kilka tygodni później trzy dzienniki ogólnokrajowe zamieściły krótką notatkę o Infecundinie o cytowanej na wstępie treści. Spełniono więc, nawet z nawiązką, życzenie Kádára, żeby „nie było plakatów na tramwajach” oraz że „ważna jest nie reklama w gazetach, ale dyskretne, odpowiednio delikatne traktowanie tej kwestii”. W duchu komunistycznej pruderii musiały wystarczyć slogany „o poważnej potrzebie uświadamiającej kampanii odpowiedzialnych organów służby zdrowia i organizacji społecznych”.

Biorąc pod uwagę oczekiwania Kádára, nawet na tak odpowiednim forum, jakim był wydawany w kilkuset tysiącach egzemplarzy tygodnik „Nők Lapja” („Gazeta Kobiet”), w latach 1967–68 zamieszczono jedynie dwuczęściowy artykuł o zagubionym gdzieś nimbie matki oraz cykl artykułów pod tytułem „Czy kobiety nadają się tylko do rutynowej pracy?”, a także „Jak wygląda nowoczesne małżeństwo?”. Jedynym wyjątkiem była – wspólna zresztą z innymi czasopismami – próba strofowania papieża Pawła VI w końcu lata 1968 r. za jego „zacofanie”, „nienowoczesność”, „średniowieczne i nieżyciowe pojmowanie” w związku z właśnie wydaną encykliką, zaczynającą się od słów Humanae vitae, w której papież zezwala na jedyną możliwą do przyjęcia metodę planowania rodziny, mianowicie na ograniczenie współżycia małżonków tylko do okresu niepłodności, zakazując jednocześnie wszelkich innych metod antykoncepcji. Tygodnik „Nők Lapja”, sprzeciwiając się temu stanowisku, stwierdzał, że praktyczną alternatywą dla antykoncepcji jest aborcja, natomiast najbardziej skutecznym narzędziem w planowaniu rodziny są „opracowane ze szczególną rozwagą różnorodne tabletki antykoncepcyjne”.

Niektóre z bardzo surowych przepisów, dotyczących stosowania Infecundinu, zostały co prawda nieco złagodzone na początku 1968 r., ale zachowano obowiązek przeprowadzania wstępnych i okresowych badań specjalistycznych, a recepty mogły być wystawiane wyłącznie przez lekarzy ginekologów. Ani recepta internisty z przychodni, ani recepta lekarza prywatnego nie mogły być akceptowane przez apteki. Poza tym w każdej dzielnicy Budapesztu lek był dostępny tylko w jednej wyznaczonej aptece, poza stolicą natomiast tylko jedna apteka w każdym mieście posiadała go w sprzedaży. Sprawdziła się przepowiednia zawiedzionego członka Biura Politycznego: ta metoda prewencji nie dotarła do tych kobiet, które – czasem nawet kilkakrotnie w ciągu jednego roku – tłumnie stawały przed komisją lekarską, otrzymując zgodę na aborcję. Były to zwykle osoby żyjące w trudnych warunkach, na ogół na prowincji. Brakowało również odpowiedniego uświadamiania. Część lekarzy nie była przekonana o słuszności stosowania Infecundinu i z różnych powodów odstępowali oni od przepisywania tego środka.

O problemach tych można było wówczas przeczytać tylko w periodyku związkowym „Egészségügyi Dolgozó” („Pracownik Służby Zdrowia”). Znamienny jest fakt, iż redaktorzy tego pisma potrafili opracować „raport sukcesu” jedynie z najbogatszej, elitarnej dzielnicy stolicy, gdzie prawie 700 kobiet systematycznie zażywało tabletki. Natomiast i tutaj wspomniano o tym, że po piętnastu miesiącach od wprowadzenia preparatu wcale nie zanotowano spadku liczby aborcji w dzielnicy, co oznaczało, że prawdopodobnie z leku jako z nowości korzystają te kobiety, które do tej pory preferowały inne metody antykoncepcji. Jednocześnie na podstawie danych statystycznych ze szpitali z innych dzielnic Budapesztu stwierdzono, że 80 proc. kobiet zgłaszających się na zabieg usunięcia ciąży nigdy nie słyszało o Infecundinie.

Ani Infecundin, ani wprowadzony cztery lata później Bisecurin nie zdołały doprowadzić do ograniczenia aborcji, co więcej, 1969 r. przyniósł rekordową liczbę – 207 tys. – zabiegów usunięcia ciąży na Węgrzech. Niechlubny ten stan zmienił dopiero kompleksowy projekt polityki demograficznej z 1973 r., który na jakiś czas zdołał spowolnić niekorzystne tendencje spadku demograficznego i na 7–8 lat odsunął początek ujemnego przyrostu naturalnego. Wprowadzono wówczas znaczące ograniczenia ustawy aborcyjnej z 1956 r. oraz rozpoczęto szeroko zakrojoną propagandę nowoczesnej antykoncepcji. Z jednej strony spowodowało to zmniejszenie liczby aborcji, z drugiej zaś doceniono wagę stosowania wysokiej jakości tabletek antykoncepcyjnych.

Z przeprowadzonych w 1986 r. badań wynikało, że trzy czwarte mężatek na Węgrzech stosowało jakieś metody zapobiegania niechcianej ciąży – w większości wypadków tabletki antykoncepcyjne, będące kolejną ulepszoną wersją Infecundinu.

O krok od pigułki

Niewiele brakowało, aby w końcu lat 30. XX w., a więc prawie 20 lat przed pojawieniem się na świecie prototypu obecnie używanych środków antykoncepcyjnych, rozpoczęła się produkcja tych preparatów w zakładach chemicznych Gedeona Richtera w Budapeszcie. Richter – pionier węgierskiego przemysłu farmaceutycznego i zasłużony badacz preparatów hormonalnych – pozostawał w dobrych kontaktach z wiedeńczykiem, profesorem fizjologii Ludwigiem Haberlandtem, z którym wspólnie planował wyprodukowanie tabletki antykoncepcyjnej o nazwie Infecundin: środka mającego zapobiegać niepożądanej ciąży. Realizacja tego planu nie powiodła się jednak z powodu przedwczesnej śmierci austriackiego naukowca oraz przyłączenia Austrii do Rzeszy w 1938 r.

Skuteczna w niemal 100 proc. tabletka antykoncepcyjna Enovid pojawiła się w Stanach Zjednoczonych w 1960 r. Za ojca tej zdobywającej szybko wielką popularność pigułki (która z jednej strony umożliwiała kobietom planowanie rodziny, z drugiej jednak budziła wiele wątpliwości i dyskusji natury społecznej, zdrowotnej, religijnej oraz politycznej) uważa się Gregory`ego Pincusta i jego zespół naukowy.

Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Przelewy już zatrzymane, prokuratorzy są na tropie. Jak odzyskać pieniądze wyprowadzone przez prawicę?

Maszyna ruszyła. Każdy dzień przynosi nowe doniesienia o skali nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, ale właśnie ruszyły realne rozliczenia, w finale pozwalające odebrać nienależnie pobrane publiczne pieniądze. Minister sprawiedliwości Adam Bodnar powołał zespół prokuratorów do zbadania wydatków Funduszu Sprawiedliwości.

Violetta Krasnowska
06.02.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną