Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Kto zaryzykuje po Kownackim?

Kownacki oskarżony o wyjawienie tajemnicy

Piotrowi Kownackiemu, byłemu szefowi Kancelarii Prezydenta, prokuratura postawiła zarzut ujawnienia tajemnicy służbowej. Sprawa jest jednak znacznie poważniejsza. Dotyczy dziennikarzy i wystawiania przez nich do wiatru własnych źródeł informacji. A Kownacki jest w niej tylko ofiarą.

Rok temu prezydent Lech Kaczyński podczas wizyty w Gruzji został ostrzelany w pobliżu granicy z separatystyczną Osetią. ABW przygotowało na ten temat tajny raport, w którym suchej nitki nie zostawiła na oficerach BOR i gruzińskich gospodarzach. Wydrukowany w 16 egzemplarzach dokument trafił do najważniejszych ludzi w państwie. Trafił też do do „Dziennika”. ABW wszczęło śledztwo.

Niemal od samego początku głównym podejrzanym był szef Kancelarii Prezydenta RP. Dlaczego? Bo ze względów bezpieczeństwa każdy egzemplarz raportu różnił się drobnymi szczegółami, więc ustalenie źródeł przecieku było dziecinnie proste. Gazeta bowiem, oprócz poinformowania czytelników, czego tajny raport dotyczy, postanowiła pochwalić się sprawnością swoich dziennikarzy. Zobaczcie - mamy w rękawie takie asy dziennikarstwa śledczego, że bez trudu są w stanie zdobyć nawet najtajniejsze dokumenty państwowe. Jeśli Państwo nie wierzycie, rzućcie okiem na naszą stronę internetową.

Niestety, stronę obejrzeli również funkcjonariusze ABW. Po unikalnych znakach na dokumencie bez trudu ustalili, gdzie cieknie. Gdyby dziennikarskie asy, zamiast przechwalać się swoimi dojściami do kwitów, bardziej zadbali o ochronę źródła informacji, nie byłoby dziś sprawy Kownackiego.

Zasada jest taka: urzędnicy mają strzec tajnych informacji, a dziennikarze je ujawniać. Urzędnik może trafić do więzienia - dziennikarzom, jak na razie, to się nie zdarza. Ale tylko dzięki tym pierwszym, ci drudzy mogą odnosić sukcesy. Żeby tych pierwszych nam nie pozamykano i nie odcięto nas od źródeł informacji, mamy prawo chronić informatorów. Ta symbioza oparta na wzajemnym zaufaniu trwa już dwadzieścia lat. Dzięki niej wiele spraw, o których opinia publiczna miała nie wiedzieć, wypłynęło na światło dzienne. Dowiadywaliśmy się np. o korupcji i próbach ograniczania naszej wolności.

Dlatego przypadek Piotra Kownackiego to czerwone światło dla dziennikarstwa śledczego. Dziennikarze nadszarpnęli jego zaufania, za co grożą mu trzy lata więzienia. Nim następny urzędnik zdecyduje się cokolwiek ujawnić, zapewne przypomni sobie, jaką cenę zapłacił były minister Kownacki za wiarę w dziennikarską ochronę źródeł informacji. Ciekawe, czy ktoś po nim jeszcze zaryzykuje?

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną