Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Jak wysoko poleci Orzeł z PiS?

Mamy nowego prezesa TVP. Ta wiadomość nie fascynuje już na czołówkach gazet, ani też nie wywołuje żywych emocji czy szczególnej ciekawości u odbiorców telewizji publicznej.

Sprawa ma właściwie charakter rytuału, który ćwiczymy od paru lat, ale jeszcze jedno ćwiczenie więcej nikomu ani nie pomoże ani zaszkodzi, a grzeczność nakazuje go powitać.

Nowy prezes nazywa się Romuald Orzeł , a media, które w ogóle odnotowały tę wiadomość, podkreślają , że jest dziennikarzem i to z dość poważnym dorobkiem zawodowym. Ma także doświadczenia menadżerskie - pracował bowiem nad fuzją „Dziennika Bałtyckiego” z „ Wieczorem Wybrzeża” , był naczelnym redaktorem „Trybuny Śląskiej”, pełnił także stanowisko prezesa w spółce Media Skok, wydającej m.in. Gazetę Bankową.

Okazuje się jednak, że droga zawodowa nowego prezesa TVP nie ma tak istotnego znaczenia, jak fakt, mocno przez media w tytułach wybijany, że oto Orzeł jest z PiS. Szczerze mówiąc, partyjne pochodzenie Romualda Orła wydaje mi się mało istotne, wobec faktu, że kolejni prezesi (a było ich w ciągu czterech lat bodaj siedmiu) też wybierani byli przez polityków i występowali pod ich partyjnymi sztandarami.

Można też zrozumieć, że SLD, które tak starannie dogadywało się z PiS w sprawie podziału TVP, chciałoby mieć na tym stanowisku swojego człowieka. Na razie jednak (bo nigdy nie wiadomo na jak długo) mamy Orła. I powiem bardzo dobrze.

Jako przedstawicielka widowni TVP wolę na tym stanowisku widzieć dziennikarza zamiast partyjnego funkcjonariusza, a także osobę z dużym dorobkiem zawodowym zamiast dynamicznego małolata o niejasnej przeszłości. Teoretycznie problem może oczywiście stanowić fakt, że Romuald Orzeł nie ma za sobą doświadczeń telewizyjnych. One jednak na Woronicza zazwyczaj kiepsko się sprawdzają, bo też i telewizja publiczna nie jest medium z prawdziwego zdarzenia.

Reklama