Jeśli dziś występuje się do szefa MSWiA lub MON (byli żołnierze zawodowi) o zgodę na służbę w obcej armii, to do wniosku dołącza się zaświadczenie o niekaralności i dowód wniesienia opłaty skarbowej. Od 1 stycznia 2010 r. potrzebne będą dodatkowe zaświadczenia: od naczelnika urzędu skarbowego o braku zaległości podatkowych, z ZUS lub KRUS o nie zaleganiu ze składkami na ubezpieczenie emerytalne i zdrowotne oraz z Krajowego Rejestru Sądowego o niefigurowaniu w rejestrze niewypłacalnych dłużników.
Intencja tych zmian jest słuszna, bo zanim ktoś zacznie służyć obcemu państwu, wcześniej powinien rozliczyć się z własnym. Ale czy w XXI w., to nadal obywatel ma kompletować zaświadczenia od urzędników z różnych urzędów, rejestrów i agend? Powinien - pod groźbą surowej odpowiedzialności za podawanie fałszywych informacji - składać oświadczenia, np., iż nie zalega z podatkami i składkami, mieszka tu, a pracuje tam.
Informacje te powinien potwierdzić sobie sam urzędnik, komunikując się z kolegami z innych państwowych agend, a tam gdzie prawo na to pozwala, zweryfikować je nawet samodzielnie w bazie danych innego urzędu.
Bez przyjęcia generalnej zasady, iż żadnemu urzędowi nie wolno wymagać od obywatela zaświadczeń potwierdzających dane, którymi dysponują już inne urzędy, nie warto budować e-administracji (bo wtedy po co nam ona?). Nie zmniejszymy też wydatków na biurokrację (produkcja i wydawanie zaświadczeń kosztuje więcej i trwa dłużej, niż wymiana informacji w systemie on-line między urzędami), a stale domagające się czegoś od obywatela państwo, dalej postrzegane będzie jako nieprzyjazne.