Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Zeznanie premiera

Donald Tusk przed komisją hazardową

Premier zeznaje przed komisją śledczą. 4 lutego 2010 r. Premier zeznaje przed komisją śledczą. 4 lutego 2010 r. Leszek Zych / Polityka
Premier zeznawał przed komisją śledczą. To na pewno kluczowy - z politycznego punktu widzenia - moment prac komisji. Ale czy równie ważny dla wyjaśnienia całej sprawy?
Leszek Zych/Polityka
Donald Tusk w Sejmie. Styczeń 2005 rokuSławomir Kamiński/Agencja Gazeta Donald Tusk w Sejmie. Styczeń 2005 roku

Wielu politycznych przeciwników Donalda Tuska odczuje zapewne sporą satysfakcję, widząc lidera PO zeznającego przed komisją śledczą. W ten sposób sprawa, która wybuchła na początku października 2009 roku, znajduje swój polityczny punkt kulminacyjny.

PIERWSZA CZĘŚĆ PRZESŁUCHANIA PREMIERA

Premier przybył do Sejmu tuż przed godziną 9. Przywitał się ze wszystkimi obecnymi na sali członkami komisji, złożył także przysięgę. Premier zaczął swoje zeznania odpowiadając na pytania Beaty Kempy, która zapytała kolejno o powody dymisji poszczególnych członków rządu. - Grzegorzowi Schetynie wytłumaczyłem, że moja decyzja nie ma związku z brakiem zaufania w kontekście afery hazardowej - powiedział premier pytany o motywacje wobec odejścia z rządu byłego wicepremiera. Pytany o relacje wicepremiera z Ryszardem Sobiesiakiem, premier przyznał, że publiczne wyjaśnienia Schetyny były zgodne z tym, co usłyszał bezpośrednio od wicepremiera.

Pytany o dymisję ministra Mirosława Drzewieckiego premier powiedział, że to minister sam ją złożył. - Minister sam uznał, że dłuższe funkcjonowanie w rządzie, będzie utrudniało funkcjonowanie rządu.

Czy była afera hazardowa - zapytała Beata Kempa (PiS). - Niektóre z dymisji, o które pani pyta nie mają związku bezpośredniego z brakiem mojego zaufania w związku z aferą hazardową. Fakt, że Mirosław Drzewiecki i Zbigniew Chlebowski podali się do dymisji oznacza, że mamy do czynienia ze "sprawą hazardową" - odpowiedział premier.

Zbigniew Wassermann (PiS) zapytał premiera o to, kiedy zapoznał się z dokumentem Mariusza Kamińskiego i co dla niego wynikało z jego treści. Premier przyznał, że początek sprawy, to dla niego moment zapoznania się z materiałami, czyli 14 sierpnia 2009 r. (dwa dni po ich wysłaniu do Kancelarii Premiera przez ówczesnego szefa CBA). W ocenie premiera dokument b. szefa CBA był "niestandardowy" i zawierał "bulwersujące" informacje dotyczące zachowań Zbigniewa Chlebowskiego i Mirosława Drzewieckiego. Premier wyjaśnił, że z dokumentu wynikało, że szef służby poinformował go o "złych zdarzeniach", ale na razie nie ma w nich znamion przestępstwa, o którym należy zawiadomić prokuraturę. Premier przyznał, że rekomentacją Mariusza Kamińskiego było, by premier podjął działania mające zabezpieczyć "proces legislacyjny", czyli wyjaśnić okoliczności powstania ustawy. Premier przypomniał, że w podobnej sytuacji znalazł się, gdy kilka miesięcy wcześniej przyszedł do niego szef innej służby, by poinformować go o planach zatrzymania prezesa ZUS. Wówczas oczekiwano, by premier nie robił nic w tej sprawie. Premier przyznał, że nie miał poczucia, że "chodziło o coś jeszcze".

Sławomir Neumann (PO) zapytał premiera, czy "czuł się testowany przez Mariusza Kamińskiego". Donald Tusk przyznał, że słyszał, że były szef CBA testował go jako premiera i przywódcę, ale 14 sierpnia "nie miał wrażenia, że Mariusz Kamiński go testuje". Pytany o profesjonalizm CBA, premier powołał się na wyniki audytu dotyczącego działalności służby przyznał, że to służna dość droga, jeśli wziąć pod uwagę ilość nakładów i efekty działania.

Premier Donald Tusk wyjaśniał przed komisją, że między 14 sierpnia a końcem września miał o wiele więcej spraw na głowie (m. in. posiedzenie rządu ws. ustawy budżetowej, tragedię w Afganistanie, wizytę w Holandii i powrót do Polski z powodu katastrofy w kopalnii, szczyt Rady Europejskiej, rozwiązanie sporu z Eureko i inne rutynowe działania) niż aferę hazardową: - To nie jest tak, że premier od rana do wieczora podnieca się podsłuchami Mariusza Kamińskiego - powiedział premier.

Zapytany o spotkanie w Kancelarii 30 lipca, premier powiedział, że podczas spotkania pojawiła się informacja, iż ustawa hazardowa może przynieść wpływy do budżetu. Premier wyjaśnił, że poprosił obecnych na spotkaniu, by zorientowali się, czy dzięki ustawie może zarabiać państwo, a nie tylko branża hazardowa. Uprzedzając ewentualne pytania śledczych, czy to nie był zbieg okoliczności, że 30 lipca rozmawiano o ustawie, a dwa tygodnie później zjawił się u niego szef CBA, premier przyznał, że - Nie jest wybitnym profetykiem, by przewidzieć, z czym przyjdzie do mnie minister Kamiński - powiedział premier.

Bartosz Arłukowicz (Lewica) dociekał, jakimi motywami kierował się premier rekomendując Zbigniewa Chlebowskiego na szefa klubu PO i szefa komisji finansów publicznych, a Mirosława Drzewieckiego powołując na ministra sportu. Premier wyjaśniał, że Zbigniew Chlebowski od dawna uchodził za "nieformalnego" eksperta od finansów publicznych. O nominacji Drzewieckiego przesądziło to, że szukał osoby, która będzie miała silną pozycję i egzekwowała działania w związku z zadaniami stojącymi przed resortem. Premier, pytany był także o wcześniejsze związki Chlebowskiego ze sprawami hazardu - przypomniał o sprawie przed lat, jego zdaniem wyjaśnionej do końca przez jego ówczesnego współpracownika Jana Rokitę.

Odpowiadając na pytania posła Arłukowicza, premier przyznał, że nie przypomina sobie, by przed 26 sierpnia 2009 r., czyli spotkaniem z Chlebowskim, wezwał tego polityka w związaku z jego "ponadstandardowym" zainteresowaniem jakąkolwiek ustawą.

Jarosław Urbaniak (PO) zapytał o to, ilu ministrów z rządu Donalda Tuska i "zwykłych obywateli" było podsłuchiwanych. Premier powiedział, że nie ma informacji na ten temat. Poseł zwrócił uwagę na fragment ze stenogramów, z którego wynika, że minister Drzewiecki było podsłuchiwany. Premier odparł, że nie ma wiedzy na ten temat, ale, gdyby tak było to "byłby nie tylko skandal, ale także przestępstwo".

Premier odpowiadając na pytanie Franciszka Stefaniuka (PSL) kiedy dowiedził się, że w ministerstwie finansów trwają prace nad ustawą hazardową, przyznał, że jego zdaniem było to późną wiosną, wczesnym latem 2009 r., kiedy kończyły się prace nad ustawą w Komitecie Stałym RM. Frasyniuk dociekał także, kiedy premier dowiedział się o przedłużaniu prac w resorcie finansów. Premier stwierdził, że nie docierały do niego niepokojące sygnały: - Jeśli nie ma nadzwyczajnych okoliczności, to nie jest niczym szczególnym, że prace nad ustawą trwają rok czy półtora - powiedział Donald Tusk. Premier przyznał jednak, że - także w związku z akcją Mariusza Kamińskiego - sprawy nabrały tempa i przyniosły "nadspodziewanie dobry efekt".

DRUGA CZĘŚĆ PRZESŁUCHANIA PREMIERA

Po przerwie w obradach pytania zaczeła zadawać Beata Kempa. Posłankę interesowały przyczyny dymisji Sławomira Nowaka ze stanowiska szefa gabinetu politycznego premiera. Premier wyjaśnił, że jego dymisja nie miała związku z aferą hazardową. Premier przypomniał o tym, że dymisje ministrów miały różne powody, niektórzy odchodzili z zajmowanych stanowisk na jego prośbę, by wzmocnić klub parlamentarny Platformy.

Doszło również do starcia między posłanką Kempą a premierem o to, czy pytany o notatkę Jacka Kapicy, Donald Tusk użył na posiedzeniu komisji sformułowania, że "miała ona charakter poufny". Przewodniczący komisji zarządził 15 minutową przerwę na odsłuchanie tego fragmentu zeznania premiera.

Okazało się jednak, że to premier miał rację - nie mówił, że notatka wiceministra miała charakter poufny, lecz "urzędowy". Beata Kempa przeprosiła Donalda Tuska za swój błąd. Przewodniczący komisji Mirosław Sekuła (PO) pouczył posłankę, by nie przerywała świadkowi w udzielaniu odpowiedzi na pytania. Beata Kempa ponownie zapytała premiera o to, czy czytał notatkę Kapicy z 28 lipca 2008 r. Premier wyjaśniał, że odpowiedział już wcześniej na to pytanie (premier powiedział wówczas, że minister zapoznał go z konkluzją tej notaki).

- Nie mam wrażenia, by CBA pod Mariuszem Kamińskim w jakoś szczególny sposób interesowały się klasą polityczną - mówił premier odpowiadając na pytania Zbigniewa Wassermanna o ocenę CBA. Premier podkreślił, że w jego Kancelarii nie odbyło się ani jedno spotkanie, w którym żądałby od jakiegokolwiek szefa służb znalezienie czegokolwiek na jakiegoś polityka. - Nie interesuję się operacjami specjalnymi - podkreślił premier.

Donald Tusk przyznał, że przekazana mu z CBA informacja była "cząstkowa", jeśli chodzi o funkcjonowanie rynku hazardowego, ale nie informował go o innych aspektach, bardziej istotnych. - Dla mnie kluczowe jest, dlaczego minister Kamiński nie poinformował mnie o analizie, którą wcześniej wytworzył o wideoloteriach - mówił premier. - Czy nie jest zadziwiająca nadzwyczajna powściągliwość w tej kwestii.

Premier po raz kolejny podkreślił, że jego zdaniem, po analizie różnych aspektów tej sprawy Mariusz Kamiński nie działał wyłącznie w interesie publicznym w związku z ustawą hazardową, ale towarzyszyły mu również inne intencje.

Sławomir Neumann powrócił do spotkania premiera z Mariuszem Kamińskim i min. Cichockim 14 sierpnia 2009. W ocenie premiera, wynikało z niego, że CBA nie ma na tym etapie przesłanek zawiadomienia prokuratury o podejrzeniu popełnienia przestępstwa i nie oczekuje też tego od premiera. Donald Tusk wyjaśnił także, odpowiadając na pytania Mirosława Sekuły, że osobiście nie zetknął się z lobbingiem dotyczącym nowej ustawy lobbingowej i to raczej on sam nalegał na to, by była bardzo restrykcyjna. - Co oczywiście trudno nazwać lobbingiem - przyznał z uśmiechem szef rządu.

Poseł Arłukowicz zapytał premiera o jego rozmowy z ministrem Drzewieckim na temat dopłat. Premier zeznał, że nie rozmawiał z nim na ten temat przed 19 sierpnia 2009 r. (czyli dniem spotkania z ministrem sportu). Poseł Lewicy pytał także o rozmowy premiera z Chlebowskim i Drzewieckim, a także o relacje tych polityków z Sobiesiakiem. Premier odpowiadał także na pytania o to, dlaczego zaczął od spotkania z Drzewieckim: - To rekomendacja Mariusza Kamińskiego z 14 sierpnia spowodowała, by zrekonstruować zachowanie ministra - mówił premier. Donald Tusk wyjaśniał swoją sytuację jako szefa rządu po uzyskaniu informacji od ministra Kamińskiego.

Premier wyjaśnił - odpowiadając na pytania posła Urbaniaka - że podczas 14 sierpnia 2009 r. - nie pojawił się wątek związany z córką Sobiesiaka, która miała objąć fotel członka zarządu Totalizatora Sportowego. - Jestem pewien, że między spotkaniem z Kamińskim a Drzewieckim 19, z nikim nie rozmawiałem na ten temat. O zagadnienia z Totalizatorem pytał premiera Franciszek Stefaniuk.

Beata Kempa w kolejnej turze pytań, dociekała czy premier, wiedząc, że CBA przeprowadza jeszcze analizę prawno-karną uczestników afery, nie czuł się bezpiecznie i mógł we własnym zakresie przeprowadzić "zabezpieczenie legislacyjne". Premier po raz kolejny wyjaśniał, że miał wrażenie "coraz bardziej narastające", że ministrowi Kamińskiemu nie zależy, by skutecznie wyjaśnił sprawę, lecz raczej o to, by popadał w coraz większe tarapaty. Pytany o ministra Cichockiego, odparł, że jest on upoważniony do zajmowania się dokumentami z klauzulą w Kancelarii. Stosowne dokumenty potwierdzające uprawnienia Cichockiego mają być dostarczone komisji przez Kancelarię Premiera.

TRZECIA CZĘŚĆ PRZESŁUCHANIA PREMIERA

Po wznowieniu obrad premier Donald Tusk opowiadał na pytania dotyczące spotkania z Mariuszem Kamińskim 16 września. Wówczas szef CBA sugerował, że mogło dojść do przecieku. Premier relacjonował, że Kamiński był wzburzony: - Pan minister Kamiński sformułował wobec mnie i prokuratury bardzo poważne zarzuty. To były zarzuty emocjonalne, z których wynikała, że jest przekonany, ze prokuratura formułuje wobec niego zarzuty, żeby nie mógł zakończyć sprawy - stwierdził premier.

Poseł Arłukowicz skupił się w swoich pytaniach na przecieku ws. afery hazardowej. Interesowała go zwłaszcza kwestia notatki, jaką sporządził Jacek Kapica po spotkaniu ze Zbigniewem Chlebowskim (odbyło się ono dzień po tym, jak z Chlebowskim spotkał się premier). Według posła Lewicy notatka zawierała informację, że Chlebowski wspominał o "dziwnym zamieszaniu wokół ustawy o grach losowych". - On to mówił dzień po rozmowie z panem! To jest przeciek panie premierze. Co prawda aksamitny, ale przeciek - stwierdził Arłukowicz. - Pan żartuje panie pośle - odparł Tusk i przekonywał, że takie spotkanie było naturalne.

Beata Kempa zadając kolejne pytania Donaldowi Tuskowi sugerowała, że przez 8 miesięcy - między 2008 a 2009 r. - blokowano projekt ustawy hazardowej, ponieważ mimo rekomendacji Komitetu Stałego nie został on przedłożony Radzie Ministrów. - Procedowanie przez 8 miesięcy nie jest nadzwyczajną zwłoką - odpierał Donald Tusk - Poprzednicy nie potrafili uporać się z tym przez dwa lata.

CZWARTA CZĘŚĆ PRZESŁUCHANIA PREMIERA

Poseł Stefaniuk zapytał premiera wprost: - Czy był pan źródłem przecieku, czy nie? Premier: - Nie. Beata Kempa w tej turze pytań skoncentrowała się przede wszystkim na opublikowanym w Internecie przez Kancelarię Premiera kalendarium ws. afery. Z kolei Zbigniew Wassermann spierał się z premierem o to, czy informacje o próbie wpływu na ustawę hazardową godziły w bezpieczeństwo państwa. Zdaniem premiera tak nie było, ale poseł PiS nie podzielił tego zdania. - Zna pan państwo na świecie, by premier nie uznał, że należy podjąć zdecydowane działania? - pytał Wassermann. - To pytanie jest bezzasadne. Bo mimo, że nie odczytałem, że zagrożone jest bezpieczeństwo państwa, podjąłem działania - odpierał premier.

Zapytany przez posła Neumanna udział w sierpniowym spotkaniu z ministrem Drzewieckim wicepremiera Schetyny, premier wyjaśniał, że jego obecność miała związek jedynie z finansowaniem budowy stadionów na Euro 2012. Premier wyjaśnił, że nie poruszano tematu prac nad ustawą hazardową i nie pamięta, by pojawił się temat o Totalizatorze Sportowym. Poseł PO pytał również o obecność Grzegorza Schetyny na spotkaniu ze Zbigniewem Chlebowskim.

Arłukowicz dociekał, czy podczas spotkania z Drzewieckim lub Chlebowskim padło pod ich adresem pytanie o to, czy ktoś wpływał na kwestie dopłat. Premier odparł, że nie sądzi, by pytał tych polityków o tę kwestię. Premier wyjaśniał także posłance Kempie, dlaczego ze spotkania z ministrem Kamińskim 14 sierpnia, w którym uczestniczył także minister Cichocki nie sporządzono notatki - ponieważ nie ma tego w zwyczaju, ani nie ma takiego obowiązku. W kwestii braku notatki, według premiera narosło wiele insynuacji.

- Nie odczułem wyjaśniania stanowiska ministra Szejfelda jako sprawę priorytetową - powiedział premier odpowiadając na pytania o postawę ministra wobec ustawy hazardowej.

- Ja już tu aksamitu nie widzę - powiedział poseł Arłukowicz relacjonując ciąg wydarzeń: posiedzenie rządu 18 sierpnia, spotkanie z ministrem Drzewieckim następnego dnia (i jego spotkanie ze swoim zespołem, w tym m. in. Marcinem Rosołem); liczne telefony Rosoła między 20 a 24 sierpnia do wiceministra Leszkiewicza w celu wycofania kandydatury Magdaleny Sobiesiak do zarządu Totalizatora, wycofanie tej kandydatury 25 sierpnia. Zakończenie kontaktów z lobbystami po 25 sierpnia.

PIĄTA CZĘŚĆ ZEZNAŃ PREMIERA

Po wznowieniu obrad Donald Tusk był pytany przez Beatę Kempę o to, czy to zwykły zbieg okoliczności, że ministrowi Kamińskiemu stawiane są zarzuty przez rzeszowską prokuraturę w czasie, gdy rozgrywa się afera hazardowa. Premier już wcześniej mówił, że zwracał na to uwagę, ale Prokurator Krajowy Edward Zalewski poinformował go, że "projekt zarzutów", lub zarzuty wobec ministra były przygotowane już wczesną wiosną 2009 r. (chodziło o zarzuty przekroczenia uprawnień i fałszowanie dokumentów w związku z działaniami CBA podczas akcji w ministerstwie rolnictwa w 2007 r.).

Premier Donald Tusk po raz kolejny wyjaśnia motywy i okoliczności dymisji ministrów swojego rządu. Doszło też do kolejnego starcia z posłanką Kempą: - Na jakiej podstawie odwołał pan ministra Mariusza Kamińskiego - zapytała Beata Kempa. - Ustawy o CBA - odparł premier.

- Dlaczego? - dociekała posłanka. - W związku z postawieniem zarzutów przez prokuraturę - odpowiedział premier. Posłanka zwróciła uwagę, że w ustawie o CBA nie ma takiej przesłanki do odwołania szefa CBA. Ale jest punkt o nieskazitelnej opinii moralnej - odpierał szef rządu. - Taka decyzja nie musiała być podjęta, ale mogła być podjęta - powiedział premier. Donald Tusk zwrócił również uwagę na "atmosferę insynuacji" zapytany przez Kempę o postawę Kamińskiego, kiedy przyszedł z informacją o aferze, premier argumentował, że nie zdymisjonował Kamińskieg z tego powodu, lecz z powodu poważnych zarzutów prokuratury pod jego adresem. - Podstawą do odwołania byłby prawomocny wyrok sądu, nie zarzuty - stwierdziła posłanka. - Postawieniem zarzutów nie jest automatycznym obligiem, ale powodem, dla którego mogę to zrobić - powiedział premier.

Zbigniew Wassermann znów dociekał, czy odwołanie ministra Kamińskiego nie było "w odwecie". Z kolei posłankaa Kempa w 13. godzinie przesłuchania zapytała, czy nie należy przeprosić Polaków za aferę hazardową. Premier przyznał, że myśli o tym.

Przesłuchanie premiera zakończyło się kilka minut po godzinie 22.

***

DLACZEGO DONALD TUSK STAJE PRZED KOMISJĄ?

Zaangażowanie premiera w sprawę hazardową to efekt informacji, którą 12 sierpnia 2009 roku przesłał do jego kancelarii ówczesny szef CBA Mariusz Kamiński. Zawierała ona materiały z działań Biura, wymierzonych w biznesmenów z branży hazardowej (Ryszarda Sobiesiaka i Jana Koska). Według CBA biznesmeni byli zaangażowani w proces pisania ustawy o grach hazardowych. Zależało im głównie na wywalczeniu jak najniższych dopłat do gier na automatach.

Dwa dni później Kamiński - podczas spotkania, w którym wziął udział również sekretarz kolegium ds. służb specjalnych Jacek Cichocki - osobiście poinformował Donalda Tuska o działaniach lobbystów i politykach PO zamieszanych w niejasne kontakty z nimi. Chodziło o ówczesnego ministra sportu Mirosława Drzewieckiego i Zbigniewa Chlebowskiego – wówczas szefa klubu PO. Od tego momentu zaczynają się pytania do premiera, które będą chcieli zadać śledczy z komisji.

Co powiedział Kamiński?

Co konkretnie powiedział premierowi ówczesny szef CBA? Nie wiadomo, bo co innego mówią Tusk i Cichocki, co innego zaś Kamiński. Dwaj pierwsi zapewniają, że zapytany przez premiera, czy doszło do przestępstwa, Kamiński miał odpowiedzieć, iż nie ma na to dowodów. - Mamy do czynienia z działaniami nagannymi z punktu widzenia polityczno-etycznego – miał stwierdzić Kamiński.

Były szef CBA zapewnia z kolei, że nic takiego nie mówił, wręcz przeciwnie - poinformował o przestępczym charakterze kontaktów polityków z lobbystami. To ważne, bo jeśli okazało by się, że to Kamiński ma rację, to premier złamałby prawo nie informując o sprawie prokuratury. Jeśli zaś kłamie, to znaczy, że sprawę małego kalibru biuro rozdmuchało specjalnie, by uderzyć w PO i samego premiera.

Czy Tusk ostrzegł Drzewieckiego?

Wywodzący się z opozycji członkowie komisji hazardowej dociekali, jak przebiegały spotkania premiera z głównymi aktorami tego widowiska, czyli Mirosławem Drzewieckim i Zbigniewem Chlebowskim. Niedługo po spotkaniu z Kamińskim Tusk wezwał obu do siebie. Chciał, by wyjaśnili mu swoje zaangażowanie w sprawy hazardowe. Spotkanie z ministrem sportu odbyło się 19 sierpnia, zaś szef klubu PO zameldował się w kancelarii premiera siedem dni później.

Dlaczego to takie ważne? Przede wszystkim z powodu zarzutu, który stawia premierowi Mariusz Kamiński. Twierdzi on, że Donald Tusk ostrzegł Drzewieckiego o zainteresowaniu CBA jego kontaktami z Ryszardem Sobiesiakiem. Ówczesny szef biura nie ma na to dowodów, twierdzi tak głównie na tej podstawie, że po 19 sierpnia skończyły kontakty obu polityków PO z lobbystami.

Śledczy zapytali także premiera o powody obecności na spotkaniu z Drzewieckim ówczesnego wicepremiera i sekretarza generalnego PO Grzegorza Schetyny. Ten fakt budzi kontrowersje od chwili, gdy wyszło na jaw, że oficjalne kalendarium rządu dotyczące sprawy hazardowej milczy na ten temat.

Z ust śledczych należało się spodziewać jeszcze jednego pytania – dlaczego premier najpierw wysłuchał Drzewieckiego i Chlebowskiego, a dopiero na końcu wiceministra finansów Jacka Kapicę? Takie pytanie zadał podczas przesłuchania premiera poseł Arłukowicz. Zdaniem niektórych posłów powinno być odwrotnie – Donald Tusk powinien zacząć wyjaśnianie sprawy od rozmowy z Kapicą, który o pracach nad ustawą hazardową wiedział najwięcej, bo od początku się nią zajmował.

Czemu zmieniono projekt ustawy?

Prace nad nową ustawą o grach i zakładach wzajemnych trwały co najmniej od wiosny 2008 roku. Tymczasem pod koniec lipca 2009 roku, podczas spotkania Donalda Tuska z szefem swych doradców Michałem Bonim oraz wiceminister finansów Elżbietą Suchocką – Roguską zapadła decyzja, by pisać nową ustawę. Zeznając przed komisją śledczą Michał Boni mówił, że premierowi zależało na „nowym otwarciu” w kwestii przepisów regulujących rynek hazardowych, przede wszystkim na podwyższeniu dopłat.

Sporządzenie założeń do ustawy Michał Boni zlecił już na początku następnego miesiąca wiceministrowi Kapicy, który był wówczas na urlopie. – Po co, skoro projekt poprzedniej ustawy hazardowej był prawie gotowy? - pyta poseł Bartosz Arłukowicz, który sugeruje, że o zainteresowaniu CBA pracami nad ustawą i aktywnością lobbystów mogły ostrzec premiera inne służby – przede wszystkim ABW.

Szef rządu rozpoczął zeznania o godz. 9, zakończył po 22. W niedawnym wywiadzie dla „Gazety Wyborczej” mówił, że w ogóle się do nich nie przygotowywał.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną