Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Więcej światła na CBA

Po przesłuchaniu premiera

Przesłuchanie premiera Donalda Tuska miało być najważniejszym punktem obrad komisji śledczej zwanej hazardową. I dość nieoczekiwanie takim się stało.

Nie dlatego, że premier powiedział coś sensacyjnego (w stylu, który znaczną część komisji interesuje, a więc kogo znał, z kim się spotykał, dlaczego spotkał się w takiej, a nie innej kolejności). Podczas tego przesłuchania odwróciły się role, zmieniły się wektory. Już nie pan Sobiesiak czy panna Sobiesiakówna i ich kontakty z politykami były kwestiami najważniejszymi, którymi można epatować opinię publiczną. Najważniejsze okazało się działanie instytucji państwowej – potężnej pieniędzmi i uprawnieniami, ale nie dorobkiem i profesjonalizmem. Premier pokazał bowiem niezwykle wyraźnie, choć unikał zdań przesądzających, jaką rolę w tym, co zwie się aferą hazardową, odegrało CBA i Mariusz Kamiński osobiście.

Dla większości komentatorów ta rola nie jest zaskoczeniem. Gra wokół tak zwanej sprawy hazardowej, której celem głównym było polowanie na premiera i jego najbliższe otoczenie, była czytelna od początku. Zaś stwierdzenie Mariusza Kamińskiego, że chciał „przetestować” premiera czy nadaje się na przywódcę, stawiało kropkę nad i. To było wyznanie szefa służby specjalnej w państwie demokratycznym niespotykane.

Premier Tusk postawił dziś kropkę drugą. O politycznym aspekcie tej sprawy mówił z pełną otwartością, podobnie jak o jakości pracy tej służby. Również o swoich podejrzeniach dotyczących zachowań szefa CBA, po podrzuceniu mu owego kukułczego jaja w postaci tak zwanej analizy i specjalnie dobranych fragmentów podsłuchów, które na dobrą sprawę czyniły z niego kolejnego funkcjonariusza (CBA nie ma już nic do zrobienia, niech teraz działa premier).

Tusk mówił także o politycznej hipokryzji, kiedy wszyscy wiedzą, że chodzi o polowanie na niego, a udają, że ważne są jakieś przecieki, krąg podejrzeń tworzonych wokół premiera. Niby to wszystko już słyszeliśmy, gdyż wersja premiera przedstawiona w czwartek w niczym nie różniła się od tego, co wyjaśniał wcześniej. Niemniej usłyszane to raz jeszcze w formie tak skondensowanej, przeanalizowane, pokazane na przykładach sprawia, że pojawiające się od początku tej sprawy pytanie, czy to afera hazardowa czy afera CBA, nabiera ponownie pierwszorzędnego znaczenia.

W tym kontekście nabierają mocy wszystkie pytania o przyszłość tej służby specjalnej, a także pytanie dodatkowe o możliwość ujawnienia publicznie audytu dokonanego w CBA (przynajmniej w takiej formie, by nie naruszać tego, co musi być tajemnicą absolutnie chronioną). To jest minimum, którego powinniśmy się domagać. Nie ma już nawet potrzeby dodawać, że wobec argumentacji Tuska tak zwani sejmowi śledczy po raz kolejny okazali się bezsilni.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną