Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Czy lubisz mówić po polsku?

Międzynarodowy Dzień Języka Ojczystego

Usłyszałam w stacji RMF Classic, że w niedzielę obchodzony jest Międzynarodowy Dzień Języka Ojczystego. Jako pisarka-amatorka zadumałam się nad tym specjalnym świętem. Jak się odnieść do jego sensu?

Nonsens? Nie, jednak nie, a nawet wcale nie. Język jest wytworem, co najmniej dwóch (w odróżnieniu od zapachów czy dotyku) naszych zmysłów. Fakt ten świadczy o jego nadzwyczaj ważnej roli w procesie kształtowania człowieka. I to nie tylko we wczesnym dzieciństwie, ale przez całe życie. Język dorośleje wraz z człowiekiem i karleje wraz z nim, podkręca nastroje, odbywa bluźniercze eskapady, rozkłada na czynniki pierwsze naszą egzystencję.

Ludzie bardzo często żałują, że nie znają języków obcych, ale rzadko myślą o tym, w jaki sposób posługują się swoim własnym.

Nie czuję się fanką walki o czystość polszczyzny (naleciałości anglo czy innojęzyczne czasem stanowią fajne ozdobniki), nie potępiam w czambuł używania tzw. brzydkich słów (bywają jak ostra przyprawa), nie mam za złe łamania reguł gramatycznych (proponują zabawniejszy szyk zdań), nie turlam się ze śmiechu przy okazji językowych wpadek medialnych (uważam je za wypadki przy pracy).

Drażni mnie natomiast infantylizacja polszczyzny. Te metafory w rodzaju białego puchu (gdy bezczelnie brudny śnieg leży na ulicach), wszelkie odmiany dziecięcości na określenie naszej dziatwy (która potem słusznie odgrywa się na portalach), bełkotliwe metafory polityczne (vide europoseł Tadeusz Cymański et liczni consortes).

Złości mnie rozdymanie skromnej myślowo frazy na pełnowymiarową wypowiedź. Wścieka kalanie polszczyzny poprzez kopiowanie, czyli gadanie w kółko tego samego, a także obrażanie ojczystego języka płytkimi frazesami czy nędznymi kalkami słowotwórczymi. Cierpię nad żartami językowymi (głównie politycznymi), które uważa za stosowne powtórzyć niemal każde medium w Polsce, ustami autora wiekopomnego dowcipu.

Moje językowe morale najbardziej jednak dotyka nie tyle sposób wypowiedzi, co jej ton: nadęty, rozparty w fotelu, pyszałkowaty, zadartonosy, ex cathedra, omnipotentny. Skoro nie rozumiecie, drodzy rodacy, co mówię, to wasza wina, bo jak mówię, to wiem, co mówię.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną