Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Sprawiedliwy wyrok w Katowicach

Alicja Tysiąc vs. Gość Niedzielny

Katowicki Sąd Apelacyjny podtrzymał wyrok Sądu Okręgowego w sprawie Alicja Tysiąc przeciwko katolickiemu tygodnikowi „Gość Niedzielny”. Niczego innego się nie spodziewałem, bo już wyrok sądu niższej instancji wydał mi się sprawiedliwy.

Nie spodziewałem się, ale to nie znaczy, że byłem pewien. Przecież ostatnio mieliśmy przykłady bardzo dyskusyjnych, mówiąc delikatnie, a w istocie właśnie niesprawiedliwych moim zdaniem werdyktów w kwestiach religijnych wydanych przez najwyższe gremia prawnicze. Kościół i część opinii katolickiej coraz skuteczniej podważa konstytucyjną zasadę oddzielenia państwa od religii katolickiej. Jest to możliwe, bo przymyka na to oczy znaczna część polityków, zarówno obozu rządzącego, jak i opozycji.

Tym razem sprawiedliwości stało się zadość. Mam nadzieję, że redakcja i wydawca ,,Gościa’’ nie będą zwlekać z wykonaniem wyroku przez wniosek o jego kasację do Sądu Najwyższego. Nie jest to wyrok rujnujący. Gra na zwłokę nic nie da, wzmocni natomiast wrażenie, że jego treść nie jest w popularnym katolickim piśmie rozumiana.

„Gość” i jego sprzymierzeńcy w sprawie pani Tysiąc uważają, że nic się nie stało. Że można konkretną osobę napiętnować po nazwisku, zestawiając ją z hitlerowskimi zbrodniarzami, tylko dlatego, że chciała skorzystać z obowiązującego prawa. Protesty przeciwko takiemu językowi nazywają, a jakże, ograniczaniem wolności słowa i wolności religijnej. A na dodatek nie mają problemu z tym, czy pismu katolickiemu w ogóle godzi się takiego języka używać, nawet w słusznej sprawie.

Czytając komentarze niektórych obrońców „Gościa”, ma się wrażenie, że w tym odrzucaniu racji sądu i pani Tysiąc tkwi jakaś całkiem niechrześcijańska pycha, że tylko oni mają monopol na prawdę i moralność, a kto ma inne zdanie jest tak naprawdę człowiekiem i obywatelem drugiej kategorii .

To podejście jest mi głęboko obce. Nie tylko niechrześcijańskie, także niedemokratyczne, czego wolnościowymi frazesami się nie zamaskuje. Nie zgadzam się z tym podejściem, uważam je za społecznie destrukcyjne, bo prowokuje konflikty tam, gdzie ostatnie słowo należy do prawa, a nie do emocji. Oburza mnie wyskok z plakatem antyaborcyjnym firmowanym wizerunkiem Hitlera. Może by teraz na następnych wojujący katoliccy anty-aborcjoniści umieścili podobizny towarzyszy Ceausescu i Stalina, bo zakazali aborcji pod surowymi karami. No co, korzystam z wolności słowa.

 

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną