Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Osobiste wspomnienie o przyjacielu

Władysław Stasiak (1966-2010)

Władysław Stasiak podczas jednej z wypraw w góry Władysław Stasiak podczas jednej z wypraw w góry Archiwum prywatne
Władek nie był tylko romantykiem, człowiekiem wiernym szlachetnej idei. On był skuteczny, potrafił te idee wcielać w życie.

 

Pewnie mało kto ty wie, ale Władek Stasiak w 1980 roku  jako zbuntowany 14-latek „wydawał” satyryczną, pisaną odręcznie klasową gazetkę New Old Times. Kolejny trzeci październikowy numer wyszedł już pod nowym zmienionym tytułem: „Nowy Dzień”. Ten nowy tytuł  – jak tłumaczył w odredakcyjnym wstępniaku – miał symbolizować „dzień jaki nastąpi (daj Boże) po dniu, który trwał 35 lat”. Gazetka spoważniała i jej autor działając w duchu sierpniowych przemian zakładał we Wrocławiu Uczniowski Komitet Odnowy Społecznej (UKOS).

Kiedy ten wreszcie utęskniony Nowy Dzień Wolności nastał, Władek porzucił świetnie zapowiadającą się karierę naukową i postanowił zostać urzędnikiem państwowym. Uznał, iż w ten sposób najlepiej będzie mógł służyć krajowi. Nie takim z partyjnego, czy koleżeńskiego mianowania, lecz prawdziwym w przedwojennym stylu - kompetentnym. Dlatego dostał się do elitarnej Krajowej Szkoły Administracji Publicznej, skąd trafił prosto pod skrzydła ówczesnego prezesa NIK Lecha Kaczyńskiego, który zatrudnił blisko połowę młodych profesjonalistów pierwszego rocznika.  Wpadłem do jego gabinetu, gdy został wiceprezydentem Warszawy. Z wielkim niesmakiem opowiadał o urzędnikach, których wywalał za drzwi, gdy przychodzili pochwalić się, że właśnie zapisali się do PiS.

Nasze wybory i sympatie polityczne się różniły. Ale zawsze co do spraw najważniejszych dla Polsk byliśmy zgodni. I przyznam, że tylko o tym potrafiliśmy godzinami rozmawiać za szczenięcych lat w szkole, podczas wakacyjnych wypadów w góry. Ale Władek nie był tylko romantykiem, człowiekiem wiernym szlachetnej idei. On był skuteczny, potrafił te idee wcielać w życie.

Kilka lat temu, gdy był ministrem MSWiA, pewnego dnia dostałem od niego intrygujący sms: „400 za,  0 przeciw, można spokojnie umierać.”  Władek, który nigdy sukcesami się nie chwalił, tym razem zrobił wyjątek. Tego dnia Sejm przyjął przygotowaną przez niego nową ustawę o policji. Był szczęśliwy. Na jego oczach w politycznym tyglu zdążył się mały cud  – posłowie, którzy jeszcze przed chwilą się kłócili, zawiesili broń i zagłosowali niemal jednogłośnie. Tego goniące za skandalem media nawet nie zauważyły.

Jestem przekonany, że jeśli teraz pod wpływem narodowej tragedii klasa polityczna się zmieni, Władek Stasiak będzie patrzył z satysfakcją z góry, że jego trud nie poszedł na marne.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną