Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Janosik

Janeczek Paweł (1973 – 2010)

Pawel Janeczek w obstawie prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego Pawel Janeczek w obstawie prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego BOR / Materiały prywatne
Gdy media podały informację o katastrofie samolotu z Lechem Kaczyńskim na pokładzie, przyjaciele i znajomi Pawła Janeczka z jego rodzinnego Zwolenia byli pewni, że i on tam był.

Bo gdzie miałby być podczas ważnej zagranicznej podroży ochroniarz prezydenta, jeśli nie z nim? W ostatnich latach widywali go głównie na ekranach swoich telewizorów, w obstawie rozmaitych ważnych osób. – Pierwszy raz zobaczyłem go w telewizji, jak obstawiał płk. Ryszarda Kuklińskiego, który w 1998 r. po latach nieobecności po raz pierwszy przyjechał do Polski. Przeżywaliśmy potem z kolegami: „Widzieliście Pawła?” – wspomina Rafał Wziątek, który w podstawówce chodził z Janeczkiem do jednej klasy. Rok później wypatrzyli go także w ochronie papieża Jana Pawła II, podczas jego pielgrzymki po Polsce. Byli bardzo dumni. - Zwoleń to małe miasteczko. Nie mieszkają tu żadne znane osoby. Paweł, który pracował dla najważniejszych osób w państwie, a nawet na świecie, był dla nas Kimś – mówi Urszula Polak, która była jego wychowawczynią w podstawówce. 

Nawet w tłumie łatwo go było wypatrzeć: wysoki, barczysty, z półdługimi włosami, które niedbałym ruchem odgarniał z czoła; zawsze w ciemnym garniturze i słuchawką w uchu. Wszyscy, którzy go znali powtarzają: po prostu bardzo przystojny. – Zawsze się wyróżniał. W klasie przerastał wszystkich o głowę, został więc bramkarzem w szkolnej drużynie piłkarskiej. Gdy graliśmy mecz poza Zwoleniem, zawsze sprawdzano czy na pewno jest z naszego rocznika, czy nie oszukujemy – wspomina Wziątek.

Sport był jego pasją. Trenował judo – najpierw w Zwoleniance, potem w Radomiaku Radom. Biegał w maratonach, był ratownikiem WOPR, sternikiem motorowodnym, uwielbiał jeździć na motocyklu. Lech Falkiewicz, pod którego okiem Janeczek trenował judo w Radomiaku, wspominał niedawno, że nie zdobył on wprawdzie jako zawodnik żadnych medali, ale znajomość sztuk walki bardzo mu się przydała w karierze zawodowej.

W 1993 r., po ukończeniu Technikum Energetycznego, został przyjęty do pracy w Komendzie Wojewódzkiej Policji w Radomiu. Był jednym z twórców tamtejszej jednostki antyterrorystycznej. Zdobył uprawnienia do prowadzenia szkoleń strzeleckich i taktycznych. Po kilku latach przeprowadził się do Warszawy. Zaczął służbę w BOR. Szybko zyskał sobie przydomek: Janosik. Jak tłumaczą koledzy – nie tylko ze względu na wygląd, ale także ze względu na cechy charakteru. – Bardzo szybko zyskiwał sobie sympatię ludzi. Jego podwładni poszliby za nim w ogień. Traktowali go jak brata – mówi oficer BOR, który kiedyś z Janeczkiem pracował.

W 2001 r. znalazł się w grupie funkcjonariuszy BOR odpowiadających za bezpieczeństwo premiera Leszka Millera. – Wybierałem do niej najlepszych ludzi. Nie tylko najsprawniejszych fizycznie i taktycznie, ale także odpornych na stres, znających języki obce – by potrafili się porozumieć podczas zagranicznych podróży. Paweł znał doskonale angielski – mówi Wiesław Bijata, były szef ochrony premiera Millera. 

Dwa lata później wyjechał do Iraku. – Po zakończeniu konfliktu w Iraku, gdy prof. Marek Belka objął funkcję w tymczasowych koalicyjnych władzach tego kraju, przyznano mu ochronę BOR. Paweł Janeczek zgłosił się na ochotnika – wspomina gen. Grzegorz Mozgawa, szef BOR w latach 2001- 05.

Z Bagdadu Janeczek wrócił wiosną 2004 r. Trafił do ochrony prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego. Jesienią wziął ślub z Joanną Racewicz – wówczas prezenterką Panoramy TVP. Poznali się na pokładzie rządowego samolotu. Wydawało się, że reprezentują światy, których nie da się pobratać. Ona była jedną z ulubionych bohaterek kolorowych pism, on – w zawód wpisaną miał dyskrecję, unikanie rozgłosu (nawet najbliżsi znajomi nie mieli jego zdjęć, bo po prostu nie pozwalał się fotografować).

W wywiadzie udzielonym miesięcznikowi „Gala” kilka tygodni po ślubie Joanna Racewicz mówiła o swoim mężu: „Trochę jestem jego uczennicą. Przy nim przekonuję się, że świat nie kończy się na pracy” i jeszcze: „Nie ma nic lepszego niż przekonanie, że jest ktoś, do kogo można wracać, na kogo można czekać. Z kolacją, świeżo zaparzoną herbatą, z opowieściami o całym dniu.”  Dwa lata później przeżyli dramat – stres związany ze odejściem z pracy w TVP spowodował, że Joanna poroniła. Później zwierzała się „Vivie!”: „Gdy było nam najciężej, Paweł miał w sobie absolutną pewność, że musi być dobrze. Powtarzał te słowa jak mantrę. Zarażał mnie tym swoim optymizmem, że choćby się wokół nas paliło i waliło, to razem przetrwamy”.  W 2008 r. przyszedł na świat ich syn – Igor.

Po zakończeniu kadencji Aleksandra Kwaśniewskiego, Paweł Janeczek pozostał w grupie oficerów BOR strzegących bezpieczeństwa prezydenta Lecha Kaczyńskiego. – Prezydent mówił do niego: „Panie Janosiku”. Często jadał obiady z panią Prezydentową. Oboje bardzo go lubili. Podobnie jak my – współpracownicy prezydenta – mówi Elżbieta Jakubiak, była minister w kancelarii Lecha Kaczyńskiego.  

Jesienią 2008 r., gdy Lech Kaczyński był z wizytą w Gruzji i gdy w niedalekiej odległości od samochodu w którym się znajdował padły strzały, oficerowie BOR byli w samochodzie, który jechał kilkaset metrów za prezydentem – pozbawieni możliwości jego ochrony. Po tym wydarzeniu władze BOR odwołały ze stanowiska szefa ochrony prezydenta Krzysztofa Olszowca – od lat związanego z Lechem Kaczyńskim. Prezydent był przeciwny dymisji, a jego otoczenie sugerowało, że jeśli ona nastąpi –całkowicie zrezygnuje z ochrony BOR. Ostatecznie oficjalnie nowym szefem ochrony został kapitan Janusz Morasicki. Jednak faktycznie funkcję tę pełnił Paweł Janeczek – bo to jego wybrał prezydent (oficjalnie był dowódcą zmiany ochrony). I to on poleciał z prezydentem do Smoleńska.

Urszula Polak, była wychowawczyni Pawła Janeczka: - Widziałam w telewizji jak Pawła witano na lotnisku Okęcie. Nikt z nas w Zwoleniu by nie wiedział, który to nasz Paweł, gdyby nie to że przy jego trumnie stała jego mama, ojciec i siostra. 

Na jednym z forów, internauta „zwolenianin” napisał: „Spokojnej służby w obstawie Najwyższego!”.

 

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną