Ostrożność przede wszystkim. Sztab Jarosława Kaczyńskiego - gdzie skupia się teraz polityczne życie Prawa i Sprawiedliwości – konsekwentnie wdraża politykę miłości. I pilnuje, aby przez jedną nieostrożną, czy zbyt ostrą wypowiedź któregoś z polityków, nie obróciła się ona w perzynę.
Dlatego działacze najbardziej kontrowersyjni, którzy mogliby ją nadwyrężyć, od jakiegoś czasu pozostają w ukryciu. W przeciwieństwie do budzących pozytywne skojarzenia polityków pokroju Pawła Poncyliusza czy Elżbiety Jakubiak. Poseł PiS, członek władz krajowych partii tłumaczy, jak to wygląda w praktyce. – Z rozmów z ludźmi ze sztabu wynika, że mamy się nie awanturować, siedzieć cicho, uśmiechać się i mówić miłe słówka. Posłowie PiS, wobec których istnieje podejrzenie, że mogliby być agresywni, nie przemawiają podczas wieców prezesa. I odsuwani są od niego jak najdalej. Blisko ma być młodzież i zwykli obywatele – tłumaczy.
Lepiej ciszej
I tak pod wpływem sugestii płynącej z góry wycofali się polityczni bojownicy, którzy jeszcze niedawno szli do ataku w pierwszej linii. Na przykład poseł Marek Suski. Jeszcze niedawno brylował w mediach, dziś zajmuje się roznoszeniem ulotek i rozklejaniem plakatów wyborczych w swoim okręgu (Radom). – Nikt mnie nie zapraszał do czynnego udziału w kampanii, która rozgrywa się w Warszawie. Spotykam się z ludźmi u siebie i tutaj przekonuję ich do głosowania na Jarosława Kaczyńskiego – opowiada Suski, który jest jednym z bardziej zaufanych ludzi prezesa PiS. Suski nie wie nawet, że centrum wyborcze PiS w Warszawie znajduje się w budynku Hotelu Europejskiego. – Nikt mnie nie zapraszał, więc nie widzę powodu, aby się tam pokazywać – mówi trochę rozczarowany Suski.
Posłanka Marzena Wróbel, która swego czasu uchodziła za jedną z głównych – zaraz po Jacku Kurskim – partyjnych fighterek, również nie zawitała w progi Europejskiego. I raczej nie zamierza tego robić. Mówi, że teraz skupia się na pracy przy Wiejskiej i nie ma czasu, aby angażować się w kampanię. Zaległości ma nadrobić w weekend odwiedzając świętokrzyskie, gdzie przez lata rządził i dzielił zmarły tragicznie w katastrofie pod Smoleńskiem Przemysław Gosiewski. – To nie będzie żadna zorganizowana kampania. Pojadę, rozdam ulotki i porozmawiam ze zwykłymi ludźmi, których można spotkać na ulicy – opowiada Wróbel.
Przed tygodniem region ten – znany z dużej sympatii dla PiS - odwiedził inny „odrzucony” i głośny polityk partii Kaczyńskiego - Zbigniew Ziobro. Za to zdecydowanie mniej go ostatnio w mediach. Sztabowcom bardzo zależy na tym, aby przynajmniej do czasu wyborów ludzie zapomnieli o podsłuchach, śledztwach i prowokacjach, czyli o tym wszystkim, co było domeną władzy w czasach, gdy Ziobro kierował resortem sprawiedliwości.
Nie odbierają telefonów
Jeden z posłów PiS twierdzi, że politycy tacy jak Ziobro, którzy zostali poproszeni o wstrzemięźliwość w publicznych wystąpieniach w czasie kampanii, nie mają z tym większego problemu. - Mniej występów medialnych osób, którym brakuje łagodnego oblicza nie zagrozi ich pozycji wśród ich wyborców, a wizerunkowi Jarosława Kaczyńskiego tylko może to pomóc – zapewnia parlamentarzysta.
Nie wszyscy jednak mają na ten temat podobne zdanie. – Są osoby mocno rozczarowane tym, że w ogóle nie ma kontaktu z prezesem. Zresztą cały klub PiS jest izolowany od sztabu, z którym jest utrudniony kontakt, bo nie odbierają od nas telefonów. Nawet Paweł Poncyliusz, choć dobrze się z nim znam – mówi inny poseł PiS. Jak twierdzi, jedyny kontakt jest przez Joachima Brudzińskiego. – On nas informuje o planach i decyzjach, ale często i tak okazuje się, że po dwóch, trzech dniach to wszystko jest już nieaktualne – dodaje poseł PiS, i prosi o anonimowość.
Na razie jednak większość parlamentarzystów PiS dla dobra sprawy pokornie wykonuje polecenia sztabu licząc na to, że po wyborach sytuacja szybko wróci do „normy”.