We wszystkich trzech wynik powyżej 10 procent uzyskał Napieralski, a Olechowski i Pawlak wloką się na szarym końcu. Może to bardzo słabe urobki obu tych polityków są pewnym zaskoczeniem. Ale tylko klęska Pawlaka może mieć jakieś polityczne konsekwencje w najbliższym czasie. Pawlak w słowie powyborczym wysłał sygnał, że otwiera licytację na to, kto da ludowcom więcej za koalicyjną współpracę. PSL może mocno zamieszać, jeśli zagrozi wyjściem z rządu Tuska.
Napieralski urasta niemal na czarnego konia polskiej polityki ze swym wynikiem. Moim zdaniem to przesada. W końcu kandydaci PO i PiS zgarnęli około 80 proc. głosów. Lewica Napieralskiego ma jeszcze dużo do zrobienia, by zyskać trwałą pozycję na scenie politycznej. Obóz Napieralskiego okazuje się jednak atrakcyjny dla Komorowskiego i Kaczyńskiego. Obaj gratulowali liderowi SLD sukcesu, tak jakby był on już dla nich i ich partii równoprawnym partnerem do robienia polityki. Kaczyński widać przełknął gładko niedawną deklarację Napieralskiego, że nigdy z PiS-em nie pójdzie i że to on zatrzyma Kaczyńskiego i IV RP.
Ale Napieralski może zagrać inaczej niż marzą sztabowcy PO i PiS. Może odrzucić ich polityczne zaloty. I robić dalej swoje, czyli odcinać kupony od swego wyniku we własnym obozie, konsolidując swoje przywództwo. Nie wezwie swego elektoratu do głosowania na któregoś z dwójki Komorowski-Kaczyński. To byłby chyba najroztropniejszy dla jego lewicy scenariusz.
Skoro sprawdziły się z grubsza sondaże przed pierwszą turą, możliwe, że sprawdzą się i te przewidujące ostateczne zwycięstwo Komorowskiego w drugiej. Ale te dwa tygodnie będą dla obu kandydatów, ich formacji i elektoratów nerwowe. Nikt nie może i nie powinien być pewien zwycięstwa. Przed Komorowskim staje wyzwanie tak jak przed Kaczyńskim. Ewentualna debata telewizyjna prawdopodobnie znacząco wpłynie na szanse wyborcze obu polityków.
Słowo o obyczaju politycznym. Trzeba oddać kandydatom, szczególnie Komorowskiemu i Kaczyńskiemu, że zgodnie z dobrym demokratycznym zwyczajem pogratulowali konkurentom, to cieszy, choć sądzę, że kindersztuba przestanie działać już jutro. Oba sztaby nie oprą się pokusie, by rzucić do czarnej roboty swoich harcowników.
I o socjologii pierwszej rundy. Frekwencja, choć lepsza niż w poprzednich wyborach prezydenckich, rozczarowuje. Przedwyborcze deklaracje udziału drastycznie rozminęły się z faktami. Nie bardzo pomogły akcje społeczne i wezwania wszystkich pretendentów. W tym sensie nasza demokracja jest wciąż demokracją w budowie. Do wiechy mamy jeszcze kawałek.