To nagłe przyspieszenie nie oznacza, że coś się od wczoraj zmieniło. Wynik pierwszej tury przedstawia się jako remis. Tymczasem fakty są takie, że prowadzi Komorowski, goni Kaczyński, a Napieralski z Pawlakiem ustawiają się politycznie do dalszej gry: ,,koalicję drogo sprzedam’’. Prowadzenie o kilka procent jest w demokracji czymś normalnym; mniej normalne jest robienie nieprofesjonalnych sondaży, które szarpią nerwy politykom i obywatelom. To są wpadki prawdziwie szkodliwe. Oby się nie przydarzyły wieczorem 4 lipca.
Mam wrażenie, że powtarzanie po tysiąc razy, jak nudna jest ta kampania, jakie wpadki nam jeszcze wyszykuje Komorowski, jak wielki sukces odniósł Napieralski, skutecznie przesłoniło meritum wyborcze. A ono jest według mnie takie: albo Komorowski i szansa na wydatne przyspieszenie modernizacji, albo Kaczyński i perspektywa trzeciej wojny na górze, po wojnie Wałęsa- Mazowiecki i Kaczyńscy-Tusk. Polacy to przeżyją, bo Polacy przeżyją prawie wszystko i jeszcze potrafią wyjść na swoje. Ale Polska jako państwo, system zarządzania i kierowania, może mieć znów kłopoty, jak za koabitacji Tusk-Lech Kaczyński.
Przez kilkanaście dni oba sztaby będą musiały ostatecznie przekonać wyborców, czemu mają głosować na któregoś z dwu kandydatów. Pomoże w tym zapewne debata telewizyjna, o ile do niej dojdzie. Uważam, że wystarczy jedna, na każdy temat, tuż przed 4 lipca i bez publiczności w studio TV. Wielu wyborców już dziś wie, na kogo będą głosować, ale nie wszyscy. Debata się wyborcom demokratycznie należy. I tym już zdecydowanym i tym, którzy się wciąż wahają.