Bo przecież - nakłady powinny być większe, system lepiej uszczelniony, kolejki do lekarzy krótsze. Znamy te pobożne życzenia od lat – rezultatem obrad okrągłego stołu, poświęconego identycznym problemom w 2003 r. (z inicjatywy ówczesnego ministra zdrowia Marka Balickiego) oraz białego szczytu w 2008 r. (z woli Platformy Obywatelskiej) były te same ogólniki. Różnica polega na tym, że wtedy do debaty zaproszono związki zawodowe i ich postulaty nie mogły przełożyć się na decyzje polityczne. Teraz grono dyskutantów jest lepiej dobrane – za to moment fatalny: czy uda się przejść z fazy wyborczego gadania do rzeczywistej modernizacji lecznictwa?
Aby obrady okrągłego stołu przyniosły efekt, a nie były tylko celebrą, partie polityczne muszą porozumieć się w kilku podstawowych kwestiach: trzeba uregulować sprawę składek rolniczych (a więc zreformować KRUS), określić zasady współpłacenia za niektóre świadczenia lub podwyższony standard opieki (prywatne ubezpieczenia zdrowotne powinny uzupełniać system publiczny w większym stopniu niż obecnie i w tym celu potrzebne są ulgi oraz zwolnienia podatkowe), w jakim zakresie dopuścić przekształcenia szpitali w spółki (na zasadzie dobrowolności czy nakazu?). To są punkty zapalne. PiS obstaje przy programie reformy Zbigniewa Religi, choć nie wiadomo dokładnie, którą wersję popiera: liberalną, z jaką profesor obejmował tekę ministra w 2005 r., czy złagodzoną pod wpływem doradców z PiS? SLD będzie zapewne broniło znaczącej obecności państwa w ochronie zdrowia i wykluczy wprowadzenie do tego sektora zasad wolnorynkowych.
Platforma ma dziś program mniej rynkowy niż dwa lata temu (kiedy nakazywała szpitalom obowiązkowe przekształcenia w spółki; ponoć przy okrągłym stole Ewa Kopacz może kompromisowo przystać na dobrowolność w tym zakresie), co nie znaczy, że w innych punktach nie będzie bardziej stanowcza (informatyzacja systemu, zrównanie praw publicznych i niepublicznych placówek medycznych).
Gdy partie polityczne wyłożą wszystkie karty na stół, może się okazać, że nie ma między nimi tak głębokich różnic, jak wynika to z przekazów medialnych.