Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Przedwyborcza rozmowa z premierem Tuskiem

Leszek Zych / Polityka
Przed decydującą II turą wyborów prezydenckich POLITYKA rozmawia z premierem o finiszu kampanii i szansach Bronisława Komorowskiego.

POLITYKA: – Czy nie ma pan poczucia, że historia się powtarza? Sytuacja jest podobna do tej z 2005 r. – kilkuprocentowa przewaga kandydata PO w pierwszej turze i co? – przegrana na końcu?

Donald Tusk: – Historia się nie powtarza, chociaż sytuacja kusi, by sięgać po takie analogie. Między tamtymi i tymi wyborami jest więcej różnic niż podobieństw. Po pierwsze, ja miałem tylko 36 proc. w pierwszej turze, a Komorowski ma prawie 42. Po drugie, wiedza Polaków o tym, czym jest PiS, a czym Platforma, kim jest Jarosław Kaczyński, co znaczą rządy tej formacji, a co rządy formacji Bronisława Komorowskiego, jest bez porównania większa niż zaledwie intuicje, jakie towarzyszyły wyborom pięć lat temu. Ta wiedza w drugiej turze będzie sprzyjała Komorowskiemu. Wreszcie, inne były nastroje wtedy, kiedy tym trzecim, osiągającym wynik w granicach 15 proc., był Andrzej Lepper; dziś za Grzegorzem Napieralskim stoją zupełnie inni ludzie niż za Samoobroną. Nie chcę siebie ani sympatyków Komorowskiego uspokajać. Po katastrofie smoleńskiej i po powodzi wiemy, że nie ma mowy o łatwym zwycięstwie. To będzie bój bardzo wyrównany. Dlatego musimy być skoncentrowani i zdeterminowani do ostatniej minuty, ale okoliczności, oceniam, są zupełnie inne od tych sprzed pięciu lat.

Jeżeli taka jest pana ocena, to może jednak należało samemu kandydować? Katastrofa pod Smoleńskiem wstrząsnęła polską polityką i taka decyzja byłaby zrozumiała.

Uważam, że Komorowski jest optymalnym kandydatem na prezydenta, także w tej nowej sytuacji. Nie zmieniły się również okoliczności, które spowodowały moją decyzję o niekandydowaniu. Zresztą prezentowano bardzo ciekawe badania, w których zapytano, kto byłby dziś lepszym kandydatem, Tusk czy Komorowski? Wygrał Komorowski. Zresztą, mimo bardzo trudnych ostatnich kilku tygodni, w rankingach zaufania nadal jest na pierwszym miejscu, czego dowodzą ostatnie badania sondażowe CBOS.

Powiedział pan, że Polacy wiedzą, co znaczą rządy PiS. Ale już w „Weselu” Wyspiańskiego jest takie słynne zdanie: „myśmy wszystko zapomnieli”. IV RP w przeciętnym odbiorze przestaje mieć znaczenie.

Nikt nie ma obowiązku odkładać w pamięci doświadczeń politycznych, bo ludzie mają na głowie wiele rzeczy ważniejszych niż polityka. Ale jednak tło zostaje. Zauważmy, że Bronisław Komorowski wygrał pierwszą turę w okolicznościach, które były przygniatające, jeśli idzie o emocje polityczne. Wygrał ją po wielu tygodniach niezwykle intensywnej, początkowo tuż po Smoleńsku bardzo spontanicznej, a później coraz bardziej skutecznie reżyserowanej kampanii, która z katastrofy uczyniła oręż, wręcz emocjonalny fundament całej kampanii. Następnie przyszła niespotykana powódź i nie muszę nikogo przekonywać, że nie jest to czas sprzyjający władzy. I jeszcze wybuch islandzkiego wulkanu, a na dodatek kryzys finansów wielu państw europejskich. Nie dziwię się, że wśród polityków, ale także u wielu ludzi, powstały nastroje może jeszcze niewieszczące koniec świata, ale prawie. Takie okoliczności nie sprzyjają kandydatowi centrowemu.

Komorowski jest liderem obozu centrowego, a w nim jest wyznacznikiem samego środka. W mojej ocenie uosabia wszystko to, co jest najlepsze dla osoby sprawującej najwyższy urząd, choć wcale nie pomaga mu to w efektownej kampanii. Komorowski po prostu traktuje ludzi z wielkim szacunkiem, a to, co robi, czyni z wielką powagą. To odwrotnie niż u Kaczyńskiego, którego atuty są znakomite na kampanię i jednocześnie stanowią złowrogą przestrogę przed jego rządzeniem. W kampanii bezcenne bywają cynizm, zdolność do każdego podstępu, do każdej przebieranki, wrodzona agresja, umiejętność życia w konflikcie, a także odczuwanie przyjemności, jeśli komuś się dołoży. Może trochę przejaskrawiam, ale z całą pewnością kampania to żywioł Jarosława Kaczyńskiego i broń Boże Polskę przed prezydentem wyposażonym w tego typu cechy.

[...]

Największą satysfakcją dla Bronisława Komorowskiego i dla mnie będzie jego wygrana mimo tych okoliczności. Byłoby to niezwykle optymistyczne potwierdzenie procesu zmian w Polsce. Jeśli ostatecznie wygra Komorowski, który nie jest hochsztaplerem, magikiem potrafiącym w trakcie kampanii przechodzić z dnia na dzień metamorfozy – jest natomiast obarczony całą tą traumą z wiosny tego roku i ma przeciwko sobie media publiczne – będzie to znaczyło, że Polska zmieniła się, i to niezwykle głęboko, że wartość wolności, indywidualizmu, tolerancji i umiarkowania jest dużo wyższa, niż chcieliby ci, którzy opowiadają się za Kaczyńskim. Komorowski jest dziś kwintesencją takiego sposobu uprawiania polityki, który daje poczucie bezpieczeństwa, dystansu do ideologicznych szaleństw.

 

Tekst jest fragmentem wywiadu z premierem Donaldem Tuskiem, który ukazał się w najnowszym numerze Tygodnika POLITYKA . Lider PO mówi w nim m.in. o szansach Bronisława Komorowskiego, o tym, jak wyglądałaby prezydentura Jarosława Kaczyńskiego, o wojnie domowej oraz o tym, czy da się skleić dwie Polski w jedną (w kioskach od środy 30 czerwca, kup e-wydanie).

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną