Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Droga Lecha przez mękę

Liga Mistrzów znów nam ucieka

Jeśli we wtorek Lech Poznań zagra ze Spartą Praga tak jak z Interem Baku, Liga Mistrzów na kolejny rok pozostanie naszym wielkim niespełnieniem.

Każdy, kto wybrzydzał na poziom zakończonych niedawno piłkarskich mistrzostw świata, powinien w ramach pokuty obejrzeć mecz 2. rundy eliminacji Ligi Mistrzów Lech Poznań – Inter Baku. Po wyjazdowym zwycięstwie w pierwszym spotkaniu 1:0 rewanż miał być formalnością, a tymczasem stał się dla piłkarzy mistrza Polski drogą przez mękę - tylko szczęściu zawdzięczają oni awans do kolejnej rundy. Bramkarz Krzysztof Kotorowski, który w niekończącej się serii rzutów karnych najpierw sam trafił, a chwilę potem obronił uderzenie swojego vis-a-vis przyznał z rozbrajającą szczerością, że trzeba dziękować losowi, gdyż strzelania jedenastek na co dzień nie trenuje, bo i po co.

Obowiązujące od ubiegłego roku nowe zasady eliminacji (w myśl których przedstawiciele najmocniejszych europejskich lig biją się o awans między sobą, a średniacy, w typie Lecha, trafiają na zespoły ze swojej półki) spowodowały, że Liga Mistrzów przestała uchodzić wyłącznie za rozrywkę silnych i bogatych. Polski kibic miał prawo wierzyć, że po reformie wreszcie się uda i lizaka nie trzeba już będzie oglądać przez szybę. Tymczasem w zeszłym sezonie Wisła Kraków poległa w starciu z estońską Levadią Tallin, teraz Lecha o drżenie przyprawił Inter Baku.

W obu przypadkach jak na dłoni było widać, że piłkarze z polskich zespołów nie są jeszcze przygotowani do sezonu. Trenerzy nie mają jednak wyjścia – wiedzą, że jeśli za bardzo pospieszą się z budowaniem u swoich podopiecznych formy, to zadyszka może przyjść za wcześnie, zanim krajowe rozgrywki rozkręcą się na dobre. Ryzykują więc i do boju przeciw niedocenianym rywalom z Tallina czy Baku rzucają zespoły rozlazłe i apatyczne, licząc, że jakoś to będzie. Raz się udaje, a raz nie. Oczy ku niebu trzeba wznosić zawsze.

W takich przypadkach, po wymęczonym awansie albo wstydliwej przegranej piłkarze i trenerzy chórem wygłaszają refren: dziś już nie ma słabych rywali. Ale to zasłona dymna. Sparta Praga, kolejny rywal na drodze Lecha do Ligi Mistrzów, pokonała swoją przeszkodę spacerkiem, podobnie jak choćby Litex Łowecz, Hapoel Tel Awiw, Omonia Nikozja czy FC Salzburg.

Lech ma ambicje aby być stawiany w jednym rzędzie z jeszcze mocniejszymi zespołami. Niestety, na razie może równać się z Interem Baku i jeśli zagra ze Spartą jak z Azerami, we wtorek znów będziemy mieli obronę Poznania.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną