Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Co może policja

Zaginiona Iwona Wieczorek

Wygląda na to, że mamy do czynienia z kolejną odsłoną dramatu z cyklu: Obywatelu, broń się sam!
Zaginiona Iwona WieczorekMichał Fludra/Reporter Zaginiona Iwona Wieczorek

19-letnia Iwona Wieczorek zaginęła 17 lipca nad ranem. Wyszła z dyskoteki w Sopocie, ostatni raz widziano ją w okolicy Jelitkowa. Kilka godzin później rodzina dziewczyny powiadomiła policję. Wszczęto – co brzmi efektownie - akcję poszukiwawczą. W gruncie rzeczy nie zrobiono jednak nic ponad standardowe zapisanie zgłoszenia o zaginięciu. Dopiero kiedy prywatny detektyw zabezpieczył nagrania z ulicznego monitoringu, policja nabrała nico więcej energii. Nastolatki z Gdańska szuka rodzina, prywatny detektyw, wolontariusze, internauci i kilku jasnowidzów. Szuka też policja i prokuratura, chociaż to akurat nie jest takie oczywiste. Problem polega na tym, że to nie organy ścigania znajdują w tej sprawie tropy, ale osoby prywatne.

Prokuratura Okręgowa w Gdańsku zdecydowała się wszcząć śledztwo w sprawie zaginięcia Iwony dopiero po dwóch tygodniach. Tak jakby wcześniej nie miała podstaw, aby uwierzyć rodzinie nastolatki, że doszło do przestępstwa (w najlepszym przypadku uprowadzenia, w najgorszym zabójstwa). To dziwny zbieg okoliczności, że akurat w Gdańsku od kilku lat zespół prokuratorów z Prokuratury Apelacyjnej prowadzi priorytetowe śledztwo w sprawie uprowadzenia i zamordowania Krzysztofa Olewnika. Najlepsze siły rzucono, aby ścigać tych, których płocki sąd już dawno osądził, a nikt nie zareagował na wydarzenie dziejące się tuż pod nosem.

Prokuratura i policja szukają śladów Iwony Wieczorek, ale w istocie wciąż błądzą po omacku. Może dlatego, że panowie policjanci z Trójmiasta mają na głowie inne ważne problemy. Ujawniono właśnie, że z okazji święta policji (24 lipca) funkcjonariusze urządzili sobie popijawę. Atmosfera panowała nerwowa, doszło do bójki, która przerodziła się w ogólną łomotaninę. Jeden z dzielnych policjantów doznał złamania nogi, inni odnieśli mniej dolegliwe obrażenia. Teraz prowadzone jest śledztwo w tej sprawie, zaginięcie Iwony znów schodzi na drugi plan.

Prezydent Sopotu Jacek Karnowski publicznie oświadczył, że policja w sprawie Iwony popełnia błędy zaniechania. On sam dowiedział się o zaginięciu dziewczyny, która była na dyskotece w jego mieście, z mediów. Oficjalnie policja poinformowała go dopiero tydzień po fakcie. Ujawnił przy okazji, że od marca trwają bezskuteczne poszukiwania innego zaginionego z Trójmiasta, który zniknął w podobnych okolicznościach. Być może prezydent miasta nie jest dla policji i prokuratury partnerem, nie musi być informowany o ważnych zdarzeniach. Ale dlaczego nie jest informowana opinia publiczna, dlaczego portrety ważnych świadków (być może osób podejrzanych), które uzyskano z zapisów monitoringu, trafiają do publicznego obiegu prywatnymi ścieżkami? Ktoś za te decyzje, a właściwie ich brak, a także za nadzór nad tą sprawą, powinien ponieść odpowiedzialność. Im dłużej trwa bałagan, tym bardziej maleją szanse na odnalezienie Iwony. Może wreszcie ktoś z policyjnych decydentów to pojmie i wyda odpowiednie rozkazy. Iwony trzeba szukać naprawdę, a nie tak jak dotychczas.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną