Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Zepsute święto

Kłótnia na zjeździe Solidarności

Krew mnie zalewa – wołała Henryka Krzywonos na rocznicowym zjeździe „Solidarności”.

Jedna z inicjatorek strajków w Gdańsku w sierpniu 1980 r.(zatrzymała komunikację miejską, co stało się dla mieszkańców znakiem, że bunt obejmuje już nie tylko stocznie i sygnałem, by się do akcji przyłączać) zaprotestowała przeciwko fałszowaniu historii i zawłaszczaniu symboli przez obecny aktyw związkowy oraz polityków – tu z imienia wymieniła prezesa PiS, Jarosława Kaczyńskiego.

Najjaskrawszym tego przykładem jest stosunek do Lecha Wałęsy. Ale nie tylko: problem dotyczy choćby także Donalda Tuska – za PRL działacza trójmiejskiej opozycji, dziś wygwizdywanego podczas zjazdu, mającego, było nie było, przypomnieć i uczcić właśnie tych, którzy wtedy odważali się sprzeciwić reżimowi.

Owszem, w wolnej Polsce niektórzy z bohaterów oporu czasów PRL – w tym działacze Wolnych Związków Zawodowych – bywali niestety niedoceniani (choć akurat nie dotyczyło to nigdy braci Kaczyńskich, których rola w opozycji była nad wyraz akcentowana). Był to grzech zapomnienia, ale nie miał znaku ideologicznego zacietrzewienia. Dziś negowanie ówczesnych zasług, oskarżenia o konszachty z SB i paktowanie z komunistami ma inne podłożenie – jest efektem kalkulacji politycznych. Grzechem najgorszym: kłamstwa i nienawiści.

Inna rzecz, jak olbrzymia jest siła takiej retoryki i manipulacji. Sierpień’80 staje się kolejnym wydarzeniem z polskich dziejów na nowo mistyfikowanym. Ani historycy, ani powołane do tego instytucje (choćby Europejskie Centrum Solidarności), ani media nie potrafią temu przeciwdziałać. Przeciwnie, wielu – począwszy od IPN-u, a skończywszy na tabunach dziennikarzy różnych pokoleń i tytułów – gorliwie uczestniczy w tej czarnej propagandzie. „Solidarność” została przejęta przez tych polityków, którzy dawne klimaty i emocje próbują nieudolnie przełożyć na dzisiejsze realia, spory i podziały. Kiedy Jarosław Kaczyński na zjeździe z trudem przyznawał, że jakaś ułomna wolność w Polsce dzisiaj jednak jest, z zastrzeżeniami i warunkami, to można było dość do wniosku, że walka wciąż trwa, że komuna niby zmarła, ale wciąż żyje. Skoro wygwizdano Tuska, to stało się jasne, gdzie jest dzisiaj wróg.

Było to widowisko żenujące, pokazujące, że nie mamy wspólnych rocznic. Nic nie może się uchować przed brudem politycznej walki. Nie mamy wspólnych świąt.

Każdy, kto pamięta czasy opozycji lat 70., Sierpnia i tamtej Solidarności, stanu wojennego i podziemia lat 80., może śmiało za Henryką Krzywonos powtórzyć: Krew mnie zalewa.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną