Władze lokalne w całej Europie przyznają, że ich porty są chronicznie deficytowe i nie ma szans na poprawę, ale mimo to bilans wychodzi na plus. Bo przecież dzięki lotnisku przyjeżdżają turyści, a kilka tysięcy mieszkańców ma pracę. – Wszystkie planowane w Polsce porty będą prawdopodobnie deficytowe. Z drugiej strony wschód naszego kraju to wielka biała plama, więc lotniska koło Lublina i Białegostoku mogą mieć uzasadnienie. Pod warunkiem oczywiście, że powstaną tam małe, tanie w eksploatacji terminale. Kilka lat temu była euforia, bo liczba pasażerów w istniejących portach rosła o 20–30 proc. rocznie – mówi Adrian Furgalski, dyrektor w Zespole Doradców Gospodarczych TOR. – Teraz sektor dźwiga się z kryzysu, więc nie można snuć mocarstwowych planów. Porzuciło je Mazowsze, gdzie o własny port walczyły Sochaczew, Mszczonów i Modlin. Ostatecznie powstanie, i to z olbrzymim opóźnieniem, tylko lotnisko dla tanich linii, czarterów i samolotów towarowych koło Modlina. Zresztą i Modlin będzie miał spore problemy, aby wyjść na plus. Linie lotnicze wcale nie są zainteresowane wyprowadzką z Okęcia.
Najbliżej otwarcia (2012 r.) jest port w Świdniku, mający obsługiwać aglomerację lubelską. Ale już opolskie swój projekt w Kamieniu Śląskim profilaktycznie zamroziło – po negatywnej ocenie unijnych ekspertów dofinansowanie z funduszy europejskich przesunięto na budowę dróg. Nadzieję na unijne pieniądze straciło województwo świętokrzyskie, choć prezydent Kielc nie daje za wygraną i wciąż opowiada o swoich planach budowy lotniska w Obicach.
Większe szanse ma lotnisko w podolsztyńskich Szymanach, znane do tej pory głównie z tajnych lotów CIA. Jednak powinno ono szukać swojej szansy chyba raczej w segmencie lotów turystycznych mniejszymi maszynami (np. dla kuracjuszy z Niemiec) i nie marzyć o połączeniach od razu z Londynem czy Rzymem. Trzeba jednak mieć świadomość, że lokalne porty żyć będą na garnuszku samorządu przez długie lata. I pochłaniać pieniądze, które mogłyby zostać wydane na inne cele, na przykład zbudowanie czy remont sieci kolejowej, aby mieszkaniec Lublina czy Białegostoku w ciągu 60–90 min mógł znaleźć się na Okęciu.