Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Postawmy ten pomnik

Krzyż wyniesiony do Pałacu

Nie umiałem się szczerze oburzyć na „obrońców krzyża”. Nie umiem się specjalnie ucieszyć ani zmartwić tym, że krzyża już nie ma.

Nie widzę też niczego godnego specjalnych emocji w sposobie usunięcia krzyża, ani nawet w tym, że wieczorem jakaś grupa osób przyjdzie na Krakowskie Przedmieście z pochodniami. Są to wszystko egzotyczne odpryski lokalnej polityki. Może z domieszką obłędu czy szaleństwa, ale przecież bez grozy, a zwłaszcza entuzjazmu.

PiS niby popierał obrońców, ale incydentalnie, werbalnie. Nawet mu się nie chciało postawić jednego posła na warcie. Teraz będzie dym. Ale też nie spodziewam się, żeby wykrzesali z siebie zbyt dużo energii. Słowa tak. Słowa będą przez jakiś czas padały ciężkie i nieprzyjemne. Ale poza frustracją, zagubieniem i lękiem wiele nie będzie za tymi słowami stało. Natomiast im więcej ich padnie, tym większa będzie w całej tej historii dawka politycznej śmieszności, a mniej prawdziwego dramatu.

Ktoś już zaproponował, by powołać społeczny komitet budowy pomnika Lecha Kaczyńskiego - na którym podobno tak PiS-owi zależy - i by ubiegać się o zgodę władz miasta na postawienie go przed oknami willi państwa Kaczyńskich. To by przecież było naturalne. Pomnik gen. Sikorskiego też stoi na miejscu, gdzie przed wojną była jego willa. Można by tam wokół cokołu ustawić dowolną liczbę krzyży dowolnej wielkości, klęczniki i wszystko, czego wyznawcom byłego prezydenta trzeba, by przez 24 godziny na dobę, siedem dni w tygodniu i dwanaście miesięcy w roku oddawać mu hołd, jak im się podoba. Jeśli taki komitet powstanie, ma moją składkę, jak w banku.

A – mówiąc całkiem poważnie - na Krakowskim Przedmieściu też powinno powstać coś widocznie i w równym stopniu upamiętniającego wszystkie ofiary tragedii. Bo była to straszna tragedia, która zabrała nam wiele bezcennych i zasłużonych osób. Fakt, że jakaś grupka próbuje zbudować polityczną sektę wokół kultu pary prezydenckiej, nie zwalnia nas przecież z obowiązku upamiętnienia pozostałych ofiar na miarę straty, jaką ponieśliśmy.

Myślę, że teraz, gdy przed pałacem nie ma już kontrowersyjnego krzyża i jego zapiekłych obrońców, prezydent powinien ogłosić konkurs na formę upamiętnienia, a jego rozstrzygnięcie powierzyć jury złożonemu z autorytetów w dziedzinie rzeźby, architektury, konserwacji. Radykałowie nie mogą zmusić rozsądnej większości do realizowania ich planów, ale nie mogą też paraliżować realizacji jej naturalnych odruchów pamięci, żałoby, wdzięczności i smutku. A z sondaży wynika, że większość z nas, chciała by temu doświadczeniu dać wyraz pomnikiem. Więc to zróbmy.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną