Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Zagadka

Siatkarze rozbici w drobny mak

Siatkarze wrócili z mistrzostw świata rozbici w drobny mak. Nikt nie ma pojęcia dlaczego.

Opuszczone głowy, łzy w oczach, słowo „przepraszam” nie schodzące z ust, trener oddający się do dyspozycji zarządu – to obraz polskiej reprezentacji siatkarskiej po klęsce na mundialu. Nie tak miało być. Przed wyjazdem ma turniej do Włoch byli w świetnych humorach, w rozmowach zapewniali, że czują się mocni, że forma rośnie, że stać ich na walkę o medale, choć system rozgrywek ułożony przez gospodarzy w turnieju z myślą o tym, by ich reprezentacji nie stała się krzywda, mógł wydawać się pułapką. Po pierwszych meczach w grupie i zwycięstwach z Kanadą, Niemcami i Serbią dobre nastroje uległy wzmocnieniu, choć gołym okiem było widać, że są kłopoty z zagrywką, a Mariusz Wlazły, jeszcze nie tak dawno pierwsza strzelba reprezentacji, jest kompletnie bez formy.

Mecze z Brazylią i Bułgarią polscy kibice oglądali z rosnącym niedowierzaniem, bo tak słabo grającą reprezentację trudno sobie przypomnieć. Nie było zagrywki, mocnego ataku, bloku, był chaos i wzbierająca niemoc. Po spotkaniu z Brazylią zawodnicy tłumaczyli, że rywale rozbili ich zagrywką, ale jeśli jeden element siatkarskiego rzemiosła wystarczy, by sprowadzić Polaków na kolana, to jest czym się martwić. Klęski z Bułgarami już nie dało się wytłumaczyć niczym, tym bardziej, że rywale grali na swoim normalnym poziomie – solidnie, ale przewidywalnie, jeśli chodzi o pomysły rozgrywającego  i bez błysku. Polacy rozsypali się po pierwszym secie i nie potrafili wziąć się z powrotem w garść.

Daniel Castellani postanowił zachować się honorowo i zadeklarował, że wszystkie winy bierze na siebie, a jeśli władze polskiej siatkówki postanowią go odwołać, to przyjmie tę decyzję z pokorą. Zawodnicy stoją za nim murem, co nie zmienia faktu, że będzie musiał gęsto się tłumaczyć, bo odpowiedzialność za przygotowanie zespołu spada na niego. W pierwszych chwilach po tym, jak stało się jasne, że trzeba pakować walizki, Argentyńczyk sprawiał wrażenie zaskoczonego obrotem wydarzeń i przyznał, że nie ma pojęcia, jak do tego doszło, bo zawodnicy byli w formie. Pytania, które cisną się na usta: jak to jest, że przed mundialem gramy z Brazylią pięć sparingów i nie potrafimy wyciągnąć z tych spotkań żadnych wniosków, oraz dlaczego na newralgicznej pozycji atakującego jest zawodnik – Wlazły – co do formy którego już przed mistrzostwami było wiele znaków zapytania. Sprowadzanie odpowiedzi do formułki, że zawodnicy przegrali mecze w głowach, jest zbyt proste.

Każda porażka to nauczka, a reprezentacja siatkarzy to grupa mężczyzn z charakterem, ambitnych i najwięcej wymagających od siebie. Ta klęska nikogo nie boli bardziej, niż ich samych. Już obiecali, że grzechy odkupią. Trzymamy za słowo.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną