Jak zauważa redaktor „Polityki”, dywagacje, kto pierwszy i jakimi słowami zaczął, nie mają teraz większego sensu, bo w ten sposób „można się cofać niemal w nieskończoność”. Kowalczyk stawia pytanie: „Kto pierwszy zdoła skończyć? I czy zdoła?”
- Niestety, reakcje widzimy jak na dłoni: to jednak prezes Kaczyński od razu wydał wyrok, a premier Tusk zaapelował o powstrzymanie emocji – pisze autor bloga „Listy ateisty”. - To była okrutna loteria. Jej ofiarą jako pierwszy padł akurat członek PiS, ale równie dobrze mogło (i wciąż może) się to zdarzyć komuś z PO. Czy prezesowi Kaczyńskiemu byłoby naprawdę wtedy lżej? Co by powiedział? Podejrzewam, że mniej więcej to samo. Czy nie dostrzega, że mówiąc to, co mówi, bierze na swoje sumienie spory bagaż?
Według Jacka Kowalczyka jeśli tragiczna śmierć zamordowanego pracownika biura PiS może nabrać sensu, to tylko wtedy, gdy uczestnicy życia politycznego choć trochę przestraszą się tego, co się stało; choć zbliżą się do zrozumienia, że igrają nie tylko z cudzym, ale i własnym życiem. - BOR i ABW tu nie pomogą – konkluduje.
CZYTAJ WIĘCEJ na blogu "Listy ateisty" Jacka Kowalczyka